Kazaam! to nowa gra wydawnictwa Wolf Fang. Tomasz Majkowski wraz z Małgorzatą Majkowską przenoszą graczy w bardzo magiczną scenerię. Przyznam, że sam tytuł tej pozycji sugerował mi klimaty arabskie. Dżiny, magiczne lampy i tym podobne sprawy. Jednak okazało się, że mamy do czynienia z bardziej swojską magią.
W Kazaam gracze wcielają się w uczniów alchemika. Nie ma tu żadnej fabuły, jest za to czysta rywalizacja. Jeden z uczniów zostanie prawą ręką alchemika, jednak najpierw musi pokazać, że jest najlepszy. Najprostszą metodą jest zwycięstwo w konkursie, który umyślił sobie alchemik. Zasady są proste. Ten kto pierwszy zbuduje Homunkulusa i to najlepiej działającego, ten zwycięży.
Wiadomo co to Homunkulus? To taka żywa sztuczna istota. Jej nazwa pochodzi od zdrobnienia Homo (czyli człowiek) i oznacza człowieczka. Każdy alchemik ma do stworzenia własnego człowieczka – homunkulusa. Różnią się one od siebie tylko wyglądem. Jeden jest zbudowany z kości, inny z pluszu, a jeszcze inny z drewna. Część z nich wygląda całkiem interesująco, niestety kilka przywodzi na myśl Pikachu, co lekko psuje klimat.
Do gry służą trzy rodzaje elementów. Pierwszym jest plansza alchemika. Przedstawia ona oblicze naszego wcielenia, jego ulubiony składnik alchemiczny, oraz Homunkulusa, którego powinien on stworzyć. Homunkulus ów podzielony jest na dziewięć pól, odpowiadających poszczególnym fragmentom jego ciała. Mamy więc dwoje uszu, jedną głowę (ciekawe czemu tylko jedną), dwie ręce, korpus, dwie nogi i ogon. Rodzaj drugi to kafle z częściami ciała, z których alchemicy będą układać swoje istoty. Każdy kafel zawiera obrazek fragmentu ciała jednego z homunkulusów, a także jego koszt w składnikach alchemicznych. Trzeci rodzaj to właśnie składniki. Wiadomo, że gdy alchemik chce coś stworzyć, to musi wrzucić w kocioł jakiś korzeń, szczyptę siarki i zalać to najlepiej rtęcią. Nie inaczej jest w przypadku kawałków tworzonych istot. Za każdy wykładany element, alchemik musi „zapłacić” odpowiednią ilość określonych na tym elemencie składników.
Aby zbudować istotę należy zapełnić na swojej planszy do gry dziewięć pól odpowiadających za części ciała homunkulusa. Jak już się dowiedzieliście dokonuje się tego wykładając na planszę kafelki z różnymi częściami ciała homunkulusa i płacąc za nie składnikami. Kafelki gracz dociąga na rękę w trakcie swojej tury. Skąd wziąć składniki? Na szczęście jest to dość proste. Pierwszą metodą jest odrzucenie z ręki niepotrzebnej części ciała. W zamian młody adept alchemii otrzymuje zestaw składników, jakie trzeba by było zapłacić za wystawienie owego kawałka oraz jeden składnik, który jest jego ulubionym (ulubiony składnik jest zaznaczony na planszy alchemika). Druga metoda wiąże się ze specjalnymi zdolnościami homunkulusa. Otóż jego korpus, potrafi tworzyć składniki. Dzięki wykorzystaniu tej części ciała (o czym za chwilę) gracz jest w stanie otrzymać kilka dowolnych składników.
Czy wykładanie elementów na planszę i pozyskiwanie składników, to jedyna zabawa w Kazaam? Na szczęście nie, bo gdyby tak było, gra byłaby przeraźliwie nudna, a wygrywałby ten, komu podeszłyby na rękę lepsze elementy do ułożenia istoty.
Oprócz żmudnego układania homunkulusa gra zawiera również element interakcji między graczami. I to dość ostrej. Wszystko dzięki specjalnym zdolnościom elementów składanych istot. Aby użyć zdolności danej części ciała, po pierwsze trzeba mieć ją wyłożoną na planszę, a po drugie trzeba ją zaznaczyć, czyli odwrócić obrazkiem na dół. Dzięki temu wiadomo jakie fragmenty stworzenia zostały wykorzystane. Jakie magiczne zdolności posiadają kawałki homunkulusów? Ucho potrafi podsłuchiwać. Dzięki temu, można zajrzeć w rękę przeciwnika, aby podejrzeć jego karty. Noga potrafi grzebać, co pozwala na wyjęcie dowolnej karty ze stosu odrzuconych. Korpus trawi, czyli jak już wspominałem, dostarcza składników. Ręce istoty mogą podbierać losowe kafle z ręki przeciwnika. Ogon ma moc uderzania, co powoduje zaznaczenie dowolnego elementu na planszy przeciwnika, a jeśli taki element już jest zaznaczony, to zostaje usunięty z planszy. Na końcu jest głowa. Głowa, jeśli się nią ruszy, anuluje efekt dowolnej części ciała użytej przez przeciwnika. Głowa jest jedynym elementem, który można wykorzystać poza swoją rundą.
Poznaliście już kilka czynności młodego alchemika, czyli dociąganie elementów homunkulusa na rękę, wykładanie elementów na planszę, zdobywanie składników i używanie zdolności specjalnych swoich istot. Do kompletu brakuje jeszcze odznaczania części ciała, których zdolności zostały wykorzystane. Zastanawiacie się kiedy i jakiej kolejności te czynności są wykonywane? Otóż każdy alchemik w trakcie swojej tury, może wykonać trzy akcje spośród pięciu wymienionych powyżej czynności. Co istotne, młody alchemik może każdą z trzech akcji wykorzystać na to samo działanie. Jednak trzeba planować rozsądnie. Sporym ułatwieniem jest fakt, że wykonując akcję odznaczania wykorzystanych fragmentów homunkulusa, odwraca się od razu wszystkie zaznaczone kafle.
Celem gry jak już wspomniałem jest zbudowanie pełnego homunkulusa. Oczywiście jeśli gracz skończy jako pierwszy, co ogłasza wymawiając zaklęcie Kazaam, otrzymuje premię punktową. Jednak zwycięża osoba, która uzbiera najwięcej punktów. Punktowane są wszystkie odsłonięte kafle na planszy. Ręce, nogi i uszy warte są jeden punkt. Głowa, tułów i ogon, dwa punkty. Dodatkowo, jeśli wszystkie odkryte kafle należą do tej samej istoty, są warte o jeden punkt więcej. Kolejny dodatkowy punkt kafel zyskuje, gdy przedstawia część ciała pochodzącą z istoty, którą alchemik ma narysowaną na swojej karcie. Jak widać niekoniecznie jak najszybsze ukończenie „układanki” musi przynieść żądany efekt. Tak samo zakrycie kilku kafelków tuż przed końcem rozgrywki, może przynieść więcej punktów, niż pozostawienie ich do zapunktowania.
Tyle suchych faktów, czas na coś bardziej emocjonalnego. Kazaam sprawdził się w moim przypadku rewelacyjnie jako kolejna rodzinna gra. Żona, rodzice i teściowie przyjęli tę pozycję bardzo ciepło i choć nie dopominają się specjalnie o kolejną partię, to jednak gdy zaproponuję Kazaam nie oponują. Nawet moja córka, która zwykle nie lubi być celem nieprzyjemnych zagrań, akceptuje w pełni interakcję w Kazaam. Może to dlatego, że łatwiej jest jej oddać temu, kto ją zdenerwuje. Jeśli chodzi o grupę ludzi, z którymi zwykle grywam, to na razie rozegraliśmy trzy partyjki, zawsze w pełnym składzie osobowym. Tu furory nie było. Kazaam zostało zakwalifikowane jako miły przerywnik pozwalający na ochłonięcie między ciężkimi tytułami, ale jednocześnie podtrzymujący pewną atmosferę współzawodnictwa. Powód prosty. Gra jest raczej skierowana do nieco młodszych graczy. Mało skomplikowane zasady i baśniowa oprawa graficzna, zmieszana nieco z Pokemonami wskazują na taki właśnie target tego tytułu. Moja grupa grająca natomiast gustuje w innej rozrywce reprezentowanej przez takie tytuły jak Gra o Tron, Warrior Knights czy Shogun. Ciężkie klimaty knowań, spisków i zdrady, to dla nich planszowy chleb powszedni. Po prostu krew pot i łzy zdradzonych, a tego w Kazaam nie znaleźli. Cytując jednego z nich „Można zagrać, ale bez przesady”.
Na koniec zostawiłem sobie wykonanie gry. Trzeba przyznać, że choć Fantasy Flight Games czy Days of Wonder, to nie jest, ale na pewno kawał porządnej roboty. Grafiki kolorowe i pasujące do klimatu gry, choć jak już wspomniałem niektóre homunkulusy zbyt przypominają Pikachu. Kafelki i plansze z całkiem porządnego kartonu, tak samo żetony ze składnikami. Instrukcja króciutka, ale też zasady nie są zbyt skomplikowane.
Czy gra ma jakieś minusy? W zasadzie nie, jeśli spojrzeć na ten tytuł pod kątem nieco młodszego gracza. Nie oznacza to oczywiście, że jest kolejnym cudem świata. Jest po prostu porządnie zrobioną planszówką, dzięki której można miło spędzić trochę czasu. Cena nie odstrasza, choć mogła by być o 10-15 złotych niższa. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, warto zwrócić uwagę właśnie na Kazaam. Jednak jeśli wolicie cięższe klimaty, to tu nie znajdziecie zbyt wiele przyjemności z gry.
Plusy:
+ lekka
+ kolorowa
+ dość dobrze odstresowuje
+ elementy interakcji między graczami
+ wykonanie
Minusy:
– w zasadzie brak minusów ciężkiego kalibru
– podobieństwo niektórych homunkulusów do Pikachu – ale to kwestia gustu
– cena mogła by być nieco niższa
– nie dla wszystkich
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Ja do Kazaam podchodzilem jak do jeża. Wiadomo – kolejna polska gra, wydawnictwo bez wiekszego doswiadczenia (Wolf-Fang nie wydal nic planszowkowego przed wypuszczeniem Kazaam i Tain), pewnie bedzie kolejna wtopa… Do tego ta infantylna grafika (chociaz na zywo wyglada jednak lepiej niz na zdjeciach).
Nie mam za bardzo czasu na granie w gry, ktore moga byc potencjalna wpadka, wiec i Kazaam sobie lezal. Dopiero w trakcie targow LEVEL_01 mialem sporo czasu (odwiedzajacych bylo bardzo malutko), wiec dalem sie namowic na partyjke. I okazalo sie, ze to fajna gra! Totalne zaskoczenie, chcialbym czesciej sie tak „rozczarowywac”.
Na majowke ze znajomymi wzielismy sporo gier i Kazaam byl chyba jedynym wiekszym tytulem (wiekszym niz For Sale), ktory rozegralismy dwukrotnie.
Trzeba jednak powiedziec otwarcie, ze nie jest to gra do ostrego móżdżenia. To raczej lekka, fajna gra to pogrania ze znajomymi – coś ciężaru Wsiąść do Pociągu czy TransAmerica.
Przeglądałem wcześniej instrukcję gry i wydawało mi się, że jest to wreszcie jakaś przemyślana polska produkcja, która nie opiera się na kiepskich dowcipach, a na fajnym pomyśle. Cieszę sie, że recenzja to potwierdza. Niestety strasznie mnie odpycha mangowa grafika (dla mnie z zewnątrz wygląda jak gra dla 12-letnich dziewczynek), również tematyka średnio mi leży. Wolałbym budować zamek, zarządzać gospodarstwem, czy cokolwiek innego, co mogę sobie prosto wyobrazić przy użyciu tej samej mechaniki. Trzymam kciuki za grę i czekam na kolejne gry z wydawnictwa, może kolejna pozycja bardziej mi podejdzie.
A czy ta gra dobrze się skaluje?