Serwis gry-planszowe zawiera wiele ciekawych informacji. Dziesiątki recenzji, setki opisów, wiadomości ze świata gier planszowych. Osoby znające ten rynek mogą czuć się tutaj świetnie. Porównywać swoje odczucia z recenzjami wybranych osób, zgadzać się, lub wręcz przeciwnie z odczuciami komentatorów. Gorzej ma się osoba, która pojawiła się na tym portalu przy okazji szukania gry na prezent, czy też pragnie rozpocząć zabawę z grami. Ilość tytułów przytłacza. Co wybrać na początek? Jaki rodzaj gry sprawdzi się w danym towarzystwie?
Ciężko odpowiedzieć na te pytania. Problemem jest zróżnicowanie charakterów, gustów odbiorców. Wraz z kilkoma redaktorami postanowiłem zrobić pewnego rodzaju eksperyment. Każdy z nas przygotował listę dziesięciu gier, które chciałby zaproponować osobie rozpoczynającej zabawę z planszówkami. Z tego zestawienia wyłoniłem gry, które powtarzały się na poszczególnych listach i tak powstało zestawienie Dziewięciu gier dla opornych*.
W dalszej części artykułu wymienione są poszczególne tytuły, a każdy z nas w kilku zdaniach stara się do nich ustosunkować. Należy pamiętać, że niektóre tytuły polecają dwaj z pięciu recenzentów, ale do każdego odnoszą się wszyscy.Na końcu dodana została lista wszystkich gier, które polecają poszczególni recenzenci.
1. Osadnicy z Catanu – Gra roku 2005 (5 głosów)
Adam Kałuża: Osadnicy to dziwna gra. Z jednej strony ma dość duży, bardzo irytujący element losowy, z drugiej, to jedna z nielicznych gier, która podoba się tak dużej grupie osób. Mechanika nie jest prymitywna, co daje zalążek ciekawej gry, nie jest również zbyt trudna, dzięki czemu osoby nawet początkujące, nie czują się zagubione.
Jacek Nowak: Jestem fanem Osadników pomimo losowego elementu. Gra ma na pozór sporo wad. Jeśli kości nas nie słuchają lub złośliwi przeciwnicy nas prześladują odmawiając handlu i wysyłając złodzieja – możemy się frustrować. Jednak na tym polega interakcja w tej grze. W Osadnikach interakcja jest umieszczona na całkiem innym poziomie niż w grach dotąd znanych nowicjuszom (czyli chińczyku i monopolu). I moim zdaniem to przekonuje i urzeka nowych graczy. Dlatego Osadnicy są tak skuteczni w zarażaniu bakcylem planszówek.
Artur Jedliński: Dla mnie jedna z najlepszych gier planszowych na świecie. Fakt, że pojawiła się na listach każdego z recenzentów tylko tego dowodzi. Odpowiedni stopień komplikacji, element ekonomii i rozbudowy, olbrzymia interakcja między graczami – to jej najważniejsze elementy. Nie mogę się zgodzić z zarzutami o zbyt dużą losowość – czynnik ten jest istotny, ale zwykle nie determinuje gry. Polecam absolutnie każdemu.
Łukasz Pogoda: Jak dla mnie jest to dość niezwykła gra, która udowadnia, jak bardzo można się mylić w ocenie. Osobiście za nią nie przepadam, a jednak skonstruowana jest w taki sposób, że uwielbiają ją miliony. Gra jest na poły ekonomiczna, na poły familijna (z uwagi na duży, choć nie dominujący element losowy), jednak ta dziwna mieszanka i stosunkowo wolne tempo rozgrywki czynią ją bardzo atrakcyjną dla początkujących. Bardzo ważnym elementem Osadników jest duża interakcja między graczami, która w dużym stopniu decyduje o stopniu zaangażowania graczy i przyjemności, jaką czerpiemy z rozgrywki.
Paweł Jarzynka: Bardzo dobra, wciągająca gra. Skonstruowana w taki sposób, że czynnik losowy jej nie dominuje. Gracze mają poczucie, żę naprawdę dużo zależy od ich posunięć, ale tak jak w prawdziwym życiu, nie na wszystko mają wpływ. Do tego dochodzi jeszcze sporo interakcji w postaci handlu. Myślę, że własnie to jest sercem gry i źródłem jej sukcesu, a reszta to zgrabna otoczka nadająca klimat. Budujemy, zbieramy surowce, handlujemy aby wybudować więcej. To wszystko opisane za pomocą prostych reguł. Osadnicy zdobyli tytuł Gry Roku 2005 i olbrzymią popularność na świecie, a więc przy okazji będzie się czym pochwalić przed znajomymi.
2. Carcassonne (4 głosy)
AK: Mechanika polegająca na układaniu kafelków, w pewnym sensie przypomina puzzle. Grać można z różnym nastawieniem: agresywnie – co podoba się nawet starym wyjadaczom, lub łagodnie. Gra jest bardzo prosta, nawet kilkuletnie dzieci dają sobie radę. Temat jest na tyle abstrakcyjny, że do gry można zaprosić i młodzież i dziadków. Carcassone to mój faworyt, numer jeden.
JN: Carcassonne to lekka i przyjemna gra, w sam raz na spokojne spędzenie czasu w łagodnym nastroju. Przynajmniej dopóki gracze nie nauczą się grać agresywnie, co jest jak najbardziej możliwe. Gra jest bardzo estetyczna, każdy lubi patrzeć jak z kafelków tworzy się śliczna mapa z miasteczkami. Zasady są prościutkie, cała rodzina zrozumie je natychmiast. Rozgrywka jest krótka, na tyle krótka żeby można było zaproponować grę dzień po dniu. Jeśli jednak szukamy gry dla osób bardziej wymagających, nastawionych na większą rywalizację, Carcassonne może zawieść oczekiwania i się nie spodobać. Polecam jako rozrywkę rodzinną.
AJ: Obok Osadników, jedna z najlepszych gier dla nowicjuszy, szczególnie w mieszanym towarzystwie (czy to wiekowo czy pod względem płci). Gra bardzo losowa, mimo to doświadczony gracz zwykle wygra z kimś, kto gra pierwszy raz. Jak zauważył Jacek, bardzo estetyczna – po prostu dobrze się na nią patrzy. U nas hit rodzinnych spotkań.
ŁP: Wybitna wręcz gra! Absolutnie niebanalny pomysł, niezwykle swobodne podejście do kwestii formalnych, proste zasady, to wszystko razem stanowi genialną grę, mogącą zadowolić zarówno strategów, jak i miłośników zabawy w układanie ślicznych obrazków. Polecam przede wszystkim wydanie podstawowe i to niekoniecznie z wielką liczbą dodatków. Wersja podstawowa pozwala czerpać również przyjemność z samego stawiania klocków, bo na przykład odmiana Hunters & Gatherers wymaga, aby od razu kombinować i planować – co nie każdej grupie i nie wszystkim początkującym może się podobać. Gra się wspaniale sprawdza jako zabawa dla par albo rozrywka rodzinna. Doskonale bawią się nią moi teściowie, ale sprawdza się i gdy odwiedzają nas przyjaciele-gracze. Początkujący mogą grać na początku bez farmerów (pierwsze 2-3 partie pozwalają wtedy opanować podstawowe zasady i kombinacje klocków). Bardzo cenię w wersji podstawowej dużą liczbę kombinacji kafelków, pozwalającą dopasować prawie każdy klocek w wielu miejscach. Nowsze mutacje Carcassonne to już dla mnie wyciągacze kasy, choć nie wszyscy lubią wersję podstawową — tę grę jednak albo się albo kocha, albo nienawidzi.
PJ: Prosta, szybka i po trosze kolekcjonerska, co też potrafi wciągnąć. Ponadto dodatki urozmaicają rozgrywkę i przedłużają żywot gry. Spora losowość wyrównuje nieco szanse niedoświadczonych graczy, czy dzieci w konfrontacji ze “starymi wygami”. Sprawia również, że zawsze wydaje się, że można było zagrać lepiej i następnym razem na pewno los się uśmiechnie. Sama rozgrywka ma lekki i niezobowiązujący charakter, nie ma tu miejsca na burzę mózgów i rozbudowaną strategię. Jako grę familijną – szczerze polecam.
3. Ticket To Ride (3 głosy)
AK: Wydawałoby się, że motyw kolejowy jest interesujący dla mężczyzn. T2R przeczy temu. W tą grę lubią grać zarówno mężczyźni jak i kobiety. Gra jest dość luźna, układanie wagonów bardzo miłe i proste. W grze jest spory element losowy, który niektórych graczy irytuje.
JN: Zaproponowałem Ticket to Ride, jednak z naciskiem na wersję Europe. Moim zdaniem tylko ta wersja nadaje się do grania w rodzinie i tylko ta wersja jest warta grania w ogóle. Problemem pozostałych wersji jest to, że nasze plany mogą zostać zrujnowane nawet przez niczego nieświadomych przeciwników – jeśli nasza długa trasa zostanie przypadkiem lub specjalnie zablokowana, nie mamy po co dalej grać, na pewno przegramy. Ticket to Ride: Europe nie ma tej wady – możemy (wprawdzie kosztem niewielkiej straty punktów) wykorzystać tory przeciwników do budowy naszego połączenia i znacznie trudniej jest skutecznie nas zablokować. Cała seria jest pięknie wykonana i dostarcza bardzo dużo frajdy. Fascynuje i porywa nowych graczy. Przynajmniej dopóki nie zacznie ich frustrować.
AJ: Bardzo dobry tytuł, robiący przede wszystkim świetne wrażenie. Już po rozłożeniu planszy i postawieniu pierwszych wagoników – całość wygląda prześlicznie. Rozgrywka dosyć prosta, zasady do wytłumaczenia w parę minut. Wersja podstawowa (na mapie USA) ma ten feler, że w zasadzie opłaca się nie tyle wypełniać zadania z biletów, co po prostu budować długie, połączone ze sobą odcinki. Moim zdaniem najlepsza wersja to Marklin Edition.
ŁP: Efektowne i bardzo ładne rekwizyty, stosunkowo proste zasady, praktycznie pełna niezależność językowa (nie licząc instrukcji) i pewien element losowy czynią Ticket to Ride przyjemną grą familijno-towarzyską. Można ją stosunkowo szybko objaśnić, w miarę łatwo można opanować i wdrożyć odpowiednią taktykę gry, choć na dłuższą metę, gdy poznamy więcej gier, układanie wagoników na kolejnych trasach zaczyna być nudnawe. Gra ta jednak pomoże nam rozruszać niejedno spotkanie rodzinne. Wybierajmy wersje do Europe wzwyż.
4. Bohnanza (3 głosy)
AK: Gra, w której handluje się fasolkami. Siejemy, zbieramy, sprzedajemy, ten kto ma najwięcej pieniędzy wygrywa. Jak pierwszy raz przeczytałem o tej grze, byłem zdziwiony. Na szczęście miałem możliwość spróbować i było super. To jedna z najciekawszych karcianek. Po przeczytaniu instrukcji byłem lekko zagubiony, ale jedna gra i wszystko stało się jasne. W grze jest bardzo duża interakcja. Jeśli gracze nie będą ze sobą współpracować… może być nudno.
JN: Bohnanza może zostać źle zrozumiana przez graczy. Mogą nie załapać jej idei – tego, że aby przeżyć trzeba handlować za wszelką cenę. Jeśli jednak załapią ten prosty element gry, Bohnanza eksploduje fascynującą zabawą. Grałem w tę grę swego czasu niemal non stop. Każda sesja zaczynała i kończyła się fasolkami. Było mnóstwo śmiechu, targowania, walki o atrakcyjne deale, zaskakujące wyniki. Fantastyczna gra dla każdej ekipy, jeśli tylko podejdzie do niej na wesoło i będzie chciała handlować.
AJ: Faktycznie, w pierwszym kontakcie – lekkie zagubienie. Ciężko kogoś przekonać do grze o sadzeniu i handlu fasolkami… Do tej gry nie należy podchodzić zbyt serio – jeżeli to się uda, dobra zabawa gwarantowana. Naprawdę, jedna z najlepszych karcianek na świecie. Polecam przede wszystkim osobom towarzyskim, które lubią się przekrzykiwać i dużo śmiać. Świetny kolejny zakup dla wszystkich fanów Osadników z Catanu, którym spodobał się w grze element handlowy.
ŁP: Muszę przyznać, że jest to jedyna gra z tego zestawienia, w którą jeszcze nie grałem. Jakoś nigdy mnie tematyka nie pociągała… I niestety, nie sprawdziłem dotąd na własnej skórze, jak to jest handlować fasolkami, więc, Drogi Czytelniku, musisz zaufać opiniom moich przedmówców.
5. Rummikub (2 głosy)
AK: Gra logiczno-losowa, abstrakcyjna, oparta o zasady karcianego rumika. Właśnie ten element oraz abstrakcyjność pozwala do gry zaprosić ludzie w różnym wieku. Gra się szybko, przyjemnie. Gra jest bardzo dobrze wydana, ale co najważniejsze bardzo miodna. Osobiście od tej właśnie gry często zaczynam „zarażać” znajomych.
JN: Rummikub to moim zdaniem zły wybór. Z jednego względu. Wprawdzie gra się dosyć przyjemnie, gra jest ładnie wydana, jest kilka wersji do wyboru, jest łatwa do kupienia. Jednak jest ogromne ryzyko, że ktoś zachęcony tą listą kupi rummikuba, przeczyta instrukcję i poczuje się fatalnie naciągnięty. Przecież to ta sama gra, co remik! Po co wydałem tyle kasy skoro mogłem w to samo grać starą talią kart, którą mam w szufladzie. Co więcej – grałem w to nie raz z kumplami. Po co mi była ta gra?
AJ: W Rummikuba grałem tylko kilka razy i zupełnie mnie nie wciągnął. Przede wszystkim wygląda straszliwie staroświecko – plastikowe kafelki, abstrakcyjne numerki. Nie ma tu żadnego klimatu, żadnego punktu odniesienia poza samą grą. Na pierwszy rzut oka budzi kiepskie skojarzenia z domino czy z karcianym remikiem. Jeżeli chcesz pograć w coś nowoczesnego, wsiąknąć w świat planszówek, wybierz cokolwiek innego z tej listy.
ŁP: Rummikub ma wady i zalety. Wadą jest fakt, że jest to mało oryginalna pozycja, pozbawiona cech nowoczesnych eurogier, będąca tylko i wyłącznie dopracowanym wariantem karcianego remika. Jednak ta przeróbka czyni ją bardziej atrakcyjną i wygodniejszą w użyciu, dzięki czemu dużo łatwiej zachęcić graczy do zabawy i ma ona więcej czaru. Z uwagi na to, nie polecam tej gry na pierwszy zakup, natomiast, jeśli już ją posiadamy w kolekcji, zachęcam do jej używania na spotkaniach rodzinnych, do przełamywania oporów i zachęcania znajomych do zabawy.
Bardzo wielu początkujących graczy nie ma oporów przed zagraniem w taką wersję remika, nawet, jeśli zdaje sobie sprawę, że jest to dobrze im znana gra karciana. A gdy już pokonamy pierwsze opory, czas wydobyć inne tytuły…
PJ: Nie poleciłbym gry, której sam nie chciałbym mieć. Dlatego nie poleciłbym Rummikuba. Remik to według mnie jedna z najlepszych gier karcianych, ale nie wydałbym kilkudziesięciu złotych na zestaw specjalnych bloczków. Ktoś, kto zna remika i zakupi Rummikub, może szukać następnych gier bazujących na grach karcianych, bądź nie szukać ich wcale, gdyż stwierdzi, że “wszystko już było”.
6. Zaginione miasta (2 głosy)
AK: Gra jednego z najbardziej płodnych twórców – Reinera Knizi. Zdarza się, że ludzie poszukują gier dla dwu osób… w takim wypadku proponuję Zaginione miasta. Gra ma spory element losowy, można wypracować optymalną strategię rozgrywki, ale mimo tych wad, jest bardzo popularna. Jest również bardzo lubiana przez kobiety (nie mam pojęcia dlaczego).
JN: Idealna, klasyczna gra dla dwóch osób. Bardzo prosta. Bardzo losowa. Bardzo dziwnie wydana (ogromne karty do gry). Jednak intryguje i wciąga. Chce się grać jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze. Chce się ponownie przeżyć tę niepewność czy wreszcie dojdzie upragniona karta. Jej sporą zaletą jest (nie potrafię tego wyjaśnić), że płeć piękna często wygrywa. Nie rozumiem dlaczego – nie umiem przekonująco i w miarę regularnie wygrywać z moją małżonką.
AJ: Z niezrozumiałego dla nikogo powodu – gra uwielbiana przez kobiety oraz bardzo często przez kobiety wygrywana (czyżby zbyt duża skłonność do ryzyka u mężczyzn przechylała szalę zwycięstwa?). Sama rozgrywka bardzo lekka, nie angażująca – taki przyjemny, dwuosobowy pasjans.
ŁP: Nie wiem, dlaczego kobiety lubią tę grę, choć moja żona bardzo (i ogrywa mnie często). Zaginione miasta są grą może nieco suchą, pozbawioną jakiejkolwiek (poza pretekstową) fabuły, jednak po pierwszych kilku partiach zaczynamy doceniać jej elegancką prostotę. W grze tej znajdziemy wszystkie charakterystyczne cechy projektów Rainera Knizii — rekwizyty i mechanika są proste, ale niezwykle czytelne i eleganckie, i zawierają tylko to, co jest niezbędne. Wspaniała gra dla par i jedna z niewielu dostępnych po polsku eurogier dla dwóch osób (lub dobrze się nadających do gry we dwoje).
7. Gra o Tron (2 głosy)
AK: Zbyt mało grałem w tą grę, by do niej się poważnie ustosunkować. Długa gra strategiczno – dyplomatyczna. Do końca nie jestem przekonany czy to dobra gra na początek, faktem jest, że jest lubiana przez studentów i miłośników twórczości G.R.R. Martina.
JN: Moim zdaniem to nieporozumienie na tej liście. Gra, w której wygrasz, jeśli we właściwym momencie zdradzisz swojego sojusznika, nie nadaje się dla szerokiego grona osób chcących wejść w świat planszówek. Tę grę mogę polecić jedynie dla licealistów (ewentualnie studentów) zafascynowanych książkami Martina – w tym wieku podłożenie komuś strasznej świni jest bardzo zabawne. Gra sama w sobie jest znakomita, jednak jak na początek jest zbyt agresywna i stanowczo zbyt skomplikowana. Dodatkowo wymaga dość biegłej znajomości języka od wszystkich graczy. Moim zdaniem pudło w tym zestawieniu.
AJ: Jeżeli jesteś studentem / studentką i lubisz rywalizację – to gra dla Ciebie. Praktycznie każda osoba, którą namówiłem do gry, stała się wielkim miłośnikiem gier planszowych w ogóle. Ta gra po prostu mało doświadczonego gracza olśniewa – mnogością możliwości graczy przy prostych i eleganckich zasadach. Dla wszystkich, których wcześniejszy kontakt z grami planszowymi ograniczał się do Riska czy Stratego – gwarantowane oszołomienie. Nie jest to oczywiście gra ani rodzinna ani dla osób pracujących, mających niewiele czasu. Jeżeli jednak uda się zebrać 5 osób na 4-5 godzin, bardzo polecam.
ŁP: Ta gra powinna i nie powinna się znaleźć w tym zestawieniu, ponieważ nie nadaje się dla wszystkich początkujących. Jest to jednak doskonały wybór dla licealistów, studentów i wszystkich, którzy lubią czytać powieści fantasy. Poza tym przydaje się zaczynać przygodę z tą grą od partii z doświadczonymi graczami, którzy będą umieli (i chcieli) dać nam fory. Tym niemniej, uważam, że Gra o Tron to dobry wybór nawet dla początkującego gracza, ponieważ zasady i cele taktyczne są naprawdę proste i bardzo przejrzyste (podtrzymuję to, pomimo, że rekwizytów jest sporo i objaśnienie przebiegu rozgrywki zajmuje dobrą chwilę). W grze występuje trochę specjalnych kart z poleceniami w języku angielskim (lub np. niemieckim, jeśli mamy taką wersję językową), a jednak gra nie wymaga znajomości języka obcego — jeden lub dwóch graczy, którzy objaśnią nam ich znaczenie mogą nam umożliwić rozgrywkę. Do wad Gry o Tron należy niestety zaliczyć czasochłonność (partia trwa kilka bitych godzin) i fakt, że jest to gra o zdradzie, wymagająca agresywnego podejścia, a zarazem intrygowania, knucia i częstego łamania danego słowa — a więc zabawa w gronie rodzinnym może się nie udać.
PJ: Nie miałem okazji zagrać w “Grę o Tron” i pewnie taka okazja nierychło mi się trafi. Dla początkującego gracza jednak bym jej nie polecał. Wydaje mi się, że jest to pozycja dla tych, którzy “wiedzą, czego chcą”, czego oczekują od gry i czego ona będzie wymagała od nich. Potrzeba do niej odpowiedniego nastawienia, sporo czasu i kilku osób, a o to czasem trudno. Moim zdaniem na początek przydałaby się gra, która dobrze się skaluje, a GoT tego wymogu nie spełnia.
8. Wiochmen Rejser (2 głosy)
AK: Dla mnie kompletne nieporozumienie. Gra jest słabo wydana (ale wiadomo to nie najważniejsze), mechanika średnia, humor specyficzny. Czasami zastanawiam się nad dość dużą popularnością tej gry… mam wrażenie, że to zasługa właśnie humoru. Osobiście gra mi słabo podeszła, nie piszę, że jest zła, ale żeby była jedną z gier początkowych? Nie dla mnie.
JN: Wiochmen Rejsera nie polecałbym raczej na pierwszy zakup. Lubię tę grę, jest wesoła i zabawna, a do tego niedroga. Mechanika prosta, wręcz prostacka, ale za te pieniądze gra jest zaskakująco dobra jeśli nie podchodzić do niej śmiertelnie poważnie. Tylko jak na pierwszą grę – nieco za słabo wydana. Nie powala jakością, nie zachwyca wizualnie. Czegoś jej brakuje.
AJ: Lekka karcianka o idiotycznie zabawnej tematyce – wyścigu wozów wyładowanych dziećmi w PGR’owym klimacie. Starszemu odbiorcy raczej się nie spodoba, jednak dla osób w wieku gimnazjum / liceum – w sam raz. Dodatkową jej zaletą jest niska cena.
ŁP: Gra stosunkowo prosta, okraszona (specyficznym, co prawda) humorem… Osobiście nie polecam, ale też nie odradzam, ponieważ jest niedroga, a więc dostępna właściwie dla każdego, kto chce spróbować czegoś nowego. Coś dla młodych odbiorców o chudych portfelach.
PJ: Lekka, niezobowiązująca planszówko – karcianka, w sam raz na partyjkę w gronie znajomych. Specyficzny humor nie każdemu będzie odpowiadał, ale temat jest intrygujący, może nawet bardziej niż podbój świata, czy podróż przez labirynt pełen smoków. Nie jest to gra na lata, ale na pewno warta swojej, jakże przystępnej, ceny.
9. Jungle Speed (2 głosy)
AK: Świetna gra imprezowa. Szybka, przyjemna, zajmuje mało miejsca i wzbudza wiele emocji. Bardzo dobra na początek każdego grania, szczególnie z nieznajomymi. Faktycznie jest to gra, która powinna być na tej liście.
JN: Zgadzam się z Adamem. Teraz widzę, że na mojej liście nie ma typowych gier imprezowych (ewentualnie Bohnanza może spełniać taką rolę). To błąd, takie gry są ważne i zarażają od ręki sporo osób. Jungle Speed to znakomity przedstawiciel tego gatunku, szalona gra na refleks i zręczność. Świetna propozycja dla nowych graczy. Chociaż nie nadaje się do grania z małymi dziećmi, no i potrafi być niebezpieczna dla zdrowia (jeśli ktoś ma długie paznokcie). Można całkiem fajnie grać w dwie osoby (każda ręka gra jako niezależny gracz).
AJ: Jungle Speed nawet trudno nazwać grą planszową – to raczej gra towarzyska, w stylu Jengi, gry w mafię czy Twistera. Idealna na różnego rodzaju spotkania znajomych, ale przede wszystkim na rozkręcenie towarzystwa znającego się słabo czy w ogóle. Idealna do wciągnięcia nowych graczy. Szybka, zabawna, emocjonująca – polecam.
ŁP: To rzeczywiście nie jest gra planszowa, a akcyjna gra towarzyska. Potrzebny jest refleks i zręczność, a nie zdolności analityczne. Jest dokładnie tak, jak pisze Artur — gra się doskonale nadaje jako zabawa integracyjna, co zresztą przetestowała moja żona podczas różnych wyjazdów zagranicznych (i to jeszcze zanim gra dotarła do naszego kraju). Jest to zresztą jedna z jej ulubionych gier. Również rewelacyjna zabawka na przyjęcia rodzinne, w których bierze udział spora grupa szybko nudzącej się młodzieży albo coś na piknik — o ile tylko będziemy mieli pod ręką stół lub ławę. W sumie się dziwię, że sam tej gry w pierwszym rzędzie nie zaproponowałem.
Na koniec lista gier proponowanych przez poszczególnych redaktorów:
Adam Kałuża: Carcassone, Osadnicy, Drakon, Tikal, Rummikub, Ticket To Ride, 6 nimmt!, Bohnanza, Jungle Speed, Trans America
Jacek Nowak: Osadnicy, Bohnanza, Carcassonne, Ticket To Ride – Europe, Przez Pustynie, Wysokie Napięcie, Zaginione miasta, Quoridor, Mozaika Numernabisa, Reiner Knizia’s Decathlon
Artur Jedliński: Osadnicy, Bohnanza, Niagara, Gra o Tron, Wiochmen Rejser, Abalone, Jungle Speed, Neuroshima Hex, Córka Gubernatora, Jenga
Łukasz Pogoda: Carcassone, Rummikub, Cytadela, Osadnicy, Gra o Tron, Marco Polo, Ticket To Ride, Zaginione miasta, San Marco, Cartagena
Paweł Jarzynka: Memoir 44, Warcraft the Boardgame, Wiochmen Rejser, Attika, Osadnicy, Carcassone, Dungeoneer, Runebound, Uno, Ryzyko
* Tytuł zaczerpnięty z serii popularnych książek.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
G ra o Tron w tym zestawieniu to jakaś kompletna pomyłka – prawdę powiedziawszy spodziewałbym się raczej znaleźć to Shadows Over Camelot – brak rywalizacji pomiędzy graczami i wspólne granie przeciwko grze to coś, co znakomicie może zachęcić do tej gry początkujących.
A za sam tekst duże brawa dla wszystkich autorów.
Zgadzam sie z Adamem – Gra o Tron na tej liscie to jakies nieporozumienie …
A mnie się wydaje, ze to nie jest nieporozumienie. Gra o Tron jest dobrą grą dla osób, które w planszówki nigdy nie grały bo uważają że to dobre dla dzieci. A na przykład zagrywają się na komputerze w strategie. Takim osobom Gra o Tron może bardzo przypaść do gustu. Takie osoby mogą odrzucić Osadników bo za proste, za losowe. Natomiast Gra o Tron to już coś zupełnie innego.
Tak jak pisalem w tekscie – przekonalem KILKADZIESIAT osob do planszowek wlasnie poprzez Grę o Tron. Nie mowie, ze to byly rodziny z dziecmi, ale tekst nie jest o grach rodzinnych, tylko o tym co warto wybrac na poczatek. Osoba, ktora gra na kompie w strategie typu Civilization, Heroes of M&M, itp., jezeli pokazemy jej GoT’a – zapewniam, ze „wpadnie”.
czytajac uzasadnienia widac ze sami wiecie doskonale ze ta lista powina sie skonczyc na pozycji 6. Szkoda ze w takim razie sie na tej pozycji nie skonczyla :-)
Re: Zaginione Miasta – zeby nie bylo ze podoba sie wszystkim kobietom – ja gralem w to bardzo malo glownie dlatego ze moja zona NAPRAWDE nie chciala sprobowac wiecej niz 2 razy.
Moja lista by wygladala tak: Osadnicy, TtR:Europe, Liar’s Dice, Neuroshima Hex, Saboteur
Nie uważam żeby warto było z listy wywalić Grę o Tron, Wiochmena i Jungle Speed. Zwłaszcza ten ostatni jest w zgodnej opinii autorów dobrym wyborem. Wymiana opinii na temat GOTa jest cenna dla każdego kto tu trafi i będzie chciał coś dla siebie wybrać. Wiochmen, jak wynika z komentarzy, też może być dobrą propozycją. Lista pokazuje na co warto zwrócić uwagę na początku i przy okazji pokazuje też, że nie każda gra każdemu się podoba.
Problem z doborem jest taki, że każdy ma inne upodobania, inne preferencje. Nie zgadzam się że lista powinna być krótsza… ba powinna być dłuższa.
Zauważyłem np. że brakuje tu przygodówki, Artur i Paweł wprawdzie proponowali ale coś innego, no i nic się nie załapało.
Faktycznie jak napisał kilka postów wyżej Adam – Shadows jest również dobrym wprowadzeniem… to może nie czysta przygodówka, ale poprzez mechanikę kilku vs gra jest dla początkujących bardzo ciekawa…
Rynek się rozwija, być może powiedzmy za rok warto będzie powtórzyć ten artykuł, może zgłosi się jeszcze kilku redaktorów…
Było kilka propozycji na listę dla początkujących, fajnie, że ostatecznie zwyciężyła taka forma.
Na takiej liście powinny być (moim zdaniem) gry, które kogoś zachęcą do planszówek, ale i które ktoś chętnie by kupił. w GoT nigdy nie grałem, nie kupię jej też, bo nie znajdę 5 osób chcących się skupić nad grą i mających bardzo duzo czasu wolnego. Ciekawe jak dużo ludzi nie ma takiego problemu… Ja bym wymienił GoT na Cytadelę, której ewidentnie mi tu brakuje!
To, że co do niektórych gier zdania są podzielone, to według mnie nie znaczy, że powinno się takie gry skreślić z listy. Przynajmniej „niewtajemniczeni” dowiedzą się czy to gra dla nich. Same zachwyty mogą wyglądać sztucznie. Jak komuś nie przeszkadzają wady
to może w daną grę spokojnie grać.
Sam pomysł artykułu i stworzenia takiej listy świetny, ale jak już doświadczyliśmy na forum – ilu graczy tyle opinii. Dlatego gdyby poprosić dowoilną inną piątkę miłośników gier o stworzenie rankingu – byłby on znacząco inny (zapewne oprócz TTR, Osadników i fasolek).
Dla mnie zaskoczeniem jest brak na tej liście – a chociażby wśród nominowanych – RA – najprostszej i jednej z najlepszch gry licytacyjnej. Zasady tłumaczy się w 3 minuty, gra się może z 15 minut. Szybko, ładnie, zachęcająco :-)
Zresztą ja bym spróbował na taką listę gier powrzucać tytuły po 1-2 z różnych kategorii – grę rodzinną, ekonomczną, territory control, lekką karciankę, grę „w budowanie”, licytacyjną, jakiś tytuł z dużą interakcją, a do tego jakąś ambitniejszą pozycję…
Mój prywatny zestaw gier, od których zaczynam z nowicjuszami (na naszym terenie jestem absolutnym „jedynakiem” i szczególnie starannie muszę dobierać tytuły, żeby nie zrazić potencjalnych przyszłch współgraczy): TTR, Osadnicy, Bohnanza, San Juan, Alhambra, RA, El Grande (wbrew pozorom zasady są proste jak korkociąg), Carcassonne.
Trochę dziwna ta lista, przede wszystkim dlatego, że (ściśle rzecz biorąc) gry planszowe są na niej w mniejszości. Oczywiście wszystko jest w porządku, jeśli przyjmiemy rozszerzającą definicję, obejmującą wszystkie „gry stolikowe”, z wyjątkiem karcianek kolekcjonerskich oraz gier rozgrywanych zwykłą talią (taliami) kart.
Druga sprawa, na którą trzeba zwrócić uwagę, to dla kogo przeznaczona jest ta lista. Folko napisał na wstępie:”Gorzej ma się osoba, która pojawiła się na tym portalu przy okazji szukania gry na prezent, czy też pragnie rozpocząć zabawę z grami. Ilość tytułów przytłacza. Co wybrać na początek? Jaki rodzaj gry sprawdzi się w danym towarzystwie?” Można stąd wnioskować, że chodzi o osoby, które same chcą rozpocząć „przygodę z planszówkami”. Uważam, że jest bardzo istotna różnica między tym, czy ktoś sam kupuje grę, uczy się grać z instrukcji, a następnie organizuje ekipę graczy ze swojej rodziny i/lub znajomych czy też uczy sie grać od kogoś dobrze znającego grę. Czy recenzenci wzięli to pod uwagę?
Zaskoczył mnie brak na tej liście takich gier, jak np. Superfarmer czy Wilki i owce. Bo jak rozumiem brak klasyki typu Monopoly czy Scrabble zostałł z góry założony.
Superfarmer to wg mnie bardzo marna gra, ot takie rzucanie kostkami. Moze dla dzieci fajna, jest fajnie reklamowana (jako przedwojenna, z tradycja – to sie dobrze sprzedaje), ale powiedzmy sobie szczerze – nikogo nie zaczne przekonywac do planszowek pokazujac mu Superfarmera :>. Wilki i owce to gra dobra, ale nie wybitna. Fajnie, ze Granna ja wydala, ale trudno od razu postawic jej za to pomnik.
Monopoly i Scrabble – zakladam, ze 90% populacji, ktora w ogole ma szanse zainteresowac sie planszowkami – wie co to jest Monopoly i Scrabble, prawdopodobnie nawet grala. Folko zbierajac dane do artykulu wcale nie pisal nam „Tylko nie wrzucajcie Monopoly” :->. Po prostu uwazam, ze to kiepska gra (dla odmiany Scrabble to gra bardzo dobra i z zasluzona popularnoscia).
Nad Wilkami w swojej własnej liście nawet się zastanawiałem. SuperFarmera polecam ale dzieciom. To nie jest gra dla dorosłych. Monopoly… jeśli ktoś chciał, mógł zaproponować, a co zaproponował jest wymienione w podsumowaniu dla danych recenzentów.
Ha, pewnie, że co człowiek, to inny set optymalnych pozycji wprowadzających – to też dość mocno zależy od zainteresowań osoby, którą chcemy do gier wkręcać. Jeśli ktoś nie lubi klimatów w rodzaju opowiadań o Kubie Wędrowyczu to nie ma mu co Wiochmena proponować – nie pozna się. Podobnie z ludźmi, którzy nie grali w RPGa, a których poczęstuje się Munchkinem. Według mnie nie ma tu jakiejś optymalnej recepty poza zdrowym rozsądkiem i zasadą: ludziom podobają się rzeczy, które są im znane lub znajome. Łatwiej ich zarazić ideą grania poprzez porównanie ze znanym filmem, książką, czy epoką historyczną. Można od tego zacząć tłumaczenie zasad :). Co do moich doświadczeń: rozpocząłem prezentację gier dla mojej dziewczyny od Lost Cities i San Juan i chwyciło bardzo dobrze. Teraz grywamy już w cięższe pozycje w rodzaju Puerto Rico.
Myślę, że za jakiś czas, gdy pojawi się nieco nowych tytułów na naszym rynku, możemy się pokusić o napisanie nowego artykułu z tej serii — tym razem zaprosimy innych recenzentów i wcześniej powiadomimy o planowanym tekście na forum — wtedy też kilku Czytelników, którzy zechcą się zgłosić i w zadanym terminie opiszą nam swoje typy w taki sposób, jak myśmy uczynili powyżej, będzie mogło mieć wpływa na ostateczne zestawienie.
Co do zarzutów o dziwności listy — zawężanie selekcji tylko do czystych gier planszowych uważam za sztuczne posunięcie — gry ewoluują i nie ma sensu się temu przeciwstawiać.
Co do Superfarmera i Wilków… zgadzam się z Natanielem — pierwsza gra jest dla dzieci i w tej kategorii trzeba ją oceniać i warto nawet polecić, natomiast Wilki są fajne i nikt się na nich nie zawiedzie, jednak nie są aż tak dobre, aby kilku recenzentów zechciało je polecić. Zresztą, nie przeprowadzaliśmy długotrwałej dyskusji podczas wybierania kandydatów i polecane tytuły to większości tytuły, które recenzenci rzucili „z głowy” — bo np. po prostu dane gry lubią lub przetestowali je z „nowymi”.
Jeśli chodzi o gry starszej generacji, uwzględniliśmy Rummikuba. Może i Scrabble warto by było dorzucić, ale raczej postąpiłbym teraz na odwrót i Rummikuba bym z listy usunął. Uważam, że gdyby na tej liście było dużo starych tytułów, czytelnicy mieliby dużo mniejszą motywację do próbowania czegoś nowego — a tamte gry z pewnością już znają i nie dowiedzą się z nich, co to „nowa jakość planszówek”.
Dorzucę swoje trzy grosze. Uważam że jeżeli chcemy kogoś wcią gnąć w gry planszowe to trzeba znać tę osobę i pod nią lub grupę osób wybrać grę. Nie uwieżycie ale jednego z kolegów z pracy wciągnąłem w planszówki pokazując i grając w Ścieżki Chwały. Zgadzam się że zabrakło Cytadeli i Cieni nad Camelotem (proste zazasy gramy razem). Grę o Tron zostawiłbym właśnie tak zafascynowałem (razem z Cytadelą) grono moich znajomych do stałego grania.