Bohaterem pierwszego odcinka „Kilku pytań do…” jest Tomasz Bąk. Z Tomkiem znam się od kilku lat, od początku jego działalności w branży gier planszowych… ale żeby było zabawnie, do obecnej chwili nie miałem okazji spotkać się z nim osobiście – wszystko wskazuje na to że ten stan zmieni się w najbliższym tygodniu. Mam jednak wrażenie, że w kręgach około Games Fanaticowych jest on mniej znany, więc przedstawiam go Wam z tym większą radością. Żeby już nie przedłużać przejdźmy do pytań.
Adam Kałuża: Napisz kilka słów o sobie, ile masz lat, gdzie pracujesz, jakie masz inne hobby poza grami planszowymi.
Tomasz Bąk: Mam 38 lat. Na co dzień jestem współwłaścicielem firmy G3. Innych pasji jest tak wiele, że nie starczy miejsca, żeby je wymienić :-). Poprzestańmy więc na grach.
AK: Jak zaczęła się Twoja przygoda z grami, czy bawiłeś się w nie będąc dzieckiem, czy przyszło to później? Jeśli grałeś już kiedyś, jakie to były gry.
TB: Gdy byłem bardzo mały grałem najczęściej z mamą, tatą i bratem. Na stole lądowały: bierki, halma, złota szóstka, wyścigi konne itp. Jak podrosłem to grałem w tysiąca licytowanego, kanastę, brydża, makao, kierki…. (o kartach może starczy – jak to chłopak – grałem w wiele tego typu gier z rówieśnikami). W szkole podstawowej odkryłem na dobre szachy i… przestałem grywać w warcaby. To było prawdziwe hobby – pochłonęło mi wiele lat życia. Świat planszówek zaczął się u mnie na dobre, gdy kupiłem Ryzyko. Wcześniej miałem przyjemność zagrać oczywiście w gry Encore i Dragona. Miałem Fortunę (klon Monopoly), ale edycyjnie to nie było to. Ryzyko było pierwszą drogą i jak na ówczesne czasy szalenie porządnie wydaną grą.
AK: Co cenisz sobie w grach? Czy najistotniejsze jest dla Ciebie spotkanie ludzi, zabawa dla zabawy, ćwiczenie umysłu… a może coś innego?
TB: Tak naprawdę, to wszystkie te aspekty są dla mnie niezmiernie ważne. Oczywiście różnie się to rozkłada dla każdej gry i rozegranej partii. Grywam z dziećmi, przyjaciółmi i rodziną dla samej przyjemności grania. Lubię poznawać gry (może lekkie skrzywienie zawodowe). Zawsze gdy odpakowuję nową grę i czytam instrukcję zaskakuje mnie ile „z tego” (tzn. gier) da się jeszcze wycisnąć. Tak, to prawda, że są gry wtórne, ale na ogół w każdej niemal grze jest coś co warte jest obejrzenia. Niezmiennie zdumiewa mnie ludzka kreatywność jeżeli chodzi o karcianki. Pomysłowość w tworzeniu gier karcianych niezmiennie nasuwa mi skojarzenia z grami na ośmiobitowe komputery lat osiemdziesiątych. Mała pamięć, mało kolorów, kiepska rozdzielczość… i gry, które przedstawiały tak olbrzymią różnorodność, a zdołano je zamknąć w kropelce pamięci! (Pamiętacie Dungeon Mastera?). Identycznie jest z karciankami.
AK: Czy masz jakiś swój ulubiony gatunek wśród gier, czy przeszkadzają Ci gry o większym elemencie losowym itp?
TB: Zmartwię cię. Nie mam ulubionego gatunku i ulubionej gry. Lubię olbrzymią ilość gier. Równie chętnie (dużo zależy od towarzystwa) zasiadam do szachów co Zooloretto, Wsiąść do Pociągu, Osadników z Catanu poczciwego Carcassonne (i może to być wersja podstawowa bez dodatków). To czego żałuję, to że mam tak mało znajomych, których mogę namówić na trochę bardziej wymagające tytuły. Puerto Rico, Wysokie napięcie, Tygrys i Eufrat, Szogun… nie zawsze jest odpowiednie towarzystwo. A nie wolno robić nic na siłę. Jeżeli ktoś grał w Tajemnice Opactwa (Mystery of the Abby), to wie o czym mówię. Jak ludzie nie załapią klimatu, to jest po zabawie.
AK: Czy masz jakieś ulubione gry, jeśli tak to jakie?
TB: Wszystkie. No… prawie wszystkie. Jak już mówiłem zbyt wiele lubię i cenię, żeby podjąć się wskazać tych parę „jedynych”.
AK: Czy masz ulubionego autora gier, za co go sobie cenisz (o ile taki jest)?
TB: Nie ma TEGO jednego. Cenie sobie wielu, chociaż zdaję sobie doskonale sprawę, że każdy z nich ma lepsze i gorsze gry. Cenię sobie Krisa Burma za cały Projekt Gipf, który bardzo mi się podoba. Lubię Johna Yianniego za lekkość i atrakcyjną formę Roju. Niby obaj autorzy tworzą gry logiczne, a jednak są to dwa skrajne bieguny. Z niezmienną przyjemnością delektuję się grami Schachta, Henna, Kramera, Dorry, Teubera, Wrede, Rosenberga… i wielu innych. Tak, jest wśród nich Knizia, ale lepiej, żeby nie wymyślił Zaginionych Miast, co to zawsze się znajdują, gdy do grania pozostaje mi jedynie moja żona…
AK: Jakie są plany G3 na przyszłość, czy możesz zdradzić jakieś tytuły które mają być wydane, ewentualnie w jakim kierunku chce podążać firma?
TB: G3 znacznie się rozrosło przez ostatnie 2 lata działalności. Zmienił się także nasz rodzimy rynek. Gdy startowaliśmy w 2004 roku od uruchomienia sklepu internetowego, wielu nie wróżyło nam sukcesu. Pojawiały się nawet głosy, że nie przeżyjemy pierwszych 3 miesięcy. Przeżyliśmy i mamy się dobrze. Jasno sprecyzowane cele jakie sobie postawiliśmy i obranie nieco odmiennej od utartych drogi rozwoju przyniosły oczekiwany skutek. Przed nami kolejny dobry rok i nowe wyzwania. Jednym z większych będzie zapewne zmiana siedziby, podyktowana silnym rozrostem firmy. Brakuje nam przestrzeni magazynowej i biurowej. Nie wykluczamy budowy własnych magazynów, gdyż z wydzierżawieniem odpowiedniego lokum mogą być kłopoty – brakuje w naszym mieście odpowiednich obiektów.
Rok 2009 i 2010 będą bardzo intensywne, bo chcemy, aby Firma weszła w ostatni z planowanych etapów rozwoju, ale to będziecie mogli na własne oczy zobaczyć już za kilka – kilkanaście miesięcy.
Co do wydawanych gier, to zapewne będzie ono obejmowało całe spektrum. Gry rodzinne już mamy w swojej ofercie (Zooloretto, Metro, Alhambra, Piraci). Mamy świetne gry imprezowe jak Fasolki, 6. bierze, czy skierowany bardziej dla gimnazjalistów Sabotażysta. Cięższe gry reprezentowane są przez Szoguna. Gry logiczne to znakomity Rój i… kostka Rubika.
Niewątpliwie w tym roku dojdą kolejne tytuły i łaskawszym okiem spojrzymy na najmłodszych graczy.
AK: Czy czytasz GamesFanatic? Co sądzisz o naszej stronie?
TB: Oczywiście. Staram się śledzić wszystko co jest dostępne na naszym rynku, a dotyczy gier. Internet jest tu niezastąpionym źródłem informacji. GF, to bardzo ważne i opiniotwórcze źródło. Cieszę się, że tworzą go ludzie, którzy kochają gry i mają cały czas dużo energii i silnej woli aby regularnie o nich pisać i popularyzować je w naszym kraju.
AK: Jak widzisz rozwój naszego hobby w Polsce? Czy według Ciebie prawdziwy bum jest przed nami, czy osiągnął już apogeum?
TB: Apogeum? Domyślam się, że to lekka prowokacja. Do bumu i apogeum jest jeszcze daleka droga. Jeżeli chodzi o gry dla dorosłych, to jest to nadal dość niszowa sprawa. Nie można jednak nie doceniać dynamiki rozwoju naszego rynku. „Świadomość” ludzi rośnie dość szybko. Oczekiwania także są ogromne. Coraz więcej ludzi chce mieć dostęp do dobrych gier wydanych na najwyższym poziomie. Oczywiście, największą barierą jest czas i pieniądze. Gry planszowe to nie jest tanie hobby i trzeba mieć na nie czas (czyli podobnie jak na inne przyjemności :-)), z tą jednak różnicą, że nie da się go kultywować na zasadzie zwykłego zbieractwa (zbieranie znaczków i kolekcjonowanie gier dla li tylko ich posiadania, to zupełnie inne hobby), tu potrzeba kilku ludzi, którzy są w stanie spotkać się o jednej godzinie w jednym miejscu, w jednym celu… A z tym bywają problemy. Jak widać wszystko wymaga drobnych poświeceń, ale nagroda jest wspaniała!
AK: Dziękuję za odpowiedzi i do zobaczenia :-)
TB: Dziękuję.
Tyle Tomasz Bąk. Co do samej formuły wywiadu zauważycie, że w kolejnych będą się pojawiać bardzo podobne lub te same pytania. Jest to podyktowane planem jaki mi się ułożył… ale o tym w przyszłości.
świetny pomysł – tego w GF brakowało do tej pory. bardzo przyjemnie się czytało
Fajnie, ze nie próbujesz wyciągnąć jakichś porad dla twórców gier, tylko rzeczywiście przedstawiona jest tu osoba.
generalnie dobrze się czyta, czekam na kolejne odcinki. Jedno co mnie zaskoczyło – myślałem, że to będzie zestaw pytań które będą zadawane wszystkim (ten sam zestaw), ale może tak jest lepiej, bo można dostosować pytania do danej osoby i potencjalnie uzyskać ciekawsze odpowiedzi/informacje.
Bardzo fajnie. Szkoda tylko, że pan Tomasz Bąk nie dał się bardziej „pociągnąć za język”. Trochę brakowało mi np. rozwinięcia wątku z Ryzykiem, dzięki któremu wszedł w świat „nowoczesnych” planszówek. Zabrakło jakiejś historii, opowieści w tym wszystkim. Bo samo wymienienie tytułów gier zaciekawia, ale pozostawia niedosyt.
Bardzo podobało mi się natomiast zdanie o Zaginionych Miastach i Knizii. Wyraźniej zarysowało mi w wyobraźni osobę pana Tomasza, a o to chodzi – o jak najwięcej drobnych szczegółów, które rozmówcę wyróżnią , nadadzą mu charakterystyczny rys.
Pomysł na cykl bardzo mi się podoba, z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i 3mam kciuki!
Pozdrawiam