„Ohne Mauer keine Power!” – dumnie głosi napis na pudełku jednej z nowszych gier wydawnictwa Hans im Glück – Mauer Bauer. Motto to ilustruje murarz z zaiste szatańskim uśmieszkiem na twarzy i kamionkowa flaszeczka na tle trawiastych wzgórz. „Kładziemy lagę,/ niech brzękną szkła!/ Budowniczowie na sto-dwa!” – śpiewał Kazik, to i my ze śpiewem na ustach i z rewolucyjnym zapałem w sercu możemy porzucić te nudne gry o zdobywaniu władzy nad światem i wreszcie wziąć się do czegoś pożytecznego. Dla przykładu plansza Mauer Bauer tylko czeka na rosnące w oczach murki, domy i pałace!
Zbudujemy nowy dom!
Po otwarciu sporego pudełka ukaże się nam twarda, jak honor budowniczych i zielona, jak nadzieja na nową Polskę, plansza z trójkątnymi polami i torem do zliczania punktacji. Pod spodem znajdziemy efekty murarskiego znoju: dziesiątki kolorowych domków, pałaców, wież i murów. W sumie drewnianych wihajstrów w tej grze jest przeszło setka. Kolory są bardzo żywe, całość prześlicznie pachnie farbą. Do tego dostaniemy sporo kart ze znanym z okładki diabolicznym murarzem na rewersie i zadaniami do wykonania na awersie. Całość wieńczą trzy kostki z symbolami trójbarwnych wież i domów w pięciu kolorach. Ogólnie całość bardzo cieszy nasze robotnicze oczy i aż się chce zaczynać rozgrywkę. Do tego pudełko jest skonstruowane jak skrzynka na narzędzia – wszystko ma swoje miejsce i swobodnie się mieści – grać, nie umierać! Jeżeli miałbym coś skrytykować, to tylko geometryczność ilustracji na planszy – jest regularna jak Nowa Huta, trochę fantazji, Panowie!
Tutaj teraz jest ściernisko…
Zasady są bardzo proste. W swojej turze gracz najpierw ustawia jeden murek na boku któregoś z trójkątnych pól. Następnie rzuca kośćmi i, w zależności od wyniku, ustawia odpowiednie wieże i domy obok muru. Jeżeli postawi mur w taki sposób, że zamknie jakiś obszar na planszy, to powstaje miasto. Za takie miasto każdy z graczy może dostać punkty. Po kolei każdy z budowniczych może pokazać jedną lub dwie ze swoich kart. Karty są bardzo różne, np. część daje punkty za domki i pałace określonego koloru znajdujące się mieście, które właśnie zostało zamknięte. Inne punktują wieże stojące tylko na wybrzeżu, jeszcze inne dotyczą tylko określonego fragmentu planszy. Wszystko to zilustrowane jest klarownymi rysunkami bez krztyny pisma (na wypadek analfabetyzmu ludu pracującego?). Po kilku turach nie musimy już sięgać do instrukcji, a wszystko staje się oczywiste. Na koniec punktowania zamkniętego miasta każdy ciągnie po jednej karcie, a murarz z najmniejszą ilością punktów dodatkowo może wymienić dowolną ilość kart. Proste jak ta waserwaga, prawda?
… ale będzie San Francisco!
Po pierwszej grze byłem zawiedziony. Strasznie losowa ta gra – kostki, karty, gdzie tu miejsce na pomyślunek? Z kolejnych spotkań z Mauer Bauer wychodziłem coraz bardziej zaciekawiony. Okazuje się, że można całkiem sporo się nakombinować, kolejność w punktacji zmienia się praktycznie w każdej turze i często-gęsto trzeba się zastanowić, co się bardziej opłaca – zapunktować teraz czy czekać i wymieniać karty? Oczywiście, nie jest to gra wymagająca ciężkich rozmyślań, ale można naprawdę miło spędzić nad nią czas bez poczucia, że jedyne co się robiło, to turlanie kosteczkami.
Dobrze sprawdza się zarówno w 3-4 osoby, jak i w parze. Grając we dwójkę mamy większy wpływ na rozwój sytuacji, a więc gra zyskuje na strategiczności. W większą ilość osób sytuacja zmienia się błyskawicznie, więcej punktujemy, jest ostrzejsza konkurencja. Do tego estetyka wydania sprawia, że łatwo udawało mi się namówić do zabawy początkujących murarzy, ich pociechy czy małżonki.
Wadą może być abstrakcyjność. W tej grze nie ma fabuły – równie dobrze grałoby się kreseczkami i kółeczkami. Nie miałem w trakcie rozgrywki ani krztyny poczucia, że rzeczywiście wcielam się w jakiegoś budowniczego.
Zdarzały mi się też gry (szczególnie w dwie osoby), kiedy losowy dobór kart bywał drażniący i przechylał zbytnio szalę. Z drugiej strony, z czasem okazywało się, że straty dało się nadrobić lub po prostu zagrać lepiej. Jednak zdecydowanie nie jest to gra dla lubiących pełną kontrolę nad tym co się dzieje na planszy.
Ruszaj do boju, ludu roboczy!
Podsumowując, bardzo solidna, rodzinna produkcja. Jeżeli macie ochotę na jakieś 45 minut swobodnej, niewymagającej rozrywki w niewielkim gronie – Mauer Bauer będzie doskonałym wyborem. No i rychtyk!:)
Zalety:
bardzo estetyczne wydanie,
łatwe, ale cieszące zasady,
niezależne językowo elementy gry,
dobrze się sprawdza także w dwie osoby.
Wady:
abstrakcyjność,
mogłaby być choć nieco bardziej złożona.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Całkiem niedawno, po rozegraniu pierwszych gier w Alexandrosa zdałem sobie sprawę, że Leo Colovini powoli pnie się w górę w moim rankingu autorów gier. Do tej pory posiadałem tylko Cartagenę i Clans z jego dzieł, Alexandrosa kupiłem ponieważ kosztował marne 5 EUR i był całkiem obiecujący, mam też Carcassonne: Neues Land. Wszystkie te gry, chociaż bardzo abstrakcyjne, mają w sobie błyskotliwy pomysł na mechanikę, niepowtarzalny, niebanalny. Gdy zacząłem czytać recenzję Mauer Bauer, od razu tknęło mnie – czy to aby nie Colovini? No i rzeczywiście – to kolejna warta uwagi gra tego autora. Te gry, mimo że są abstrakcyjne, dosyć losowe i niezbyt głębokie – nie nudzą się. Można do nich wracać długo. Chociaż nie da się w nie grać przez miesiąc bez przerwy, to jednak od czasu do czasu, gdy spojrzę na te gry to nachodzi mnie ochota na partyjkę.
Hm..nie powiem zeby ta recenzja przekonala mnie do gry…
A 'wichajster’ pisze sie przez 'ch’ ;-)
recenzja ma przedstawic gre, nie do niej przekonac :-)
oczywiscie wiem
„Całość prześlicznie pachnie farbą” – Lol, myślałem że tylko ja mam zboczenie 'wąhania’ nowych gier. Niestety jest to zaleta, która w miarę grania egzemplarza zanika :(
Mi też się wydaje po tej recenzji, że ta gra jest mocno średnia i na pewno jej nie kupię. Choć zawsze czekam z wygłoszeniem opinii po zagraniu w daną pozycję tutaj mogę powiedzieć…że nie chce mi się nawet próbować. Jakoś czuję przesyt abstrakcyjnymi grami bez jakiegokolwiek tematu przewodniego – po ostatnich grach w Goe, Robo Rally, Himalaye zacząłem doceniać kunszt twórcy, któremu dobrą tematykę udaje się zamknąć w interesującej lub chociaż w jakiś sposób uzasadniającej granie w grę tematyce.
Alexandros wygląda bardzo, bardzo abstrakcyjnie…
A co do samej recenzji – przydałyby się oceny recenzenta w skali BGG…
bardzo dobra recenzja, moim zdaniem- miły język, przedstawia wszystkie informacje o produkcie potrzebne do decyzji o zakupie:)
jakbym MUSIAŁ sie przyczepić to może do ostrosci niektórych zdjęć, i że nie ma zdjęcia całości elementów gry i całej planszy w trakcie rozgrywki- no ale na BGG o rebelu takie zdjęcia są.
czekam na dalsze produkcje tegoż autora:)
DonSimon: Moja ocena wg systemu bgg: 6/10. Dobra gra, chętnie w nią od czasu do czasu pogram. To nie jest dla mnie rzecz na całą noc czy jedna z tych, w które po kupieniu gram codziennie. To jest gra na małe dozowanie, ale przez lata.
jax: wihajster napisałem za wikipedią i źródłosłowiem: „wie heisst er?”. Jesteś pewien pisowni przez „ch”?
Ojoj, ja bym proponował pisownię sprawdzać w pewnych źródłach, a nie na Wikipedii – polecam stronę http://so.pwn.pl, w końcu to PWN. A „wihajster” pisze się przez samo „h” :)
Nie sprawdzalem na Wikipedii. :-D
Nie sprawdzalem nigdzie.
Po prostu taka pisownie zawsze i wszedzie spotykalem. Widocznie wszyscy autorzy byli w bledzie. Sprawdze jeszcze w domu w swych powaznych zrodlach ;-)
W 3-tomowym słowniku Szymczaka i w słowniku ortograficznym PWN jest „wihajster”. Po wpisaniu słowa „wihajster” w google jako pierwsze wyswielane sa różne poważne słowniki, natomiast po wpisaniu „wichajster” pojawia sie sugestia „wihajster” i kilka prywatnych stron
Ja może na poprzednie sugestie. Bardzo dobrze że na tym portalu nie tylko chwalą gry pod niebiosa, jak chcecie tak to na strony sklepów internetowych. Dzięki za solidną recenzje.
Dwa drobiazgi co do recenzj…:)…u Kazika było raczej: „Kładziemy lachę, niech brzękną szkła…”, a nie „lagę”, a w innej znanej piosence było „Tu na razie jest ściernisko…”, a nie „Tutaj teraz jest ściernisko…”
…:D…