Projektanci gier planszowych miewają czasem ułańską fantazję przy doborze tematyki do swoich dzieł. Nie wszystkie planszówki traktują o budowie zamków, handlu towarami, rozwoju państw, czy innych tego typu nudnych sprawach. Dobrym przykładem jest tu Wasabi – wydana przez Z-Man Games gra o przyrządzaniu sushi.
Wasabi to dzieło dwóch debiutantów Adam Gertzbeina i Josha Cappela. Gra przeznaczona dla 2 – 4 graczy zajmuje średnio ok. 45 minut może więc być traktowana jako przerywnik pomiędzy dłuższymi tytułami. Ujmując rzecz najprościej jest to kafelkowa gra o podstawowej mechanice przypominającej Carcassonne. Jednak mechaniczne dodatki w postaci realizacji sekretnych przepisów i kart które pozwalają na zmianę ułożenia elementów na planszy nadają jej całkowicie inny charakter. Zacznijmy jednak od początku.
Każdy z graczy wciela się w adepta kulinarnej sztuki zawijania surowego rybiego mięsa w kawałki wodorostów, czyli tworzenia sushi. Na prostokątnej planszy-stole będziemy dokładać składniki sushi, które na początku gry tworzą kolorową, malowniczą ogólnodostępna bazę zasobów przy planszy. Każdy z graczy będzie się starał zrealizować własne przepisy. By podołać temu zadaniu otrzymuje menu (ekran za którym ukrywa swoje zasoby), wybiera trzy losowe przepisy i trzy pierwsze składniki. Każdy z przepisów składa się z od dwóch do pięciu różnych składników. Przepisy dobieramy w ciemno decydując jedynie o ich długości.
W trakcie swego ruchu gracz dokłada jeden ze składników na planszę i dobiera nowy kafelek z dostępnej kulinarnej bazy zasobów. Celem jest zrealizowanie przepisu. Aby tego dokonać trzeba ułożyć w prostej linii wszystkie składniki wyszczególnione w przepisie. Dodatkowo jeśli ułożymy je w dokładnie takiej kolejności jaką zaleca przepis tworzymy danie stylowe, co oprócz punktów zwycięstwa przynosi nam kilka zielonych kosteczek wasabi. Oczywiście im dłuższy przepis, tym więcej punktów jest warte jego zrealizowanie.
Aby nieco urozmaicić rozgrywkę i zmniejszyć losowość w grze występują karty specjalnych akcji. Po zrealizowaniu przepisu możemy wybrać sobie jedną z nich i użyć w którejś z następnych kolejek jej właściwości. Karty te potrafią być bardzo pomocne. Dzięki nim możemy „wyciąć” jakiś składnik już ułożony na stole, przykryć go innym z własnej puli, dołożyć dwa składniki w jednym ruchu, zamienić sąsiednie składniki miejscami, a nawet „zalać” kilka sąsiednich pól sosem wasabi, blokując w ten sposób fragment planszy.
Gra kończy się gdy składniki zapełnią wszystkie pola planszy-stołu, lub któryś z graczy ułoży wszystkie przepisy (jeden pięcioskładnikowy, dwa czteroskładnikowe, trzy trzyskładnikowe i cztery dwuskładnikowe). Przy drugim wariancie gra kończy się zwycięstwem tego właśnie gracza, przy pierwszym następuje podliczanie punktów. Gracze sumują punkty za wszystkie zrealizowane przepisy dodając do nich ilość kosteczek wasabi które uzyskali tworząc stylowe potrawy.
Tak w skrócie wyglądają zasady gry. Sama rozgrywka jest bardzo przyjemna. Tury graczy przebiegają niezwykle szybko, nie występują irytujące międzyczasy. Planowanie kolejnych posunięć i wypatrywanie dobrych okazji na planszy daje mnóstwo frajdy. Planowanie to bardziej taktyka niż strategia, ponieważ sytuacja na planszy zmienia się błyskawicznie, ciężko zakładać coś długofalowo.
W zasadzie jedynym minusem jaki zauważyłem przy swojej pojedynczej partii w Wasabi jest chaos i losowość generowana przez graczy. To że przepisy otrzymujemy losowo nie boli, ponieważ każdy z nich jest unikatowy, natomiast ruch innego gracza może bardzo pokrzyżować nasze plany. Jeśli gracz przede mną zajmie kawałkiem łososia miejsce w którym ja miałem właśnie położyć krewetkę i stylowo ukończyć pięcioskładnikowy przepis stracę mnóstwo punktów. Oczywiście używając kart specjalnych mogę jakoś ratować się z tej trudnej sytuacji, jednak jeśli coś takiego spotka mnie w grze kilka razy najpewniej stracę szansę na zwycięstwo.
Jednocześnie inny gracz może zyskać, bo ktoś niechcący pomoże mu wstawiając właściwy składnik w jakieś miejsce. Sprawę pogarsza jeszcze to, że taka negatywna interakcja jest nieświadoma, ponieważ karty przepisów są ukryte. W trakcie gry mogę się jedynie domyślać jakie przepisy układają inni. Powyższe wady prawdopodobnie minimalizują się przy grze w trzy i dwie osoby gdzie czynnik chaosu jest mniejszy.
Na koniec warto dodać kilka słów o jakości komponentów wasabi. Gra jest wydana przepięknie. Kolorowe żetony składników są czytelne, i solidnie wykonane, a ekraniki graczy w postaci menu i małe miseczki na kostki wasabi to detale które budują nastrój tej ciekawej gry.
Mi grało się w Wasabi świetnie i na pewno chętnie jeszcze do tej gry wrócę. Mechanika jest eleganckim połączeniem znanych rozwiązań. Wszystkim zdecydowanie polecam spróbować u kolegi, a tym którzy nie boją się pewnej dozy losowości i poszukują szybkiej, taktycznej gry kafelkowej w której ważne jest krótkofalowe planowanie i spostrzegawczość poradzę: kupujcie Wasabi w ciemno – to naprawdę smakowity kawałek planszówki.
Moim zdaniem gra z Carcassonne ma tyle wspólnego, co Eufrat i Tygrys – kafle. Do tego drugiego podobna nawet bardziej, bo ma też planszę. I kosteczki drewniane. I parawany :)
Hej, Wasabi! to taki EiT o sushi…
żartowałem ;p
Pozycja warta uwagi, choć trzeba się przy niej uzbroić w ogromną dozę cierpliwości i nabyć umiejętność przełykania gorzkich piguł, gdy ktoś niechcący totalnie zrujnuje Ci misterny układ jednym ruchem. Nie wolno liczyć, że jakąś operację polegającą na ułożeniu 3-4 kafli na planszy uda się przeprowadzić bezboleśnie. Taki błąd utrudnia, choć nie eliminuje z gry. Awaryjna wymiana przepisów na nowe (np. krótsze i łatwiejsze do złożenia) może przynieść powodzenie.
Bardzo ważny jest też timing w realizowaniu swoich przepisów – pod koniec gry (6-8 wolnych pól na planszy) nie ma praktycznie żadnych szans na szczęśliwe ułożenie „piątki” czy „czwórek” bez farta w losowaniu przepisów czy nieświadomej pomocy innych graczy.
Dość oczywistą strategią staje się więc możliwie szybkie zdobycie kart na krótkich przepisach i budowanie dłuższych z pomocą machinacji kaflami nim plansza nadmiernie się zapełni.
Grałem 5 razy – chcę więcej.
BloodyBaron: Filip nie napisał że to Wasabi przypomina Carcassonne, ale że podstawowa mechanika jest podobna :>
Co do strategii: Filip rozwalił nas (właśnie – może jakiś przypis dzięki komu w takją fajną grę zagrałeś ;) BTW: dziękuję mojemu Tajemiczemu Mikołajowi za taki fajny prezent :D)całkowicie szybko układając pięcioskładnikowy przepis ze stylem. W zasadzie wszystkim się to udało oprócz mnie bo mi najukochańsza dwa razy zepsuła trójkowy przepis i przyblokowałem się na większość gry. A i tak się świetnie bawiłem :) Na pewno nie jest to pozycja dla osób którzy nie cierpią gdy ich misterny plan nagle się rozpada
[podziękowania mode on]Autor chciałby oficjalnie podziękować Marcinowi „Yoszowi” Krupińskiemu za możliwość rozegrania partii w tę przemiłą grę!!! Bez Yosza ten rzut okiem na Wasabi by nie powstał!![podziękowania mode off]
ekhm ekhm :>
Akurat w przypadku sushi termin „gotuje” nie jest najbardziej odpowiedni. Może „roluje”? A może „lepi”? :)
No ryż trzeba ugotować :)
[podziękowania i przeprosiny mode on]
Chciałbym przeprosić Agnieszkę że nie wymieniłem jej wcześniej i jednocześnie podziękować za możliwość rozegrania wspólnej partii w wasabi której owocem jest niniejszy rzut okiem. Korzystając z okazji chciałbym również podziekowac mojej żonie która również z nami grała i siedząc po mojej prawej stronie tylko raz udaremniła ukończenie mojego misternie układanego, stylowego przepisu:)))
Wybacz Ja_nie – faktycznie sformułowanie „gotuje” użyte w stosunku do sushi jest haniebnym przekłamaniem. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko podkreślić fakt że w innym miejscu tekstu piszę o surowej rybie;)
Ciebie bloody baronie nie przeproszę ponieważ, jak słuśznie zauwazył yosz, napisałem jedynie że podstawowa mechanika w Carcassonne i Wasabi jest podobna, bo i tu i tu wykłada się kafelki. I tak zaiste jest:))
[podziękowania i przeprosiny mode off]
A ja jestem w szoku, bo Filippos wyraźnie różnych angielskich wyrazów, jak: fun, downtime itp. i bardzo mu to zgrabnie wyszło. Co było powodem? Strach przed moim gniewem? ;-)
@Filippos: gdyby nie to, że sam nienawidzę tego tekstu to bym Ci napisał: 'no jak chcesz to potrafisz’
A tak serio: to bardzo fajny tekst (znowu! ;) )
Zjadłem wyrazy „nie użył” między „wyraźnie” a „różnych”.
Geko nie strach przed twym gniewem, staram się po prostu wychodzić naprzeciw potrzebom czytelników:)
Dzięki yosz.
:-) A tekst fajny, to fakt.
ejże Filip, ja bynajmniej przeprosin się nie spodziewałem. :) Przecież Twój tekst był dla mnie inspiracją do wyszukania podobieństw między grami, które mi się wcale nie wydawały podobne (Wasabi! i TiE).
To raczej ja powinienem podziękować Tobie za inspirację do frapujących odkryć ;)
mam nadzieję właściwie odczytywać w Twoim poście nieco przymrużenia oka, bo i ja z takowym pisałem pierwszy swój komentarz.
dzięki za tekst i – co warte podkreślenia – dobrze dobrane do tekstu fotki.
Bloody Baronie z absolutną słusznością odczytujesz w moim komentarzu przymrużenie oka. Jest tam go całe mnóstwo. I dziękuję za dobre słowo.
I tym tekstem kolejna gra na celowniku :-) Jednak zanim się zastanowię nad wyborem gry, to kaski wypadałoby uzbierać :)
Tekst fajny :)
Grałem w Wasabi! w cztery osoby (raz) i w dwie z Małżonką (razy kilka). W obydwu tych konfiguracjach jest świetnie (choć zupełnie róznie). Gra lekka, szybka, ale z całą masą interakcji (złośliwości, lub nieświadomego pomagania). No i do tego prześliczne wykonanie. Polecam – naprawdę przyjemna gra!
Może ktoś chciałby zrobić sushi. Wasabi! to świetna inspiracja do przepisów co widać mniej więcej tutaj: http://www.boardgamegeek.com/geeklist/38835
Miałem ostatnio okazję zagrać. Wykonanie gry bardzo przyjemne, od razu robię się głodny. Co do rozgrywki, nie było źle, ale nie powiem, żebym chciał znowu zagrać. Zbyt mało tam się dzieje, zbyt dużo zależy od losu.