Ponad dwie godziny temu zakończył się nasz pierwszy dzień w Essen. Poniżej znajdziecie krótką relację.
Do Niemiec przybyliśmy dopiero w czwartek późnym wieczorem, na targi udało nam się więc dotrzeć dopiero w piątek rano – następnego dnia po ich rozpoczęciu. Już o 9:30 przed wejściem zebrały się tłumy – spotkać tu można było zarówno grupy nastolatków jak i rodziny z dziećmi czy grupy wyglądające bardziej na profesjonalistów zmierzających na biznesowe spotkanie niż planszówkowych geeków. Co poniektórych zdradzały tylko liczne wśród uczestników koszulki BrettSpielWelt.
Ja swoją przygodę z targami rozpocząłem prozaicznie – od poszukiwania ładowarki do baterii. Niestety, zapomniałem zabrać takowej z Polski (wraz z bateriami oczywiście), więc musiałem szybko zlokalizować sklep z elektroniką. Na szczęście udało się, więc poniższa relacja mimo przeciwności losu jest okraszona zdjęciami.
Pierwszy dzień na targach to przede wszystkim pobieżne przeglądanie oferty wszystkich wystawców, orientowanie się co gdzie znajdziemy i wyszukiwanie tytułów w które chcemy zagrać. Sporo czasu spędziłęm też z Piotrem Kątnikiem na spotkaniach z biznesowymi partnerami Rebela – m.in. z tego powodu nie udało mi się zagrać w tak wiele gier jak bym chciał, ani obejrzeć wszystkich tytułów, którymi byłem zainteresowany.
Mimo to warto wspomnieć o tych kilku tytułach, które dane mi było bliżej zobaczyć lub spróbować. Pierwszą z nich było Kaleidoscope – gra logiczna prezentowana na stoisku Gigamica. W grze gracze układają różnokolorowe elementy na przygotowanych planszach tak, aby osiągnąć jak najwięcej punktów (zakrywając wysoko punktowane pola). Gdy nikt nie może ułożyć żadnego ze swoich elementów gra się kończy a gracze otrzymują punkty karne za elementy, które zostały im „na ręku”. Mechanika jest banalna, a sama gra… wg mnie zbyt prosta. Elementy układa się bez specjalnych emocji – oczywiście można tutaj wypracować jakąś strategię, szczególnie znając planszę, jednak są to w zasadzie bardziej abstrakcyjne puzzle niż gra planszowa.
Jedno z największych stoisk na targach należy do wydawnictwa Kosmos i tam skierowaliśmy się później. Niemiecki gigant reklamuje w tym roku przede wszysttkim dwie swoje nowe gry – Kampf Um Rom oraz Die Saulen Der Erde. Postanowiliśmy zagrać w obie – niestety czas pozwolił tylko na rozgrywkę w pierwszą z nich.
Kampf Um Rom to gra Klausa Teubera sprzedawana pod marką Osadników z Catanu. W gruncie rzeczy jednak mechanika gry nie ma specjalnie wielu punktów zbieżnych ze swoim słynnym poprzednikiem. Przede wszystkim rzecz dzieje się nie na wyimaginowanej wyspie, tylko na z góry ustalonym terytorium Europy, gdzie wszystkie pola – zarówno ich rodzaj jak i znajdująca się na nich liczba – są ustalone z góry i niezmienne (w przeciwieństwie do losowanej każdorazowo mapy Osadników). Plansza składa się z heksów, które obrazują 4 rodzaje terenu: las (nic nie daje), góry (źródło skał), pola (źródło zboża) oraz łąki (źródło bawołów i koni). Karty surowców zdobywane z tego ostatniego terenu są losowe – raz uda nam się zebrać konia (zwykle cenniejszego), innym razem bawoła – ten dodatkowy element losowy kosztował nas sporo irytacji w trakcie gry. Surowce zdobywamy w ten sam sposób co w Osadnikach – rzucamy kostkami i patrzymy, które pola produkują – tutaj jednak podobieństwa w zasadzie się kończą. Przede wszystkim gracze nie rozwijają się pokojowo – ich armie (każdy gracz dysponuje dwoma) rabują i podbijają miasta starożytnej Europy. W pierwszej części gry zwykle każdy skupia się raczej na rabowaniu miast – kiedy jednak zrabuje przynajmniej 3 miasta w różnych kolorach – może przystąpić do ich podboju. W tym momencie jego armia zatrzymuje się i nie porusza już po planszy – zaś ze zdobytego miasta może atakować i zdobywać kolejne (sąsiadujące).
Szczerze mówiąc, nie dotrwaliśmy do końca rozgrywki. Całość ciągnęła się niemiłosiernie, mechanika sprawiała wrażenie zrobionej strasznie na siłę. W grze teoretycznie dopuszczalny jest handel, jednak w przypadku gdy za złoto można kupić dowolny surowiec – prawie nie był przez nas wykorzystywany. Cały czas mieliśmy wrażenie, że gra nie bardzo ma sens. Być może to wynik złego zrozumienia lub niepoprawnego wytłumaczenia nam zasad (dostępna była instrukcja wyłącznie po niemiecku), jednak minie dużo czasu, zanim dam tej grze kolejną szansę.
Dużo ciekawiej wygląda natomiast Die Saulen Der Erde, w którą musimy jutro zagrać. Grafika i ogólna jakość komponentów jest rewelacyjna. Delikatnie mówiąć Kosmos nigdy nie słynął ze zbyt ładnych ilustracji swoich gier – tym razem jest zupełnie inaczej i ich nowy tytuł wygląda po prostu prześlicznie.
W międzyczasie pomiędzy kolejnymy spotkaniami, zagraliśmy w szaloną grę, której tytułu nawet nie udało mi się poznać. Polegała ona w dużej mierze na odkryciu karty i znalezieniu na strasznie zagmatwanej planszy danego elementu (lub jak największej liczby elementów z określonej grupy – np. kwiaty). Jednak rozgrywka przekonała nas, że szaleństwo nie wystarczy… Być może jako gra do trenowania spostrzegawczości u dzieci ma to sens – jednak nie do końca wiem po co prezentowano ją dorosłym odbiorcom. Nie polecam.
Po drodze zawitaliśmy oczywiście na stoisko Days of Wonder, aby zobaczyć jedną z najbardziej oczekiwanych gier tych targów – BattleLore. Tak jak się można było spodziewać – wygląda niesamowicie. Ponad 200 figurek, 80-stronicowa instrukcja, masa prześlicznie ilustrowanych kart – to wszystko robi wrażenie. Nie zdążyliśmy zagrać – jednak reakcja graczy były bardzo pozytywne. W rozmowie z Pierrem Gaubilem z DoW widać było, że firma wiąże z tym tytułem wielkie nadzieje. Czy połączenie bitewniaka z planszówką sprawdziło się – poinformuję już jutro (mam nadzieję).
Ten pierwszy. o wiele za krótki dzień, zakończyliśmy szaloną i niesamowitą grą – Space Dealer. Jest to gra handlowa w tematyce s-f rozgrywana w czasie rzeczywistym! Każdy z graczy ma bazę, którą rozbudowuje oraz statek kosmiczny, którym transportuje towary. Przede wszystkim zaś dysponuje dwoma klepsydrami (ok. 30 sekundowymi), których używa do wykonywania akcji. Jeżeli chcemy na przykład wyprodukować coś w kopalni, stawiamy tam klepsydrę. Gdy piasek przesypie się – wyprodukowała nam się jednostka danego surowca (lub dwie, jeżeli mamy bardziej zaawansowaną kopalnię). Tak samo z wszystkimi innymi czynnościami – niezależnie od tego, czy chcemy przesunąć statek, wybudować nowy budynek czy zamienić jedne surowce na inne w konwerterze – musimy ustawić klepsydrę, która określi konkretny czas wykonania danej akcji. Po wyprodukowaniu towarów najczęściej należy je przetransportować statkiem do innych graczy, do ich fabryk i miast, które wymagają określonych surowców – za to otrzymujemy punkty zwycięstwa. Gra kończy się dokładnie po 30 minutach (gra się z budzikiem) – osoba z największą liczbą punktów wygrywa.
Mechanika Space Dealera naprawdę porywa, olśniewa i zaskakuje. Sama gra bardzo dobra (chociaż trudno powiedzieć na ile duże ma replayability), przede wszystkim jednak jest orzeźwiająco oryginalna. Po rozgrywce do głowy ciśnie się mnóstwo pomysłów jej wykorzystania. Jak na razie – dla mnie – odkrycie tych targów.
Poniżej więcej zdjęć z całości imprezy oraz kilka słów o innych grach, na które zwróciłem szczególną uwagę – w część z nich mam nadzieję jutro zagrać. Część zdjęć znajduje się tu dzięki uprzejmości Szymona „Krionaha” Koralewskiego, który dzielnie strzelał fotki, gdy baterie w moim aparacie kompletnie padły.
Poniżej znajdziecie też krótki filmik w formacie AVI z terenu targów – niestety bez dźwięku.
Stoiska Kosmosu i Days of Wonder:
Essen-dzien1-KosmosDoW.ZIP [15220.78 kB]- Pobierz plik
Rozgrywka w Space Dealer:
Essen-dzien1-SpaceDealer.ZIP [11897.89 kB]- Pobierz plik
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Świetna relacja, fajnie że mamy tam swojego człowieka, który przesyła informacje w miarę na bieżąco :) Die Saulen Der Erde też mnie bardzo zainteresował jak czytałem jeszcze relacje na Boardgamenews. Postaraj się sprawdzić rozgrywkę i czy duża ilość napisów na niektórych kartach ma wpływ na grę? Czy bardzo przeszkadzają? Jak znajdziecie czas to warto też spróbować Imperial oraz Hermagor, bo zapowiadają się ciekawie.
Świetny materiał.
Battlelore ma 80 ston instrukcji, przy takiej planszy? Nie, raczej dziekuje. :)
Szalona gra o nieznanym tytule to „Project X” belgijskiej firmy Lauwersgames (producenta m.in kart Arne)
http://www.lauwersgames.com/our_games.php
Bardzo fajna relacja, cholernie Ci zazdroszcze, ze tam jestes :D
Natanielu – filmik jest z dzwiekiem, chyba po prostu nie miales odpowiednich kodekow ;)
Bardzo fajna relacja – czekam na więcej :-D
Dwa krótkie komentarze.
Kosmos od jakiegoś czasu robi piękne gry i to do końca nie jest prawdą, o tych niezbyt ładnych ilustracjach.
No i drugie, tajemniczy projekt…
„jednak nie do końca wiem po co prezentowano ją dorosłym odbiorcom”
Przecież Essen to nie są targi tylko dla dorosłych graczy :D
Dotyczy Projektu X
„jednak nie do końca wiem po co prezentowano ją dorosłym odbiorcom”
Czyżby wystawcy powinni powiedzieć Natanielowi: „Pan jest za stary, żeby w to grać” :)
Dzisiaj rano wrocilismy do Polski. Niestety – relacja „na zywo” nie bardzo sie udala, poniewaz na terenie targow internet byl diabelnie drogi (8 euro / godzine), a w hotelu bylismy tylko w nocy z czwartku na piatek (od razu po podrozy) oraz z piatku na sobote (stad powyzej relacja z piatku). Relacja z soboty jeszcze dzisiaj – wlasnie przerzucam zdjecia.
Co do „Projekt X” – chodzi o to, ze panie przy stoisku same zachecaly nas do gry, kiedy przechodzilismy obok.
Pancho, napisy w Die Saulen Der Erde sa na kartach wydarzeń i kartach specjalnych, a ich w sumie jest dość sporo. Nie ma jednak broblemu, poniewaz owe karty są zawsze widoczne dla wszystkich gracz i jeśli uzbroisz się w tłumaczenie na poręcznej kartce, nie będzie kłopotów z rozgrywką.
W Imperial chcieliśmy zagrać, ale z dwóch powodów to się nam nie udało:
-wszystkie egzemplarze były zajęte
– czas pojedynczej rozgrywki to około dwie godziny (szkoda nam było czasu na czatowanie, aż ktoś skończy ;) )
Imperial tak na pierwszy rzut oka wygląda jak Mare Nostrum tylko, że w innym okresie historycznym :) A jak sama rozgrywka w Die Saulen Der Erde? Dobre? I ten Space Dealer faktycznie niezły, poczytałem jeszcze parę relacji. Mocno nowatorska mechanika. Lubię takie perełki.
Mnie osobiście Die Saulen Der Erde bardzo przypadło do gustu, ale ponieważ wcześniej zakupiłem Die Bauermaister von Arkadia i kilka staroci nie starczyło mi funduszy na jej zakup. Gra ma naprawdę ciekawą mechanikę, trochę przypomina Caylusa, ale tutaj mamy pewien element losowy. W sumie udało nam się dotrzeć do trzeciej rundy, bo potem miał miejsce mały wypadek i była zabawa w zbieracza ;).
Space Dealer, cóż… Przez 20 minut był maksymalny zachwyt, gorączkowe rozkładanie klepsydr i budowanie nowych elementów bazy. Tak koło 20 -25 minuty gra siadła. Nie mieliśmy już z kim chandlować i jakośsiętak nudno zrobiło. Trudno ocenić do końca po 1 rozgrywce, jednak mieliśmy sporo pomysłów jak wzbogacić rozgrywkę, ponieważ w obecnej postaci wydaję się ona dużo za prosta. Również cena 30 Euro wydaje mi się jednak trochę zbyt wygórowana.
Tak. Die Saulen Der Erde na sieci nazywają lżejszym Caylusem. A jak Die Bauermaister von Arkadia?
Jak tylko przetłumaczę zasady na zrozumiały język i zagram to podzielę się swoimi wrażeniami. Do zakupu tej gry zachęcił mnie po pierwsze wygląd i ciekawa tematyka, a po drugie, kiedy oglądałem na jednym ze stoisk Genezis przypadkiem usłyszałem jak dwóch poważnych panów zachwalało ową grę. Zobaczymy w praktyce, czy to był dobry zakup.
Starlifcie, istnieje prawdopodobieństwo, że w tej 80 stronicowej instruckcji połowa to scenariusze a jeszcze jedna cześć to opis kart ;) So have no fear.
Niemniej, jest pewien problem z Battlelore, bo jeżeli to co widać na obrazkach będzie kosztować 70 Euro…
A połowa połowy to statsy jednostek pewnie- po dwa typy na stronę ;)
Co do Projekt X, szczerze mówiąc nie rozumiem tej uwagi o wyrabianiu spostrzegawczości u dzieci. Że niby wszyscy dorośli są tak spostrzegawczy, że uż nie muszą ćwiczyć? Nataniel powiedz szczerze, że zebrałeś tęgie lanie od jakiegoś pięciolatka :P. Swoją drogą czytając o PX zaraz przyszedł mi do głowy Jungle Speed- i można mu postawić podobne zarzuty.
Jeszcze skomentuję cenę battlelora.
Porównując do memoira dostajemy:
M’44-> 150 figurek+ 60 kart=50e / 50$
BL-> 210 figurek+ 170 kart=70e / 70$
Zatem płacąc 40% więcej, dostajemy 40% więcej figurek i 150% więcej kart. No w sumie plansza ma ten sam wymiar :). Cena jest w jakiś sposób uzasadniona, chociaż gry DoW z zasady są drogie a BL podnosi standard jeszcze wyżej.
Inna sprawa to jazda na opinii. Ta 20e podwyżka i tak w znaczącym stopniu nie uszczupli ich sprzedarzy.
Cała nadzieja w naszym polskim dystrybutorze :))))
Ja byłem dzisiaj na Manewrach Strategów. Oni to dopiero mają ceny gier zagranicznych. Weźmy takie GMT i ich Here I Stand. Za kilogram tektury trzeba zapłacić 80$
Dorzuciłem filmik z rozgrywki w Space Dealer – tym razem naprawdę bez dźwięku :). Niestety wczoraj byłem zbyt padnięty po podróży by skończyć pisanie relacji – dlatego część druga ukaże się dopiero dzisiaj.
Saise, z tego co przeglądałem „podręcznik” to zawierał on same zasady. Scenariusze były w osobnej książeczce. Na pocieszenie dodam, że była jeszcze trzecia, chyba opisująca magię, ale na 100% nie wiem czego ona dotyczyła.
xshadow – wszystko fajno, ale 70 Euro to będzie na nasze warunki około 300PLN…czyli strefa Descent, WoW i Twilight Imperium…figurek, owszem, dużo, ale dość malutkich w porównaniu choćby z Descent…czy naprawdę w wypadku Battlelore cena odpowiada zawartości?…
Hihi…ja rozumiem dlaczego tak napisałeś, ale różnica między 70e i 70$ to jakieś 70PLN…;)…