Pora przerwać ten obrzydliwy zalew artykułów wygenerowanych przez zwyczajny weekendowy wypad do Niemiec. Kilka dni w industrialnej okolicy i od razu tyle szumu na blogu. Straszne. Jeśli wy też macie tego dosyć, poczytajcie wreszcie o czymś istotnym. Czyli dalszy ciąg różnych sposobów napawania się tym co w grach planszowych już osiągneliście.
Tak jak napisałem w poprzedniej części artykułu, BGG to nie wszystko. Tak naprawdę, BGG to jedynie namiastka, wierzchołek góry lodowej, propedeutyka napawania. Prawdziwa uczta czeka tych, którzy myszkując po BGG trafią na ten profil. Otóż w ogromnej społeczności użytkowników serwisu BGG znalazł się również jeden dobry Samarytanin, który na własnym komputerze domowym postawił stronę, będącą prawdziwą ucztę dla wielbicieli wszelkiego rodzaju statystyk. Każdy, kto poprosił Johna Farrella z Nowej Zelandii Australii, znanego też jako Friendless, otrzymał od niego zupełnie bezinteresownie ogromną stronę na własny temat. Ta strona zawiera mnóstwo wykresów, list, opracowań wygenerowanych na podstawie kolekcji i rozgrywek danej osoby. W tej części artykułu omówię niektóre z nich, a pozostałe znajdą się w ostatniej, trzeciej części.
Zacznijmy od bardzo ciekawej strony podsumowującej różne zarejestrowane na BGG serie gier, takie jak Gigamic czy Alea. Każda z tych serii ma swoją własną tabelkę, a w niej jak na dłoni ocenę, liczbę rozgrywek i komentarz jaki daliśmy temu tytułowi. Możemy tam wyłowić te kolekcje, które dobrze znamy i zobaczyć w co jeszcze powinniśmy zagrać żeby mieć komplet. Możemy też wyłowić serię, którą ledwie liznęliśmy i z perspektywy czasu warto by poznać ją lepiej. W moim przypadku na taką opinię zasługują niewątpliwie gry wydawnictwa Tilsit. Grałem tylko w Himalayę i Key Largo i takie tytuły jak Maka Bana i Kanaloa też wydają się warte przyjrzenia.
Następna podstrona pokazuje kolejne miesiące od chwili gdy zaczęliśmy notować rozgrywki. Każdy miesiąc to tabelka z listą gier, w które graliśmy, liczbą rozgrywek w danym miesiącu w każdą z tych gier, naszą oceną i dwoma istotnymi informacjami: czy tę grę posiadamy i – tu najciekawsze – czy w tę grę graliśmy wtedy pierwszy raz. Można sobie powspominać. Choćby taki wspaniały miesiąc jak styczeń 2005 – grałem wtedy wyłącznie w nowe gry. A może to dlatego, że w tamtym miesiącu dopiero zacząłem notować rozgrywki i z punktu widzenia BGG każda gra była dla mnie nowa ;-). No ale lipiec 2005 jest już wiarygodny – grałem wtedy wyłącznie w gry, które znałem wcześniej. Wszystkie je dzisiaj posiadam w kolekcji, za wyjątkiem San Juan. Kolejne wspomnienie – grałem wtedy samoróbką, którą jakiś czas temu wyrzuciłem w trakcie czyszczenia kolekcji z samoróbek. Albo styczeń 2006 – pierwsza rozgrywka w Wysokie Napięcie. Od razu rozegrane trzy partie (w kolejnym miesiącu następne cztery) i ocena 9.0. To było prawdziwe odkrycie i grę do dzisiaj bardzo, bardzo lubię. Grudzień 2006 – pierwsza rozgrywka w Tichu i 7 rozegranych partii jeszcze w tym miesiącu. Ech, dziś już takich gier nie robią ;-).
Kolejna strona służy zabawom z CFM. CFM, czyli continuous Friendless metric, to współczynnik odzwierciedlający w jakim stopniu nasza kolekcja gier jest racjonalna. Jak dobrze wykorzystujemy gry, które posiadamy? Warto zauważyć, że średnia liczba rozgrywek w posiadane gry nie jest w tym zakresie wiarygodna – grając choćby do upadłego z babcią w Monopoly i zupełnie ignorując posiadaną Agricolę będziemy mieli wysoką średnią liczbę rozgrywek, ale kolekcję wykorzystaną w połowie. Ta Agricola będzie zupełnie zbędna. Jak to odzwierciedlić w numerycznym współczynniku? Punktem wyjścia był FM, czyli Friendless metric – coś co bardzo łatwo policzyć. Bierzemy naszą kolekcję i porządkujemy ją wg liczby rozegranych partii. Następnie za każdą grę, w którą zagraliśmy 10 lub więcej razy skreślamy jedną grę z końca listy – ok, graliśmy mnóstwo razy w Magic: the Gathering, więc niegrane Pędzące Żółwie w kolekcji ujdą nam na sucho. FM to liczba rozgrywek w ostatnią grę na liście po tych wykreśleniach. Większość prawdziwych maniaków planszówkowych ma oczywiście FM=0. Wadą tego współczynnika jest to, że granie w większość gier z naszej kolekcji zupełnie na niego nie wpływa. Ważne są tylko te gry na granicy 9/10 rozgrywek i te w okolicy aktualnej wartości FM. Stąd pomysł na CFM – ma on nagradzać rozgrywki we wszystkie gry z kolekcji. Każda gra, którą posiadamy może dać nam jakiś określony wkład w wartość CFM. Jeżeli w ogóle w nią nie zagramy, da nam ona 0% tego wkładu. Pierwsza rozgrywka da nam całkiem sporą część wkładu, każda kolejna rozgrywka już nieco mniej. Jeżeli zagramy w tę grę nieskończoną liczbę razy, otrzymamy 100% wkładu. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj, choć nie zostanie tam wyjaśnione absolutnie wszystko. CFM działa w każdym razie tak, że jeśli zagracie w każdą grę z waszej kolekcji dokładnie tyle samo razy, to średnia liczba rozgrywek będzie równa wartości CFM.
Moja wartość CFM wynosi obecnie około 3.14. Piękna liczba, prawda? Dość wysoka więc mogę chyba kupić kilka nowych gier. Na tej samej stronie jest także inny współczynnik – nazwany wykorzystaniem (utilisation). Jednak niestety nie znalazłem informacji o tym jak dokładnie jest on wyliczany. Ta informacja zapewne spoczywa gdzieś w czeluściach strony ze statystykami, ponieważ jest ona interaktywna. Możemy dodawać sobie na niej nowe rozgrywki, kupować lub sprzedawać gry i patrzeć jak to wpłynie na CFM i wpółczynnik wykorzystania. Jeżeli ten opis zmobilizował was do pracy nad sobą i ogrywania gier kupionych i nie granych, to ta strona jest świetnym narzędziem żeby to sobie zaplanować.
Ostatnia strona w tej części serii, to już nie statystyka, ale przydatna lista. Odpowiednio sformatowana alfabetyczna lista gier z naszej kolekcji, którą możemy sobie wydrukować. Przy każdym tytule jest miejsce na krótką notatkę i dwa kwadraciki, w których możemy coś sobie odhaczyć. Czy to robiąc remanent posiadanych tytułów, czy to rozważając co wziąć na planszówkowy wyjazd, czy to szukając sposobu na zredukowanie zajmowanej przez gry powierzchni. Zamiast stać przed szafą i gapić się na gry lepiej usiąść w fotelu, nalać sobie dobrego drinka (np. whisky single malt świetnie pasuje do podejmowania tak kluczowych decyzji) i spokojnie, bez nerwowości, rzeczowo przejrzeć posiadane pozycje.
cdn…
Ciąg artykułów o statystykach robi sie coraz lepszy. Czy w następnym odcinku wyjaśnisz Humber Hapiness Metric?
Hehe, raczej nie w następnym. To się raczej nadaje na osobny artykuł, albo suplement do tej serii. I kto wie – może taki napiszę. A może Ty napiszesz, co?
P.S. Chodziło Ci zapewne o Huber Happiness Metric ;-)
A, popatrz. Nie zauważyłem że HHM jest też wśród tych statystyk, o których zamierzam pisać w następnym odcinku. A więc jednak z pewnością go wyjaśnię :).
super, to najlepsza chyba czesc calej strony (poza tabelka plays-by-month) :-)
ja_n, masz rację Huber. Nie wiem, skąd wziąłem to m.
Chętnie napisze o BGG rating correlation calculator.
Otrzymałem wiadomość od Friendlessa korygującą jego kraj zamieszkania. Johna Farell mieszka w Australii a nie w Nowej Zelandii. Poprawiłem w artykule.