W poszukiwaniu bezcennej mapy musisz zaprowadzić czworo nieustraszonych poszukiwaczy przygód do tybetańskiej świątyni, a potem, przez przełęcze Himalajów, do bram Zagubionej Doliny.
Taki oto tekst reklamowy widnieje na odwrocie pudełka z grą. Nie jest to jednak, jak by się mogło wydawać, gra przygodowa o zmaganiach podróżników z trudami wyprawy w wysokie Himalaje. Niestety jest to kolejna, typowa dla Reinera Knizi gra, w której klimat nie ma praktycznie związku z mechaniką. Sama rozgrywka jest dość ciekawa, ale tematycznie osadzona jedynie poprzez grafikę na planszy i na kartach.
Co w pudełku?
W pudełku znajdziemy: 1 dwustronną planszę, 4 drewniane pionki, 15 klejnotów, 55 kart, instrukcję, oraz arkusz zawierający: 15 żetonów znalezisk, 5 żetonów z mostem i 32 żetony monet. Wszystko wykonane jest bardzo estetycznie i solidnie, z dość klimatyczna grafika na planszy i kartach.
Ciekawostką jest 2-stronna plansza do gry. Nie jest to jednak różny wariant tej samej gry, a dwa kolejne etapy – najpierw gracze poruszają się na jednej a potem na drugiej stronie planszy. Początkowo jest to intrygujące, później jednak, jako że trzeba w czasie gry odwracać planszę, staje się dość uciążliwe.
Instrukcja wydana jest na kredowym papierze, kolorowa i co ciekawe napisana w 5 językach Europy Środkowowschodniej. Dla każdego kraju są tylko dwie strony zasad, z których większość to rysunki. Jak więc widać, problemów z przyswojeniem zasad po 2-3 minutowym tłumaczeniu nie będzie miał chyba nikt. Niemniej krótkość zasad jest, moim zdaniem, pewna wadą – ale o tym w dalszej części tekstu.
Zasady
Same zasady są banalnie proste. Gra podzielona jest na 2 etapy (każdy rozgrywany na osobnej stronie planszy). Gracze starają się zebrać jak największą ilość pieniędzy zdobywanych w czasie gry, na koniec każdego etapu oraz na końcu – za wymianę zebranych w czasie gry klejnotów.
Na początku każdego etapu gracze dostają karty, dzięki którym mogą poruszać pionki podróżników o określoną na kartach liczbę pól. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że wszystkie 4 pionki podróżników są wspólne dla graczy. Każdy może poruszyć dowolny pionek wydając odpowiednią kartę z ręki. Podczas podróży gracze mogą poruszać się tylko zgodnie z narysowanymi na planszy strzałkami (nie można się cofać). Na wyznaczonych polach dostępne są różne znaleziska – dodatkowa karta, pieniądze, klejnoty, lub dodatkowy ruch – początkowo znaleziska są niejawne, ale raz odkryte pozostają znane do końca etapu umożliwiając innym skorzystanie z tego samego bonusu.
Etap kończy się gdy dowolny z podróżników dotrze do świątyni (za co gracz, który wykonał ostatni ruch dostaje klejnot). W tym momencie następuje punktacja etapu – każdy z graczy dostaje pieniądze za karty posiadane na ręku w ilości zależnej od tego gdzie znajduje się podróżnik w kolorze odpowiadającym danej karcie (im bliżej jest pionek docelowej świątyni tym więcej pieniędzy za kartę dostaje gracz).
Następnie odwraca się planszę i następuje drugi etap. Etap drugi jest prawie identyczny z pierwszym. Jedyna różnica polega na tym, że na trasie występują mosty (są one jednorazowego użytku – jeżeli jakiś podróżnik po nim przejdzie – zarywa się uniemożliwiając innym przejście tą drogą). Dodatkowo za dojście do celu otrzymuje się poza klejnotem dodatkowo 3 monety. Podliczenie pieniędzy za karty jest identyczne jak w pierwszym etapie. Na koniec dwóch graczy z największą ilością diamentów dostaje dodatkowe monety (w ilości potrafiącej zmienić dość mocno punktację – co czyni zbieranie diamentów ważnym elementem gry) – wygrywa gracz, który zgromadził najwięcej pieniędzy.
Wrażenia z rozgrywki
Po zapoznaniu się z instrukcją gra może wydawać się banalna i mocno losowa. Jednak zdecydowanie nie jest to gra banalna, a losowość pozwala na zróżnicowanie rozgrywek.
Losowo dostajemy karty oraz rozstawiamy znaleziska na planszy. Znaleziska są jednak dostępne dla wszystkich, tak więc ich układ wpływa jednakowo na wszystkich graczy, dodatkowo powoduje, że każda gra jest nieco inna. Losowość kart na ręce rzutuje jedynie na strategię gracza – po prostu w zależności od tego, jakie mamy na ręku karty będziemy promować różne pionki podróżników. Tak więc dążymy do tego, aby na koniec etapu mieć na ręku jak najwięcej kart w kolorze pionka, który doszedł do świątyni oraz dodatkowo jak najmniej kart w kolorze pionków daleko od świątyni, za które dostaniemy mniej punktów lub nawet punkty ujemne. Z drugiej jednak strony, aby ruszyć pionki trzeba wydać kartę w kolorze pionka (lub kartę jokera, dzięki której można ruszyć dowolny pionek). Najlepszą sytuacją jest, zatem taka, w której inni gracze przesuwają pionek, na którym nam zależy. Dobrym sposobem jest ustawianie „swojego” pionka tak, aby inni gracze go poruszali, czyli na przykład takie ustawienie podróżnika, aby inni gracze mogli zebrać bonus ze znalezisk. Z tym, że znaleziska też generują (bezpośrednio lub pośrednio) monety, więc nie można za dużo ich oddać przeciwnikom.
Zatem banalne zasady nie przekładają się na banalna rozgrywkę. Gra jest lekka, ale zdecydowanie nie banalna – to strategia przyjęta podczas rozgrywki jest podstawą wygranej. Prostota zasad umożliwia granie z mniej doświadczonymi graczami oraz małymi dziećmi (producent podaje 8+, ale myślę, ze 6-latki już sobie z grą mogą poradzić). Dodatkowo brak jawnej interakcji między graczami jest atutem przy grze z małymi dziećmi oraz osobami nielubiącymi bezpośrednich starć między graczami.
Instrukcja do gry jest bardzo krótka i przystępna. Dzięki temu da się zapoznać z zasadami dosłownie w 2-3 minuty. Wadą jest jednak to, że nie rozwiązuje pewnych szczególnych przypadków. Przykładowo, dość kluczowa sprawa – co zrobić, gdy wszystkim graczom skończą się karty, a żaden podróżnik nie dotrze do końca etapu? Co prawda, jak dotychczas, taka sytuacja się nam nie zdarzyła, ale w czasie jednej z gier w momencie dojścia do końca etapu tylko jeden gracz miał karty (i to tylko dwie) i nie trudno sobie wyobrazić, że teoretycznie taka sytuacja jest możliwa. W gronie moich znajomych ustaliliśmy, że w takiej sytuacji etap kończy się (innym rozwiązaniem mogłoby być losowe dobieranie kart). Kolejną, dość rażącą, wadą jest zbyt mała liczba klejnotów. Notorycznie ich brakowało – zasady również nie przewidują takiej sytuacji (my graliśmy, że ilość klejnotów jest nieograniczona i stosowaliśmy żetony zastępcze).
Liczba graczy
Gra przewidziana jest dla 2-4 osób i bardzo dobrze się sprawdza przy każdej ilości graczy. Gra dla 2 osób ma nieco zmienione zasady (symulowany jest trzeci gracz) – zwiększa to w pewnym stopniu losowość, ale nie rzutuje to specjalnie na jakość rozgrywki.
Czas gry
Gra jest bardzo szybka. Razem z tłumaczeniem zasad nie przekroczyliśmy nigdy, podanych przez producenta 45 minut (niezależnie od liczby graczy). Zazwyczaj sama gra trwała około 30 minut.
Oficjalny dodatek
Na Zachodzie była możliwość kupienia gry z dodatkiem. W wersji na Europę Wschodnią dodatku nie ma, ale dostępny jest, za darmo, do pobrania stąd.
Dodatek, to zbiór „super-kart”. Każdy z graczy na początku każdego etapu dostaję jedna taka kartę, którą może zagrać w dowolnym momencie. Karty są dość zróżnicowane, ale jednocześnie wyrównane – to jaką kartę wylosujemy zdecyduje o tym jak ją wykorzystamy (zdeterminuje w pewnym sensie strategię gry), ale nie zdecyduje o tym, że szanse gracza na wygraną są różne w zależności od wylosowanej karty.
Ogólnie dodatek nie zmienia gry w jakiś kolosalny sposób. Niemniej z pewnością warto po niego sięgnąć, urozmaici to rozgrywkę i przedłuży radość z gry.
Podsumowanie
Recenzja ma na celu podpowiedzieć czytelnikowi czy warto kupić grę. W tym przypadku odpowiedź na pytanie czy warto, jest dla mnie dość trudna. Osobiście gra mi się podoba, ale nie zachwyca jakoś specjalnie. Moi współgracze mieli mieszane reakcje, niektórym gra bardzo się podobała, inni uznawali, że można pograć, a jeszcze inni po wytłumaczeniu zasad zapytywali czy nie mam czegoś innego.
Osobom, którym podobają się lekkie gry rodzinne, z pewnością również Tibet się spodoba. Mi również gra przypadła do gustu, biorąc jednak pod uwagę cenę gry, mam pewne wątpliwości czy grę warto kupić. Osobiście znam kilka innych lekkich gier rodzinnych, które bardziej mi się podobają, a mają zbliżoną lub nawet mniejszą cenę. Jeżeli jednak masz zamiar grać z małymi dziećmi albo szukasz kolejnej lekkiej, rodzinnej gry myślę, że się nie zawiedziesz.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Bardzo dobra recenzja.
Jeśli kto jest zainteresowany kupnem tej gry i jest z Warszawy to proponuję zajrzeć do Leclerc na Stokłosach. Można ją tam dostać za 83 zł.
W Tesco Tibet jest w promocji i kosztuje 59 zł.
U mnie w sieci sklepów z odzieżą i nie tylko, o nazwie PEPCO, gra jest za 19,99 :)