W listopadzie życie planszówkowe kręciło się głównie w dwóch obszarach: konsumowaniu gier, które pojawiły się w Essen 2008 oraz na zabawie w czasie IX edycji konwentu Pionek. Był jeszcze długi weekend w okresie Święta Odzyskania Niepodległości, który pewnie wielu z was wykorzystało na wyjazd z planszówkami w roli głównej. Tak przynajmniej zrobili nasi redaktorzy i poniżej co z tego wynikło.
bazik
Listopad był dla mnie najbardziej intensywnym planszówkowo miesiącem od bardzo dawna. Folkon, Pionek, Politechnika, nowości z Essen… w sumie zagrałem w 60 różnych gier, z czego 35 było dla mnie nowych. I choć na dłuższą metę pewnie inne gry będę uważał za najlepsze, to grą Listopada musi zostać gra dla której pierwszy raz wszedłem na BSW. Gra która przez cały praktycznie Folkon nie schodziła ze stołu. Gra którą MUSIAŁEM kupić w 3 dni po zagraniu. W którą pierwsze kilka wieczorów zagrałem po kilka godzin bez przerwy wiele partii. Gra którą oceniałem w pewnym momencie nawet na 9.5/10.
I wreszcie gra która pod koniec miesiąca strasznej eksploatacji (12 rozgrywek na koniec Października, 29 rozgrywek w Listopadzie) zaczęła sugerować że miesiąc miodowy nam się kończy. Drażnić losowością, drażnić kartami-na-granicy-zepsucia, drażnić układami początkowymi które czasem krzyczą 'w tej rozgrywce każdy będzie grał identycznie’, drażnić zachwytem jaki wzbudza wśród innych, tym że zamiast być szybkim wypełniaczem ciągle się pcha na danie główne.
Przeszliśmy dość burzliwą drogę w ciągu listopada, i rozstajemy się jako przyjaciele. Dominion. 7/10, chętnie zagram jako wypełniacz, ale listopadowe uniesienie już raczej nie wróci.
Folko
Listopad był dla mnie jednym z najobfitszych miesięcy planszówkowych od momentu gdy regularnie zapisuję wszystkie partie, a więc od roku. 135 rozgrywek w 51 gier, to obecnie mój rekord. Taka ilość partii wiąże się niestety z problemem, co wybrać. Nawet gdy odrzucę gry które znałem wcześniej, to i tak pozostaje około 25 nowych gier! Nie pozostało mi nic innego tylko zrobić odsiew.
Po pierwszym kroku pozostały następujące tytuły: Ziegen Kriegen, Flussfieber, Herr der Ziegen, Cavum, Sator, Giants, Once Upon a Time, Symbioz. W drugim etapie, postanowiłem zostawić trzy tytuły… było ciężko. I tak na liście nominowanych wylądowały:
Ziegen Kriegen – nie przepadam za karciankami, ale czasami pojawiają się takie, które mnie zaskakują. Tak było z Kozami. Proste reguły, ciekawy mechanizm, śliczne wykonanie, 6 partii – jedna to średnio trzy rozgrywki – doprowadziło do tego że gra wylądowała bardzo wysoko w moim rankingu.
Symbioz – to bardzo trudno dostępna, zapomniana gra. Wprawdzie Ja_n o niej wspominał co jakiś czas, ale opis a gra to dwie różne historie. Dzięki Mst właśnie wraz z Jackiem i Pauliną udało nam się rozegrać pasjonującą partię na wypadzie w Istebnej. To była partia, żadne prymitywne tasowanie kart Dominiona, z równie prymitywną mechaniką… Symbioz to świetny pomysł, genialny, prosty mechanizm i spore emocje. Niestety gry nie mam, ale gdy nadarzy się okazja z wielką przyjemnością do niej zasiądę… ba chyba się przełamię i zrobię sobie samoróbkę.
Kraby – nie wymienione w powyższej liście, bo to mój prototyp. Głupia losowa gra wzbudzająca ogromne emocje. Uwielbiam w nią grać… i może tyle na temat własnej gry ;-)
Cavum, Sator i Giants odrzuciłem z prostego powodu. Mam nadzieję że pogram w nie w grudniu więcej razy i że one będą walczyć o miano gry tego miesiąca.
A zwycięzcą zostały…
Kozy! Jedna partia w Symbioz to za mało, a swojej gry nie chcę ogłaszać zwycięzcą ;-)
Ja_n
W listopadzie wybór gry miesiąca nie był prosty. Dużo rozegranych partii (61), ale aż 43 gry. Trudno wyłonić spośród nich tę najważniejszą. Do tytułu pretenduje kilka pozycji, na przykład Feudo – gra w którą bardzo dawno nie grałem i do której chętnie wróciłem na Pionku, RoboRally, w którą zawsze chętnie zagram, Uptown zagrana na Folkonie w Istebnej czy Ubongo Extrem, w którą grałem aż dwa razy. W Istebnej przypomniałem sobie ulubioną swego czasu Mozaikę i muszę przyznać, że czar tej gry wrócił na nowo – ciągle bardzo lubię w nią grać. Do łask wróciła też Stone Age i jako lekka gra rodzinna świetnie się sprawdzała. Zawsze dużo frajdy dały mi Carrom i Manoeuvre grane odpowiednio trzy i dwa razy. No i pierwszy raz zagrałem w Blokus Duo. Jednak mimo tak silnej konkurencji u mnie wygrywa gra, której nie ma. To znaczy – jeszcze nie ma. Bo z całą pewnością będzie i jestem przekonany że będzie sukcesem. Grą listopada zostają Kraby – prototyp stworzony przez Folko.
Pancho
Konsumpcja gier z Essen – przede wszystkim pod względem tego upłynął mi listopad. Grałem w to co przywiozłem, grałem w to co przywieźli inni. Generalnie bardzo jestem zadowolony ze swoich zakupów w czasie targów, bo żadna z gier jeszcze mi się nie znudziła. Dla mnie osobiście najważniejsze premiery Essen 2008 były bardzo udane. I tak nadal świetnie bawię się przy Comuni (już 7 rozgrywek). Pewnie dodatkowej przyjemności z rozgrywki dostarcza to, że przeważnie wygrywam lub jestem w czołówce (kto tam lubi ciągle przegrywać :) ). Cały czas z wielką przyjemnością usiądę do Le Havre (6 rozgrywek), Space Alert (9 rozgrywek), Der Name der Rose (3 rozgrywki) i Chicago Express (5 rozgrywek). Spodobały mi się gry z Essen, które pokazali mi inni: Flussfieber (Fast Flowing Forest Fellers), Sylla, Ninja versus Ninja, Wasabi! czy Giants. Zaskoczył mnie też bardzo pozytywnie Portrayal.
Oczywiście nie wymieniłem powyżej jednej gry, która zjadła na śniadanie wszystko inne. Tak, Dominion jest zdecydowany hitem sezonu i również w tym miesiącu zgarnia tytuł gry miesiąca. Rozegrałem w niego już 22 rozgrywek, co i tak jest bardzo małym wynikiem w stosunku do moich znajomych. Najważniejsze jednak, że gra się za każdym razem rewelacyjnie!
Może Folko umieści coś więcej o Krabach na swojej stronie? Brak tam jakichkolwiek informacji o tym projekcie, a na zdjęciu wygląda ciekawie…
Hmm, prototyp grą miesiąca? Przecież to jeszcze gra w wersji nieostatecznej, poza tym generalnie niedostępna.
U mnie tez Dominion – dobrze, ze nie pisalem :-)