Uwe Rosenberg to imię i nazwisko autora, które kojarzy się z Agricolą i Le Havre, z grami dla prawdziwych geeków, a jeszcze trzy lata temu sytuacja wyglądała inaczej. Gdybym wtedy zapytał miłośnika planszówek o grę tego pana na pewno dostałbym odpowiedź – Fasolki. Fasolki klasyczne, dla dwóch, dodatek, dodatek drugi, fasolki piłkarze, fasolki fanowskie, fasolki historyczne, fasolki westernowe, fasolki kobiece, kosmiczne, mutanci, rycerze… czego tam jeszcze nie było. Można by powiedzieć, autor jednej gry… Była jeszcze jedna, trochę mniej znana, nominowana w 1999 roku do Spiel des Jahres, również karcianka – Mamma Mia.
Składniki…
Mamma Mia to gra o robieniu… pizzy. Mam wrażenie że pan Rosenberg lubi wymyślać gry związane z jedzeniem. Wspomniane Fasolki, Agricola – w której trzeba się nieźle namęczyć by wyżywić swoich ludzi, w zapowiadanym Loyang ten element wydaje się być równie istotny. W Mamma Mia gracze robią pizzę, a do tego potrzebują składniki: salami, papryczki, pieczarki, oliwki i moje ulubione – ananasy. Składniki to karty – na każdej znajduje się jeden, w grze dodatkowo możemy znaleźć po 8 kart zamówień w pięciu kolorach – komplet dla gracza. W sumie w niewielkim pudełku znajduje się 106 kart i instrukcje w kilku językach. Gra jest niezależna językowo, karty są dobre jakości, rysunki przedstawiające składniki i zamówienia czytelne… i to tyle jeśli chodzi o wydanie.
…do pieca włóż…
Zasady gry są równie proste i czytelne co karty. Gracz w swoim ruchu ma na ręku 7 kart – w tym karty składników i zamówień – spośród nich musi wrzucić do pieca – na szczęście wirtualnego – jakieś składniki. Może wrzucić jeden – czytaj jedną kartę – może kilka, ważne żeby były tego samego rodzaju. Wrzucone karty układane są na stos, to wspomniany piec, nie można podpatrywać jakie tam się znajdują, należy starać się zapamiętać, co zostało tam włożone. To co istotne to fakt, że wszyscy gracze korzystają z tego samego pieca. Po dołożeniu składników gracz może dojść do wniosku że znajdują się w nim takie, jakie potrzebuje by zrealizować zamówienie, wtedy na górę stosu wykłada kartę zamówienia. Po zakończeniu ruchu dobiera karty z jednej z kupek: kart zamówień lub kart składników.
Gdy zostanie wzięta ostatnia karta składnika, piec zostaje opróżniony.
…wyjmij…
Karty zostają odwrócone i po kolei rozdzielane na odpowiednie stosy, według rodzajów składników. Jeśli wśród kart zostanie odkryta karta zamówienia, gracze sprawdzają czy odpowiednie składniki były wcześniej włożone do pieca.
Prawidłowo zrealizowane zamówienie – to punkt gracza który je zrealizował, karty wykorzystanych składników zostają odłożone. Jeśli czegoś do upragnionej pizzy brakuje – gracz może dołożyć taki składnik z ręki, a jeśli takiego nie ma, zamówienie wraca na spód kart zamówień danego gracza, a karty składników pozostają w piecu. Gra toczy się do momentu gdy piec zostanie 3 razy opróżniony – karty składników zostaną 3 razy przetasowane – wygrywa osoba która zdobędzie najwięcej punktów.
…i spróbuj…
Jak widać z powyższego Mamma Mia to gra pamięciowa. Należy uważnie obserwować co ląduje w piecu, co zostało zrealizowane, zdążyć przed innymi zrealizować zamówienie. Te gracze mają podobne, prawie identyczne, różnią się jedynie głównym – pojedynczym – składnikiem. Tzn gracz żółty ma zawsze w swojej pizzy ananas, czerwony – salami, zielony – papryczkę itp. Na podstawie tego jakie karty zeszły w trakcie gry można trochę przeszkadzać współgraczom, minimalnie planować ruchy, ale nie strategia jest w grze najważniejsza, tylko zabawa. Mamma Mia to lekka party gra pamięciowa, w której gracze prowadzą wyścig w realizacji zamówień.
Gra przeznaczona jest dla 2-5 osób, tu chciałbym się zatrzymać, bo rozgrywka w zależności od liczby graczy wygląda różnie. Dla dwóch, mamy do czynienia z mało interesującym wyścigiem, w którym element losowy wydaje się istotniejszy niż w innych układach. Mamma Mia w pięć osób, to szybka gra, z dużym elementem niepewności co stanie się po naszym ruchu. Nim kolejka do nas wróci, inny z graczy może w międzyczasie zrealizować zamówienie. Gra się przyjemnie, lepiej niż w dwójkę, ale to nie jest to. Najlepsze partie moim zdaniem toczą się pomiędzy 3-4 osobami. Oprócz miłej zabawy jest miejsce na minimalne planowanie, strategię realizacji zamówień bez wszystkich składników – pozostałe należy sobie przetrzymać na ręce do końca gry. Element losowy oczywiście nie znika, wyścig jest… ale to wszystko w odpowiednich proporcjach.
…a potem delektuj się.
Za każdym razem gdy biorę karciankę do recenzji przypominam sobie że nie lubię tego typu gier. Na szczęście często po rozgrywkach stwierdzam coś przeciwnego, podobnie jest w przypadku Mamma Mia. Gra mile mnie zaskoczyła, okazała się bardzo przyjemną, świetną zabawą rodzinną. Prawdopodobnie sprawdzi się jako party game do piwa – piszę prawdopodobnie, bo sam nie jestem zwolennikiem tego napoju – oraz jako niewymagający przerywnik między cięższymi tytułami. Gdybym miał ją porównywać z Fasolkami, postawiłbym między nimi znak równości, obie są lekkie, obie równie przyjemne, Mamma Mia ma jednak pewną wadę… przy grze wzrasta ochota na pizzę. Nasza pierwsza partia skończyła wycieczką do pizzerii, kolejne na szczęście nie, ale czasami trudno się opanować ;-) Reasumując, jeśli szukacie lekkiej, wesołej gry na (słoneczne?) wakacje, łatwą do zabrania, niezbyt długą i nie przeszkadza Wam mechanizm pamięciowy, a wręcz przeciwnie, to Mamma Mia powinna być dobrym wyborem.
Wady
- nie najlepsza dla 2 osób
- mechanizm pamięciowy, który nie wszystkim odpowiada
Zalety
- prosta, ale ciekawa mechanika
- duża grywalność
- przystępna cena
- żółty kolor – którym gram – ma pizze z ananasem – które uwielbiam :-)
Mst
Mamma Mia! jest szybką i wesołą grą z dużą ilością interakcji i zabawnym tematem. Mimo sporej losowości o zwycięstwie decyduje przede wszystkim dobre zapamiętywanie zagrywanych składników doprawione umiejętnym podejmowaniem ryzyka realizacji naszych zamówień. Polecam (zwłaszcza do grania z dziećmi ale nie tylko) tak gorąco jak ostre są dodawane do pizzy papryczki lub jak rozgrzany jest piec do jej wypieku.
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(2/5):
Ananasy na pizzy? To barbarzyństwo!
Gry pamięciowe takoż.
miałem tę grę – ale, że mam słabą pamięć i rzadko wygrywałem – sprzedałem :)
Ser na pizzy? Chopin się w grobie przewraca!