Ogłuszający pisk opon, wycie silników i nieprzerwana wrzawa z trybun to wszystko towarzyszyło rozpoczęciu I edycji Mistrzostw Warszawy w Pitchcar mini. Dokładnie w czwartek, 21 września roku pańskiego 2006, w klubie Alibi, rozpoczęły się te najbardziej wymagające pod względem umiejętności, arcytrudne i najniebezpieczniejsze zawody wyścigów Formuły I. Skończyło się niecierpliwe oczekiwanie fanów! Zaczął się bój o punkty!
Inauguracją turnieju było podzielenie chętnych graczy na zespoły. Wszyscy bowiem będą walczyli o dwa mistrzostwa. O tytuł najlepszego kierowcy mistrzostw i tytuł najlepszego teamu zawodów. Do pierwszej edycji zgłosiło się aż 17 osób, które trzeba było rozrzucić na 9 zespołów. Wśród pełnej napięcia ciszy odbyło się losowanie i przydział kierowców do konkretnych firm.
Następnie wylosowaliśmy miejsce wyścigów. Pierwszy tor należał do hybrydowych tras, łączących jednocześnie szybką prostą z dużą ilością zakrętów. Jedna bardzo długa prosta pozwalająca graczom na wyciągnięcie wielkich prędkości, po czym mnóstwo zakrętów występujących na przemian, a to w lewo, a to w prawo, a to w lewo, a to znowu w prawo. Bandy ustawione na tyle bezpiecznie, że jak ktoś dobrze wystrzelił bolid do przodu to mógł daleko i widowiskowo się posunąć. Z drugiej strony tor eliminujący możliwość ścinania, dający prztyczka wszystkim cwaniakom. Kto próbował ściąć zakręt najczęściej kończył na drzewie. Kto próbował przeciąć kilka zakrętów naraz, często uderzał w bandę i niewiele się przesuwał. Duże trudności były też w wyprzedzaniu. Trzeba było zbliżyć się naprawdę blisko do przeciwnika, żeby mieć szansę na ominięcie go.
Gdy już kierowcy zapoznali się, ze swoimi maszynami, bez niepotrzebnych przestojów doszło do kwalifikacji. Jej zasady były proste. Każdy z kierowców przejeżdża jedno okrążenie. Do wyścigu przechodzi tylko pierwsze ósemka. Decyduje przede wszystkim jak najmniejsza liczba pstryknięć, remisy rozstrzyga lepszy czas. W kwalifikacjach wzięło udział 15 osób. Rywalizacja była zażarta i oprócz chlubnych wyjątków mało kto mógł do końca kwalifikacji być pewien swoje startu w wyścigu. Część osób zbytnio postawiła na czas, zamiast na liczbę pstryknięć. I może szybko przejechała trasę, ale przy bardzo dużej liczbie ruchów. Wielu kierowców nie wytrzymała presji jak na przykład faworyt jax, który przejechał 90% trasy doskonale, a na ostatnim zakręcie stracił 3 lub 4 ruchy. Kilka osób nie miało po prostu szczęścia i do zakwalifikowania zabrakło im paru sekund jak np. bazik czy Safari. Poniżej dokładny ranking kierowców po kwalifikacji.
1. MacDante 5 ruchów 13,83 sek.
2. Valmont 6 ruchów 28,08 sek.
3. Pędrak 8 ruchów 19,72 sek.
4. ja_n 8 ruchów 20,42 sek.
5. dasilwa 8 ruchów 26,75 sek.
6. Pancho 8 ruchów 32,65 sek.
7. Magda 9 ruchów 17,9 sek.
8. Grzech 9 ruchów 18,5 sek.
9. bazik 9 ruchów 20,3 sek.
10. Safari 9 ruchów 39,17 sek.
11. jax 11 ruchów 39,47 sek.
12. draco 12 ruchów 24,0 sek.
13. Patryk 12 ruchów 30,0 sek.
14. Geko 13 ruchów 32,7 sek.
15. stalker 13 ruchów 34,88 sek.
W końcu nadszedł długo oczekiwany wyścig. 8 najlepszych stanęło na starcie, aby w ciągu trzech okrążeń wycisnąć jak najwięcej ze swoich maszyn. Zapaliły się zielone światła, zawyły silniki, a stopy kierowców wcisnęły pedał gazu aż w podłogę. Skończyły się żarty. Zaczęła bezlitosna rywalizacja w oparach smrodu ze spalonych opon.
Ten wyścig należał do jednego kierowcy. MacDante był bezkonkurencyjny, leciał jak rakieta, nie popełniał żadnych błędów, pruł niczym demon prędkości. Okazał się czarnym koniem wyścigu. Przed zawodami marudził: „W kapsle grałem jak miałem 9 lat. Mam dwie lewe ręce.” I truł wieloma innymi podobnymi ściemami. A w kwalifikacjach 5 ruchów na 1 okrążenie! Najlepszy ze wszystkich czas! Zero potknięć i błędów! W wyścigu nie stracił ani na chwilę pierwszego miejsca. Przez pewien czas siedzieli mu trochę na ogonie pędrak i Valmont, ale nie wytrzymali jego tempa. Pruł, leciał po bandzie, pokonywał najbardziej karkołomne zakręty. Błyskawicznie zaczął dublować resztę. Wydawało się, że może maruderzy trochę go spowolnią, ale nic takiego się nie stało. Każdego gładko wyprzedzał. Chyba najwyżej dwóch kierowców nie zdubował. Po czym skończył trasę na długo przed resztą, opuścił bolid i cierpliwe czekał na resztę ślimaków. Jeżeli kolejne trasy będzie pokonywał w podobnym stylu to będzie to straszny przeciwnik.
Reszta kierowców toczyła już wyrównany bój. Początkowo Valmont i pędrak wysunęli się na dobre pozycje i starali się uciec przed resztą. Ale zbyt wymagający pościg za MacDante spowodował, że za dużo zaczęli ryzykować i popełniali błędy za błędami. A reszta ich goniła. Ja_n, dasilwa i ja coraz bardziej się do nich zbliżaliśmy.
W pewnym momencie strasznie zaczął wypadać z trasy Ja_n i dogonił go Grzech i Magda. Ja_n musiał ostro walczyć, aby nie zakończyć na ostatnim miejscu. Ja z moim partnerem z teamu dasilwą jechaliśmy łeb w łeb goniąc Valmonta i pędraka. Długo trwała ta pogoń, nie d
awało się ich szybko, jednym ruchem wyprzedzić. Trzeba było krok po kroku, zbliżać się coraz bardziej, aż prawie stykały się bolidy. I wtedy można było dopiero skutecznie zaatakować. W końcu doszło do wyprzedzenia. Dasilwa i ja jechaliśmy w czołówce! Na ostatnim okrążeniu Ja_n powiedział znamienne: „dość fotografowania!”. I skupił się na grze. I jakby ktoś mu skrzydeł dodał. Pruł ile wlezie. Uciekł od Grzecha i Magdy, wyprzedził pędraka i Valmonta. Na przedostatnim zakręcie wysunął się przed dasilwe i stanął zaraz za mną. Pozostał ostatni zakręt. Teraz każdy błąd decydował o zwycięstwie lub porażce. Postanowiłem wziąć ostatni zakręt za jednym ruchem. Po czym widowiskowo wyleciałem na parę metrów z trasy. Śmiechom nie było końca, szczególnie ja_na. Po czym za moment tak samo ja_n z podwójnym piruetem powędrował w przestrzeń, daleko od toru. I to nie był koniec. Tak samo zaliczył pejzaż i dasilwa i pędrak. Wróciliśmy do punktu wyjścia. Znowu jechałem ja. Tym razem nikt już błędu nie popełnił i dojechaliśmy na tych pozycjach co byliśmy. Zażarta walka na koniec (i w sumie przez cały wyścig) toczyła się między Grzechem, a Magdą. W końcu Grzechu szczęśliwie wysforował się do przodu, a Magdę spotkało kilka nieszczęśliwych wypadków i musiała zadowolić się ósmym miejscem.
I Wyścig – wyniki kierowców
1. MacDante (Williams) 10 punktów
2. Pancho (BMW Sauber) 8 punktów
4. dasilwa (BMW Sauber) 5 punktów
5. pędrak (Honda) 4 punkty
6. Valmont (Williams) 3 punkty
I Wyścig – wyniki konstruktorów
Zawody były niesamowite. Wszystkim dziękuje za aktywny udział, wolę walki i chęć rywalizacji. Za tydzień pewnie kolejna trasa. A dla wszystkich kibiców prośba – bądźcie z nami!
Pitchcar mini video [7,7MB, koniecznie z dźwiękiem]
Jako wierny kibic zgłaszam propozycję, by następny wyścig został rozegrany przy jakimś oświetleniu.
Przy tym co prozentowane jest na filmie to dziwię się, że wogóle ukończyliście zawody ;p
Ja protestuję przeciwko umieszczaniu tu moich osiągów :-) Mój pierwszy kontakt z Pichcar mini był od razu kwalifikacjami, wiec 6 pierwszych prób skończyłem poza torem. Potem już poszło nieźle.Potrzeba kilku prób, żeby wyczuć tor i żeton. W każdym razie chętnie zagrałbym bardziej towarzysko. Gra wydaje mi się genialna w swej prostocie i pełna emocji. No i reprezentuje ciekawy gatunek planszówek – zręcznościówki.
Co do filmiku to raczej daruję sobie ich robienie w Alibi. Przy tamtejszym oświetleniu wychodzą faktycznie tragicznie.
Zresztą ja_n robił swoim lepszym aparatem, to może coś jeszcze będzie widać u niego :)
No, no – w następnym wyścigu muszę wziąć udział! I liczę, że Jax zrehabilituje się za swoją postawę…choć patrząc na nasz bolid rzuca się w oczy logo Johnniego Walkera, więc długi wyścig w jego towarzystwie może się tak kończyć, jak pokazał ostatnio Jacek :-)
Geko ja też jechałem z miejsca kwalifikacje jak pewnie wiele osób. MIelm tylko jeden probny strzał przed kwalifikacjami. Ogólnie mistrzostwa to świetny pomysł jak widziałem wszyscy bardzo dobrze się bawili i o to chodzi. Tyle śmiejących się twarzy na spotkaniach planszówkowiczów to rzadki widok, przeważnie można zobaczyć skupione twarze.
GO! BMW! GO! :)
Te sześć pierwszych nieudanych prób tylko zawyżyło mój wynik i straciłem cenny czas. Po tych próbach poszło mi nieźle – dojechałem całkiem sprawnie w 7 okrążeń, bez wypadania z toru, jak dobrze pamiętam. Tak czy siak, chętnie bym jeszcze zagrał :-)
Ten post powyżej jest mój.
Na moim filmie widać więcej, ale jest króciutki i w sumie nie widać dużo więcej. Tam zwyczajnie był półmrok. Za to widać na nim dość wyraźnie historyczny manewr MacDante po którym kwestia pierwszego miejsca w wyścigu przestała nas nurtować ;-). Opublikuję film w poniedziałek, choć nie spodziewajcie się zbyt wiele (nie będę podkładał muzyki – oryginalny dźwięk z toru, wyraźnie słychać piski oszalałych fanek bo pokonaniu przez MacDante prostej start-meta).