Na Smolnej natomiast znowu lądowało na stole – przynajmniej dwukrotnie – Wysokie Napięcie, bawiono się przy Sword of Rome, cenionym przez wytrawnych strategów Mare Nostrum, lekkich Hey! That’s my fish! oraz Buccaneer i wielu innych. Ja znowu bawiłem się przy Leonardo da Vinci i nowince na naszych spotkaniach – Antike. O tej ostatniej poniżej trochę wrażeń.
Antike
O Antike nie da się pisać bez porównywania do Mare Nostrum. Podobny okres historyczny, podobne drewniane elementy reprezentujące flotę czy wojska, podobnie wcielamy się we władców starożytnych państw. Jednak jeżeli będziesz miał okazję sprawdzić je obydwie to zauważysz jak wiele je dzieli.
Zacznę od ogólnego porównaniu obu pozycji. Mare Nostrum to przede wszystkim gra długa. Pomimo niedużego poziomu skomplikowania rozgrywka potrafi się toczyć i toczyć. Często ma miejsce takie przeciąganie liny, ktoś prowadzi, pobiją go, zaczyna prowadzić ktoś inny, biją jego, potęga jednych państw wzrasta, żeby za chwilę się obniżyć. Trwa to często trzy, cztery godziny, a widziałem rozgrywki na Smolnej (z dodatkiem) przy których i sześć godzin nie wystarczało. Z drugiej strony nie będziesz miał w grze żadnego niedosytu. Pełna swoboda. Jeżeli będziesz chciał toczyć długie kampanie, sporo powalczyć to powalczysz. Rozgrywka ci to w pełni oferuje. Co więcej nie będzie to zmarnowany czas, ale polepszy twój wynik i będziesz zbliżał się coraz bardziej do zwycięstwa.
W Antike jest inaczej. Tą grę rozegrasz w dwie godziny i wątpliwe żeby się to przedłużyło. Cały czas gracze będą stopniowo zbliżać się do finiszu i w końcu ktoś z nich wygra. Fajnie, tylko z drugiej strony coś za coś. Nie masz takiej swobody jak w Mare Nostrum. Jeżeli skupisz się tylko na wielkiej kampanii to wiele punktów na niej nie zarobisz, a bezcennego czasu stracisz mnóstwo. Ponieważ w grze zdobywa się punkty zwycięstwa na różne sposoby (liczba miast, zniszczenie przeciwnikowi świątyni, odkrycia naukowe, liczba zajętych akwenów morskich) trzeba sporo lawirować. Trochę powalczyć, a trochę powykrywać nauk, trochę pobudować świątyń, a trochę porobić innych czynności. Na niczym wyjątkowo się nie skupiać i grać nie dla wielkości naszego imperium i jego potęgi (co mogłoby się pozornie wydawać), a dla punktów zwycięstwa.
Całą istotę tej idei pokazała nasza rozgrywka. Podczas naszej partii prowadziłem gigantyczną kampanię przeciwko jaxowi. Udało mi się podzielić jego państwo na dwie części, zmusić go do bronienia się na dwóch niezależnych frontach i stopniowo, z tury na turę zabierać mu prowincje i osłabiać jego gospodarkę. Na koniec gry ja byłem sporym imperium, posiadałem kilkanaście prowincji bodajże, a jaxowi pozostały dwie. Natomiast w punktach zwycięstwa oboje mieliśmy po równo – po trzy punkty! Miałem zabezpieczone tyły i mogłem przejść do kolejnych kampanii przeciwko innym, problemem było jedna to, że to już był koniec gry.
Wygrał Valmont. A jak wygrał? Właśnie lawirując. A to długo rozwijał się w pokoju, nie wchodził w żadne długie kampanie, co najwyżej robił delikatne ataki, zdobywając jedną czy dwie prowincje. Budował flotę i świątynie. Rozwijał naukę. Zdobywał punkty zwycięstwa w najróżniejszy sposób. I taka właśnie jest Antike. Tak trzeba w nią grać. Nie jest to jej wada, po prostu taka specyfika. Ale za to dostajemy w nagrodę góra dwie godzinki ciekawej potyczki.
Pisałem, że Mare Nostrum nie jest skomplikowane. To najprawdziwszy fakt. Proste, logiczne zasady, bez niuansów. Takie gry strategiczne obecnie bardzo cenię. A tu niespodzianka. Antike jest jeszcze prostsze. Można nie wierzyć, ale mechanika i rozgrywka w strategii symulującej rządzenie starożytnym imperium potrafi być jeszcze łatwiejsza. Walki zostały uproszczone do minimum. W Mare Nostrum były kostki, tutaj mamy w ogóle bitwy a la Risk – ginie jeden do jednego. Trzeba mieć więcej gości, żeby wygrać (chyba, że odkryjemy odpowiednie nauki, które potrafią nas wzmacniać). O dziwo sprawdza się to znakomicie, bitew potrafi być wiele i rozstrzygane są błyskawicznie.
Ale fundamentem, który decyduje o tym, że Antike jest jednocześnie wciągające, wymagające od nas trafnych decyzji, a jednocześnie bardzo proste to unikalna mechanika oparta o okrąg akcji. Krótko mówiąc mamy na planszy narysowane koło podzielone na części odpowiadające różnym akcjom (coś jak koło fortuny :) ). Jedna akcja to ruch, inna kupowanie wojsk, inna zbieranie złota, jeszcze inna żelaza albo marmuru, wreszcie rozwijanie nauk. Każdy gracz ma na tym kole swój znacznik. W swoje turze może go przesunąć (zgodnie ze wskazówkami zegara) od jednego do trzech pól za darmo. Za każde pole powyżej trzech musi zapłacić jedno złoto. Po przesunięciu wykonuje tę akcję na której znalazł się jego znacznik. I to wszystko. A jak się sprawdza? Po prostu znakomicie. Póki co jestem nią zachwycony (zresztą jak wszyscy gracze, którzy wczoraj grali) i nie dziwie się, że na tej samej mechanice oparto następną produkcje wydawnictwa – grę Imperial.
Siła tej mechaniki i jej możliwości pokazały się na przykład w mojej kampanii przeciwko jaxowi. Specjalnie wywołałem wojnę w polu umożliwiającym mi ruch, będącym bezpośrednio przed polem uzbrojenie (a więc za turę będę mógł kupić wojska), jednocześnie widząc, że znacznik jaxa jest tuż za polem uzbrojenie. Tak więc aby kupić wojska jax będzie musiał dokonać pełnego obrotu na okręgu. To powinno mu zająć dwie tury co najmniej albo jedną, ale wymusić bardzo duże koszty w złocie. Nie można wyobrazić sobie bardziej dogodnego momentu do ataku. Wiadomo jak ważne jest zdobycie inicjatywy i przewagi w mobilności podczas każdej wojennej batalii.
W ciągu całej kampanii każdy z nas (ja i jax) musiał podejmować niesamowicie ważne decyzje. Czy brać żelazo czy jednak je zignorować, ale dokonać szybkiego ataku. Ale wtedy nie będzie miał materiałów na wojska i będzie musiał dokonać całego obrotu na kole, żeby znów wrócić do żelaza. I tak cały czas. Musisz dobrze przewidywać kolejność swoich ruchów i wybierać co ci się najbardziej opłaca.
Generalnie Antike po pierwszej rozgrywce bardzo mi się spodobał. Przyjęty styl gry (punkty zwycięstwa z różnych źródeł) i słabość wielkich kampanii wojennych (nawet zakończonych zwycięstw
em) było dla mnie zaskakujące, ale gdy już o tym wiem to przyjmuję to do wiadomości i też mi pasuje. Szczególnie, że dzięki temu sama rozgrywka jest dynamiczna i czas gry dochodzi do dwóch godzin. Bardzo chcę uczestniczyć w kolejnych rozgrywkach, aby sprawdzić czy moje zdanie nie ulegnie zmianie.
Zdjęcia Hobbit: 149,90 zł Rebel: 159.95 zł Milan-Spiele: EUR 28,90 PlayMe: EUR 32,96 Thought Hammer: $38.97 Funagain Games: $47.95 |
Po grze troche było dyskusji na temat jhak to się stało że Valmont tak szybko wygrał choć wszyscy mieli po 2,3 pkt zwycięstwa.W sumie nie jest to aż tak dziwne skoro on zdobył 4pkt na 8 możliwych z odkryć Know-How. Wszyscy troche przespaliśmy te odkrycia, bo chyba jeszcze tylko ja i jax mieliśmy po jednym odkryciu. Co by niektórych nasycić rozgrywką można spróbować też zagrać do wyczerpania się wszystkich możliwych do zdobycia kart zwycięstwa, ale nie wiem czy by to pozytywnie wpłynęło na gre. No cóż to do następnej gry….