Powoli staję się specjalistą od gier gangsterskich (recenzowałem “Chicago Poker”), a dużo szybciej – od produkcji Franka Czarnetzky’ego i cacek wydanych przez LudoArt (recenzowałem “Fragile”).
Tym razem, gdy dostałem „Gangstera”, zdziwiłem się wielkością pudełka, troszkę większego, niż w przypadku karcianki. A jednak wydawnictwo znów zaskoczyło mnie wykonaniem – opakowanie gry to śliczna, zgrabna skrzyneczka z drewna, owinięta obwolutą niepozwalającą mu się samoczynnie otworzyć w plecaku. Co w środku? Żetony gangsterów w czterech kolorach (gra jest dla 2-4 graczy), cztery pociski (prawdziwe!), tor punktacji i plansza. Wszystko ściśnięte w tym niemożliwie małym pudełku – to wrażenie zostanie mi na długo.
Porównanie
Jest to produkcja dużo tańsza (ale też dużo mniejsza) od „Fragile”. Owszem, biorąc pod uwagę liczbę elementów, rozmiar planszy, ich wykonanie oraz czas rozgrywki – wypada gorzej, choć sama rozgrywka ma kilka cech wspólnych. Mogą tu nieco razić żetony gangsterów, które przy ilustracjach na kartach „Chicago pokera” wypadają marnie, choć też opierają się na filmowych postaciach. Tutaj są one rysunkami utrzymanymi w komiksowej estetyce. Samo wykonanie jest na bardzo dobrym poziomie: twarda tektura, porządne przygotowanie i, mimo wszystko, klimatyczne ilustracje. Rozbrajają pociski – prawdziwe, poważne gadżety gangstera, żadne tam podrabiane plastiki – jak to było w wyżej wzmiankowanej grze. Całość uzupełnia, charakterystyczna dla LudoArt, informacja o ofercie producenta stylizowana na gazetę.
Zaczynamy
„Gangster” jest grą logiczną i, jak podaje instrukcja, ma trwać około 25 minut. Trzeba doliczyć minutę na rozłożenie elementów oraz wziąć pod uwagę różną decyzyjność graczy. Musimy też znaleźć trzy żetony w kolorze gracza, warte odpowiednio 1, 2 i 3, które – symbolizowane pociskami – stanowią o sile gangstera. Sprawę rozwiążą woreczki strunowe, których firma, jak zwykle, niestety poskąpiła. Pozostałe żetony trzeba przetasować, co jednak wydaje się ciężko wykonalne – stąd dla własnego komfortu zawsze rezygnowaliśmy z tego rozwiązania, po prostu mieszając je na stole i układając w zakryty stos.
Wspomniane przed chwilą trzy żetony tworzą uzupełnienia gracza, są jednak nieodnawialne – jeśli wykorzysta on gangstera z tej puli – nie pojawi się tam nowy, nawet jeśli będzie w tym samym kolorze i tej samej wartości. Obok planszy kładzie się tor punktacji, zakończony na 17 polu wizerunkiem Ala Capone – gdy gracz je osiągnie zostaje szefem mafii w Chicago. Pionki graczy umieszcza się oczywiście na początku drogi ku wyżynom przestępstwa. Każdemu trzeba jeszcze rozdać po jednym pocisku (ten też jest jednorazowego użytku), wykłada się dwóch pierwszych gangsterów ze stosu obok planszy (podobnie jak np. w „Ticket to Ride”) i można zaczynać zabawę.
Gramy
„Gangster” jest grą logiczną. Gracze na przemian wykonują ruchy (o których za chwilę), układając gangsterów na planszy do czasu, gdy w rzędzie pionowo lub poziomo znajdzie się ich sześciu – wtedy następuje punktacja. W swojej turze można wybrać z kilku akcji, ale wykonać jedną. Do wyboru są: pociągnięcie lub dołożenie gangstera, przesunięcie już leżącego na planszy, bądź takiegoż ustrzelenie. Boli, bo najbardziej pasuje dołożyć i poruszyć lub odwrotnie. Albo dołożyć dwa razy. A potem pozostaje cierpieć, bo ten ruch przecież zmieniłby wszystko.
Można więc wykonać jedną akcję, a tu pojawia się utrudnienie o tyle, że każda została obłożona dodatkowymi zasadami. Można więc dołożyć gangstera, ale trzeba wybrać, czy z puli dwóch odkrytych na stole, czy z prywatnego uzupełnienia (wspomniane trzy żetony na początku), czy zakrytego żetonu, a więc strzał w ciemno, choć tak naprawdę ważne jest, gdzie się go położy. Można poruszyć gangstera na planszy, ale nie takiego, który leży w rzędzie skończonym, więc liczącym sześć pól.
Można ustrzelić innego gangstera, ale muszą być spełnione dwa warunki: nasz gangster musi być pole obok „ustrzelanego” oraz musimy mieć pocisk. A ten, jak wspomniałem jest drogim gadżetem, bo jednym na grę. Gangster spod pocisku nie może być poruszony, a przy tym jeszcze nie liczy się przy punktacji.
Ciekawy jest w „Gangsterze” sam sposób punktowania. W momencie, gdy kończy się rząd (albo dwa) zaczyna się liczenie (przy dwóch rzędach kolejność wybiera gracz kompletujący). Jest to jeden z najciekawszych mechanizmów gry: sprawdzamy, ile punktów w pociskach (punktach siły) ma każdy z graczy. Gracz z najwyższym wynikiem zdobywa tyle punktów, ile wynosi różnica między siłą jego gangsterów i kolejnego w rzędzie. Czy znaczy to tyle, że wystarczy wejść w jeden rząd dobry, a potem drugi i wygrywamy? Nie! Powody są dwa: możliwość poruszenie żetonem nie tylko swoim i fakt, że jeśli jest remis, wygrywa trzeci gracz. Tak, to prawda: przy czterech graczach dwa remisy znaczą: nic dla każdego. Jest to jedna ze strategii (a tę trzeba uzależnić od sposobu grania innych) na grę, bo wygrywa gracz z największą ilością punktów. Wystarczy jeden więcej, a w „Gangsterze” nie jest to mało.
Z punktacją i samym sposobem jej liczenia wiąże się minus. Granie w mniej, niż cztery osoby niestety zmniejsza wartość ruchu. Jest to prosta zależność liczby graczy i możliwości blokowania innym. Zakładając, że dwóch graczy siada do planszy, będą się skupiać na blokowaniu, bo dwa kolory są wolne. Przy trzech – mniej. Przy czterach – każdy zastanowi się sto razy nad dołożeniem, bo być może zarobią na tym inni.
Ocena
Uwielbiam ograniczenia w grach. Rozgrywka w „Gangstera” to jedno wielkie ograniczenie. Pierwsze: jeden ruch na rundę. Drugie: każdy wybór jest dobry i zły jednocześnie. Trzecie: tylko trzydzieści sześć żetonów. Czwarte: jeden pocisk, tak ważny. Piąte: przeciwnicy będą się nam odcinać punkty, jak się da. Wymieniać jeszcze?
Wbrew pozorom, partia nie trwa długo. Mimo że występuje tu, charakterystyczna dla gier logicznych, zależność czasu decyzji od czasu gry rosnąca wprost proporcjonalnie do tego ostatniego, maksymalnie graliśmy 20-30 minut. Spróbowaliśmy wariantu, że dostaje się tyle punktów, ile mamy w gangsterach, ale skończyło się po dwóch rzędach i doszliśmy do wniosku, że nie warto tego proponować nawet jako opcję.
Można mieć wrażenie, że to kółko i krzyżyk, tyle że na większej, ładniejszej planszy i z użyciem czterech, a nie dwóch symboli. Owszem, jest w tym co nieco racji, lecz trzeba dodać do tego pomnożenie możliwości wspomnianej gry przez: wartości gangsterów w różnych układach, możliwość przesuwania żetonów, eliminowanie ich wartości (choć nie miejsca) oraz losowe dociąganie kólek i krzyżyków. Nie jestem matematykiem, ale możliwości rozgrywki wydaje się być sporo.
Wbrew pozorom, losowe wyciąganie żetonów ma swój urok. Wszyscy grający mieli okres narzekania na swój los „bo nie ma moich”, a dopiero po chwili okazywało się, że to wcale nie takie złe, bo może być tak, że późniejsze wykładanie swoich żetonów, może się wiązać z lepszymi lokacjami. To oczywiście również od grającego zależy, jak wykłada żetony przeciwników lub nimi porusza. Nie ma prostego sposobu na wygraną. Sposobów obalenia tego stwierdzenia są trzy: nie można pasować, nie gramy sami, a w takiej liczbie ruchów każdy ma znaczenie.
Tak, wiąże się to z minusem, że jeden błąd może kosztować gracza zwycięstwo. Nie ma to jednak wielkiego znaczenia, biorąc pod uwagę czas rozgrywki, wahający się pomiędzy 10 a 25 minut. Nawet niech będzie: pół godziny.
Podsumowanie
Długo myślałem, z czym porównać „Gangstera”. Natłok gier był ogromny, lecz po chwili analizy każdego przypadku rozumiałem, że nie do końca to trafione. Słyszałem na przykład, że wiele wspólnego sama mechanika ma z „Kingdoms” Reinera Knizii. Nie wiem, nie grałem, więc porównywać nie będę, aczkolwiek gracze znający wzmiankowaną pozycję po rozgrywce zmieniali zdanie odnośnie podobieństwa. Nawet jeśli mechanika nie jest nowa, bo szczątkowo występuje w kilku innych tytułach – to połączenie jest na tyle unikalne, że jestem w stanie powiedzieć: świetny pomysł. Nie jest też tak, że logiczność rozgrywki zabija klimat – mamy do czynienia z grą polegającą na wykładaniu żetonów, ale wykonanie utrzymuje kanwę fabularną, a co więcej – jest w stanie ją obronić.
Oczywiście, że gra ma nie tylko zalety, choć te stanowczo przeważają nad wadami. Minusem niewątpliwie (mimo wszystko i wcześniejszego zaliczenia na plus) jest tu cena: malutkie pudełeczko, kosztuje ponad 100 PLN, a to niemało. Mimo krótkiej rozgrywki nie jest to pozycja dobra na przerywnik, po kilku zdawałoby się partyjkach – jest w stanie poważnie zmęczyć. Nie, nie chodzi o znudzenie rozgrywką, co ulgę że możemy przesiąść się do czegośc lżejszego. Jest tu wpływ kingmakingu, tym niemniej niewiele wykraczający poza standardowo obecną możliwość, raczej występujący szczątkowo i rzadko – jeśli gracze zechcą.
„Gangster” ma pewną cechę, która mnie urzekła. Powiew świeżości w wykładaniu żetonów na planszę. I – mimo wysokiej ceny – sądzę, że warto zainwestować.
Plusy:
+ Przemyślana mechanika
+ Klimat
+ Wykonanie
Minusy:
– Raczej dla 4 graczy
– Cena
Ocena: 8.5/10
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
wydaje mi sie ze nazwa recenzowanej gry powinna byc w tytule recenzji zawsze…
Bardzo prosze:) Dla mnie akurat to bez roznicy, bo tytul pojawia sie dosc szybko, ale czego sie nie robi dla czytelnikow;)
dziekuje :-)
w tekscie pojawia sie w miare szybko, ale we wpisie na rss nie bylo go wcale…