Tak jak pisałam niedawno w Cotygodniku, zauroczyły mnie ostatnio imprezówki Rebela. Zauroczyły trochę przypadkowo, bo ostatecznie do recenzji biorę, jeśli tylko się da, gry bardziej jednak złożone. Tym razem garść gier lekkich i przyjemnych miałam okazję poznać dzięki paczuszce dla szkolnej świetlicy. A jako że gry imprezowe są przeznaczone z reguły dla największej części naszej populacji (dopuszczają największy zakres wiekowy), to stanowią doskonałą okazję do tego, abym się czasem i ja na tej głośnej i przeludnionej świetlicy pobawiła. Choć akurat w Przybij piątkę głównie bawiono się na kole gier planszowych po lekcjach.
Dlaczego na kole i po lekcjach?
Ponieważ Przybij piątkę jest reprezentantem gier słownych i potrzeba do jej rozegrania choć odrobiny skupienia oraz – co ważniejsze – krzty bardziej rozwiniętej sieci skojarzeń pojęciowych. Dlatego u mnie w szkole do gry zasiadły w spokoju dwunastolatki. Oczywiście sam przebieg rozgrywki już spokojny być nie musi. Jest wesoło, bywa głośno, a dominującym uczuciem towarzyszącym przy stole jest… pretensja. „Jak mogłaś tego nie wiedzieć?!”, „Przecież to oczywiste, że myślałam o margarynie!”, „Proszę pani, czy można zmienić partnera?”…
Gdy słowne to jedne z najpopularniejszych aktywności towarzyskich, jeśli chcemy ze sobą porywalizować nad miską czipsów. Prawie zawsze charakteryzują się prostymi zasadami i początkowo nie wymagały praktycznie żadnych konkretnych rekwizytów. Cokolwiek było potrzebne – załatwiało się na bieżąco. Z czasem, chcąc wyjść poza ten minimalistyczny schemat, w którym zaczęło brakować pola manewru, wydawcy zaczęli wydawać gry nieco bardziej złożone, ale wciąż mocno przyjazne w samych zasadach. Ot, zwiększała się głównie liczba rekwizytów, o których przygotowanie już nie tak łatwo, szczególnie, jeśli chcemy zapewnić sobie w trakcie gry jakiś większy wybór. Przybij piątkę plasuje się gdzieś po środku tej ewolucyjnej drogi. Od biedy można by samemu przygotować materiały do rozgrywki, choć na pewno lepsza jest sytuacja, gdy nikt z graczy nie zna wcześniej kategorii, bo nie musiał ich wymyślać.
OK, dość tego ględzenia. O co chodzi w nowej odmianie kalamburów?
Na pierwszy rzut oka PP przypomina nieco SłowoStwory. Ale tylko nieco. Oto mamy dwie talie kart. Jedną z pojedynczymi literami, drugą z zestawami kategorii (po 8 na jednej karcie). W zależności od liczby uczestników, gracze dzielą się na pary, trójki lub grają indywidualnie. Przed rozgrywką losujemy 6 zakrytych kart kategorii i ustalamy cyfrę, która będzie wyznaczała kategorię na każdej karcie, np. na każdej karcie będziemy rozgrywać kategorię numer 5. Karty liter także tasujemy. Teraz, w każdej rundzie odkrywamy jedną kartę kategorii, odczytujemy tę wyznaczoną cyfrą i losujemy dla niej 3 zakryte karty liter. Gdy jesteśmy gotowi, jeden z graczy odkrywa pierwszą literę i … wszyscy muszą wymyślić jednowyrazowe skojarzenie na tę literę powiązane z kategorią.
I co, i już?
Nie, oczywiście NIE JUŻ. Do tego nie byłyby nam potrzebne drużyny i nie byłaby w ogóle potrzebna nowa gra. Przybij piątkę nie jest grą w skojarzenia, tylko grą w skojarzenia do skojarzeń! Otóż, gdy ktoś wpadnie na jakiś pomysł, klepie w leżącą na środku stołu tzw. kartę pierwszeństwa, podając równocześnie jednowyrazowe skojarzenie do swojego pierwotnego skojarzenia (!) i natychmiast wszyscy gracze odliczają od 5 w dół. Po tych „pi razy oko” 5 sekundach osoba „klepiąca” oraz jej partner muszą równocześnie wypowiedzieć na głos owo pierwotne skojarzenie. Przykład:
Kategoria „Coś zielonego”. Odkrywana jest litera „T”. Emilka klepie kartę i mówi (choć zazwyczaj się krzyczy) „Źdźbło”. Wszyscy odliczają 5-4-3-2-1-… w tym momencie Emilka i jej partner z drużyny równocześnie krzyczą „Trawa!”. Tak zdobywa się punkt (kartę litery). Jeśli gracze krzykną różne słowa, krzykną nie równocześnie, lub skojarzenie pierwotne nie będzie powiązane z obowiązującą kategorią – brak punktu.
Wystarczyło więc stworzyć minikaskadę skojarzeń i powstała nowa gra słowna. Rzecz jasna, przykład z trawą jako czymś zielonym na literę „T” jest banalny. W przerażającej przeważającej części przypadków, im prostsza kategoria, tym trudniej wymyślić słowo na zadaną literę. Do głowy przychodzi milion wyrazów na wszystkie inne litery, tylko nie tę jedną co trzeba.
WRAŻENIA
Bardzo pozytywne. Obawiałam się z początku o chaos przy „klepaniu” karty pierwszeństwa. Okazuje się jednak, że wymyślenie sensownego skojarzenia, a następnie skojarzenia do tego skojarzenia zajmuje trochę czasu i nad kartą nie było żadnej bijatyki. Gra jest na pewno rozwijająca, rozrusza nam szare komórki i każdy powinien odnaleźć się praktycznie w każdej kategorii. No, może jedynie dolna granica wieku – owe 12 lat – będzie czasem wymagało dostosowania. Dziewczynki wylosowały ostatnio kategorię „Coś w koszarach lub na posterunku policji”… Część nie wiedziała co to koszary, a wszystkie uznały, że i tak nie wiedzą, co się znajduje w takich miejscach.
Minusy są trzy. Po pierwsze jest jedna niejasność w instrukcji, która mówi, aby niezdobyte karty liter usuwać z gry. W takim wypadku, mając do rozegrania 6 rund po 3 litery każda, talia 17 kart liter, jak łatwo policzyć, nam nie wystarczy. Drugi minus, a raczej średnio przyjemna specyfika gry, to presja odpowiedzialności za wynik drużyny. Jest to niestety bolączka wielu gier towarzyskich. Jeśli co rusz zawodzimy partnera, zaczynamy się bardziej stresować i idzie nam jeszcze gorzej. W Przybij piątkę, grając w 9 osób, w trzech drużynach 3-osobowych, straszna jest sytuacja, gdy jedna osoba z trójki stale zawodzi. (W takiej konfiguracji, aby zdobyć punkt, wszystkie trzy osoby muszą równocześnie wypowiedzieć prawidłowe słowo.) Trzecia wada to możliwość zepsucia gry przez zapalczywego gracza. Jest coś takiego w grach na „kto pierwszy, ten lepszy”, że ręka aż nas świerzbi. Nierzadko zdarzają się sytuacje, że gracz klepnie kartę pierwszeństwa i wypowie bardzo pochopną wskazówkę. W konsekwencji para nie zdobędzie punktu, zmienia się litera, potem zmienia kategoria, rozgrywka leci, a nikt nie zdobywa punktów, bo zapalczywcy marnują kolejne litery… Ten problem zanika jednak, jak mi się wydaje, wraz z rosnącą średnią cukrzy… wiekową.
Podsumowując, Przybij piątkę to bardzo miła, kolejna wariacja w temacie gier słownych. Prosta, sprytna, ale nie głupia. Dodatkowym atutem jest możliwość gry w dowolną konfiguracje osób między 4 a 9. (Grając w 5 lub 7 dowolna osoba może odgadywać słowo do pary z „klepiącym” i wtedy obie osoby zdobywają po punkcie.) Jeśli lubicie kalambury słowne, ale i nowinki, to ta gra jest w sam raz dla Was. Choć może niekoniecznie do piwa i na zakrapianego Sylwestra. Bo wymyślanie skojarzeń do skojarzeń okazuje się ciekawym, ale i wymagającym zadaniem.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.