Ystari Games należy do wydawnictw, które bardzo cenię i każda z ich gier została do tej pory oceniana przeze mnie przynajmniej na 8 w serwisie BoardGameGeek (Ys, Caylus, Mykerinos i Yspahan). Pilny czytelnik zauważy jednak, że jeden tytuł pominąłem i odrobinę przekłamuję. Pojawił się bowiem jeszcze Caylus Magna Carta, który nie zaskarbił sobie mojego serca. Powodem jest to, że niczego, absolutnie niczego nie brakuje mi wersji planszowej Caylusa, żebym musiał grać w wersję wykastrowaną. Wiem, że jestem odosobniony w tej opinii wśród ekipy z Games Fanatic, u nich wersja karciana cieszy się większą popularnością. Cóż, ludzie wyprzedzający poglądami swoją epokę zawsze byli prawidłowo rozumiani dopiero po latach :)
Autorem Amyitis jest Cyril Demaegd, założyciel Ystari Games, który w przeszłości popełnił pierwszą grę wydawnictwa, czyli Ys. Gra zadebiutowała podczas targów Essen 2007. U nas na warszawskim podwórku pojawiła się niedługo później i zebrała dość negatywne opinie. O tyle kiepskie, że przy pierwszych prośbach o podzielenie się swoimi wrażeniami usłyszałem recenzje typu: bardzo, bardzo słabe, trzymać się z daleka, nie marnować czasu na rozgrywkę, występuje strategia wygrywająca. Trochę mnie to wszystko zszokowało, czyżby Ystari Games po raz pierwszy popełnił poważną wpadkę i wypuścił kompletnego bubla? Trzeba było przekonać się naocznie i tak dzięki pomocy Jaxa udało mi się zorganizować czteroosobową rozgrywkę.
Tło
Przenosimy się w zamierzchłe czasy sprzed urodzenia Chrystusa, a miejscem akcji staje się starożytny Babilon. Na cześć swojej żony Amytis (tradycyjne użycie w nazwie gry liter y i s od Ystari) król Nabuchodonozor II zleca stworzenie słynnych Wiszących Ogrodów Babilonu, a tutaj – jak to zwykle w eurograch bywa – pojawia się misja dla graczy. Jako miejscowi szlachcice chcą pomóc królowi w zrealizowaniu tego arcytrudnego zadania przy okazji zdobywają wpływy na dworze (mówiąc brzydko osiągając jak najwyższy wynik w punktach prestiżu na listwie okalającej planszę).
Wygląd
Lubię gry Ystari Games, ale powinni wreszcie coś zrobić z oprawą graficzną w swoich produkcjach. Zaczynam się zastanawiać czy nie wchodzą tam w grę jakieś rodzinne koneksje (za oprawę graficzną odpowiada kuzyn czy kuzynka właściciela firmy), bo z każdym tytułem sytuacja się nie poprawia. Nie mówię, że wszystkie gry muszą być rysowane przez Micheala Menzela, bo jednolity styl zaraz się znudzi, ale błagam choć o odrobinę elegancji.
Czego się głównie czepiam? Mianowicie główna plansza, jak i dodatkowa służąca do poruszania się wielbłądami jest pstrokata, brzydka i nie przystaje do współczesnych gier. Podobnie karty z bonusami, żetonami ogrodów, wielbłądów itd. Jedynie co jako tako wygląda to karty z poszczególnymi pracownikami. Wszystko to powoduje, że na widok gry przygotowanej do rozgrywki nie pojawia się niecierpliwe uczucie w stylu ” rozpocznijmy już tę grę”, a wprost przeciwnie – „w co ja się wpakowałem”.
Mechanika
Niestety po wytłumaczeniu zasad sytuacja również się nie poprawia. Rozgrywka wydaje się skomplikowana, reguły mało intuicyjne, a cała mechanika mocno przekombinowana. Na szczęście w tym przypadku wrażenie jest złudne. Już po dwóch pierwszych turach mechanizm rozgrywki – wręcz w sposób magiczny – staje się intuicyjny, a zasady proste i całkiem logiczne.
Sednem naszej tury jest wybieranie pracowników: farmerów, kupców, budowniczych kanałów i kapłanów i kierowanie ich do odpowiednich prac. Farmerzy dostarczają różnorakie żetony roślin, kupcy dają nam wielbłądy, budowniczy kanałów robią to do czego zostali powołani, a kapłani dzięki modlitwom zwiększają wpływy u poszczególnych bóstw. Dodatkowo dobieranie poszczególnych pracowników staje się w ciągu etapu coraz droższe i tylko najbogatsi będą mogli sobie pozwolić na trzech czy czterech w ciągu jednej tury.
Dodatkową akcją jaką możemy zrobić jest poruszanie się po królestwie Babilonu, choć tutaj nie obejdzie się bez posiadania wielbłądów. W niektórych miejscach możemy za różne rośliny budować fragmenty Wiszących Ogrodów, ewentualnie rozwijać się w jakieś dziedzinie na przykład, dostarczającej co turę pieniądze czy dającej jednorazowy zastrzyk punktów.
Mechanika jest wielowymiarowa i jest sporo miejsc generujących punkty zwycięstwa. W części z nich wykorzystywany jest mechanizm przewag. Ma to miejsce w zdobywaniu wpływów u poszczególnych bóstw w świątyni, przy zbieraniu upraw na polach oraz przy budowie kanałów. Zauważyłem liczne metody na dążenie do zwycięstwa, możliwość budowania ciekawych combosów i zupełnie nie trafiłem na strategię wygrywającą. Wręcz przeciwnie, bogata liczba możliwości na pozyskiwanie punktów przeczy tej teorii. Widzę sporo różnych dróg dzięki którym można zafiniszować jako pierwszy.
Wrażenia
Po pierwszych bardzo negatywnych wrażeniach (widoku planszy i wysłuchania reguł) czułem, że powstał przekombinowany potworek. Po rozegraniu całej gry, w której Jax pokazał mi kilka ciekawych combosów, a sam natrafiłem na również parę niecodziennych zagrań Amyitis wprowadziła w mojej głowie duże zamieszanie. Co więcej dwie grające z nami kobiety również szybko poczuły mechanikę i odnalazły się w samej rozgrywce. Miały swój plan na grę i konsekwentnie go realizowały. Jednym słowem gra okazała się naprawdę intrygująca.
Oczywiście jak to zwykle bywa z grami Ystari Games (może z wyjątkiem Yspahana) są to pozycje przeznaczone dla doświadczonych graczy. Amyitis właśnie bardziej pasuje wagowo do Ys czy Caylusa i nie nadaje się absolutnie jako gra wprowadzająca nowych do hobby.
Podsumowanie
Gra wymaga zapewne głębszej analizy, trudno ją oceniać po jednej partii. Na dzień dzisiejszy sprawiła, że mam zamiar ją powtórzyć i przekonać się czy posiada w sobie na tyle duży ładunek możliwości, że można grać w nią wielokrotnie i szybko się nie znudzi. Dodatkowo jest to ten typ gry, którą powinno się sprawdzić osobiście w miarę możliwości, bardzo ciężko w niej wyrokować komu przypadnie do gustu. Szczególnie, że w czasie rozgrywki targają nami różne uczucia i raczej od konkretnej osoby zależy czy wygra u nas opcja „więcej do niej nie usiądę” czy „bardzo ciekawe, trzeba powtórzyć”. Wiem, że nie takiej oceny oczekuje czytelnik recenzji czy nawet rzutu okiem, ale w tym przypadku sytuacja jest wyjątkowa, gra naprawdę jest specyficzna i niejednoznaczna. Nie podejmuję się wyrokować o jej ogólnej ocenie. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.
Planszomania: 120.00 zł Rebel: 149.00 zł Zdjęcia |
Ja miałem podobne pierwsze wrażenie jak Pancho. Gra jest masakrycznie brzydka. Ogrody wyglądają w rzeczywistości jak zapuszczone krzaki a nie ogrody. Zasady – tu się nie zgodzę, nie wydawały mi się specjalnie skomplikowane, ale gra zupełnie mnie nie przekonała. Mnie uczucie „w co ja się wpakowałem” nie opuściło do samego końca rozgrywki.
A mi gra bardzo się podoba. Świetnie działa też na 2 osoby. Brzydka? W głowie Wam się poprzewracało od tych pięknych tutów, cub itp ;-)
Fajny jest mechanizm „wypychania” kapłanów ze świątyń przez gracza, który jako ostatni się ruszał w danej kolejce (postawiony raz pionek nie przynosi profitów w nieskończoność – coś jak w im schatten des keisers), fajny jest sposób zdobywania kasy po spasowaniu, fajne jest to że jest ograniczona ilość kart i nie dla wszystkich wystarczy „rozwoju” we wszystkich dziedzinach, co może wymusić nagłą zmianę strategii podczas gry. Tak naprawdę wszystko mi się w niej podoba :-)
Ale to już tradycyjnie raport mniejszości :-P
Pozdrawiam całą załogę
A co do za jakies tchorzostwo z wystawianiem oceny? :-)
Albo sie podoba albo sie nie podoba. Albo chcesz grac albo nie chcesz. Pierwsze wrazenie tez sie da wycenic…
Domagam sie oceny! Dawac ocene! Dawac ocene!
;-)
Muszę powiedzieć, że zdziwiły mnie niektóre teksty:
U nas na warszawskim podwórku pojawiła się niedługo później i zebrała dość negatywne opinie. O tyle kiepskie, że przy pierwszych prośbach o podzielenie się swoimi wrażeniami usłyszałem recenzje typu: bardzo, bardzo słabe, trzymać się z daleka, nie marnować czasu na rozgrywkę, występuje strategia wygrywająca.
Ciekawe. Podczas ostatniego zamówienia Milanowego część osób brała ten tytuł w ciemno, właśnie z powodu bardzo POZYTYWNYCH opinii. Potem część osób trochę zrewidowała swoje zachwyte, ale ogólnie opinie były co najwyżej mieszane.
Rozgrywka wydaje się skomplikowana, reguły mało intuicyjne, a cała mechanika mocno przekombinowana
Jakoś często tak mam po wysłuchaniu reguł, nawet przy grach lekkich. Akurat tutaj reguły wydawały mi sie wyjątkowo proste i zrozumiałe. Może były chaotycznie tłumaczone? Chyba jednak nie, bo Jax zawsze świetnie tłumaczy przepisy.
Zauważyłem liczne metody na dążenie do zwycięstwa, możliwość budowania ciekawych combosów i zupełnie nie trafiłem na strategię wygrywającą. Wręcz przeciwnie, bogata liczba możliwości na pozyskiwanie punktów przeczy tej teorii.
Tego to już kompletnie nie rozumiem. Czy te dwa zdania powstały w środku nocy? ;)Jak jest tylko jeden sposób na granie (nie jeden skuteczny, ale w ogóle) to jest to jedyna strategia i zarazem wygrywająca. Natomiast dlaczego wiele różnych dróg wyklucza strategie wygrywającą? Przecież może być dajmy na to 7 różnych strategii, ale jedna zdecydowanie skuteczniejsza od innych.
Amyitis właśnie bardziej pasuje wagowo do Ys czy Caylusa i nie nadaje się absolutnie jako gra wprowadzająca nowych do hobby.
Powiedziałbym, że jest raczej gdzieś pomiędzy Ysem i Caylusem, a Yspahanem. Może nawet trochę bardziej w kierunku Yspahana. Różnych dróg nie jest znowu aż tak dużo, a zasady są dosyć proste.
o, sztefan w bojowym nastroju ;-)
„Ciekawe. Podczas ostatniego zamówienia Milanowego część osób brała ten tytuł w ciemno, właśnie z powodu bardzo POZYTYWNYCH opinii. Potem część osób trochę zrewidowała swoje zachwyte, ale ogólnie opinie były co najwyżej mieszane.”
Widocznie wasze pozytywne opinie mruczyliście sobie pod nosem :) W OKO na każdym kroku słyszałem, żeby nawet tego nie próbować i to w bardzo zdecydowany sposób (draco, Saise, ja_n i kilka innych osób). Jakoś tych obrońców gry nie spotkałem, wiedziałem tylko, że jax ją toleruje, bo ją kupił. O dziwo teraz się obrońcy pojawili :)
„Akurat tutaj reguły wydawały mi sie wyjątkowo proste i zrozumiałe. Może były chaotycznie tłumaczone? Chyba jednak nie, bo Jax zawsze świetnie tłumaczy przepisy.”
A mi przeciwnie. Cała mechanika wydawała się mocno przekombinowana. Pomieszanie różnych mechanizmów średnio ze sobą współpracujących, wciśnięcie przewag gdzie się da, ogólnie taki potworek. Rozgrywka pokazała, że ładnie to ze sobą działa i obawy były niesłuszne.
„Przecież może być dajmy na to 7 różnych strategii, ale jedna zdecydowanie skuteczniejsza od innych.”
Skrót myślowy. Jest wiele dróg do zwycięstwa sobie równych. Nie zauważyłem jednej dominującej. Tyle.
„Może nawet trochę bardziej w kierunku Yspahana. Różnych dróg nie jest znowu aż tak dużo, a zasady są dosyć proste.”
Ja w życiu bym jej nie zastosował jako gateway game (tylko by odstraszyło od planszówek), a przed Yspahanem nie miałbym żadnych oporów.
„o, sztefan w bojowym nastroju ;-)”
No właśnie odrobinę zbyt bojowo, już trochę chciałem zdzielić ostrzem sarkazmu za to agresywne
„Czy te dwa zdania powstały w środku nocy? ;)”, ale stwierdziłem, że nie wypada jako autorowi tekstu i mu odpuściłem :)
Moja opinia była wystosowana długo po pierwszych testach, w dodatku nie grałem w to w OKU. Raczej większość warszawskich „opiniotwórczych” graczy miała już wyrobione zdanie gdy ja próbowałem tej gry po raz pierwszy.
„o, sztefan w bojowym nastroju ;-)”
No właśnie odrobinę zbyt bojowo, już trochę chciałem zdzielić ostrzem sarkazmu za to agresywne
„Czy te dwa zdania powstały w środku nocy? ;)”, ale stwierdziłem, że nie wypada jako autorowi tekstu i mu odpuściłem :)
Nie miało być bojowo, ani agresywnie. Dziwie się, że dwie osoby tak uważają. Po prostu nie ze wszystkim się zgadzam.
Akurat jako wciągnięcie nowych w planszówki, to też bym nie próbował, natomiast w moim mniemaniu bliżej Amyitisowi do Yspahana niż Caylusa. Rozumiem, że ktoś może mieć inne zdanie. Każdy człowiek jest inny i może tą samą rzecz/zjawisko odbierać w zupełnie inny sposób.
Co do „pisania w nocy”. Okej pozwoliłem sobie na małą złośliwość, ale czy to było jakoś mocno nie na miejscu, czy wręcz chamskie? W szczególności nie był to atak personalny. Ot, taki mały żarcik.
Z miesiąc temu wywołałem przypadkiem wojnę w inicjatywach warszawskich dopytując się o szczegóły naszego grania na Politechnice. Miałem uzasadnione obawy, zadałem jednak tylko kilka pytań. Trochę osób się dopisało i od razu atmosfera się zaogniła. Pod koniec roku, Trutu po wyjściu z OKA wytłumaczył nam wszystko na spokojnie. Powiedział też, że z premedytacją nie pisał już nic na forum, bo atmosfera się zbyt zaogniła i co by nie napisał to tylko by dorzucił do pieca. Coś w tym jest, że inaczej się rozmawia osobiście, inaczej w formie elektronicznej.
Tak jak wcześniej kilka fragmentów z rzutu okiem na Amyitis wywołało moje zdziwienie, tak teraz nie rozumiem gdzie ktoś może widzieć w mojej wcześniejszej wypowiedzi jad.
Skoro mam możliwość przekazywać wam uwagi osobiście, to może po prostu nie będę komentował na stronie, ale zdawał zbiorczą relację w OKU ;)
Hmmmm
Jak można podejrzewać sztefana o takie intencje? Przecież to oaza spokoju i wzór dobrych manier :)
Sztefan po prostu jest na glodzie planszowkowym…W koncu nie bedzie go 3 tygodnie w OKO ;-)
Miałem okazję raz zagrać w Amyitis. I jak dla mnie gra jest dobra. Wprawdzie nie zachwyciła mnie po tej rozgrywce ale uważam, że jest dobra. O czym zresztą wspominałem na forum. Co do ciężkości to faktycznie nie jest to umieściłbym ją bliżej Yspahana niż Caylusa.
Nie ma jednej strategii wygrywającej? Czy ktoś z was widział partię w Amyitis, aby wygrała osoba, która nie budowała bardzo dużo kanałów? Liczba przyznawanych punktów za budowanie kanałów jest tak duża, że pozostałe elementy gry są tylko zakąską do głównego dania.
ja widziałem