Polacy na Essen, dla kogoś potrafiącego szukać byli bardzo dobrze widoczni. Nie tylko pod postacią aż trzech stricte planszówkowych firm wystawiających się na targach, ale również jako część niemierzalnej grupy maniaków, do której należeli zwykli gracze, dziennikarze, właściciele sklepów i wydawcy. Co więcej – obecność na targach gry bezpośrednio odwołującej się do polskiego miasta (Kraków 1325 AD) jeszcze bardziej potęgowała wrażenie, iż Polska to już nie koniec świata, ale prężnie rozwijający się rynek. Słowa niemieckich kontrahentów, którzy przytaczali niektórzy wydawcy jasno potwierdzały fakt: „Polska jest rynkiem z przyszłością”.
Zacznijmy od tych, którzy dzielnie pracowali przez wszystkie dni targów, nie mając wiele czasu na zwykłą zabawę, czy nawet zrobienie zakupów.
Portal reprezentowany przez silną ekipę w składzie Trzewik, Tiju, Multidej, Moracz i Bogas, dzielnie wspomaganych przez znikającego i pojawiającego się (zwykle z torbami gier, soków, najnowszymi wieściami, uśmiechem i kolejnymi autografami sławnych twórców) Ala (czasami w towarzystwie uroczej Kini) wystawiała swoje eksportowe hity – Neuroshime Hex, Babel 13 i Witchcrafta. Za każdym razem, gdy do nich przychodziłem ktoś grał, ekipa uwijała się jak w ukropie, a pudełek ubywało. I tym razem akcję zakończyli z sukcesem – wiele gier sprzedali na samych targach, a resztę skwapliwie zgarnęły sklepy.
Kuźnia Gier debiutowała w tym roku ze swoimi najnowszymi produkcjami – Rice Wars, Wolsungiem i Mozaiką. Puszon i Sqva w otoczeniu asystentów i asystentek sprawnie zgarniali ludzi do swojego stoiska, dzięki czemu stoliki były w ciągłym ruchu. Z rozmowy z chłopakami wynika, że byli bardzo zadowoleni z targów, ich gry cieszyły się dużym zainteresowaniem, a Wolsung znalazł się w bagażu wielu osób. Co więcej – celne oko Waszego dzielnego reportera wypatrzyło „Kowali” podczas rozmowy z przedstawicielami FRED Distributions – trzymamy kciuki, by udało im się podbić również amerykański kontynent. Puszon obiecywał, że stawią się na kolejnym Pionku, więc mam nadzieję, że będziecie mogli ich spotkać w Gliwicach pod koniec listopada.
Wolf Fang prezentował równie szeroki przekrój gier, a obsługa (z bardzo widocznym Pomimo, który jak się później okazało nocował w tym samym hotelu co my) miała pełne ręce roboty, zwłaszcza w pełen rodzin weekend. Co ciekawe, Majkosz opowiadał w niedzielę, że każdy dzień miał innego lidera sprzedaży. W sobotę popularnością cieszył się bardziej skomplikowany Yucatan, w niedzielę najszybciej znikało mangowe Saigo no kane, ale największym hitem był rodzinny Kaazam. Jego obecność podkreślały łażące po targach stworki z gry sprawiające szczególnie dużo frajdy dzieciom, które tłumnie stawiły się w weekend. Majkosz też był zadowolony ze sprzedaży gier i podobnie jak pozostali wystawcy miał do Polski wracać bez żadnego egzemplarza
To nie koniec. Na największych targach poświęconych grom nie mogło zabraknąć innych wydawnictw.
Jarek (który powitał mnie radosnym „Ja ci dam żółwiki” :-) ) i Tomek Kołodziejczak z Egmontu dzielnie przebijali się przez tłum z siatami wypełnionymi grami. Według słów Jarka przyjechali na targi z konkretnymi planami wydawniczymi, ale mimo nieodpartego uroku osobistego autora niniejszego tekstu, nie chciał zdradzić żadnego tytułu (szybka i zupełnie niedyskretna lustracja kupionych przez nich gier również nie wykazała żadnych faworytów). Wiemy jednak, że na kolejne premiery musimy poczekać do przyszłego roku, a Tomek kupił więcej niż planował ;-)…
Przemek i Gosia (która tylko Waszym dzielnym reporterom pozwoliła się sfotografować) z Lacerty oraz Cieślik z Graala nie tylko spotykali się z potencjalnymi i obecnymi partnerami, ale próbowali wielu różnych tytułów. Zwłaszcza Marcin, który grał z nami w wiele gier, a jak nie grał, to swymi światłymi radami w Dominion poprowadził Jaxa do zwycięstwa. Cała trójka odwiedziła nas w hotelu, gdzie nad drinkami zapoznaliśmy się na dwóch stołach równocześnie…z Le Havre. Nie zapałaliśmy do niej miłością od pierwszego wejrzenia, ale Przemkowi oczy się świeciły (choć mogłoby to być spowodowane podziwem dla Don Simona, który w wielkim stylu wygrał swoją debiutancką partię). Czy możemy się spodziewać polskiej edycji? Zobaczymy…
W piątek na targach pojawił się Dariusz Waszkiewicz z Galakty, który jednak miał harmonogram wypełniony tak szczelnie, że nie udało nam się z nich nawet chwili porozmawiać. Nie wiemy nic o możliwych datach premier kolejnych gier – wiele zależy tu od Fantasy Flight Games. Pojawienie się polskiego Arkham Horror i Talismana jeszcze przed Świętami stoi pod dużym znakiem zapytania. Natomiast tłumaczenie Battlestar Galactica powinno być gotowe do końca listopada i robione jest przez prawdziwego fana serialu. Jestem spokojny o jakość polskiej wersji – niestety znowu wszystko w rękach FFG.
Nie mogło zabraknąć również całej ekipy z Rebela, którzy oprócz grania do upadłego do późnych godzin nocnych, zdobywali kolejne gry dla swoich klientów. Jeśli będą tak skuteczni jak zwykle (ale nie mamy podstaw sądzić, że było inaczej), już wkrótce powinniście móc zamówić wiele targowych hitów.
Zupełnie nieoczekiwanie natknęliśmy się na Pędraka, którzy w towarzystwie m.in. Sosny z Wargamera i Roberta Żaka z Leonardo przyjechali na weekend (!), samochodem (!) z Warszawy. Mimo długiej jazdy nie dawali się zmęczeniu i spotykaliśmy ich w różnych miejscach w wielu halach. Niestety nie dane nam było w nic razem zagrać, ani dowiedzieć się więcej szczegółów o przebiegu ich rozmów – mam nadzieję, że były owocne.
Targi w Essen to jak widać wspaniałe miejsce nie tylko, by zagrać w gorące nowości i wydać ostatnie pieniądze na stosy gier, ale również by porozmawiać z wieloma krajanami, poznać najnowsze plotki, czy plany z branży. Codziennie na zakończenie dnia schodziliśmy się do stoiska Portala, gdzie wymienialiśmy się opiniami o grach, o dobrych ofertach, czy najciekawszych wydarzeniach. Jest to kolejny z bardzo wielu powodów, by wybrać się na Essen. Oczywiście – jeśli zależy Wam TYLKO na grach, to pewnie lepiej oszczędzić pieniądze na wyjazd i kupić za nie wszystkie gorące hity (chociaż ceny na Essen – zarówno pozycji starych, jak i nowych są bardzo atrakcyjne). Nic jednak nie zastąpi tego szaleństwa gier, zakupów, integracji, nocnego grania i walki o miejsce przy stoliku.
Na początku naszej wyprawy tylko Pancho twierdził, że zamierza przyjeżdżać do Essen co rok – dla reszty miała to być jednorazowa wyprawa. Gdy wracaliśmy na lotnisko chyba każdy z nas zaczynał układać plany przyszłorocznego wyjazdu. Jeśli tylko się uda, na pewno nas tam nie zabraknie. A i Wam radzę oszczędzać i planować urlop w październiku 2009. Zdecydowanie warto.
Informacyjnie: QWorkshop jak zwykle gościł na targach, ta firma jako pierwsza tam się pojawiła i jest od lat.
Na targach byli też państwo Falkowscy (Granna).
Kto to jest ten gość w pasiastym, zielonym sweterku na pierwszym zdjęciu stoiska Portala?
Hehe, fajna relacja zwłaszcza fotki. Na zdjęciu stoiska Wolf Fanga wypartrzyłem Brittę, która współpracuje z ŚGP i działa w poznańskim kółku planszówkowym. Super zdjęcie gości z Egmontu i Trzewika. Pancho tam wygląda jak taki koleś co zobaczył kamerę, która filmuje poważnych, rozmawiających ludzi i wpycha się w kadr żeby pomachać :D.
Tak Jacku, siedziałeś w kapciuchach przed telewizorem jak wielki świat grał w planszówki, a teraz będziesz błyszczał dowcipem :P
Jacku ja miałem dokładnie takie same skojarzenie, hehehe.
Czy ktoś dysponuje może numerem telefonu, do uroczej asystentki ze stoiska Kuźni Gier, czy może wydawnictwo dołącza go z automatu do zamówień na Wolsunga?
:]
Zapytam Puszona… pewnie chodzi Ci o Sqva :D
No wreszcie. Tak piszecie o kolejnych grach. Miło poczytać o nowościach, ale bardzo mi brakowało takiego podsumowania z polskiej perspektywy. Brawo za tekst i zdjęcia!
Była jeszcze firma z Gdańska, która zajmuje się figurkami, ale niestety nazwa wyleciała mi z głowy :(
ta dziewczyna w narodowych barwach też była ?
Ta dziewczyna to przecież przebrany jeden z redaktorów. Kto zgadnie który?
ha! jest i Agri cola! JAK TO SMAKUJE ? Jak podróbka Coli/Pepsi ? A macie gdzieś lepsze fotki? zobaczyłbym ten wydruk :)
Agri-cola była podobno paskudna, kiepska podróbka coli :) Miałem nawet jedną butelkę, ale ją porzuciłem i Szymon zgarnął.
Co do Agri-Coli to co bardziej złośliwi mówili, że jest równie ciężkostrawna co gra :P
Jeśli jest takie zapotrzebowanie to mam jeszcze jedną flaszeczke Agri-coli nieotwartą. :-)
Może wystawię ją na Allegro ? ;-)
Ps. Schłodzona daje radę, w Essen niestety serwowano ją w temperaturze pokojowej.