Sobota, godzina 9:04 rano, rozbrzmiewa telefon. Jedną ręką podaję synowi gumę, drugą odbieram komórkę, do przytrzymania kierownicy deleguję kolana. Dobrze, że na horyzoncie nie ma żadnych zakrętów.
– Ignacy? – słyszę w telefonie.
– Tak.
– Tu Mirek. Słuchaj, o której rozpoczyna się Pionek? O dziewiątej?
– Tak, o dziewiątej, już jadę, będę tam za pięć minut. Czemu?
– Nie, nic. OK., czekamy.
Łapię kierownicę. Uśmiecham się. Maniacy.
W sobotę, 24 marca w Gliwicach odbyła się II edycja Pionka – Gliwickich spotkań z grami planszowymi. Dzięki uprzejmości dyrekcji Młodzieżowego Domu Kultury mamy możliwość spotykać się tu co kwartał i przez cały dzień bawić w najlepsze. Tym razem równo od 9 rano do 9 wieczorem. Dwanaście godzin.
Z Pionkiem rzecz ma się o tyle ciekawie, że jako jego główny organizator, z jednej strony chciałbym, by impreza była znacząca i by przybyło na nią jak najwięcej osób, z drugiej jednak strony, reklamuję ją bardzo ostrożnie. Boję się tłumu, nadmiaru frekwencji, boję się dziesiątek osób, które mogłyby zalać gliwicki MDK i wprowadzić organizacyjny chaos. Paradoks, prawda?
Lista znajomych
Wici o Pionku rozsyłałem za pośrednictwem forum i strony gry-planszowe.pl oraz wykorzystując moją długą listę kontaktów w gg i książce adresowej programu pocztowego. Dzięki wymianie mailów, wypowiedzi na forum, dzięki rozmowom na gg udało mi się stworzyć orientacyjną, przybliżoną liczbę osób, których mogę się spodziewać w Gliwicach. Wyszło w sumie 43 osoby. Dużo.
Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że wielu spośród ludzi, którzy powiedzieli, że z chęcią przyjadą, jednak ostatecznie nie dotrze na Pionka. Równie oczywiste było też to, że na imprezę przybędą ludzie, których nie znam, których nie ma ani w moim gg ani programie pocztowym. Pytanie które pozostawało otwarte to ilu ludzi z mojej listy nawali i ilu ludzi nie będących na liście miło mnie zaskoczy.
Nawaliło równo dwadzieścia osób. Jedynie połowa z tych, którzy się zapowiedzieli naprawdę się sprężyła i przybyła do Gliwic. Wstyd.
Ilu nieznajomych mnie zaskoczyło i odwiedziło? Czterdzieści osób! Przemiłe zaskoczenie.
Tłoczno jak na dworcu
Na II edycję Pionka przybyło więc w sumie aż 63 graczy i miłośników planszówek. Byłem absolutnie zszokowany ilością osób, kolejnymi nowymi twarzami, które pojawiały się w gliwickim MDK i zasiadały do gry. Jak wspomniałem – przybyło aż czterdzieści osób, których się nie spodziewałem, których nie miałem na wstępnej liście uczestników, których nie znałem i miałem po raz pierwszy okazję poznać dopiero teraz, podczas Pionka.
A z początku oczywiście zaczęło się od problemów…
Kiedy dotarłem na miejsce, dowiedziałem się od pani, która tego dnia pilnowała porządku w MDK, że przydzielono nam małą salkę kółka szachowego. W ciągu pięciu sekund wytłumaczyłem pani, że nie ma mowy byśmy wchodzili do tej salki, i że wchodzimy do galerii, tam gdzie impreza odbywała się poprzednio. Nie ma innej możliwości. No way. Żadna salka szachowa. Po moim trupie. TRU-PIE.
Pani się broniła, więc musieliśmy wykonać telefon do dyrektora MDK. Dyrektor MDK zgodził się na otwarcie galerii. Problemy zakończone.
Rozstawiliśmy stoły, krzesła, wyciągnąłem gry na stół i można grać.
Minęła godzina, i już było jasne, że za Chiny Ludowe nie pomieścilibyśmy się w salce szachowej. Było ledwo po dziesiątej rano kiedy zajmowaliśmy już i całe pomieszczenia galerii i sąsiadującej sali konferencyjnej. Minęła jeszcze jedna godzina i musiałem się jednak przeprosić z salą szachową. Otwarliśmy ją i wyciągnęliśmy z niej kilka ławek i krzeseł.
Minęła kolejna godzina i w sali szachowej nie było już wolnych krzeseł. MA-SAK-RA.
Na szczęście na teren MDK dotarł tymczasem pan dyrektor, zobaczył graczy grających w galerii, graczy grających w sali konferencyjnej, graczy grających na korytarzu (wtedy już trzy stoły były rozłożone na korytarzach, bo w salach nie było miejsca!)… Uśmiechnął się, pogratulował mi imprezy i wydał dyspozycje – mam pełne poparcie dyrekcji i mam dostać wszystko czego będziemy potrzebować.
To dobrze, bo ludzi wciąż przybywało, musieliśmy więc udać się na piętro i wziąć krzesła z sali plastycznej, wytaszczyć ostatnie stoły z sali szachowej…
W sumie, ostatecznie, równolegle było wystawionych trzynaście stołów, na których odbywały się gry. Było wspaniale!
Tłum barwny i kolorowy
O ile na pierwszej edycji Pionka jedynymi dziećmi jakie dotarły były córki Folko, o tyle teraz doszło do olbrzymiej, bardzo pozytywnej zmiany.
Przekrój wieku był ogromny, od dorosłych, przez młodzież, po dzieciaki. Na Pionka przybyły rodziny z dziećmi, przybyli uczniowie ze szkół podstawowych, byli też starsi gracze. Pełna, wspaniała różnorodność. Przyjemnie było patrzeć, jak przy poszczególnych stolikach bawią się obok siebie ludzie w przeróżnym wieku. Mam nadzieję, że ta tendencja się podtrzyma i obok typowej gwardii gier planszowych, na Pionka będzie przybywało coraz więcej rodzin z dziećmi, mieszkańców Gliwic i okolic.
O to przecież w tej imprezie chodzi. By grać w gry, by promować gry, by bawić się wspólnie i dzielić naszym hobby i radością zabawy.
Planszówek stos
Gier było masa. To akurat było jasne od początku i to jedna jedyna rzecz, która mnie nie zaskoczyła. Wiedziałem, że jak przyniosę większość swoich gier, to będzie tego cały, duży, długi, wysoki stół tytułów, a do tego jak każdy z uczestników przytacha pod pachą jeszcze choć jedną grę, to będzie tego sporo ponad 100 planszówek. Do tego sklep Rebel.pl uprzejmie użyczył nam kilka spośród swoich tytułów, tak więc wybór był przeogromny.
Obok klasycznych tytułów, wszystkich tych Torresów, Jungle Speedów, Neuroshim, Cash and Gunsów, Mall of Horrorów, Shogunów, Yshpanów, Space Dealerów, Osadników z Catanu i dziesiątek mniej lub bardziej znanych tytułów, na Pionku pojawiło się też kilka szczególnych perełek, gier, które prawdopodobnie występują w Polsce w jednym egzemplarzu…
Grano więc w mało znaną, bardzo fajową i mocno odjechaną grę De l’Orc pour les Braves autorstwa Bruno Faiduttiego. Grano w nią w sumie trzykrotnie, więc jak widać przypadła do gustu (choć najwięcej rozgrywek zaliczył – tradycyjnie – Cash and Guns).
Grano w słynne już i kultowe wśród moich znajomych Łosie, czyli grę wydawnictwa Kosmos o wdzięcznym tytule Elchfest, w której gracze pstrykają drewnianymi walcami i próbują przeprowadzić swojego łosia na drugi brzeg rzeki.
Grano w Skoki, czyli nowy projekt autorstwa Folko, grę o skokach narciarskich, która aktualnie jest w fazie testów, i która ukaże się nakładem Wydawnictwa Portal.
Nie grano, bo brakło czasu, w moją grę dla dzieci Kraina Cieni. A szkoda, bo to super gra. Będzie okazja przy kolejnej edycji Pionka.
Grano w Finale, czyli karcianą piłkę nożną. Gra jest bardzo fajna, z jednej strony z jajem, z drugiej strony na poważnie, można się i pośmiać i pokombinować, czyli dokładnie tak, jak lubię najbardziej. Wygrałem 4:3.
Grano w przecudną karcianke Once Upon a Time, w której gracze wymyślają bajki korzystając z kart jakie mają na ręce. Grano w Polarity, czyli grę logiczno zręcznościową z opętańczo skaczącymi magnesami…
I tak dalej, i tak dalej, i można by wymieniać i Manilę, i Giganten, i Jungle Speed, Bierki, Mystery at the Abbey, Mall of Horror, Neuroshima HEX…
O Neuroshimie HEX to może mini anegdotka. Jedną z pierwszych osób jakie dotarły na konwent był Mrówka. Miał więc możliwość w pełnej krasie ujrzeć stół długi jak horyzont zapełniony po brzegi grami. Spojrzał na stół, pokiwał z uznaniem głową, a następnie ściągnął plecak z pleców, kurtkę, usiadł, wyciągnął z plecaka Neuroshimę HEX i zaczął sobie grać z kumplem w HEXa.
Ja też bardzo lubię Neuroshimę HEX, ale to już było przegięcie! Mrówka, masz w Portalu dyplom najwierniejszego fana HEXa w Polsce! Wykazałeś odporność na inne tytuły graniczącą z cudem.
Podsumowanie
Druga edycja Pionka różniła się od pierwszej tylko w niewielkim stopniu. Trwała trzy godziny dłużej, było na niej więcej fanów gier, było więcej gier do wyboru, był lepiej rozwiązany problem posiłków (odkryliśmy miłą jadłodajnię opodal), lecz sama idea, koncepcja imprezy pozostała bez zmian. Miłe lokum, dużo gier i uśmiechy na twarzach. To cały pomysł na Pionka. Pomysł, który sprawdza się w stu procentach.
Jakie plany na przyszłość?
Bez rewolucji. Chciałbym, by impreza sama, powoli ewoluowała, nie chcę żadnymi nagłymi zmianami gmerać przy tak fajnie działającym mechanizmie. III edycja Pionka odbędzie 9 czerwca. Podobnie jak teraz będzie trwać od dziewiątej rano do dziewiątej wieczorem, podobnie jak teraz będzie odbywać się w gliwickim MDK. Znowu będzie czekała na wszystkich fanów gier masa nowych ciekawych tytułów, a ja ponownie będę biegał od stołu do stołu i tłumaczył zasady i reguły.
Zapraszam Was wszystkich bardzo, bardzo serdecznie.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Byłem jedną z tych czterdziestu niespodziewanych osób i chcę podziękować za świętną imprezę. 9 czerwca został już zarezerwowany i tym razem stawię się z samego rana :). Dzięki Trzewik za super imprezę!
Jak wyżej :)
Dzięki za imprezę. Fajnie, że Dyrektor ją poparł to dobrze wróży na przyszłość
’grano w Skoki, czyli nowy projekt autorstwa Folko, grę o skokach narciarskich, która aktualnie jest w fazie testów, i która ukaże się nakładem Wydawnictwa Portal.’
gratuluję, pomysł gry jest niebanalny i mi się podoba:)
[na narzekania na cenę, formę ,jakość wydania i pogodę przyjdzie jeszcze czas :D]