Gra bardzo wesoła i pełna napięcia, ale gdy grają nowicjusze bez przerwy ktoś coś bierze ze stołu. Skutkiem tego gra potrafi się ciągnąć i ciągnąć. Może to trochę znudzić, ale z czasem i nabieraniem wprawy powinno być lepiej. Mała gra, a cieszy.
Pick & Pack
Zagrałem na Pionku w tę szeroko chwaloną dwuosobówkę. Dwaj gracze sterują mechaniczną łapą jeżdżącą nad magazynem ze skrzyniami z jabłkami. Jeden może przesuwać łapę pionowo, a drugi poziomo. Na przemian wybierają skrzynie z kilkoma (od 1 do 6 bodajże) jabłkami i układają je na czterech stosach. Do tego dochodzą żetony specjalne, które można uruchamiać pod pewnymi warunkami. Bardzo fajna taktyczna gierka, sporo do przemyślenia, zasady prościutkie. Mała, zgrabna, emocjonująca gra. Świetna pozycja.
Sputnik
Gracze przemieszczają swoje rakiety na heksagonalnej planszy wypełnionej wieżami. W swoim ruchu gracz przenosi rakietę na sąsiednią wieżę i zdejmuje jeden z segmentów wybranej wieży z planszy. Przegrywa ten, kto nie ma już ruchu. Zasady proste jak konstrukcja cepa. Taka sama rozgrywka. Toporna. Gra jest słabiutka, do tego stopnia że nikt się do niej nie przyznaje. Na pudełku brak informacji o autorze. Zdecydowana wpadka Gigamica.
TAMSK
Kolejna gra z rodziny GIPF sprawdzona. Rzeczywiście, nietypowa pozycja, bo oprócz normalnej dla GIPFów głębi i taktycznego skomplikowania jest jeszcze presja czasu. Trzeba pamiętać o wszystkich naszych klepsydrach, rozważyć kiedy wykonać kolejny ruch przewidując w jakiej kolejności będą się one przesypywać. Nie zawsze opłaca się zrobić ruch zbyt szybko – wtedy klepsydra przesypie się tylko do połowy i będziemy mieli mniej czasu na następny ruch tą klepsydrą. Ciekawa gra, ale w pierwszej rozgrywce nie miałem czasu skupić się na meritum. 90% czasu procesora zajęło mi pilnowanie klepsydr, a i tak jedną z nich straciłem przez gapiostwo. Chyba nie dla mnie.
DVONN
Nie będę opisywał zasad, bo te są dobrze znane. Jak zwykle w grach projektu GIPF, oszałamiająca jakość wydania, głębia wykluczająca zwycięstwo w pierwszej rozgrywce z graczem, który już grał i to samo uczucie, co w innych grach. Mnóstwo możliwych decyzji do podjęcia, zarówno strategicznych, jak i taktycznych, a jednak jakoś łatwo tę grę oswoić. Mimo porażki, gra się przyjemnie. Chociaż z pewnością nie wykonuję najlepszych ruchów, jakoś nie mam poczucia że fatalnie knocę. Gra z pobłażaniem spogląda na moje wysiłki i dobrotliwie toleruje każdy mój błąd. Nie karze mnie natychmiast, moja pozycja pogarsza się stopniowo i nieuchronnie, z ruchu na ruch. Cóż, trzeba się poprawić i widać, że można.
Da Vinci Code
Gra nominalnie przeznaczona dla 2-4 graczy, ale polecam ją tylko dla dwóch. Mamy dwa zestawy płytek z liczbami od 0 do 11, biały i czarny. Na początku każdy gracz ma cztery płytki ustawione w sekwencji, ale tak aby przeciwnik nie widział liczb. Dobieramy losowo płytkę i zgadujemy jedną z płytek przeciwnika. Jeśli trafiliśmy, on ją odkrywa i możemy zgadywać dalej albo zrezygnować i wylosowaną płytkę ustawić zakrytą we właściwym miejscu w swojej sekwencji. Jeśli nie trafiliśmy, to wylosowaną płytkę wstawiamy do swojej sekwencji, ale już odkrytą.
Te proste reguły dają sporo do kombinowania. Na podstawie własnych liczb i wiedzy o liczbach przeciwnika możemy coś założyć, coś sprawdzić i drogą dedukcji dojść do odkrycia wszystkich płytek przeciwnika. Wtedy wygramy. Bardzo fajna, szybciutka gra logiczna. Ładnie wydana (choć w drewnie byłaby jeszcze lepsza), mała, chwiler idealny.
Carrom
Carrom na Pionku miał dwa wzloty. Pierwszy z nich, to niesamowity stół przywieziony przez Klemę. Prześlicznie wykonany, o niesamowitym poślizgu. Można było na nim obserwować, jak striker i piony powolutku, nieomal majestatycznie przesuwają się po powierzchni. Coś, co dotąd widziałem tylko na filmach (m.in. na relacji z mistrzostw świata w Eurosport2). Grając sobie na tym wspaniałym stole co chwila brałem do ręki strikera, który jeszcze nie zdążył się zatrzymać. Z przyzwyczajenia – na moim stole ten striker już by stał, a na tym jeszcze się przesuwał i mógł jeszcze w coś uderzyć. Drugi wzlot, to niedzielny turniej. Sprawnie i z poświęceniem zorganizowany mimo pewnej interakcji z kończącym się turniejem Pitchcara. Poziom mojej gry też dość zadowalający, pomimo słabego wyniku (trzecie miejsce w grupie) wynikającego z utraty koncentracji w dwóch rozbiciach i pomimo strasznych męczarni w pierwszej partii, gdzie obaj kilkakrotnie wbijaliśmy królową i nie umieliśmy jej potwierdzić. Za to poziom finalistów już budził szacunek. Gratuluję czołowym zawodnikom i (zapewne w imieniu wszystkich graczy) bardzo dziękuję Paulinie i Kubie za trud włożony w organizację.