Październik był względnie ciepłym miesiącem, choć ostatnie dni jednoznacznie zapowiadają, że nadchodzi mroźny czas. A tym samym długie, zimowe wieczory przy planszówkach. Do tego mamy już za sobą targi w Essen. Codziennie nowości tam pokazywane pojawiają się na półkach sklepowych. Coraz więcej z nich będzie też lądowało na naszych stołach, a my podzielimy się wrażeniami z nich w Games Fanatic. To nas czeka w najbliższej przyszłości.
Zanim jednak rozmarzymy się w wizjach nowości trzeba rozliczyć się z październikiem. Sprawdzić w co graliśmy, które planszówki wywarły na nas największe wrażenie i wybrać Grę Miesiąca. Poniżej ekipa GF przedstawia swoje typy.
bazik
Gra miesiąca – Princes of Florence.
Dopiero w tym miesiącu miałem okazję poznać tę grę, i od razu wskoczyła bardzo wysoko w moim prywatnym rankingu. Wszystko co najfajniejsze dla mnie w cięższych eurograch – znikoma losowość, brutalne optymalizowanie ruchów, mnóstwo możliwych strategii, po kilku grach całość się zamyka w godzinie. Długo po tę grę nie sięgałem ponieważ odstraszał mnie opis gry – w każdej kolejce kupujesz jedną rzecz w licytacji, potem możesz wykonać 2 akcje, powtórz całość 7 razy, koniec. Nie mogłem uwierzyć że to może dawać poczucie satysfakcji z przeprowadzonej od początku do końca jakiejś konkretnej strategii, jednak okazuje się że te 21 rzeczy do zrobienia w zupełności wystarczają. Nie jest to gra rodzinna czy do zarażania nowych, ale dla lubiących takie gry jak Wysokie Napięcie czy Tygrys i Eufrat bardzo bardzo polecam. Strasznie fajnie że już niedługo będzie po polsku, szkoda że nie przed gwiazdką.
Malina miesiąca – El Grande Expansions
Największy zawód – rozszerzenia do El Grande. Tak więc najlepszy i najgorszy w tym miesiącu zostaje Wolfgang Kramer. Na dodatki ostrzyłem sobie pazurki ogromnie, okazało się że choć poprawiają faktycznie grę, wydłużają czas jej trwania do 3,5-4 godzin. Dużo za dużo żeby w nie w tym układzie grać. Ogromne rozczarowanie.
Folko
W tym miesiącu nie miałem żadnych problemów z wyborem najlepszej gry. Poznałem kilka nowych tytułów, ale to Maharaja by Wolfgang Kramer i Michael Kiesling podbiła moje serce.
Ba, jeśli będziemy wybierać również grę roku bloga, to ten tytuł będzie bardzo wysoko (przynajmniej na dzień dzisiejszy).
Jasne i proste zasady, duże możliwości, to to, co uwielbiam w grach planszowych. Dodatkowo gra jest świetnie wydana, co tym bardziej zachęca do rozgrywki. Na dniach na portalu http://www.gry-planszowe.pl/ ukaże się moja recenzja tego tytułu, dlatego więcej na jej temat nie będę pisał :)
ja_n
Gra miesiąca
W tym miesiącu miałem ciężki orzech do zgryzienia. Przeglądam gry rozegrane w październiku i cztery z nich można wyróżnić. Po pierwsze Emira – najwięcej rozegranych partii, gra którą forsowałem przez cały miesiąc. Musiałem ją dobrze potestwować, aby móc napisać rzetelną recenzję a gra jest skomplikowana. Jednak na grę miesiąca bym Emiry nie lansował. Kolejna gra – Meuterer. Bardzo przyjemna karcianka, tyle samo rozgrywek co w Emirę. Znowu jednak – to nie to. Meuterer, choć bardzo przyjemny i ciekawy, jednak nie będzie dumą mojej kolekcji przez najbliższe lata. Trzecia gra – Schotten Totten. To prawdziwy klejnocik, ale przewidziałem dla niego miejsce w tym artykule, w jednym z kolejnych rozdziałów. I wreszcie jest – tak, to jest słuszny wybór i właściwa gra na właściwym miejscu.
Ursuppe. Śmieszna gra o amebach, które moczą się w kałuży i miotane lokalnymi prądami szukają co rundę czegoś do zjedzenia (najczęściej jest to coś, co wcześniej wydaliły ameby przeciwników). Co rundę też zużywają swoje biologiczne zasoby aby jak najskuteczniej przeżyć, a może nawet korzystnie zmutować (wbrew stanowisku niektórych wpływowych naukowców – w tej grze zdarzają się wyłącznie mutacje korzystne). Ursuppe – gra o ewolucji prymitywnych stworków, choć ma oczywiste wady, jednak dla mnie jest świetną grą. Zawsze zagram w to z wielkim entuzjazmem. Jedna z najciekawszych gier na mojej półce. Hit. W dodatku taka zaangażowana politycznie :D…
Żaba miesiąca
… czyli gra, która udanie się w tym miesiącu przypomniała, wróciła z pewnego zapomnienia znowu na top. W tym miesiącu tytuł Żaby miesiąca przyznam Wysokiemu Napięciu. Może nie jest to klasyczna Żaba, bo o tej grze nigdy nie zapomniałem. Bardzo lubię w nią grać i zawsze chętnie do partyjki usiądę. Jednak ukazanie się polskiej wersji, wydanej przez prężne (miejmy nadzieję) nowe wydawnictwo Lacerta jest wg mnie wielkim wydarzeniem. Ktoś zdecydował się wydać prawdziwie pełnokrwistą planszówkę, pozycję ambitną i wymagającą, dla zapalonych graczy. Wysokie Napięcie potrafi zaspokoić najbardziej wygórowane wymagania co do możliwości strategicznych i taktycznych rozgrywki, planowania, zarządzania zasobami, interakcji i napięcia w grze. Gra prawdziwie nasycona przyjemnością rywalizacji przy planszy. Pycha.
Ślimak miesiąca
… czyli gra, która ma świetlaną przeszłość i mnóstwo zachwytów na koncie, jednak w tym miesiącu już się nieco ograła. Pitchcar Mini. Po szale w ubiegłym miesiącu, w październiku nieco mi się przejadła. Było wokół Pitchcara sporo kontrowersji i nieporozumień, był wypadek z zagubieniem jednego z bolidów, większość gier odbywała się w Alibi, miejscu za którym jakoś nie przepadam. Ostatecznie w Pitchcara się nieco nagrałem. Trzeba odpocząć i dać odpocząć Pitchcarowi. Pas.
Pancho
Ciekawy miesiąc, dobre tytułów, choć bez spektakularnych pozycji. Wrzesień był jednak znacznie obfitszy, tam ciężko było wybrać tą najlepszą, bo wiele było gier znakomitych. W październiku moim największym uznaniem cieszyły się: Blue Moon City, Leonardo da Vinci, Emira, Buccaneer i Antike. Ta ostatnia muszę przyznać wywarła na mnie największe wrażenie, ale grałem w nią tylko raz. Stąd nie wiem czy przy większej liczbiej rozgrywek się nie popsuje. Tak samo jak przy Twilight Struggle muszę być konsekwentny, pomimo, że gra wydaje się świetna, bez rozegrania większej liczby partii nie będę ryzykował wyboru jej na Grę Miesiąca. Jednak bez paniki, co się odwlecze to nie uciecze.
Eliminujemy dalej. Emira też tylko jedna rozgrywka. Gra bardzo klimatyczna, z zaskakującym, oryginalnym pomysłem, ale nie pozbawiona dość irytujących wad. Przez co musimy szukać kolej
nych kandydatów. Buccaneer dobry, nie powiem. Sympatyczna zabawa, wesoła, prosta. Twórca For Sale i Land Unter trzyma poziom. Jakbym miał kategorię przerywnik miesiąca to na pewno zdobyłaby puchar od razu :) Pozostaje Blue Moon City i Leonardo da Vinci. Dwie zupełnie odmienne gry pod względem złożoności i targetu do jakiego są kierowane. Blue Moon City to szybka, lekka, ślicznie opracowana pozycja, kompletnie dla wszystkich, grywalna bez dwóch zdań. Leonardo da Vinci to pozycja dla doświadczonych graczy, za co odwdzięcza się sporą liczbą możliwości i strategii. Do tego włoska produkcja i tym samym próba nowatorstwa, eksperymentowanie na różne sposoby ze znanymi mechanikami. Cóż swego czasu stawiałem na proste gry jak Samurai czy Thurn und Taxis, w tym miesiącu bawiły mnie jednak pozycje bardziej złożone. Stąd to Leonardo da Vinci ostatecznie obejmuje zaszczytny tytuł Gry Października 2006, o włos przed Blue Moon City.
Ursuppe to gra która już od dłuższego czasu mnie intryguje – imieniny były, gotówka w kieszeni, zaczynam poszukiwanie gier i mam trzech kandydatów: Pitchcar Mini, Ursuppe oraz Yspahan.