Atrakcje dla dorosłych
Kto nie chciał grać lub akurat pragnął zrobić sobie przerwę od planszówek miał atrakcji do wyboru, do koloru. Prawie codziennie odbywały się dwu lub trzygodzinne mecze w siatkówkę, gdzie fani Caylusa mogli zmierzyć się z mistrzami Jungle Speed. Dużym wzięciem cieszył się tenis i gdy tylko pogoda była odpowiednia to na kortach toczyły się zażarte pojedynki. Kolejnym bardzo mocnym punktem programu był konie, a dokładnie jazda na koniach. Zaskakująco dobrze przygotowane miejsce, w którym można było jeździć przy dobrej pogodzie po padoku na zewnątrz lub w hali gdy padało. Co tam jeszcze? Mam nadzieję, że niczego nie pominę: pływanie w jeziorze, bilard, rzutki, ping-pong (ciągle ktoś grał), cybergaj, wypożyczalnia rowerów, spacery po lasach (które otaczały cały ośrodek), sprzęt wodny (choć nie cieszył się w tym roku specjalną popularnością). Po prostu mnóstwo.
Atrakcje dla dzieciaków
Oprócz powyższych (na przykład niektóre dzieci jeździły na koniach) w centrum ośrodka znajdował się bardzo dobrze zorganizowany plac zabaw ze zjeżdżalniami, huśtawkami, drabinkami, oponami i kilkoma innymi „rekwizytami”, które wywoływały u dzieciaków uśmiech na twarzy. Do tego nad jeziorem była piaszczysta plaża i można było choćby budować zamki i robić babki. Żyć nie umierać.
Wyżywienie
O jedzeniu naprawdę ciężko mówić bez popadania w błogi nastrój. Wyżywienie było straszne dla wszystkich, którzy chcieliby utrzymać linię. Dwa słowa – mnóstwo i pyszne. Wszystkie posiłki były w formie szwedzkiego stołu, stąd wybór był arcyduży, a jednocześnie w nieograniczonych wręcz ilościach. Przykładowo śniadanie to kilka rodzajów napojów (jeden jogurt, inny jogurt, kawa, herbata, ice tea, sok pomarańczowy), ser żółty, z 6 rodzajów wędlin, parówki, jajecznica, jajko sadzone, miód, dżem, pomidory, ogórki itd. itd. Na obiady po dwa rodzaje zup, kilka rodzajów potraw (np. schabowy, pyzy, naleśniki, ziemniaki, frytki, opiekane ziemiaki), dobra wystarczy. Było po prostu mnóstwo tego wszystkiego. Na tyle dużo, że sporo osób deklarowało się, że w przyszłym roku nie wykupuje już kolacji. Nie dziwię im się.
Komfort
Cały ośrodek była bardzo komfortowo urządzony z punktu widzenia po co tam przyjechaliśmy. Były przynajmniej trzy miejsca, w których spokojnie mogły się mieścić całe tabuny planszomaniaków. W dzień przy dobrej pogodzie rozgrywki się toczyły albo w tak zwanej pieczarze, czyli krytym tarasie albo w patio przed restauracją, pod parasolami. Wieczorami najczęściej spotykaliśmy się w sali konferencyjnej, w zupełności wystarczającej na nasze potrzeby.
Bardzo fajną sprawą była możliwość płacenia w barach/recepcji/restauracji na tzw. pokój (rozwiązanie znane z kurortów poza Polską). Czyli pracownicy ośrodka mieli system, w którym za pomocą ekranu dotykowego wbijali twój numer pokoju, opłatę i brali od ciebie podpis na paragonie. Wszystko regulowało się po zdaniu pokoju, na koniec pobytu. Bardzo wygodne, bowiem nie trzeba było w ogóle chodzić z gotówką czy kartą.
Poza tym wszędzie było blisko. Wszystkie miejsca, w których spędzaliśmy czas, od jeziora, przez stajnie, po salę konferencyjną były niedaleko od siebie oddalone. Co więcej najbliższa cywilizacja, czyli centrum handlowe w Kościerzynie znajdowało się około 10 kilometrów, tak więc jak komuś zależało na czymś specjalnym to nie miał problemu w zdobyciu tego.
Ekipa
Będę znowu się powtarzał, ale powiem – doborowe towarzystwo. Jak rok temu była liczna ekipa z Warszawy, Trójmiasta, Wrocławia i Gliwic. Tym razem jednak dołączyło bardzo duże towarzystwo z Poznania. Większość z nich mieszkała w innym ośrodku, oddalonym z półgodziny samochodem, ale i tak byli bardzo widoczni, głównie dzięki charakterystycznym koszulkom (np., „Najlepsza gra wstępna? Planszowa!”). Najważniejsze dla mnie, że udało się zintegrować z częścią osób i już nie są tylko nic nie mówiącym nickiem i avatarem z forum. Że tylko pozwolę sobie przypomnieć super klimatyczną potyczkę w Hart an der Grenze ze słynnym prezesem Rokterem oraz przesympatycznymi Agnieszką i Agatą oraz zaciętą potyczką w Manoeuvre z Longinusem, w której Francja pobiła Anglię.
Oczywiście byli też reprezentanci innych miast, choć już nie tak liczni jak ci wymienieni powyżej. Niespodziewanie (przynajmniej dla mnie) pojawiła się też Lacerta, czyli Przemek z żona oraz z dziećmi, dzięki czemu miałem okazję poznać ich na żywo i pograć w prototyp pewnej polskiej gry. Ogólnie ilościowo osób było prawdopodobnie podobna liczba co rok temu, pewnie około 50 osób. Choć jakby liczyć wszystkich, nawet tych co pojawili się tylko na kilka dni lub wręcz na wieczór to pewnie liczba wzrosłaby co najmniej o następnie dziesięć osób.
Podsumowanie
Genialna impreza ten Mazurcon, dla mnie osobiście bije wszystko w czym mogę brać udział w roku z punktu widzenia planszomaniaka. Odpoczynek, planszówki, mnóstwo atrakcji, super ludzie i wszystko przez ponad tydzień. Można chcieć czegoś więcej? Ośrodek tak nam się spodobał, że na 90% będziemy rezerwować właśnie w nim miejsce na kolejną edycję Mazurconu. Ja zrobię wszystko, aby na nim być.
P.S. W kolejnym wpisie zajmę się Mazurconem z punktu widzenia tego co tygrysy lubią najbardziej – planszówek. W co nowego grałem, co cieszyło się popularnością (było dla niektórych odkryciem Mazurconu) itp.
właśnie sprawdziłem, zagrałem zaledwie 28 partii przez 8 dni. Są tutaj:
http://www.boardgamegeek.com/plays/bydate/user/melee/start/2008-08-09/end/2008-08-31
Gry nie były najważniejsze na tym wyjeździe. Tyle osób…. :) No i protestuję w sprawie sprzętu wodnego, pływaliśmy z Madzią w kajaku ;) Właściwie żadna z nowopoznanych gier nie zrobiła na mnie jednak wrażenia, to jedyny minus. Żadna z wyjątkiem dwóch, co do których byłem pewny, że spodobają mi się – Indonesia (2 świetne partie z Bazikiem, Olą i Max’em) i Age of Steam. Często ba stołach pojawiał się Manoeuvre, spore zaskoczenie. Nie udało mi się niestety zagrać w Here I Stand, zrekompensował to Struggle of Empires. Więcej może napiszę na forum, jak tylko się wyśpię ;)
wreszcie ten diabelny tydzień dobiegł końca, nie dosyć że to najgorszy w roku tydzień w pracy, to jeszcze co poniektórzy po jakichś Mazurkonach się rozbijali..
teraz wreszcie luzik
Dodalbym tez drobna uwage – ten osrodek jest bardzo malo wrazliwy na upal. Jest wszedzie cien, no poza plaza ;)