Na końcu języka to gra typowo imprezowa. Jej oryginalny tytuł to Anomia, a sama gra została wydana w aż 10 krajach pod różnymi tytułami. Zasady są banalne, a sama rozgrywka niedługa. To co, zaczynamy zabawę?
W niewielkim pudełku znajdziemy dwa rodzaje kart: niebieskie oraz czerwone. Nie różnią się one niczym poza kategoriami. W swojej turze dobieramy kartę i szybko kładziemy ją na swoim stosie (lub zaczynamy go tworzyć). Jeśli zdarzy się, że na naszej karcie pojawi się symbol, który widnieje już u kogoś innego, rozgrywamy pojedynek. Obie osoby patrzą na kartę przeciwnika i podają hasło pasujące do kategorii, która się na tej karcie znajduje. Osoba, która zrobi to szybciej (i poprawnie!), dostaje jako punkt kartę przegranego gracza. W grze pojawiają się także karty specjalne, na których widnieją dwa różne symbole – to dodatkowa reguła do pojawienia się pojedynku. Każda kolejna karta specjalna przykrywa poprzednią, tak samo jest ze zwykłymi kartami, które dobierają gracze, tworząc stosy! Gra się kończy, kiedy wyczerpie się cały stos kart dobierania, a wygrywa oczywiście ta osoba, która zgromadziła najwięcej punktów.
W każdej talii znajduje się 8 różnych symboli, każdy na 11 kartach. Dzięki temu pojedynek wcale nie musi zdarzyć się szybko, a emocje rosną wraz z kolejną odkrywaną kartą. Kart specjalnych jest także 8, więc w trakcie rozgrywki aż 8 razy zmienią się reguły pojedynków (oprócz tego, że pojedynek w przypadku takich samych symboli jest zawsze stały i zawsze się odbywa; karty specjalne to DODATKOWE pojedynki, urozmaicające grę). To co zauważyłam po kilku rozegranych partiach to fakt, że na mniej osób więcej kart pozostaje nieużytych – są zakrywane przez te inne, dobierane w kolejnych turach, bo symbole się tak często nie powtarzają. Tak więc w rozgrywkach na większą liczbę graczy częściej zdarzą się pojedynki. Ja osobiście preferuję właśnie tę drugą opcję, bo jest ciekawiej, dynamiczniej, zabawniej. Wydaje mi się jednak, że jeśli gramy w tym samym składzie któryś raz z rzędu, to w końcu będą padać te same hasła do tych samych kategorii i w końcu regrywalność będzie się kurczyć. Dlatego na mniejszą liczbę graczy, kiedy więcej kart się przetasuje, będzie można zagrać więcej razy bez lamentowania, że karty się powtarzają.
Oczywiście gra wymaga dużego skupienia i refleksu, a nie bez powodu nazywa się Na końcu języka – w chwilach pojedynku bardzo często mamy po prostu na końcu języka to, co chcemy powiedzieć! Tak działa na nas adrenalina i emocje, związane z grą. I to jest świetne! Jest przy tym mnóstwo śmiechu, bo każde „Eeeeee” lub „Yyyyyy” i te trudy wykrzesania z siebie tego jednego hasła są naprawdę przekomiczne.
Wyobraźcie sobie jednak, że gracie na imprezie zakrapianej procentami. Uwierzcie – wtedy to dopiero jest przezabawnie! A dzieje się tak dlatego, że nagle okazuje się, że mięso należy do warzyw, a składnikiem pizzy jest… pizza ;)
Grafiki na kartach są nieprzekombinowane, ale to dobrze, bo dzięki temu łatwiej nam sparować odpowiednie symbole i odróżnić je od siebie. Także czcionka jest prosta, a co za tym idzie – czytelna. Przez instrukcję łatwo przebrnąć, a przykłady w niej zawarte idealnie ilustrują to, jak wygląda rozgrywka, dzięki czemu pierwsza gra jest od razu łatwiejsza, bo wiemy już mniej więcej, jak to wszystko wygląda.
Uważam, że gra spełnia swoją rolę, czyli nadaje się na imprezy, na posiadówki z większą liczbą osób, albo po prostu na miłe spotkanie rodzinne. Jest zabawnie, jest dużo śmiechu, ćwiczymy swój refleks. Jestem pewna, że jeszcze wiele imprez przede mną, na których zagości Na końcu języka. To niewielka gra z ogromnym potencjałem. To trochę takie słowne Jungle Speed, z tą różnicą, że JS nie przypadł mi do gustu, bo jest grą zręcznościową. Według mnie warto mieć ją w swojej kolekcji – zajmuje niewiele miejsca, zasady wytłumaczymy w minutę, a zabawa będzie przednia!
+ dużo śmiechu i zabawy przy każdej rozgrywce
+ proste zasady
+ nieprzekombinowana grafika
+ idealna gra na imprezy lub rodzinne spotkania
+ może spodobać się osobom, które nie lubią gier na refleks – ja nie lubię, a mi się spodobała!
– regrywalność kurczy się z każdą rozgrywką w tym samym gronie
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Polka