Już dawno nie mogłem się tak doczekać spotkania na Smolnej. Celem było zweryfikowanie Imperiala, czy to gra fajna, czy faktycznie popsuta. Mieliśmy świadomość, że zrobiliśmy mnóstwo błędów ostatnio. Ostra krytyka ja_na i bazika, co by nie mówić fachowców od planszówek, pozostawiała wątpliwości. Wszystko jednak wskazywało, że to ich przyjemność z rozgrywki została głównie popsuta przez złą interpretację reguł (kto przedstawiał zasady gry pozostawmy bez komentarza :D).
Tutaj mała dygresja. Błędy w regułach, niepoprawna interpretacja pojawia się bez przerwy. Najczęściej winą jest zbyt szybkie przeczytanie instrukcji, najprostsze w świecie zapomnienie o jakimś elemencie rozgrywki lub niepoprawne jego odczytanie. Każdy przez to przechodził i znane to jest mu nie od dziś (kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem :) ). Jednak nie przypominam sobie pozycji, w której błąd w rozgrywce powodował tak katastrofalne zmiany. Dodatkowo perfidnie ukierunkowane najczęściej tylko w jednego gracza. Psując mu kompletnie rozgrywkę, przy czym reszta uczestników niekoniecznie zauważa ten problem. Wynika to pewnie ze specyfiki mechanizmów znajdujących się w Imperialu. I tego, że nie zawsze musimy kontrolować jakieś państwo. Jedynie podobna sytuacja jaka mi przychodzi do głowy to kiedyś problem z Goa. Chłopaki źle zinterpretowali zasadę otrzymywania dodatkowej karty akcji. Bodajże brali ją po KAŻDEJ wygranej licytacji. I była taka rozgrywka gdzie draco był właśnie przez to strasznie poszkodowany. Gdy inni nabijali sobie akcje, on musiał siedzieć przez kupę czasu i się nudzić. Znienawidził tę grę, ale tylko do momentu gdy wreszcie nie zagrał w poprawne zasady. Weźcie z naszych kłopotów nauczkę – Imperiala trzeba opanować co do przepisu. Najlepiej jak przeczytają reguły dwie osoby niezależnie od siebie. Wtedy wszystkie niepoprawne interpretacje wyjdą od razu.
Wracając jednak do spotkania. Po wprowadzeniu poprawnych zasad rozgrywka zmieniła się diametralnie. Skróciła się do niewiele ponad dwóch godzin (a nie jak cztery gdy graliśmy u bazika), państwa zaczęły posiadać naprawdę dużo pieniędzy z powodu zmian przy podatkach, gracze zaczęli baaaardzo często korzystać z brania odsetek, bo jest to główne źródło pieniędzy i bardzo przydatne. Przestało dochodzić do jakiś bezsensownych akcji w stylu wybijania wojsk przed samym podatkowaniem. Co najważniejsze gracz, który utracił państwo nie ma większych problemów z odzyskaniem poprzedniego lub zdobyciem nowego (co więcej ma na to wreszcie pieniądze). Szkoda pisać, była to zupełnie inna gra.
Imperiala graliśmy równolegle na dwóch stolikach. Podzieliśmy się na dwie czteroosobowe grupy, uczestników początkujących i zaawansowanych. Obie rozgrywki wypadły pomyślnie i wszyscy byli zadowoleni. Warto wspomnieć, że na stoliku dla graczy już obytych z grą wprowadziliśmy wariant dla zaawansowanych. Czyli nielosowe kupowanie obligacji państw na początku gry oraz wyrzucenie karty Inwestora (zamiast tego w trakcie rozgrywki wszyscy gracze mogą kupować obligacje danego państwa na koniec jego tury). Dało to jeszcze fajniejszą rozgrywkę i proponuję w ogóle zapomnieć o wersji dla początkujących. Chyba, że przy pierwszej partii z zupełnie zielonymi graczami.
W ciągu naszej partii przy stoliku dla zaawansowanych graliśmy w składzie: ja, Valmont, Don Simon i Browarion. Tak naprawdę odbyło się zderzenie dwóch pomysłów na grę: mojego i Valmonta. Ja od początku gry skoncentrowałem przede wszystkim na dwóch sąsiadujących państwach: Rosji i Austro-Węgier. Celem była ścisła ich współpraca, na przykład jeden będzie miał flotę, a drugi wojska lądowe i będą grać jak jeden sojusz. Przez całą rozgrywkę wzmacniałem się tylko w nich. Osłaniały się wzajemnie, nabijały sobie punkty. Co prawda na pewien czas gry Don Simon zabrał mi Austro-Węgry, ale pod koniec rozgrywki udało mi się je odzyskać. Valmont miał inną strategię. Posiadał obligacje wszystkich państw, wszędzie miał dużo wpływów, wszędzie coś zarabiał. W dwóch państwach najlepiej prosperujących miał wyższe obligacje niż w pozostałych. Która strategia wygrała? Co prawda wygrałem jednym, słownie JEDNYM punktem, ale nie oznacza to, że strategia wykazała swoją wyższość. Był prawie remis, tak więc oba rozwiązania są godne zainteresowania.
Reasumując Imperial pokazał swoją siłę, nowatorstwo i duże możliwości podczas rozgrywki. Obecnie wystawiłbym mu najwyższe oceny jeżeli chodzi o rozgrywkę. Gra się niezwykle przyjemnie, jest mnóstwo emocji, gdy ktoś szykuję się ci do odebrania kraju przed podatkowaniem. Gracze mają pełną swobodę, mogą podejmować wiele dalekosiężnych decyzji. Dyplomacja i negocjacje odgrywają też bardzo dużą rolę. Krótko – bardzo dobra gra!
ZdjęciaRebel: 159.95 zł Milan-Spiele: EUR 34,30 PlayMe: EUR 34,45 Thought Hammer: $38.97 Funagain Games: $47.95 |
Augsburg 1520
Zaczynam rozdzielać opisy samych gier od szczegółów rozgrywki na spotkaniu, aby łatwo było je później znaleźć na Games Fanatic. Stąd znów o zasadach gry przeczytacie w innym miejscu. Tutaj tylko o przebiegu partii.
Po Imperialu postanowiliśmy zagrać w Augsburg 1520. Szczególnie ja zabiegałem, bo już dwa razy zaczynałem go, ale nigdy nie skończyłem. Zawsze z powodu ograniczonych zasobów czasowych trzeba było go przerwać. Wreszcie zagraliśmy od samego początku do samego końca.
Graliśmy w piątkę. Skupiłem się na początku na generowaniu punktacji i szybko wyprzedziłem pozostałych graczy. Jednak tutaj pewien zakres punktów jest zablokowany. Trzeba zbudować kościół, a później katedrę, żeby wynik się powiększał. Na kościół mi starczyło, co pozwoliło jeszcze bardziej się oddalić, ale wymagało niesamowitych wydatków i w wekslach i w pieniądzach. Takich, że przez najbliższe dwa, trzy ostatnie etapy gry nie byłem w stanie w ogóle rywalizować z pozostałymi uczestnikami na polu licytacji. Mogłem też zapomnieć o zakupie katedry i zablokowałem się przy 45 punktach. Dużo rozsądniej zagrał Valmont, który kupił tani kościół w późniejszym etapie, a pod koniec gry starczyło mu też na katedrę. Podjął z nim walkę kolega, którego imienia/nicka już nie pamiętam. Grał bardzo rozważnie i się rozkręcał. Coraz bardziej przyśpieszał w punktacji, miał kupę weksli i mnóstwo pieniędzy. Pomimo, że też kupił katedrę, Valmonta już nie dogonił, ale zajął drugą pozycję. Ja byłem trzeci, Browarion czwarty i pędrak piąty. Pędrak generalnie czuł dużą bezradność podczas licytacji. Ciągle nie mógł żadnej wygrać, pomimo, że gromadziło mu się coraz więcej kart.
Ostatecznie Augsburg 1520 zdobył mieszane opinie. Koledze na drugiej pozycji i Browarionowi si
ę podobało, mówili, że sympatyczna gra. Valmontowi i pędrakowi raczej nie przypadł do gustu. Ja mam do niej neutralne odczucia.
Sorry ale tego nie da się czytać !
Wydawało by się że będzie tu można coś ciekawego i zabawnego przeczytać. A ja nie mogę zapamiętać początku czytanej linijki, bo to takie nudy !!!
Zapraszam na http://www.pudelek.pl/ to powinno lepiej do ciebie trafić (same ciekawostki) :)
Pancho,
Czyli jednak w Imperialu kurczowo trzymales sie pewnych krajow. I nawet ci sie to udawalo przez cala gre (z chwilowym wyjatkiem Austro-Wegier). Dobrze rozumiem?
Tak. Zacząłem bodajże z 4 AW, 3 Rosji, 2 Anglii i 1 Włoch. Przez całą grę zwiększałem obligacje AW i Rosji, a reszta służyła za rezerwę. Na pewien czas straciłem AW, jednak Don Simon nie miał pieniędzy, żeby wykupić ostatni decydujący udział to pod koniec gry ponownie je przejąłem.
Ten zagadkowy kolega, który grał z nami w Augsburg 1520, to kolejny gość Smolnej. Przyjechał z Lublina zobaczyć jak gramy i w co gramy. Na forum gry-planszowe występuje jako „Tomek”.
Widzę że pan pancho nie ścierpi żadnej krytyki. To po co publikuje swoje teksty?
P.S.
To jakie strony proponujesz mi świadczy jedynie o Tobie.
Nie pochlebiaj sobie. Na krytyka trzeba sobie uczciwie zapracować, a nie rzucać takie małokonstruktywne epitety.
P.S. Pudelek ci się nie podobał? Chciałeś, żeby było ciekawie i zabawnie :D
Miałam wrażenie że rozmawiam z osobą na poziomie, ale teraz widzę że się poważnie pomyliłam.
Z twojej wypowiedzi wynika że celowo piszesz nudne teksty, ale to już nie mój problem tylko twoich „czytelników” – nieszczęsny ich los, śmierć przez zanudzenie.
Znikam stąd, nie warto poświęcać tobie tyle czasu, chyba może żeby rozwiązać konkurs na najnudniejszego człowieka piszącego bloga.
nie karmcie trolla
Dobra już się nie obrażajmy. Może extrema dostała się tu przypadkiem. Games Fanatic ma taki styl, a nie inny. Dla jednych nudny, dla drugich nie. Tyle w tym temacie.
Pancho, rób już miejsce na piersi na order „Najnudniejszy blogger 2006” :-)
Znam osoby, dla ktorych bylby to najnudniejszy i najglupszy blog na swiecie ;-)