Kartki z październikiem już dawno zdarte z kalendarza, a po targach w Essen pozostały już tylko wspomnienia i relacje. Z perspektywy czasu redaktorzy Games Fanatic starają się spojrzeć na tamten miesiąc i wskazać tytuły, które zrobiły na nich największe wrażenie.
Folko
Niestety, w tym roku nie udało mi się pojechać do Essen, ale podobnie jak rok wcześniej najczęściej grałem w swoją grę. W ubiegłym roku był to Glik, którego promowałem na targach, w tym – Hooop. Mogę powiedzieć, że październik był miesiącem trzech gier: wspomnianego Hooop, Blokusa Duo – również wydanego przez Grannę, oraz Alhambry – gry którą poznałem kilka lat temu i do której nie miałem okazji powrócić. Teraz za sprawą G3, Alhambra zadomowiła się w naszym domu i to ona walczyła o miano gry miesiąca z Blokusem Duo.
Blokus Duo mnie zaskoczył, klasyczny był dla mnie bardzo dobrą grą, niestety miał taką wadę, że sprawdzał się naprawdę dobrze tylko przy czterech graczach. Duo – jak sama nazwa mówi, przeznaczony jest dla dwóch i jest wręcz niesamowity. Blokowanie, walka o wolne miejsce jest dużo ostrzejsze, rozgrywka cięższa… nic tylko polecić.
Alhambra – to całkiem inna gra, bardziej familijna, o mniejszej interakcji, laureat SDJ. Mimo że ma już kilka lat, dalej sprawuje się bardzo dobrze, wzbudza emocje, po jednej partii z przyjemnością siadałem do kolejnej. I to właśnie Alhambra po dłuższym namyśle została moją grą miesiąca października.
Nie pozostało mi nic innego jak polecić wszystkie trzy gry, nie trzeba grać u kolegi, można je śmiało kupić (szczególnie Hooop ;-) ).
Ja_n
Lista pretendentów do tytułu gry października jest długa. Bardzo długa. Nie pamiętam miesiąca, w którym ta lista byłaby podobnej długości. Po kolei:
Manoeuvre – ta gra zawsze sprawia mi ogromną frajdę. A październik jest szczególny – zagrałem w tym miesiącu siódmy raz i pierwszy raz wygrałem partię. Może wreszcie znalazłem cierpliwość tak potrzebną na polu bitwy – nie rzucałem się do nieprzygotowanych i ryzykownych akcji i moje szanse na sukces dzięki temu wzrastają. Tak przynajmniej sobie o tym myślę.
Space Alert – długo czekałem na pierwszy kontakt z tą grą i się w końcu doczekałem. Zagrałem tylko dwa razy, w misje treningowe. Gra nie odkryła wszystkich swoich zalet jeszcze, te treningowe misje nie wypadły wystarczająco dobrze żeby uczynić Space Alert faworytem.
Twilight Struggle – udało mi się zagrać dwa razy w jednym miesiącu, to dobry wynik. Gra jest doskonała, uwielbiam to jak oddaje klimat zimnej wojny.
Maniki – tylko jedna gra, za to pierwsza, odkrycie. To jedna z tych gier, które mi leżą. Jasne jest, że każdy woli wygrywać niż przegrywać i to automatycznie daje grze większe szanse.
Funny Friends – druga rozgrywka i gra nadal, nieodmiennie, bezapelacyjnie mnie bawi. Humor, choć już znany, nie nudzi mi się i nie odbiera chęci do gry. Mechanika może nie działa jak w szwajcarskim zegarku, ale też nie kuleje. Siłą tej gry jest klimat i humor.
Zlot Czarownic – w tę grę całkiem nieźle mi idzie. W październiku miała miejsce doskonała rozgrywka w Poznaniu, o której pisałem tutaj, a to tylko jedna z trzech rozgrywek.
Podsumowując, tytuł gry października zdobywa… tadam, tadam! Zlot Czarownic. Mimo masakrycznie długiego przygotowania do gry (jak na taką imprezówkę), Zlot Czarownic budzi wielkie emocje i doskonale się przy niej bawię.
Mst
Wybór gry października był dla mnie oczywisty chociaż nietypowy. Wygrała gra, w którą zagrałem tylko jeden raz. Tak naprawdę to nawet mniej niż pół. Wszystko zaczęło się już we wrześniu od tego, że bazik zaproponował przeprowadzenie szkoleniowej rozgrywki w 18AL na forum gry-planszowe.pl. Zgłosiło się 4 ochotników i zaczęła się łódzko-warszawsko-wrocławsko-gliwicka partia.
W grach serii 18xx przeciwnicy starają się jak najlepiej zainwestować swój kapitał w kolejowe firmy. Zarządzają – budując tory i stacje, wypłacając lub nie dywidendy, kupując pociągi – tymi, w których udało im się uzyskać większościowy pakiet. Muszą bronić się przed wrogimi przejęciami i zachować czujność aby nie zostać wpuszczonym w prezesurę firmy, z której ktoś wcześniej wyprowadził cały majątek.
W 18AL nie ma żadnej losowości, jest natomiast sporo szczegółowych reguł, które warto jak najlepiej wykorzystać do realizacji swoich planów. Na żywo gra trwa zwykle kilka godzin i wymaga dużego zaangażowania intelektualnego. W przypadku rozgrywki na forum czasu na dokładne przemyślenie swoich ruchów, zastanowienie się nad możliwymi kontrakcjami przeciwników, analizę sytuacji jest znacznie więcej. Sądzę, że to bardzo dobry sposób na poznawanie gier tego typu. Mam tylko nadzieję, że pomimo chwilowych trudności uda nam się skończyć partię jeszcze w 2008 roku ;-)
Pancho
Październik to był dla mnie niezwykle obfity w doświadczenia miesiąc. Głównie dzięki mojej pierwszej wyprawie na targi Spiel 08 w Essen i poznanych tam grach. Przed targami bawiłem się głównie w odkrycia z poprzedniego konwentu Pionek, czyli w Zlot Czarownic i Pędzące Żółwiki. W sumie gry niezbyt przeznaczone dla tak dużego chłopca jak ja, ale co tam, nie pozwólcie, aby dzieciństwo dla was się kiedykolwiek skończyło:) Na spotkaniach na Politechnice udało się zagrać w dwie dość interesujące i dobre pozycje jak Wealth of Nations oraz Nefertiti, ale nie dość dobre, aby zdobyć nagrodę gry miesiąca. Prawdziwy powiew świeżości przyszedł jednak z Essen.
Tam zawróciła mi w głowie przede wszystkim jedna gra – Dominion. Odkrycie targów, gra, która błyskawicznie dostała się do samej czołówki BGG, a pewnie kwestią dni jest znalezienie się jej w pierwszej dziesiątce. Gra mnie zauroczyła kilkoma rzeczami: nowatorską mechaniką, błyskawiczną turą gracza i krótką długością całej rozgrywki, niepowtarzalnością poszczególnych partii i możliwością zdobywania doświadczenia z partii na partię. Gra zarządziła zupełnie i nie widzę obecnie tytułu, który może rywalizować z nią w poznanych przeze mnie w październiku tytułach. Daję tytuł jej gry miesiąca bez najmniejszych wątpliwości. A dla tych co jeszcze tej gry nie spróbowali, porozumiewawcze mrugnięcie okiem – kupujcie!
bazik
Dla mnie Październik był miesiącem względnej posuchy w ilości granych gier – wakacje babci oznaczały dużo więcej siedzenia w Adasiem… Październik to początek zauroczenia grą Dominion, ale że był to sam koniec miesiąca to jakoś mi nie pasuje do wygrania. Poza Dominion najwięcej zagrałem w Grzybobranie, silny kandydat do gry miesiąca, ale że Adasiowi się zdążyła gra przejeść po 5ciu rozgrywkach, a ja sam oceniam ją na 1… Zwycięża więc 1856 w które wreszcie udało mi się zagrać, ba, nawet zagrać 2 razy. Niby tylko 2 rozgrywki, ale tłumaczy się to na ponad 10 godzin zabawy, na otwarcie oczu czemu i-tak-długie-i-skomplikowane 18AL to niby tylko wstęp do świata 18xx, na motywację żeby na Essen nabyć 1830… Dominion jednak musi ustąpić.
A bazik gdzie? Czyżby triumwirat Agricola, AoS, TtA dalej rządził?
A don simon?
Ja nic nie pisałem, bo bym musiał po raz kolejny powtarzać to co pisałem na forum, tutaj i co mówiłem w Planszostacji. Pewnie Dominion bym wskazał…
ze specjalną dedykacją dla Draco
Ponieważ w inne z gier wymienionych we wpisie nie grałem (a mój projekt zrobienia samoróbki 18AL upadł z powodu braku samozaparcia) mogę jedynie wypowiedzieć się na temat Alhambry.
Alhambra mnie zaskoczyła. Kupiłem ją przypadkowo bo była na przecenie w supermarkecie (20 EUR za podstawkę + dodatek Bramy Miasta), i zabrałem na wycieczkę w Bieszczady gdzie graliśmy ze znajomymi nie wciągniętym w planszówkowe hobby. Obie rozgrywki były niezwykle emocjonujące i wymagały całkiem dużego zaangażowania umysłowego, chociaż jest to (ponoć) gra mniej skomplikowana. Mogę stwierdzić, że satysfakcja z rozgrywki wcale nie ustępowała znacznie bardziej skomplikowanym grom, w które zazwyczaj wolę grać. Ponadto – co często jest ważne – tłumaczenie reguł trwało ok. 5 min, pewne szczegóły można wyjaśniać w trakcie rozgrywki.