Tym razem redaktorzy Games Fanatic przyznają nagrodę z ostatnich dwóch miesięcy za jednym razem. Dzięki czemu liczba potencjalnych kandydatur znacznie się powiększyła i powinna wszystkim utrudnić wybór. Jak jednak pokazały realia, bardzo dobra gra wybije się nawet spośród największej konkurencji.
Folko
Luty i marzec to 52 tytuły i około 130 partii, jak z tego wybrać jedną tą naj? Mimo że wybieram pośród gier dla mnie nowych lub prawie (czasami jakiś tytuł poznałem wcześniej… ale nie miałem szansy więcej w niego pograć) to wybór i tak nie jest łatwy. Spośród 13 nowości na pewno na uwagę zasługują: Tortuga, Batik, Dixit, Small World, Hacienda.
Pierwsze dwie to typowe gry logiczne, recenzję Batika napisaną przez Jacka można przeczytać na łamach GamesFanatic, podobnie z recenzją Tortugi, którą napisałem sam. O Dixit wspominaliśmy na Planszostacji opisując nasze wrażenia z Pionka… jedna gra to jednak za mało by uznać ją grą miesiąca. Podobnie ma się sprawa ze Small World – gra pojawiła się u mnie pod koniec marca i być może ona by wygrała, gdyby nie druga gra, która razem z nią pojawiła się w naszym domu… Hacienda. Gra nie nowa, kilka lat temu udało mi się w nią zagrać, ale później nie miałem do niej dostępu. Od kilku dni gdy pytam w co zagramy pada ta sama odpowiedź – Hacienda. Typowa eurogra, prosta mechanika, mała losowość, świetna gra strategiczna. Pokochała ją 10-letnia Weronika, pokochała 13-letnia Klaudia. Uwielbia ją moja żona Iza… no i cóż, uwielbiam ją i ja :-)
Grą lutego-marca została Hacienda.
Ja_n
O moje wyróżnienie w tym miesiącu walczyły całkiem ciekawe tytuły. Wśród rozegranych gier zdecydowanie królują prototypy, głównie ze względu na testy własnego pomysłu, choć nie tylko. Jeżeli jednak pominąć tę grupę, na placu boju pozostają. Fluch der Mumie, Attika, Dixit, Nefertiti oraz… Backgammon. Ta ostatnia szczególnie mnie zaabsorbowała, długo usiłowałem się nauczyć w nią grać czytając różne spisy reguł i próbując wyczuć zasady grając na komórce, ale jakoś nie szło. Dopiero wizyta w Graalu w Blue City i partyjka rozegrana z Dasilwą (połączona z tłumaczeniem) rozjaśniły sprawę. Od tej pory tłukę w Backgammona na komórce i PDA przy każdej okazji, a i z żoną pogrywamy chętnie. Dodatkowo udało mi się zakupić w gliwickim markecie Billa bardzo elegancki zestaw do gry za jedyne 9,99 PLN – pełnia szczęścia i sprawa jasna. Dixit musi poczekać aż będę miał własny egzemplarz, a wtedy nic pewnie go nie powstrzyma.
Mst
Ostatnio grałem więcej w lekkie, rodzinne gry. Nadrabiając zaległości poznawałem oczywiście także bardziej złożone tytuły takie jak Indonezja, Caylus czy Chicago Express ale były to pojedyńcze, debiutanckie partie i potrzeba kolejnych żeby się w nich rozsmakować. Ostatni piątek był dopiero pierwszym w tym roku, kiedy na stole nie zagościła Through the Ages, a jej złożoność naturalnie powoduje, że po zakończeniu każda partia na długo pozostaje w pamięci. Korzystając jednak z możliwości dowolnego kształtowania kryteriów przyznawania mojej gry miesiąca postanowiłem, że w tym roku nie będę wybierał gry, którą już wcześniej tym tytułem obdarzyłem.
Biorąc powyższe pod uwagę moją Grą Marca zostaje Tribune. Lekka, łatwa i przyjemna gra z dużą interakcją i wieloma drogami prowadzącymi do zwycięstwa, która zgrabnie łącząc różne mechaniki zmusza do podejmowania mnóstwa ciekawych decyzji.
Pancho
Ostatnio nie gram zbyt wiele w cokolwiek, niestety jestem mocno zapracowany. W ciągu ostatnich 2 miesięcy zarejestrowałem marne 52 partie. Nie jest to wiele jak na planszomaniaka i nie ma czym się specjalnie chwalić. Na szczęście w marcu był Pionek, no i są znajomi i rodzina, którzy nie dają mi zapomnieć o tym wspaniałym hobby.
Wracając jednak do potencjalnych kandydatur, to jakie gry wymagają wymienienia. Wreszcie pograłem trochę więcej w Race for the Galaxy i nie będą mi fajni tej gry wyciągać, że wypowiadam się o niej chłodno, a grałem tylko raz. Zmieniłem trochę zdanie, bowiem gra jest rzeczywiście fajna i niezła, miło się gra, natomiast w żaden sposób nie zawładnęła moim jestestwem. Wciąż czuję duże podobieństwa do San Juan i nie mam tego wrażenia nowatorstwa jak przy Dominion.
Co tam dalej było? Przyjemnie bawiłem się przy Fluch der Mumie. Gra pierwotnie skierowana dla dzieci, ale którą ostatecznie zaliczyłbym do gier rodzinnych, bo dorośli też świetnie się przy niej bawią. Godny zainteresowania był Hab & Gut, z bardzo ciekawym mechanizmem regulacji cen i ciągłym dylematem ile dać na fundacje charytatywne, ale zostawić w portfelu. Dużo wszyscy mówiliśmy o Dixit, który jest zdecydowanym hitem, ale podobnie jak Jacek poczekam na własny i polski egzemplarz. Co się odwlecze to nie uciecze. Wreszcie sporo frajdy dostarczył Powerboats. Niestety zawiodłem się przy A Game of Thrones LCG, która jest oparta o klasyczną mechanikę karcianek kolekcjonerskich, bez prawie żadnej oryginalności oraz Graenaland, którym Vlaada Chvatil przecierał planszówkowe szlaki, ale jeszcze przyszłego geniuszu tu nie było widać.
Padło sporo tytułów i słów, a wciąż nie wymieniłem tego jedynego. A odpowiedź jest prosta, wystarczy rzucić okiem na nagłówek Games Fanatic :) Tak – Battlestar Galactica. Grałem co prawda jedynie trzy razy, ale każda rozgrywka była znakomita. Zdecydowanie zaliczam ją obecnie do najlepszych gier kooperacyjnych przy jakich się bawiłem. Takich emocji, takiego wczucia się w klimat i wydarzenia, takiej atmosfery tajemniczności i podejrzliwości nie dały mi nawet tak głośne tytuły jak Lord of the Rings, Shadows over Camelot, Pandemic czy Ghost Stories. Czuję się czasami niczym w planszówkowej wersji filmowego hitu The Thing. Bardzo polecam, szczególnie przy dobrej ekipie graczy.
@ja_n: Czy za 9,99 zł kupiłeś egzemplarz Backgammona pokazany na obrazku?
Z dużym prawdopodobieństwem nie ten. Obrazek wstawiłem sam, bez konsultowania się z Jackiem.
Odpowiem za Jacka (bo też kupiłem za 9,90 ;-)), to nie to wydanie.