Nowe mechaniki intrygują. Jednak bywa i tak, że stare pomysły sprytnie odświeżone potrafią pobudzić sentyment i do tego pokazać nowe, całkiem zgrabne możliwości. Już za parę dni na targach Spiel’16 premierę mieć będzie nowa gra Jozsefa Dorsonczky’ego Sponsio. Autor podbił moje serce dwa lata temu grą Six maKing (obecnie pod nazwą Sixth), a rok temu prezentował niezłą karciankę Hack Trick. Otwierając paczkę ze Sponsio spodziewałem się utrzymania poziomu i nie zawiodłem się. Cieszę się, że styl projektowania gier przez Jozsefa Dorsonczky’ego trafia w moje oczekiwania.
Jeśli ktoś pamięta takie karciane klasyki jak planowanie czy kierki albo Szpilki to odnajdzie tu wiele znajomych elementów. Klimatycznie gra opowiada o patrycjuszach rzymskich obstawiających zakłady w walkach gladiatorów. Tyle można skojarzyć po ilustracjach. Dla mnie jest to jednak solidna gra o blefie, ryzyku obstawiania i przewidywaniu, co inni gracze planują.
Gramy tylko we trzy albo cztery osoby. Talia kart ma odpowiednio 3 albo 4 kolory o wartościach od 1 do 9. Zagrywanie do koloru jest obowiązkowe (nie musimy przebijać) i tylko kolor zagrany może zebrać lewę (pozostałe przepadają). Proste zasady finałowej części rundy mają przyspieszyć rozgrywkę. Chociaż trafiały mi się partie (mam za sobą ponad 20 bardzo przyjemnych rozgrywek), gdzie móżdżenie było na hardkorowym poziomie…
Celem gry jest zdobycie co najmniej 30 zł (zaczynamy z 10 zł) albo poprawne obstawienie 9 zakładów z rzędu(!). Drugi warunek jest dość trudny, bo każda skucha zeruje nam licznik wygranych zakładów, dlatego w razie spełnienia warunków wygranej przez kilku graczy mocniejsza jest wygrana na szereg zakładów.
Jednak gra rozpoczyna się od wyłożenia 3 (albo 4) kart na wystawkę i rozdaniu pozostałych graczom (po 8 kart). Widząc swoje karty i wystawkę wiemy co nieco jak obstawiać. Ale aby do tego doszło musimy rozegrać fazę przygotowań (4 kolejki, z możliwością pasowania bez odpadania z dalszych kolejek). Gracz musi ujawnić jedną ze swoich kart (będzie ją normalnie zagrywał, ale wszyscy ją widzą) i wykonać akcję dodatkową.
I tu się zaczyna najprzyjemniejsza część kombinowania! Możemy inną kartę z ręki wymienić z wystawką. Po to, aby nasz plan gry był łatwiejszy do realizacji. Przy okazji gracze wiedzą znów więcej o naszej ręce. Możemy kupić (za pieniądze albo ujawnienie kolejnej karty) żeton specjalny. A są one niebanalne! Pierwszeństwo rozpoczynania (z obowiązkowym ujawnieniem karty od której zaczniemy) w grze, w której karta zagrywana jest atu i musimy zagrywać do koloru ma kapitalne znaczenie. Podwojenie zakładu oraz okazja wymiany chybionego obstawienia również są cenne. Wreszcie zdobycie wirtualnych 3 zł aby w końcowym rozliczeniu powalczyć o premię dla gracza, który najbardziej się obłowił.
Wreszcie zakłady! Obstawiamy (po 1 zł, chyba że podwójny) niemal wszystko co w tej grze może się zdarzyć. Ile lew weźmiemy (dokładnie albo szacunkowo), ile kart w danym kolorze zbierzemy, czy weźmiemy ostatnią lewę, czy wszystkie ‘9’ wezmą swoje lewy wreszcie – co najmilsze – że wskazany gracz nie da rady zrealizować wszystkich swoich zakładów. Wartość zakładów jest różna. Od najtańszych x2 aż do wyjątkowo sowicie opłacanych x5 (a z podwojeniem może to być nawet x10(!)).
A trzeba pamiętać, że na te wymiany, zakupy żetonów i zakłady mamy tylko cztery kolejki! A inni gracze nie czekają, również korzystają z dostępnych opcji.
W efekcie po fazie przygotowań znamy rozkład grubo ponad połowy kart. Wiemy czego chcą inni gracze (ich zakłady!). Chyba, że ktoś nie obstawi niczego. Troll! Taki gracz zarobi 2 zł za każdy utrącony zakład (i pójdzie o jeden w górę na liście swoich zakładów) albo zapłaci do banku 4 zł, gdyby wszystko weszło.
Zaczyna się rozgrywka, znaczy się walki gladiatorów. I pewien dylemat. Czy tylko skupić się na ugraniu swojego – co ważne – czy też na wszelkie sposoby psuć plany przeciwnikom – co miłe!
Przy tak skromnej talii – 9 kart w kolorze – gdy jeszcze na wystawce zostały 3 (albo 4) karty, a prawie każdy gracz ujawnił po kilka kart w fazie przygotowań roztropne zagrywanie kart jest niezwykle ważne. Ktoś z długim kolorem może wziąć wszystko, jeśli zaczyna. Równie dobrze można nie wziąć nawet jednej lewy, jeśli tylko dorzucamy swój kolor do innych kart. Bywa tak, że dobrze wymienione karty dałyby nam okazję do wysoko opłacanych obstawień, ale ktoś inny zwinął nam zakład sprzed nosa.
Po rozegraniu rundy liczymy zdobyte pieniądze i gracz z największym dochodem dostaje premię – 2 zł. Ponadto można zamienić ciąg dobrych zakładów na pieniądze (3 zł albo 6 zł – zależnie od liczby wygranych) co może nam dać łącznie 30 zł i wygraną.
Gra zwykle trwa 2-3 rundy. Rzadko dłużej. We trójkę wiemy więcej o kartach, gra jest bardzo przejrzysta. Przy czterech graczach nieco wzrasta poziom niepewności, ale dedykowane zakłady o wyższych stawkach rekompensują to. Styl grania musimy bardzo intensywnie dopasowywać do sytuacji na ręce i stole. Brak mocnych kart preferuje obstawianie tańszych zakładów (bez lew, bez kart w danym kolorze), ale trzeba się pilnować, by nie dostać prezenciku od innych graczy. Mocna ręka może być za mocna – łatwo zebrać za dużo, jeśli innym graczom nie zależy na lewach czy kartach w kolorze. Czasem mimo oczywistych, wydawałoby się, kart trzeba zagrać nieco na przekór, jeśli ktoś ma żeton rozpoczynający i zaczyna kartą w kolorze, którego nie przebijemy.
Lubię proste, sprytne karcianki. Sponsio idealnie trafia w mój gust. Trzeba przemyśleć jakie karty ukryć do końca, co ujawnić bez szkody dla planów. Kiedy obstawiać, a kiedy zdecydować się na trollowanie. Mimo, że wizualnie gra prezentuje się raczej przeciętnie, to emocje z rozgrywki i jej jakość dla mnie są na najwyższym poziomie. Jeśli ktoś nie zwrócił uwagi na skromnie prezentującą się zapowiedź tej gry, to mam nadzieję że rzuci okiem – warto!
Dziękujemy firmie Mind Fitness Games za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Wygląda na tyle wrednie że…. portfel płacze ale będę bezlitosny!
Jest wredna, możesz mi zaufać.
Jeśli jest równie wredna jak ilustracje na kartach, to może w istocie być świetna gra!
Jako osoba ignorująca – zwykle – oprawę graficzną i tzw. klimat potwierdzam, że zwłaszcza żółte postaci w pampersach poprawiły mój humor ;)
Czy grę Sixth można gdzieś kupić?
Rok temu miałem informację o planowanym polskim wydaniu. Nie wiem dlaczego sprawa upadła.
Być może teraz, po wydaniu Blue Orange będzie bardziej dostępna.
Z drugiej strony grę można bardzo łatwo zagrać dowolnymi pionkami warcabowymi. Zasady są dostępne… (film https://www.youtube.com/watch?v=3eEECnSjEfE, pdf – gdzieś mam na dysku)
Aha, a propos Six maKing – wychodzi ciekawa mutacja tej gry Vikingdoms (https://boardgamegeek.com/boardgame/206780/vikingdoms). Rozgrywamy minipartie na planszy 4×4, żeby walczyć o kafle dające nam złoto albo inne przywileje i końcowe zwycięstwo.