Escape Room. Ta rozrywka od lat zdobywa coraz większą popularność. Zaczęło się skromnie, od kilku pokoi. W tej chwili liczy się już je w setkach (w samej Warszawie jest ich dobrze ponad 100). Nie będę nikogo przekonywać, że jest to wysoce kreatywny i towarzyski sposób na spędzanie wolnego czasu. Choć oczywiście nie każdy musi pałać do niego miłością – ja za nim przepadam, ale spotkałam już w swoim życiu parę (tak, dosłownie parę, czyli dwoje!) osób, które mojej miłości nie podzielają.
Dziś chciałam otworzyć parę kłódek wirtualnie. W planszówkach. Tytułów o tej tematyce jest na rynku coraz więcej, więc – jako miłośnik tajemnic, pokojów zagadek i miejsc zapraszających do ucieczki – pozwolę sobie zrobić drobny przegląd.
Escape: The Curse of the Temple (Ucieczka: Świątynia Zagłady)
To pierwsza pozycja, która przychodzi do głowy, gdy myślimy o Escape Rooms. Bo uciekamy. Ale nie ma ona wiele wspólnego z tą formą zabawy. Przez 10 minut turlając kosteczkami próbujemy tak eksplorować nasze uniwersum, by pozbyć się kryształów (jak się pod koniec gry okaże, są one zbędnym balastem utrudniającym ucieczkę) i na koniec wydostać się z przeklętej świątyni. Kooperacja, czas rzeczywisty, ucieczka – to wspólne elementy z naszymi pokojami. Niestety w Escape nie rozwiązujemy zagadek – trudno byłoby to zresztą uczynić mając do dyspozycji tylko 10 minut.
Mimo tego jednak, że nikt nas tu nie zamyka na kłódkę, a my nie próbujemy wydostać się poprzez odgadywanie kodów – włączyłam tę grę to mojego zestawienia. Bo owe 10 minut wypełnione jest morzem adrenaliny. Te 10 minut turlania to autentyczna próba ucieczki i dramatyczne poszukiwanie wyjścia. Gra, która chyba nigdy mi się nie znudzi. A mój mąż, który zazwyczaj nie bierze w niej udziału ciągle powtarza, że następnym razem musi nas nagrać, żebyśmy sami zobaczyli jak bardzo krzyczymy podczas ucieczki ;)
Room 25: Escape Room
To rozszerzenie gry kooperacyjnej, która w swoim podstawowym założeniu nawiązuje do Cube, thillera Vincenzo Natali z 1997 roku. Grupa nieznajomych budzi się w pełnym śmiertelnych pułapek sześcianie – muszą współpracować aby przeżyć. Podobnie w Room 25 – naszym celem jest znalezienie pokoju wyjścia i ucieczka z budynku. Nie jest to łatwe, gdyż czyhają na nas różnorakie niebezpieczeństwa. Gra może być zarówno w pełni kooperacyjna, bądź też zawierać element zdrajcy aż do trybu rywalizacyjnego, w którym jawnie gramy drużyna przeciw drużynie.
Dodatek rozwija tryb kooperacyjny wprowadzając konieczność rozwiązywania zagadek i aktywowania zakodowanych pokoi. A więc już nie tylko uciekamy, ale jeszcze musimy wykonać zadanie – nie tylko prosty akt pozbycia się kamieni – lecz prawdziwą logiczną łamigłówkę. Bardzo urozmaica to tryb pełnej kooperacji, który dla wielu graczy był po porostu zbyt łatwy. To co mi się jednak w grze nie podoba (zobacz recenzję), to sposób sprawdzania wyników – nieporęczny dekoder. W porównaniu do innych gier tego typu jest on najsłabszym ogniwem. Niezaprzeczalną zaś zaletą jest to, że nie potrzeba do niej smartfona. Warto jednak zwrócić uwagę, że rozwiązywanie zagadek jest tu tylko dodatkiem, wisienką na torcie, czymś co podkręca atmosferę – główną osią gry jest bowiem eksploracja terenu (czyli naszego budynku) i programowanie akcji tak, by zmieścić się w czasie – umownym czasie liczonym rundami, a nie zegarkiem. Escape Room w wydaniu Pokoju 25 nie urzeka mnie. Choć lubię tę grę, to po epizodzie w postaci zabawy z rozszerzeniem z radością wrócę do podstawowego trybu podejrzliwości i znowu zacznę szukać zdrajcy. A kodów do zamkniętych kłódek poszukam gdzie indziej.
Unlock! Wielka ucieczka
Ciekawa alternatywa rzeczywistego zamknięcia w pokoju. Dostajemy praktycznie tylko talię kart i nic więcej konieczność zainstalowania aplikacji na smartfonie (z systemem Android lub iOS). W zasadzie to w pudełku dostajemy nawet trzy talie kart (trzy scenariusze – trzy osobne gry) plus scenariusz treningowy.
Treningówka jest naprawdę prosta, krótka – ale doskonale wprowadza w tajniki gry. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak gdy odpieczętujecie pełny scenariusz. Pierwszą styczność z Unlockiem miałam w postaci Elity. Jest to wersja demo, którą można sobie pobrać ze strony Rebela i wydrukować. Było fajnie, ale zastanawiałam się co takiego znajduje się w komercyjnych scenariuszach. Czy można tam upchnąć coś więcej? Jakiś klimacik?
Otóż można.
Trzy rzeczone scenariusze to Formuła, Mysz z kiełbasą oraz Wyspa doktora Groose’a. Pierwszy z nich nie jest zbyt … ekstrawagancki ;). Tematem jest podziemne laboratorium, w którym musimy odnaleźć formułę (czyli po prostu kod) i uciec (czyli wpisać go do aplikacji). Niestety, recenzowanie tego typu gier napotyka pewien problem – nie bardzo mogę wam o niej opowiedzieć, bo inaczej nie będziecie mieć dobrej zabawy. Zagadka musi pozostać zagadką. Ale powiem tyle, że jest chyba najbardziej podobny do Elity. Taki zwyczajny.
Mysz z kiełbasą jest podobny w założeniach, lecz – jak dla mnie przynajmniej – troszeczkę bardziej klimatyczny. Może dlatego, że bardziej do mnie przemawia pies, kiełbasa i myszy niż fiolki w laboratorium. Poza tym urzekło mnie to, że odpowiedzi na pytania mają drugie dno. O co chodzi? ano, spróbujcie rzucić psu kiełbasę ;). Tak czy owak, Mysz z kiełbasą ma te same założenia i gra się mniej więcej tak samo jak w Formułę.
Wyspa doktora Groose’a to krok dalej. Wasz samolot rozbija się nad wyspą a wy … budzicie się w niepełnym składzie. Tak, musicie podzielić się na dwa zespoły – każdy dostaje swoją talię kart i rozwiązuje swoje zagadki. Jesteście w dwóch różnych punktach wyspy. Nie wolno wam ze sobą nawet rozmawiać – do czasu, aż znajdziecie …. ale nie będę uprzedzać wypadków. Musicie zagrać sami.
Z jednej strony jest to najciekawszy i najbardziej klimatyczny scenariusz, z drugiej – mam wrażenie, że odrobinę niedopracowany. A przynajmniej nie intuicyjny. Bo jak nazwać sytuację, w której nagle ktoś, kogo formalnie przy tobie nie ma wyciąga ci kartę z ręki i każe ją odrzucić? Bo rozwiązuję zagadkę i okazuje się, że nie mam karty z numerkiem, którą mam odrzucić…. tę kartę ma drugi zespół. Jak dla mnie było to dziwne i nieco psuło klimat, ale ponieważ to kooperacja… no cóż, postanowiliśmy nagiąć zasady i jednak od czasu do czasu się komunikować, zwłaszcza przy poszukiwaniach tych lekko zagubionych kart.
Jest to gra, w którą nie zagracie bez smartfona. Wymagana jest aplikacja. W chwili, gdy piszę ten tekst nie ma z tym już żadnego problemu – wchodzisz do sklepu Google Play lub App Store i ją instalujesz. Oczywiście za darmo i od ręki. Niemniej… kiedy demonstracyjny scenariusz Elita trafił do mych rąk, aplikację w języku polskim należało ściągnąć ze strony Rebela, gdyż w rzeczonych sklepach dostępna była jedynie wersja anglojęzyczna. Ach, cóż to dla nas, prawda? Po co wchodzić na stronę, sczytywać kody, kiedy łatwiej kliknąć dwa razy na komórce i nie przejmować się językiem? I w ten właśnie głupi sposób straciłam wiele cennych godzin poddając się frustracji, że nie potrafię rozwiązać – prostej skądinąd – zagadki. Może nie jest to regułą dla wszystkich scenariuszy, ale lepiej uważajcie z wersją językową. Czasem trzeba coś odsłuchać, a czasem powybierać jakieś litery z nazw…. i dobrze byłoby, żeby aplikacja i gra były w tym samym języku. O ile nie chcecie szukać drugiego, albo trzeciego dna. Albo wykonywać po nocy telefonu do przyjaciela ;)
Co do wrażeń – jest dobrze. Podoba mi się aplikacja. Jest przemyślana. Gra nie ma zbyt wielu elementów (no toż to raptem tylko kilkadziesiąt kart), co powoduje, że można w nią zagrać niemal wszędzie i nawet nie trzeba nosić całego pudła. Z drugiej jednak strony, oprócz wpisywania kodów do aplikacji jest jedna główna reguła: łączymy czerwone numery z niebieskimi. Nie znaczy to, że nie trzeba myśleć, bo te numery trzeba jakoś zdobyć – i tu naprawdę bywa nieraz trudno – ale jednak nie ma wielu elementów zaskoczenia. Nie może się to równać z prawdziwym pokojem, w którym są prawdziwe kłódki a szyfrów szukamy na prawdziwych ścianach. Nie może się też równać z …
…ale o tym to już w następnym odcinku.
c.d.n.
Ocena Unlock! Wielka ucieczka:
Grę Unlock! Wielka ucieczka kupisz w sklepie
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.