W piątek nie byłem na imprezie, program nie zapowiadał się interesująco. Przeważająca liczba osób skierowała się „na Smolną” (i słusznie), a raport można przeczytać poniżej. Na sobotę jednak wszyscy nastawili się, aby odwiedzić Monopoly Warsaw Open. Nieszczęśliwie impreza została podzielona na dwie części. Dla uczestników turniejów w SGGW, dla wolnych graczy, sklepów i wydawców w rekreacyjnym zakątku Ursynowa, czyli pod Kopą Cwila. Wiele osób było zawiedzionych tą organizacją. Sporo graczy planowało branie udziału w turniejach, a w czasie przerw odwiedzanie Games Roomu i odwrotnie – gracze Games Roomu, chcieli od czasu do czasu obserwować zmagania w zawodach. Nic z tego. Można było się tylko zdecydować na jedno.
Najgorzej chyba na tym wyszli wydawcy i sklepy, którym obiecywano licznych klientów. Nie wiem jak w niedziele, ale w sobotę była to porażka. Odwiedzających Kopa Cwila było niewielu, głównie mieszkańcy pobliskich bloków. Stąd bardzo możliwe, że koszt wyjazdu i wynajęcia stoiska w ogóle się nie zwrócił. Bardzo niedobrze. Następnym razem sklepy i wydawcy będą patrzeć ostrożniejszym okiem na tego rodzaju imprezy i obietnice bez pokrycia.
Główny cel jaki podobno stał przed Monopoly Warsaw Open czyli popularyzacja planszówek nie wyszedł najlepiej. Chętnych do odwiedzenia Games Roomu, nie było wielu. Chyba, że w niedziele nastąpił jaki przewrót, ale nic o tym nie wiem.
Ja osobiście bawiłem się bardzo dobrze, ale mi niewiele potrzeba było do dobrego samopoczucia. Było mnóstwo moich znajomych, sporo gier do wyboru, ale to mogę mieć i bez Monopoly Warsaw Open, spotykając się w klubach planszówkowych.
Turnieje na SGGW wyglądały znacznie lepiej na pierwszy rzut oka. Było mnóstwo osób, wszyscy w coś grali. Problem w tym, że ponad połowa uczestników to byli gracze Magic The Gathering i bitewniaków. Co by nie mówić – nie planszówek. Czyli wszystkich uczestników pozostałych ponad dwudziestu turniejów było mniej niż dwóch wcześniej wymienionych. Wielu graczy podobno łapano z innych zawodów, bo frekwencja w niektórych grach w ogóle nie dopisała. Niezbyt optymistyczne podsumowanie.
W niedziele wpadliśmy jeszcze na finały Osadników z Catanu. Odbywały się one dziwacznie, bo obsługa sali przeznaczonej na turnieje wisiała nad graczami i ich przyśpieszała. Bo za chwilę miała się odbywać jakaś impreza dla VIPów. Po 12 zaczęto usuwać też graczy, swobodnie sobie grających. My natomiast przenieśliśmy się do Paradoxu i tam spędziliśmy resztę dnia na graniu w planszówki.
Podsumowując. Monopoly Warsaw Open stał się ofiarą pozornie sprzecznych zjawisk: niedoreklamowania i przereklamowania. Niedoreklamowania dla potencjalnych graczy. Nowi, nieobeznani z planszówkami ludzie pojawiali się rzadko, widać było, że mnóstwo osób nie dowiedziało się o całej imprezie. Większość uczestników na Kopa Cwila to prawdopodobnie przypadkowe osoby, mieszkańcy sąsiedniego osiedla. Impreza była przereklamowana dla wydawnictw i sklepów. Spodziewana się 20 tys. osób. Jeżeli przewinęła się jedna dwudziesta tej liczby to będę pod wrażeniem. Jednym słowem nic wielkiego. Żadna tam impreza roku.
W co natomiast grałem…
Cash’n Guns
W sobotę to była rewelacja dnia. Zagraliśmy pod rząd z 5 partii, z tajniakiem i kartami specjalnymi. Zrobiła niesamowite wrażenie nie tylko na uczestnikach, ale i na otoczeniu. Co chwila ludzie podchodzili i obserwowali co ci wariaci robią i dlaczego mierzą w siebie pistoletami. Podchodziła też ochrona i przecierała oczy ze zdumienia. Co tam ochrona! W pewnym momencie nasz stolik omijał łukiem patrol policji i ledwo powstrzymał się od interwencji :)
Poza tym w scenariuszu z tajniakiem, gdy ten ma zadzwonić po posiłki, nie ma nic zabawniejszego jak komuś dzwoni faktycznie komórka i zaczyna gadać przez aparat. Nie ma szans, żeby skończył rozmowę bez ryku śmiechu w tle. Gra się genialnie sprawdziła jako imprezowy tytuł, który przy dobrej obsadzie graczy i przy odpowiedniej atmosferze jest bezkonkurencyjny. Warto jeszcze zaznaczyć – gra jest superzabawna, ale jeżeli jest wariant z tajniakiem. Inaczej nie porywa i szybko się nudzi.
China
Gra z rodzaju territorial control. Stawiamy domki w chińskich prowincjach oraz wysyłamy do nich emisariuszy, aby zdobywać wpływy polityczne. Bardzo proste reguły, dynamiczna rozgrywka, cała partia może zostać rozegrana nawet w 30 minut. Wygląd nie powala, ale też trzyma odpowiedni poziom niemieckich planszówek.
W obu rozegranych partiach zająłem ostatnie miejsce. Nie mam jeszcze na nią pomysłu. Dwie eksperymentalne strategie poniosły porażkę. Ale podoba mi się. Fajny tytuł, godny polecenia.
Mykerinos
Dwóch graczy grało po raz pierwszy, jeden (Valmont) po raz drugi i ja chyba z dziesiąty albo lepiej. Nie dałem najmniejszych szans przeciwnikom i strasznie ich rozjechałem. Co prawda niespecjalnie starali się mi przeszkadzać, a Nataniel jak zobaczył, że obok zaczyna się rozgrywka Bohnanzy to w ogóle już Mykerinosa specjalnie nie śledził i prowadził wykopaliska jakby od niechcenia :)
Samurai
Rozgrywka nie należała do szczęśliwych. Uczestnicy wiedzieli, że mają do czynienia z doświadczonym graczem w Samurai’a i przez pierwszą grę starali się mi popsuć co się tylko da. Niestety trzech graczy przeciwko jednemu to trochę trudna sytuacja. W drugiej połowie partii już się uspokoiło i każdy grał swoje, zacząłem nawet odrabiać. Niestety nie wystarczyło to do zwycięstwa. Wygrał Valmont.
Warcraft – The Boardgame
Pierwszy raz miałem z nim kontakt. Do tego z polskim egzemplarzem, który niedawno pojawił się na naszym rynku. Planszówka całkiem zgrabnie odzwierciedla swojego utytułowanego, elektronicznego poprzednika. Stawiamy budynki, tworzymy jednostki do walki i wysyłamy roboli do kopalń i na wyręb lasu. Szybka, pozbawiona skomplikowanych zasad pozycja. Muszę przyznać, że przypadła mi do gustu. Z chęcią bym jeszcze kiedyś w nią zagrał, może nawet pokuszę się w przyszłości o kupno egzemplarza.
W czasie rozgrywki graliśmy w parach: ja i bazik vs Alicja i Don Simon. Bazik jak zwykle więcej gadał niż zwyciężał :) Prowokował moje wojska, żeby rzuciły się na lepiej umiejscowionego przeciwnika. A jak nie chciałem to zarzucał mi brak ikry. Sam oczywiście rzucił się na wojska Alicji i Don Simona, ale szybko został spacyfikowany, a jego robotnicy zdziesiątkowani. Musiałem go ratować i podwójnie pobiłem w bitwach Don Simona, likwidując zagrożenie naszych zamków. Później bazik się zrehabilitował i zrobił ostrą kontrę na zamek Alicji. Ta musiała się dramatycznie bronić, ale w końcu udało jej się powstrzymać krwawy atak bazika. Niestety gry nie skończyliśmy, bo kazali nam się wynosić do SGGW :)
Relacja video #1 [21MB] Relacja video #2 [27MB]
Bitewniaki
Bitewniaki
Games room
Stoisko Granny
St. Petersburg
Pirate’s Cove
Osadnicy z Catanu
Stoisko Imperium Gier (Majkosz i pędrak)
Stoisko Imperium Gier
Szachy
Stoisko Albiego
Jeden ze sklepów
Zagadka: Co to za gra? :)
Wielka Jenga
Stoisko Hasbro
Ryzyko
Cechą charakterystyczną Hasbro były bardzo ładne panie :)
Casinos Poland
Był też sklep z grami komputerowymi
W pewnym momencie zaatakowało rycerstwo
Rycerskie pozdrowienie
Please wait… I’m thinking, czyli Abalone
Fragment Games Roomu
Warcraft – The Boardgame
Memoir ’44
Thurn und Taxis
Wilki i Owce
Warcaft – The Board Game
Zaginione Miasta
Osadnicy z Catanu – półfinał
Mam wrażenie że Jacek przy Abalone nie myśli, tylko odpływa ;-)
Jeszcze jedno. Na W.O. było stoisko Albi… czy ktoś próbował się doweidzieć o plany tego wydawnictwa w Polsce?
Na początku października będzie kolejny dodatek do Carcassonne, być może w grudniu Bang
MS
oj pancho pancho… jak mialem zwyciezac jak postanowiles wyburzyc wszystkie moje kopalnie juz na starcie zamiast sie zajac niczyimi? :-) a w bitwie z Alicja inny wynik na 2och kostkach by sprawil ze bysmy mieli baze wroga w polowie zburzona…
Arrgh!!! Pancho, za to zdjęcie czeka Cię ZEMSTA. Będę odtąd polował z aparatem na wszystkie Twoje głupie miny w trakcie grania. Przy okazji – partię Abalone wygrałem, a ten red bull na stoliku to był doping stosowany przez jax’a :D
A co ja winien :) Wszyscy zaczeli krzyczeć: „Patrzcie jak myślą!!! Rzadki widok!! Pancho rób zdjęcie!!!”. To zrobiłem :)
Oj to prawda. My sobie rzucaliśmy kostki i uprawialiśmy „trash talking” w Warcrafta, a Jacki siedzieli i dumali nad planszą. Tak muszą wyglądać naukowcy w tajnych bazach wojskowych :-). Snują wizje podboju świata…:-).
A w Warcrafta i tak byśmy wygrali. Zwycięstwa Marka były okupione olbrzymimi stratami, a Alicja skutecznie zniszczyła Michała… Zwycięstwo koalicji elfów i orków (tudzież krasnoludów, jak twierdziła ich pani generał :-)) było nieuniknione…
Jacku nie obrażaj sie ;-)
Mi sie to zdjęcie podoba. Mam wrażenie że często robię taką minę, ale … w pracy ;-)
tak prostując co powiedziano o Bangu.
Jak mnie powiedziano prace nad tłumaczeniem BANGa trwają, ale raczej wynikało, że nie jest to priorytet i PL_version raczej należy się spodziewać w przyszłym roku.
Ale byłoby ekstra gdyby pojawiło się przez Gwiadką :P
Odpowiedz na zagadke ze zdjęcia to Mage Knight????
to wyzej to ja:)
I ta feralna partia Osadników.
To MechWarrior
Ano tak to MechWarrior widać przeciez na kartach obok planszy