Z tą grą związane mam dodatkowe wspomnienia. Była to bowiem pierwsza produkcja jaką zagrałem na pierwszym spotkaniu warszawskich fanów planszówek. Wtedy jeszcze planszówkowania odbywały się „na Chłodnej” i wkrótce miały się przemienić w regularne spotkania. Miały obudzić warszawską ekipę miłośników Eurogier.
Ale wracając do gry. Już wtedy tytuł zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. I nadal nic się nie zmieniło. Każdy z graczy wciela się w handlarza kamieniami szlachetnymi. Celem jest oczywiście jak najwięcej zyskać na tym procederze. Do zalety gry należy przede wszystkim mechanika. W ciągu tury odkrywamy przed każdym graczem kartę określającą ile może potencjalnie zyskać nowych kamieni i kasy. Oprócz tego odkrywamy też kartę specjalną z różnymi bonusami lub przeszkadzajkami dla konkurentów. Teraz każdy z graczy (równocześnie) ma możliwość odkrycia jednej ze swoich trzech kart akcji. Może to być wzięcie kamieni, pobranie gotówki lub wzięcie karty specjalnej. Jeżeli wszyscy zrobią tą samą czynność – przepada ona. Jeżeli każdy zrobi inną to ją spokojnie realizuje. Jeżeli natomiast jest konflikt między dwoma graczami to muszą oni go ze sobą rozwiązać za pomocą bardzo fajnego mechanizmu proponowania wzajemnie sobie kamieni. Ten kto spasuje ten bierze kamienie od drugiego gracza, ten kto wygrał realizuje swoją akcję. W trakcie gry są trzy punktowania (czyli zarabianie pieniędzy) oparte na tym kto ma najwięcej kamieni danego gatunku.
Graliśmy w trójkę – ja, jax i ja_n. 2/3 rozgrywki przebiegało po mojej myśli. Po pierwszym punktowaniu miałem prawie tak dużo kasy jak lider – jax. Ale byłem od niego w znacznie lepszej sytuacji, miałem dużo kamieni do handlu. Po drugim punktowaniu stałem się prowadzącym, ale bardzo duży postęp zrobił j_an. Choć nadal zajmował trzecią pozycję. Natomiast trzecia faza była tragiczna. Przegrałem większość ważnych licytacji, zabrano mi ważne karty i kamienie. Wdałem się też w niepotrzebny konflikt o kamienie szlachetne z jaxem. Skutkiem tego ja_n znowu zarobił kupę pieniędzy i ostatecznie wygrał.
Gra już wielokrotnie lądowała w moim koszyku zakupowym, ale zawsze coś ją wywłaszczało. Niestety tym razem nie mogę nawet pomyśleć o jej zakupie, bo gra przestała być osiągalna. Trzeba czekać na dodruk.
Zdjęcia |
Zaginione Miasta – wariant dla czterech
Pisałem o nim kilka „Page Downów” niżej. Wreszcie miałem możliwość go sprawdzić w praktyce. Zagubione Miasta z prostego pasjansika przemieniają się w rozgrywkę w stylu brydżowym. Panuje cisza, gracze zastanawiają się dłużej nad swoim ruchem. Początek partii najczęściej rozpoczyna się od próby porozumienia się co do swoich kart między partnerami. Stąd spora liczba przekazywania sobie ekspedycji. Sprawdza się to całkiem nieźle i uczestnicy w pewnym momencie wiedzą w co mogą bezpiecznie wyjść, a co jest ryzykowne i co powinni na razie odpuścić.
Rozgrywka odbywała się w składzie ja_n i ja vs jax i draco. Pierwszą partię mój zespół przegrał z kretesem. Głównie z powodu tego, że źle się z ja_nem zrozumieliśmy. Ja myślałem, że jak przekazany jest zakład to oznacza to, że ja_n jest bardzo mocny w danym kolorze, on mi go dawał, bo po prostu nic innego nie miał. Druga partia już przebiegła dość dobrze, choć też ją przegraliśmy 54:82. Trzeciej nie zdążyliśmy rozegrać. Co by jednak nie mówić wariant jest dość ciekawy i warto go spróbować. Zmienia Zaginione Miasta w zupełnie inną grę.
Zdjęcia |
Hobbit: 45.94 zł
Gry planszowe: 48,00 zł
Rebel: 49.95 zł
Milan-Spiele: EUR 11,10
Thought Hammer: $14.92
Funagain Games: $18.35
Żyła złota
Draco po dłuższym balansowania i testowaniu własnej produkcji postanowił przynieść ją na spotkanie warszawskich planszówkowiczów. W grze wcielamy się w grupę górników, którzy na rozkaz króla mają przeprowadzić eksploracje góry. W czasie rozgrywki odkrywamy płytki i dokładamy ją na planszę. Jest to jednocześnie tworzenie nowego korytarza kopalni i wydobywanie surowców: złota, miedzi lub ołowiu. Wykopane dobra możemy później sprzedawać. Co pewien czas musimy też zapłacić podatek królowi oraz dokupić nowych górników i powiększyć nasz magazyn.
Gra ma całkiem niezły pomysł. Jednak obecnie jest zbyt losowa i zbyt mało decyzji mają gracze do dyspozycji. Zaproponowaliśmy z ja_nem kilka nowych rozwiązań, które mogłyby zmniejszyć losowość i powiększyć liczbę wyborów jakie ma gracz. Draco będzie je stopniowo testował i ewentualnie wprowadzał. Ale jak na pierwszy publiczny pokaz Żyła złota wygląda obiecująco.
Palermo
Gra z 1992 przyniesiona przez Michała Stajszczaka. Wcielamy się w niej w rodziny mafijne. Na początku każdy zajmuje lokale, które będą pod jego wpływami. W ciągu rozgrywki zadaniem uczestnika będzie zbieranie z nich haraczy. Dosyć klimatyczne wprowadzenie, ale w rzeczywistości to dość abstrakcyjna gra polegająca na jak najlepszym optymalizowaniu swoich ruchów. Jest trochę interakcji z innymi graczami. Można im przeszkadzać przez stawianie w okolicy ich ścieżki policjantów. Żeby go ominąć będą musieli wydać dodatkowy punkt ruchu.
W rozgrywce brało udział 5 osób: ja, draco, Michał, ja_n i Pędrak. Grę ostatecznie wygrał draco. Trzeba przyznać, że pierwsza partia jest najzupełniej testowa, bo dopiero po niej wiesz jak powinno się grać, czego unikać, na czym się skoncentrować i jakie na początku gry zajmować lokale.
Gra całkiem ciekawa, ale nie powaliła mnie. Ja_n się o niej przed rozgrywką bardzo pozytywnie wypowiadał, ale mi jakoś nie przypadła specjalnie do gustu. Taka z rodzaju: może być.
Zdjęcia |
Z innych gier odbywała się zabawa w Haciende, Thurn und Taxis, Fury of Dracula i Colossal Arena. Trzeba przyznać, że tym razem była dość niewygodna liczba osób w stosunku do dostępnych gier, przez co ciężko było skonfigurować odpowiednie składy do rozgrywki. Niemniej po karkołomnych operacjach udało się to uczynnić. Ja osobiście jak zwykle bawiłem się bardzo dobrze.
Colossal Arena
Dziękuję za pozytywne przyjecie gry. Mam zamiar w „Żyle złota” podzielić hexy na dwie grupy, zlikwidować pusty hex i zobaczyć jak wtedy gra się sprawdza. Przyniosę zmodyfikowaną wersje na Monopoly Warsaw Open.
Kiedys wezme sobie tydzien urlopu i zalicze warszawskie spotkania jedno po drugim… :)
To fakt, byłem mocno zainteresowany Palermo, bo kiedyś zwróciłem na nią uwagę i nawet zapragnąłem kiedyś zdobyć. Ale po zagraniu mi przeszło. Taka sobie gierka, mocno losowa.
Nataniel – tydzień niepotrzebny, wystarczy przedłużony weekend, czwartek-piątek. Zrób to choćby w przyszłym tygodniu (przy okazji Monopoly Warsaw Open).
W sumie dobra mysl. Jezeli Valmont zgodzi sie przenocowac mnie w czwartek, to wpadne.