Przyjaciel to duże słowo. Nie lubię go nadużywać, znam kilka osób o których mogę tak powiedzieć, ale lista nie jest zbyt długa. Na pewno jest to moja żona Iza, na pewno jest to Robert – z którym wspinałem się po górach i jaskiniach, od którego zależało moje życie, na liście znalazłoby się kilka osób z lat szkolnych, z rodziny… wczoraj po powrocie z Pionka zacząłem się zastanawiać jak określić grono osób które poznałem w różnych miejscach, które związane są z naszym hobby. Koledzy – to takie słabe określenie, Towarzysze – źle mi się kojarzy, Druhowie, Kompani, Kumple… wszystko takie banalne… być może Kamraci? Niech będzie Przyjaciele od Planszy czyli – POP :)
Na Pionek, jak już nie raz pisałem, nie jadę grać. Chaos i hałas które tam panują, są dla mnie zbyt duże, by rozrywka sprawiała mi radość. Moim głównym celem jest spotkanie POPów, a drugim – rozmowy z wydawcami ;-)
Poniżej chciałem opisać wczorajszy dzień. Padnie w nim wiele nicków, jeszcze więcej nie wymienię, bo raz: nie pamiętam wszystkich, dwa: czytanie książki telefonicznej nie jest zbyt przyjemne. Wszystkich jednak pozdrawiam.
Jak zwykle wstałem wcześnie rano. Godzina szósta to normalna dla mnie pora na pobudkę. Kilkanaście lat wstaję o tej porze i trudno mi się odzwyczaić. Gdy piszę te słowa jest niedziela 6:29 ;-) Wstałem, siadłem do kompa, żeby zobaczyć co słychać w wirtualnym świecie planszówek. Niestety nic miłego nie słychać, afera związana z Grą Graczy, afera z Grą Roku, prztyczki i dogadywanie na forum gry-planszowe. Nie cierpię czytać takich postów, sam będąc związany z środowiskiem go, widziałem jak prawdziwe przyjaźnie padały po nieroztropnych, nieprzemyślanych postach. Dla mnie fora to miejsca gdzie można porozmawiać, ale gdy chcę komuś coś niemiłego powiedzieć – to lepsze jest spojrzenie mu w twarz. Wtedy człowiek zastanawia się nad tym raz jeszcze… Na szczęście od komputera oderwała mnie młodsza córka – Weronika. Szybko wydrukowałem nowy układ plansz do gry Sojuz, którą chciałem pokazać na Pionku i na życzenie mojego maleństwa siedliśmy do planszy. Około 7:30 miałem za sobą już dwie partie Many. By nie rozwijać tematu, około 9:10 ruszyłem w kierunku Gliwic, obładowany grami… niestety jak się okazało, nie wziąłem wszystkiego (sorry Jacku).
Miejsce spotkań Pionkowych jest super, ma jednak jedną wadę – parking. Nie zawsze udaje się tam dostać, trzeba szukać wolnego miejsca w okolicy. Nie znam zbyt dobrze Gliwic, ale z czasem jest coraz lepiej… wczoraj niespodzianką był fakt, że parking był całkowicie zamknięty – dachówki pospadały i zrobiło się niebezpiecznie. Ponieważ w bagażniku miałem między innymi Crokinole z którym nie chciałem paradować przez pół miasta, zadzwoniłem do pierwszego POPa. Ignacy – pomóż. O Ignacym i reszcie Portalowej ekipy sporo już pisałem, w tej historii pojawi się jeszcze nie raz, więc nic więcej nie piszę. Faktem jest że po chwili pojawił się Multi w pomarańczowej koszulce, z uśmiechem na twarzy. Ten trochę mu zbladł gdy obdarowałem go torbami z grami, ale nie było źle. Na ostatnim Pionku dowiedziałem się, że Multi znał mnie wcześniej niż ja jego, a może inaczej, ma lepszą pamięć do twarzy niż ja – co w sumie nie jest niczym wybitnym ;-). Multi grał w turniejach go, między innymi w Wodzisławskim. W tzw. międzyczasie podjechały dwa auta – Oli i Bogasa. W sumie było obok mnie trzech POPów :-)
Na sali było już kilkadziesiąt graczy. Sporo POPów, sporo osób, które mniej kojarzę. Nagle wpadłem w wielkie łapska Klemy, który jak zwykle przywitał mnie na Misia ;-) Poczułem się jak w domu :-) WC z uśmiechem na twarzy wręczył mi świetny identyfikator, a ja wśród wielu twarzy wyłapałem Bazikową (twarz nie Olę ;-) ), pokazałem mu Crokinole i po chwili mieliśmy dwie partie za sobą… drugą – drużynową z Szymonem i Ignacym – którą oczywiście wygraliśmy. Kolejna gra jaką zaproponowałem to Sojuz. Pięć i pół osoby mam nadzieję miło się bawiło. Jarek, Draco, Bazik, Pancho, ja i… biegający z aparatem dookoła stołu Szymon, z którego ust wydobywały się dziesiątki słów, ale dwa dużo częściej – długo jeszcze?
Ze współgraczy nie znałem jedynie Draco… tzn znałem, tylko z netu, a dokładnie ze zdjęcia gdy męczył się przy Gliku – które możecie zobaczyć na bgg ;-) Okazał się bardzo miłym gościem, zagraliśmy potem raz jeszcze w Odkrywców i bardzo żałuję, że brakło czasu na jego prototypy. Mam nadzieję, że uda się to kiedyś naprawić. Kolejny POP na liście. Po nie dość krótkiej dla Szymona rozgrywce, na sali pojawił się Ja_n i padło nieszczęsne pytanie – gramy w ElGrande? Ja naiwny potwierdziłem… Pobiegłem do przyjaciela Ala odebrać dwie brakujące karty i dalej, ekipa GamesFanatic siadła do planszy. Na Teutatesa, gorszej partii nie pamiętam!! Raz, grałem jak ostatnia ciamajda, dwa – chłopcy pokazali mi jak gra się w Warszawie. Nigdy więcej w tym składzie!!, chyba że… Szymonowi zaklei się usta ;-) Poważnie, było miło, chociaż nie była to partia jaką bym sobie wymarzył… było zbyt głośno, koledzy POPowie dawali czadu, mimo to było świetnie, z prozaicznego powodu. Ja tak naprawdę nie przyjechałem tam grać, tylko spotkać się z tymi mordami, za którymi tęskniłem :-) Nie obawiajcie się, zagram z Wami jeszcze nie raz, ale nie w ElGrande, moją ukochaną grę :->
Po rozgrywce i szybkiej przekąsce – cały dzień jedna bułka i kilka paluszków, szkoda było mi marnować czas na coś więcej – wyciągnąłem z torby skórzaki Jactalei. O grach będzie wkrótce głośniej, mam nadzieję że za moją sprawą, więc tu tylko napiszę z kim grałem… z Uiekiem. Tym razem udało nam się rozegrać aż 6 partii, po dwie w Khan Tzin, Gyges i Kamon. Michała znam od początków mojej obecności na forum g-p, a potem jeszcze z wielu innych miejsc. Uwielbiam z nim grać w gry logiczne – nie dla tego że wczoraj w większość wygrałem ;-) – ale dlatego że jest moim POPem :-) Jak zwykle porozmawialiśmy na wiele różnych tematów, było bardzo miło. Porozmawiałem również z Jarkiem B. o planach wydawniczych Egmontu, a tymczasem w okolice naszego stołu zaczął przybliżać się… Kapustka. Kto czyta jego bloga, wie że nie może to być normalna osoba i potwierdzam to. Kapustka to zjawisko nieprzeciętne, z innej części wszechświata… takie połączenie Ewoków z Gwiezdnych Wojen z … Kubusiem Puchatkiem :D Rozpoczęliśmy absurdalną wymianę zdań, którą skończyliśmy na planszy, rozgrywając partyjkę Dedurzywa (gra Kapustki która nie ma nazwy, więc ją wymyśliłem. Gra dedukcyjna, którą pokazało mi warzywo – dedukcja + warzywo = dedurzywo). Mimo że była to głupia losowa gra ;-) bardzo mi się spodobała. Już poważnie mówiąc, gra jest bardzo ciekawa, takie połączenie logicznej z dedukcyjną, Kapustka – musisz ją dokończyć, opisać i wrzucić zasady bo jest fajna. Koniec końców, miałem na koncie kolejnego POPa.
Czas mijał nieubłaganie, rozpoczęło się spotkanie z wydawcami – Ignacy (Portal), Jarek (Egmont); oraz ekipa z GamesFanatic, która miała na bieżąco komentować wiadomości. Komentował Pancho, dwa razy wydusił – super – i uratował honor ekipy :D
A wiadomości trochę było: Portal planuje wydać w najbliższym czasie
3 polskie gry – Oraczowego Witchcrafta i dwie moje – Qubixa i Paintballa, oraz mniej znanego autora, niejakiego Faiduttiegio – Boomtown. W końcu pojawią się również Light Speed i Brwal. Egmont ma w planach Owczy Pęd – czyli Haste Bock, Zlot czarownic – nie chce mi się szukać oryginalnego tytułu ;-), Piłkarskie Ligretto – z polską drużyną i Polowanie na robale – czyli nic innego jak Heckmeck. GamesFanatic również coś wydaje, zdradzę tu tajemnice – koszulki dla ekipy na kolejnego Pionka ;-)
Po spotkaniu zaproponowałem Jarkowi, Draco i WC partyjkę w Odkrywców… swoją nową gierkę. Wyglądało na to, że tytuł się spodobał… oczywiście jeszcze sporo pracy nade mną, ale nie było źle.
Ostatni punkt sobotniego programu to konkurs Trzewik und Folko. Konkurs w którym robimy z siebie idiotów na scenie, wymyślając bardziej lub mniej absurdalne pytania. Faktem jest, że jest to głupi, losowy konkurs (prawda WC i AL??) ale mamy nadzieję, że mimo wszystko formuła się podoba i wszyscy byli zadowoleni (albo prawie). Nim jednak się rozpoczął, odbył się konkurs – WC und Trzewik, w którym ten drugi odpowiadał na pytania pierwszego… Pytania były tendencyjne, Trzewik odpowiedział na wszystkie i wygrał 4 tablice samochodowe :-) Tym razem
konkurs Trzewika und Folko skończył się niespodziewanie. Nie wygrali Ola i Uiek tylko… no kto? Zapomniałem :(
I tak skończył się miły dzień na Pionku… spakowałem manaty i ruszyłem do domu. Niestety dzisiaj nie mogę być w Gliwicach… mam nadzieję, że bawić będziecie się równie dobrze jak ja wczoraj. Dziękuję Wam moje POPy.
Na koniec, przepraszam tych z którymi nie udało mi się zagrać, a z którymi się umawiałem, a więc – Bogasa, Andre, Russa… sorry chłopaki. I do zobaczenia na kolejnym – jubileuszowym – siódmym ;-) Pionku.
Ps. Jeszcze podziękowania dla wspaniałych pomarańczowych koszulek… przy okazji w co ja z Wami grałem? (Budzenie Taty ;-) ).
Ps.2. No i mała galeria.
To ja tylko uzupelnie, ze konkurs wygrali Neurocide i Zielu.
Bylo swietnie – wiecej postaram sie napisac w oddzielnym tekscie. A partia El Grande to byl szczyt – brawa, ze wytrzymales :-).
Po powrocie kilka osób zadało mi pytanie:
– i jak, spotkałeś jakieś fajne nowości ?
– tak, Adam Folko Kałuża jest świetny !
– eeee ? Ad-am Fo-lko Ka-łuża, to strasznie dziwna nazwa gry !
Na pionku bawiłem się świetnie (co opiszę w najbliższych dniach) przy czym najbardziej zapamiętałem krótkie spotkanie z Folko utrzymane w konwencji „kto się czubi ten się lubi”. Zagraliśmy w pewną głupią losową grę :P – a skoro ma już nazwę, to umieszczę reguły dedurzywa gdzieś na sieci (w trochę dalszym najbliższym czasie)
do zobaczenia, Folko !
Jak napiszę instrukcje do moich prototypów, to je po prostu do Folko wyślę. Zgoda? Po co czekać na następne spotkanie.
Oki :-) Tylko nie wiem jak szybko dam radę spróbować ;)