Do majowego wyboru najlepszej gry miesiąca redakcja przystąpiła z zadziwiająco wysoką frekwencją. Chyba zbliżające się lato, wakacje i lepsza pogoda przełożyły się również na częstsze, niż w poprzednich miesiącach, planszówkowe granie. Najciekawsze jednak jest to, że każda z osób wybrała inną grę.
Don Simon
Maj był lepszy niż ostatnie miesiące, chociaż lepszy to nie znaczy dobry. Nie grałem za wiele i właściwie przez cały miesiąc nic nowego godnego uwagi nie dane mi było spróbować. Dopiero pod koniec wylądowału u mnie dwie nowości. Z opinią o The Age of Conan się wstrzymam do czasu kolejnej partii i publikacji recenzji, natomiast swoim zachwytem nad Dixit muszę podzielić się już teraz. Wszystkie pozytywne odczucia – lekkość rozgrywki, baśniowy klimat i prosta, ale bardzo pomysłowa mechanika wytrzymały próbę czasu i zmianę współgraczy. Zamiast pseudo-ekspertów grafomanów z GF przy stole usiedło grono osób, z którymi grywam rzadziej, w weekendy i w raczej lekkie pozycje (Barbarossa itp.). I ich początkowa lekka niechęć do poznawania kolejnego tytułu już po jednej partii zmieniła się w zachwyt. Bardzo im się gra spodobała, docenili proste zasady i oniryczno-baśniową oprawę. Nie można w tę grę grać za często lub spędzić przy niej cały wieczór. Ale jako tego wieczoru dopełnienie sprawdza się znakomicie. Moją grą maja zostaje Dixit.
Folko
Po pierwsze, winny jest Ja_n który przywiózł tą grę do Istebnej. Po wtóre, winny jest WC który pokazał w jaki (rewelacyjny) sposób można się w nią bawić. Po trzecie… nie ma po trzecie, dwa pierwsze powody spowodowały że gra wylądowała na mojej wishliście. Minęło trochę czasu (przeszło pół roku) i w końcu trafiła do mojego domu.
Szczerze mówiąc obawiałem się reakcji domowników. Z jednej strony wydawało mi się że dzieciom powinna się spodobać, z drugiej – Izie raczej nie. Pierwsza rozgrywka z młodszą córką potwierdziła moje przypuszczenia, Weronika była za… ale kolejne rozgrywki nie nadchodziły. Dopiero wczoraj, w ostatni dzień miesiąca udało nam się zagrać i to w jak niesamowitym składzie. 9 letni Mikołaj, 13 letnia Klaudia, n-letnia Kasia moja siostra (wolę nie pisać ile ma lat, bo czasami tu zagląda ;-) ), nasza mama (65 lat) i ja. Rozegraliśmy pod rząd trzy partie, była kupa śmiechu, świetna zabawa… pod koniec wręcz pękaliśmy… Dawno nie brałem udziału w tak świetnej zabawie, okazało się że opowiadanie bajek to coś co łączy pokolenia. Once Upon a Time dało radę – to jest moja gra miesiąca :-)
Ja_n
Maj w tym roku był dla mnie miesiącem wakacyjnym. Przelot samolotem ograniczył moje możliwości co do liczby i rozmiarów przewożonych gier. Stanęło na tym, że zabraliśmy tylko micropul, Schotten-Totten i Canal Grande. Te gry królowały w wakacyjne wieczory, rozegraliśmy wiele partii. Sprawa gry miesiąca wydawała się przesądzona, jednak po powrocie udało mi się jeszcze w maju wpaść na Politechnikę i tam zagrać w dwie gry, które poważnie zagroziły wakacyjnym hitom. Były to Fits i świeżutka polska edycja Dixit. Mam więc spory dylemat. Z jednej strony świetny Fits, genialny Dixit, a z drugiej Canal Grande i micropul (w Schotten Totten dużo graliśmy wcześniej, nie była to dla nas żadna nowość). Przesądziło to, że w Dixit zagrałem tylko raz – ta gra będzie z pewnością faworytem do tytułu gry czerwca. Podobnie Fits – tylko jedna rozgrywka na Politechnice i dwie kolejne rozgrywki solo po powrocie do domu. Za mało żeby przyznać tytuł. Pozostaje micropul i Canal Grande, obie gry królowały na wakacjach. Wybieram Canal Grande, którą chciałbym wyróżnić za:
- prostą formę,
- świetne właściwości jezdne i lotne ( ;-) mieści się naprawdę w każdej kieszeni),
- fajne odzwierciedlenie mechaniki San Marco w dwuosobowej karciance,
- grywalność dzięki zróżnicowaniu kolejnych partii i możliwości obrania różnych strategii zależnych od rozwoju sytuacji w grze,
- wreszcie za rewelacyjną cenę typową dla gier wydawnictwa Adlung-Spiele.
Mst
Tradycyjnie już najwięcej czasu na planszówkowanie w maju poświęciłem Through the Ages. Szczególnie zajmująca i owocująca mnóstwem przemyśleń była pierwsza partia TtA grana w Vassalu publicznie na forum. Dużo czasu poświęciłem także na granie i pisanie recenzji GemBlo. Moją Grą Maja zostaje jednak Duck Dealer, do której po dłuższym czasie udało mi się namówić stałych przeciwników z TtA. Pierwsza po 3-letniej przerwie gra wydawnictwa Splotter Spellen zmusza szare komórki do pracy zarówno podczas partii jak i po rozgrywce. Duck Dealer jest grą logistyczną, w której podstawową sprawą jest planowanie swoich akcji oraz tego kiedy zechcemy je wykonać. Chociaż komponenty nie są najwyższej jakości, a dobór towarów, którymi handlujemy w kosmosie dodatkowo utrudnia bardzo złożoną analizę możliwości swoich i przeciwników to proste reguły w połączeniu z wielką elastycznością w konstruowaniu i realizacji swoich planów powinny przynieść sporo zabawy zwłaszcza miłośnikom cięższych gier.
Nataniel
Ja, stary fan Osadników z Catanu, który ma w szafie wszystkie dodatki (w tym wszystkie dodatki dla 5-6 graczy) – do tej pory nie grałem w Miasta i Rycerzy (mimo, że w szafie leżą od 2 lat). Jakoś słyszałem same średnie opinie, poza tym zniechęciłem się po dodatku Żeglarze, który generalnie tylko wydłuża grę nic do niej nie wnosząc. Tymczasem pod koniec maja udało mi się zagrać w Miasta i Rycerzy dzieki uprzejmosci cnidiusa, Dagmary oraz Babci, która zaopiekowała się Krzysiem pod naszą nieobecność. I co? Bardzo fajne rozszerzenie, urozmaicające mocno rozgrywkę. Z pewnościa nie będę w nie grał cały czas, jednak z wielką ochotą zagram jak tylko nadarzy się okazja. Jest też większa szansa kogoś namówić (Gramy w Osadników? ee, nie…. A z dodatkiem Rycerze grałeś? ). Więc grą miesiąca zostają u mnie Osadnicy z Catanu z dodatkiem Miasta i Rycerze.
PS: Najwięcej rozegranych partii oczywiście w TTA, niestety ostatnio mam serię porażek, więc na złość nie dostanie Gry Miesiąca.
Pancho
Ciekawy miesiąc. Ciekawy, bo była majówka, a po drugie rozkręcam się. Czyli? Czyli jakby zrobić wykres moich rozgrywek w ciągu roku, to czas wakacji, czerwiec, lipiec, sierpień jest punktem krytycznym, apogeum mojego grania. A w maju stopniowo się rozkręcam.
Ale do rzeczy. Dostałem pod koniec miesiąca Dixit. Niestety grałem tylko raz. To za mało. Znowu musi poczekać ta arcyciekawa gra na swój moment. Swój test przejdzie pewnie w długi weekend czerwcowy. Zagrałem w maju w – jak to pisał Faidutti na swojej stronie – w trójkę pick-up & deliver, czyli Valdorę, Bombay i Fincę. Niestety żadna mnie nie porwała. Wszystkie są niczego sobie, ale to za mało. Ustawiłbym je właśnie w takiej kolejności, jak przed chwilą napisałem, choć różnice w ocenie są minimalne.
Był Age of Conan. Rozczarował mnie kompletnie, nawet nie chcę mu poświęcać akapitu. Był Smallworld, który w dwie osoby był fajny, w pięć rozczarował i irytował. Też nie będę o nim więcej pisał. Był Roll Through the Ages, który o dziwo pozytywnie zaskoczył. Napiszę o nim zdanie więcej, czyli będę chyba pierwszym wśród moich znajomych, który kupi oryginał, a nie będzie jechał na samoróbce. Wiem, frajer. Do tego zblazowany frajer, bo tylko marudzi i marudzi. Stary, podobało ci się coś w ogóle w tym miesiącu?
A podobało, i to bardzo. Coś mi podpowiadało już po pierwszych opisach i zdjęciach, że ta gra mi przypasuje. Pierwsze partie potwierdziły, że chcę to mieć i natychmiast kupiłem. A mowa o FITS, czyli analogowej wersji Tetrisa, stworzenej przez Reinera Knizie. Odkąd pojawił się w domu, ciągle w niego gramy z Alicją. Najpierw ja dominowałem, teraz żona mnie ostro bije. Mimo, że w grze nie ma żadnej interakcji, to emocje przy zdobywaniu punktów są jak najbardziej. Jest to tez pierwsza od dawien, dawna gra, w którą zagrałem parę razy solo, a nigdy tego nie robię w przypadku planszówek (przecież lepiej pograć na konsoli!). Jednym słowem strasznie fajna gra. Wydaje się prymitywna i, że znudzi się po paru rozgrywkach, to nic podobnego. Potrafi wciągnąć. Niech chcę więcej słyszeć, że Reiner Knizia się skończył i już nic dobrego nie może zrobić. Bzdura!
A będzie może jakaś recenzja FITS? też mnie zaciekawiła ta gra na zdjęciach.
Recenzja albo w planszostacji o niej powiedzieć coś więcej.
>>A mowa o FITS, czyli analogowej wersji Tetrisa, stworzenej przez Reinera Knizie. Odkąd pojawił się w domu, ciągle w niego gramy z Alicją.<<
W Reinera? :D
@bartek> Fits jest grą na tyle prostą, że nie są potrzebne chyba żadne bardziej szczegółowe opisy czy recenzje.
A czy to było trudno wymyślić?
(Fitsa nie Reinera)
Pytam zupełnie poważnie.
Przełożenie Starcrafta na wersję analogową czy jak to się mówi technicznym językiem, to coś co robi wrażenie, ale przełożenie Tetrisa?
Nie znam gry, więc pytam czy w samej mechanice jest coś więcej niż w Tetrisie?
Tetris to gra która wciągnęła parę lat temu mojego ojca do tego stopnia że musiał ją wyrzucić, żeby się oderwać.
Szkoda że zapomniał. że to była moja gra.
W mechanice jest MNIEJ niz w Tetrisie, bo w trakcie ruchu klocka nie można przesuwać ani obracać. Klocek zjeżdża w dół w takiej pozycji, w jakiej gracz go ustawi.
Do tego nie wiemy jaki klocek będzie następny do ułożenia (no chyba że już został tylko jeden). IMHO zbyt duża losowość dyskwalifikuje tę grę całkowicie.
Bogas, zagraj najpierw, naprawdę jest fun. Nie ma żadnej dyskwalifikacji na starcie :) Co do recenzji, mimo, że gra jest banalna, to i tak pewnie pokusimy się o nią wkrótce na GF.
Po zagraniu w wersję komputerową stwierdzam, że gra jest rzeczywiście sympatyczna. Ale trudno tu mówić o jakimś genialnym pomyśle i mechanice. Ot, wariacja na temat Tetris. Zastanawia mnie tylko, jak z regrywalnością po kilkudziesięciu rozgrywkach. Podejrzewam, że średnio.
bogas – kompletnie nie masz racji. Nie wiemy jaki klocek będzie następny, ale kluczowa właśnie jest taka gra, żeby przygotować się na jak najwięcej z tych klocków, które mogą wyskoczyć. Gdzieś od połowy każdej planszy można i trzeba brać pod uwagę co jeszcze zostało i grać tak, żeby w żadnym wariancie nie wydarzyła się katastrofa. Tu leży trudność FITSa i przyczyna tego, że jest tak wciągający.
Wiadomo, że nie można mówić o genialnym pomyśle, skoro to po prostu ordynarny Tetris :) Z drugiej strony przerobienie banalnej gry z komputera, w nieskomplikowaną, sprawnie funkcjonującą i wciągającą planszówkę, wymaga jednak nieprzeciętnych zdolności. Co do regrywalności, to mogę tylko napisać, że po 11 partiach jeszcze się nie przejadło.
Czyli Herr doktor tego prostego Tetrisa…
uprościł?
Genialne!
(to raczej serio,niż żartem)
Ja_nie z tym „kompletnie” to bym uważał. Swego czasu zagrywałem się w tetrisa i jego wariacje i niesromnie powiem, że byłem w te klocki naprawdę niezły. Zagrałem w Twoją wersję komputerową i widzę, że losowość ma bardzo duże znaczenie. Czasem trzy pierwsze klocki takie się trafią, że choćby nie wiem jak kombinować to od razu mamy trzy dziury. Jednym razem z pierwszej planszy wyciągam +9, by zaraz w następnej grze skończyć z -6. Może powinienem spojrzeć na Fits jako na grę lżejszą, rodzinną, ale jako miłośnik Tetrisa nie potrafię :(
Ups. Miało być „nieskromnie” :P
Bo to nie tetris :-) Jak grasz samemu to faktycznie jest losowo, dlatego podanie najlepszego wyniku mało tu informuje… ale jak gra się w kilka osób to mają takie same klocki… Ja jestem na Jacka wściekły, bo muszę nazbierać kasę i kupić :[ wrrrrr