Czwartki nam się psują coraz bardziej. Ochota jest, frekwencja jest, tylko lokalu brak. Odkąd zrezygnowaliśmy z Alibi (nie bez powodu), zmieniamy miejsca jak rękawiczki. Już się wydawało, że wreszcie znaleźliśmy spokojne miejsce – Stoney Point Java, to kierownictwo lokalu stwierdziło, że nie opłaca się im tylko dla nas dłużej pracować. A możliwość zabawy do 19 dla nas też nie była do zaakceptowania.
Prawdziwy kryzys lokalowy czekał nas jednak w ostatni czwartek. Rzutem na taśmę umówiliśmy się w samiutkim centrum, na tyłach Rotundy, lokal Bistro 44. Gdy pojawiłem się na miejscu była już siedmioosobowa grupa graczy. Bawili się przy co dopiero zakupionej przez Valmonta grze Tongiaki.
Nie zdążyłem się nawet specjalnie rozgościć gdy przybyła pani manager lokalu. I w krótkich, nie pozostawiających wątpliwości słowach powiedziała: „zamawiacie albo wynocha”. W sumie każdy się liczył (i miał ochotę nawet) coś kupić i przekąsić, ale przekaz pani kierownik był tak agresywny, że każdemu w sumie przeszła ochota, aby spędzić tu choć pięć minut. Obudziła się elementarna ludzka upartość i decyzja, że przy takim traktowaniu nie zostawimy tu ani złotówki.
Łatwo było wyjść, trudniej znaleźć nowe miejsce. Szczególnie w najbardziej zatłoczonym miejscu w Warszawie, w godzinach szczytu. W końcu wylądowaliśmy w KFC i o dziwo znaleźliśmy wolne miejsce. Ludzi było mnóstwo, hałas spory, ale gdy już rozłożyliśmy planszówki to udało mi się kompletnie odizolować od świata zewnętrznego. Choć czasami padał na mnie wzrok siedzącej obok bananowej młodzieży rzucający: „Co ci ludzie robią?! Grają w chińczyka?” Ale co tam. Pies ich trącał :)
Pobawiłem się przy dwóch grach. Wreszcie sprawdziłem Yspahana w trybie trzyosobowym oraz poznałem osobiście Um Krone und Kragen.
Yspahan
Pierwsza gra w składzie trzyosobowym: ja, Valmont i Oro. Rozgrywka wiele się nie zmienia od wersji na czterech. Głównie jest krótsza. Mieliśmy też pierwszy raz sytuację, że jednemu z graczy: Valmontowi , skończyły się kostki. I niewiadomo było co robić, czy jest zablokowany czy jednak ilość towarów jest nieograniczona i może zdejmować sobie na przykład kostki z budynków albo używać jakiś zastępczych żetonów. W końcu po dłuższej wymianie wulgaryzmów i obraźliwych gestów ;) przyjęliśmy, że są nieograniczone. Co okazało się słusznym kierunkiem, bo właśnie tą wersje potwierdza wydawca na BGG.
Rozgrywkę wygrał znaczącą przewagą Valmont (zresztą dość tradycyjnie w Yspahana nas Valmont łoi, ma jakąś strategię wygrywającą ;) ). Warto jeszcze w tym momencie poruszyć jedną dość drażliwą kwestię. Robiliśmy w Yspahanie jeden błąd. Dość istotny. Przez co mało kto używał żółtych kostek. Mianowicie służyły nam tylko do ewentualnego przesuwania ich wartości na planszy akcji. Później natychmiast je usuwaliśmy. Prawidłowe działanie jest jednak takie, że żółtych kostek się nie zdejmuje od razu. Dopiero po wykonaniu akcji startującego gracza je się usuwa. Czyli płacenie za żółte kostki ma dużo większy sens.
Zdjęcia
Gry planszowe: 131,00 zł |
Um Krone und Kragen
O szczegółach samej gry w oddzielnym tekście, tutaj tylko krótko o rozgrywce. Grę przyniósł Lim-Dul, który po raz pierwszy pojawił się na warszawskich spotkaniach. Graliśmy w trójkę: ja, Valmont i Lim-Dul. Po wytłumaczeniu zasad przeszliśmy do zabawy. Szybko na lidera wyszedł Valmont gromadząc w krótkim czasie sporo kostek, a i rzuty wychodziły mu po jego myśli. Ja szedłem stopniowo starałem się zgarnąć te profesje, które wydawało się, że będą dawać najelastyczniejsze zmienianie wartości kostek. W pewnym momencie zacząłem nadrabiać do Valmonta w liczbie kostek, aż wreszcie udało się na tyle dużo ich zdobyć, że można było uderzyć na najwyższą kartę króla. Udało się i przystąpiliśmy do finałowego pojedynku. Lim-Dul i Valmont mieli po 8 kostek, ja dziewięć. Lim-Dul postawił sobie wysoko poprzeczkę. Powiedział, że wyrzuci na wszystkich najwyższą szóstkę. Pokombinował, pokombinował i wyrzucił. W ten sposób Valmont już od razu odpadł, bo mógł tylko powtórzyć w najlepszym przypadku ten sam rzut, ale wtedy wygrywa i tak pierwszy, który to zrobił. Ja miałem dziewięć kostek, a więc znacznie większy komfort. Wystarczyło, że zdecyduję się na jedną liczbę i wyrzucę ją na wszystkich kostkach. Wybrałem trójkę, no i zacząłem rzucać i konfigurować wyniki przy użyciu kart. Miałem na tyle dobre karty, że bez większych problemów udało się to zrobić i tym samym wygrać.
W tym samym czasie druga grupa grała w Przez Pustynię, Industrię i 6 Nimmt. Ja około 21:00 wraz z Valmontem się zmyłem, a spotkanie pomimo problemów z lokalem okazało się bardzo sympatyczne.
Skarga na obsługę w Bistro44 została przekazana właścicielowi lokalu.Więcej na ten temat:
http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewtopic.php?t=2830
Michał Stajszczak