Rysunek na pudełku tej gry intrygował mnie od dawna. Czarnoksiężnik lejący mikstury do kociołków ma w sobie coś pociągającego. I do tego ta twarz z szerokim, żartobliwym uśmiechem, twarz Herr Doktora Knizii. Gra była w orbicie moich zainteresowań, ale nie na tyle, aby ją kupić. Zawsze można grę wygrać! Tak, tak, tą grą jest Poison, mała karcianka za trzy dychy, którą wygrałem na ostatnim Pionku, dzięki szczęściu w losowaniu.
Zawartość małego pudełka
Gra składa sie z 50 kart w 4 kolorach. Kart niebieskich, czerwonych i fioletowych jest po 14, zaś zielonych 8. Na każdej karcie podano jej wartość liczbową. Karty niebieskie, czerwone i fioletowe mają wartości 1,2,4,5 lub 7, zaś zielone są tylko o wartości 4. Rysunki na kartach utrzymane są w tej samej konwencji co pudełko. Na czarnym tle grafik umieścił szklane flakony z różnokolorowymi płynami odpowiadającymi kolorom kart. Uważny gracz zauważy, że im większa wartość karty, tym na rysunku więcej płynu w naczyniu! Graficzne mistrzostwo, które spotkamy w wielu pozycjach Reinera Knizii, jak np. Zaginione Miasta czy Thor. Cóż, skoro to mała karciana gra liczbowa i w zasadzie tematyka mogłaby być dowolna, to niech grafika zachęca do rozgrywki. Poza kartami w pudełku znajdziemy też jasno i czytelnie napisaną instrukcję, w której ciężko o jakiekolwiek niejasności oraz bardzo przydatny bloczek do notowania wyników.
Lanie do kociołka czyli reguły gry
Reguły Poison są bardzo proste. Gra składa się z tylu rozdań, ilu jest graczy. Na początku każdego rozdajemy wszystkie karty graczom. Na stole mamy zaś trzy wirtualne kociołki na wywary. Gracze będą do nich wlewać mikstury lub pisząc bardziej przyziemnie dorzucać karty w odpowiednim kolorze – do jednego czerwone, do drugiego niebieskie a do trzeciego fioletowe. Jeśli dorzucimy kartę i wartość liczb na kartach w kociołku przekroczy 13, wtedy dolana przez nas porcja mikstury zostaje w kociołku a resztę zabieramy dla siebie jako lewą. Rozdanie kończy się, gry żaden z graczy nie ma już kart na ręce. Sprawdzamy wtedy, kto ile zebrał kart w poszczególnych kolorach. Kto ma najwięcej kart w danym kolorze dostaje zero punktów, zaś pozostali tyle punktów, ile kart wzięli. Im mniej punktów tym lepiej, bo kto ma najmniej na koniec ten wygrywa. Zaraz, zaraz, a po co są zielone karty? Ten zielony płyn to trucizna, którą będziemy starali się dolać do kociołków tak, aby „łyknęli” ją przeciwnicy, gdyż każda taka karta niezależnie ile ich zebraliśmy jest warta 2 punkty.
Wrażenia, czyli jak nie wypić trucizny
Pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa i jakie usłyszałem od każdej grupy, z którą grałem było: „to jest podobne do 6 bierze!”. To wrażenie nie zniknie, ale ulegnie rozmyciu. W Poison mamy większa kontrolę nad rozgrywką, więc i wynik zależy bardziej od nas. Gra jest bardziej złośliwa, gdyż często się zdarza, że w każdym kociołku suma liczb na kartach wynosi 13 i gracz został zmuszony do wypicia wywaru. Wywołuje to zazwyczaj salwę śmiechu u pozostałych graczy, zwłaszcza jeśli w każdym kociołku jest trucizna i nieszczęśnik na pewno nie skończy rozdania z zerowym dorobkiem.
Po samej lekturze reguł nasuwają się dwie podstawowe strategie – nie brac nic lub skupić się na jednym z kolorów. Trudno orzec, która jest lepsza, co tylko podnosi atrakcyjność gry. Wyniki za rozdanie są różne i wahają się od zera do kilkunastu punktów. Zero uzyskać trudno, ale taki wynik bardzo cieszy. Poison przeznaczony jest dla 3 do 6 graczy i skaluje się bardzo dobrze, nie przeszkadza nawet to, że jedni gracze dostają jedną kartę więcej niż inni. Teoretycznie można by grać w więcej niż 6 osób, ale im więcej graczy, tym mniejsza kontrola nad rozgrywką i mniejsze możliwości zarządzania ręką. Ponoć najlepiej gra się w 5 osób, ale wyraźnej różnicy nie odczułem.
Dla kogo
W Poison zdecydowanie polecam zagrać, a jeśli się lubi proste karcianki, to kupić nawet w ciemno. Zagrać możemy praktycznie z każdym od przedszkolaka do dziadków. Gra się przyjemnie i wesoło.
Na polskim rynku dostępna jest wersja wydawnictwa Amigo i jest to najlepsze z wydań. Wersja wydana przez Playroom miala kilka razy większe pudełko, w którym mieściły się poza kartami tekturowe kociołki, znaczniki punktów i dużo powietrza. Najnowsze wydanie gry wydawnictwa Playroom jest za to bardzo oryginalne. Gra nosi nazwę Baker’s Dozen i karty są w kształcie obwarzanków! W tym roku Amigo wznowiło Poison pod tytułem 13 i niestety bez cudownej grafiki z flakonami.
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
Fajna wesoła, prosta giera ;)
grałem i z kumplami przy piwku i z rodzinką (w tym siedmiolatek) po niedzielnym obiedzie.
Do zagrania wystarczy minimalna powierzchnia (na trzy kupki kart), więc super nadaje się do pubu czy pociągu.
Właśnie, pominąłem jedną ważną zaletę Poison – da się w nią grać prawie wszędzie. Spokojnie da się zagrać w Poison podczas jazdy samochodem.
Ciekawe, muszę spróbować… i fajna recenzja :-)
Sugerując się recenzją w ŚGP kupiłem na festiwalu w Brzegu „6. bierze”. Po przeczytaniu recenzji Draco trochę żałuję, bo Poison chyba bardziej przypadłby mi do gustu. Jak tylko będę miał okazję, spróbuję zagrać. Podoba mi się w recenzji opis mechaniki – konkretny, ale nie przytłacza pozostałych elementów recenzji. Wszystko napisane klarownie, z poczuciem humoru.
Ja w każdym razie truciznę łyknąłem
yy co jest z forum gry-planszowe?