Aby znowu nie obrazić Susła, Alicja zapytała bardzo ostrożnie:
– A jak długo rysowały one ten syrop w studni?
– Sama odpowiedziałaś sobie przecież na to pytanie – rzekł Kapelusznik. – Od stu dni – rzecz jasna.
– Nie musiało im tam być przyjemnie – zauważyła Alicja.
– Głupiaś – rzekł nagle Suseł, spoglądając z pogardą na Alicję. – Było im wprost s ł o d k o.
Lewis Carroll „Alicja w Krainie Czarów”
Debiutanckiemu dziełu francuskiego autora Jean-Louis Roubira udała się rzecz wyjątkowa. Z całkowicie nieznanej pozycji (kiedy propozycja rozgrywki kwitowana była krótkim „Di.. co?”) w ekspresowo krótkim czasie stała się grą znaną praktycznie każdemu miłośnikowi gier planszowych. Zaledwie trzy miesiące po marcowej prezentacji tytułu przez właścicieli wydawnictwa Hobbity, Dixit (łac. rzekł) został grą XI edycji Pionka. A po drodze zdobył francuską Grą Roku 2009, trafił do Biblioteki Idealnych Gier Bruno Faiduttiego i wreszcie został grą miesiąca (maja i czerwca) wielu członków zespołu GamesFanatic. Czy zasłużenie?
Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać.
Reguły są bardzo proste i można je wytłumaczyć w 3 minuty. Gracze otrzymują sześć losowych kart z wieloznacznymi grafikami. Jeden z graczy zostaje Narratorem i wybierając w sekrecie jedną ze swoich kart opisuje ją pozostałym uczestnikom. Następnie każdy wybiera ze swojego zestawu jedną kartą, która możliwie najbardziej pasuje do opisu Narratora i zakrytą wykłada na stół. Wszystkie karty są tasowane i wykładane obrazkiem do góry. Teraz każdy z graczy (oprócz Narratora) wybiera kartę (oprócz swojej), którą jego zdaniem wyłożył Narrator. Gdy wszyscy dokonają wyboru następuje podliczanie punktów – jeśli wszyscy trafnie znaleźli kartę Narratora lub nie znalazł jej nikt, Narrator nie dostaje punktów, a pozostali po 2. Za każde trafne odgadnięcie Narrator oraz osoba, która odgadła dostają 3 punkty. Dodatkowo właściciel karty, na którą padł głos (czyli swoją propozycją zmylił kogoś) dostaje dodatkowy 1 punkt. Ogólnie zatem sprowadza się to do tego, że Narrator stara się, by jego opis nie był ani zbyt oczywisty ani zbyt zagmatwany, a pozostali starają się znaleźć jego kartę jednocześnie podsuwając swoją propozycję, myląc współgraczy. Następnie wszyscy dociągają po karcie i kolejna osoba zostaje Narratorem. Gra kończy się, gdy talia ulegnie wyczerpaniu.
W założeniach gra przypomina Barbarossę – inny hit bardziej towarzyskich spotkań – tam gracze na podobnej zasadzie(ani za trudne ani za łatwe) lepią z plasteliny kształty. O ile jednak w przypadku tamtej gry dużą część rozgrywki pochłania akcja na planszy (rzuty kostką, ruchy pionkami itp.), Dixit to czysta kwintesencja zabawy w skojarzenia. Zabawy właśnie, bo ten tytuł wymyka się prostym klasyfikacjom i moim zdaniem zaliczenie go do gatunku gier planszowych wynika raczej z siły przyzwyczajenia i braku lepszej alternatywy, niż z rzeczywistego obrazu.
Lecz oczy są ślepe. Szukać należy sercem.
Na pozór jest to gra – mamy rywalizujących graczy, punkty, tasowanie kart, na końcu jest zwycięzca. Dla mnie i dla moich przyjaciół od planszy jest to jednak coś więcej. Punkty schodzą na dalszy plan, rywalizacja traci na znaczeniu – liczą się opowieść, klimat, poszukiwanie enigmatycznych, a jednocześnie trafnych opisów, podróż przez krainę własnych i cudzych skojarzeń. A podróż ta może nas zaprowadzić w rejony, których dawno nie odwiedzaliśmy – do krainy bajek z dzieciństwa, wspomnień, najważniejszych książek, czy filmów, rzeczy, sytuacji, czy ludzi, którzy często nas definiowali, szlifowali naszą osobowość i charakter. I choć brzmi to strasznie górnolotnie to naprawdę tego typu emocje i atmosferę te niepozorne osiemdziesiąt kart może w nas wyzwolić. To od Was, Waszych współgraczy i sytuacji, w której zaprosicie ich do Dixit, zależy czy rozgrywka będzie coraz bardziej męczącym (bo karty zaczną się powtarzać) wymyślaniem opisów do tych samych obrazków, połączonym z walką z przewracającymi się na torze punktowym pionkami, czy doświadczeniem dającym Wam możliwość poznania partnerów, zabawy z często zaskakującymi skojarzeniami, zanurzenia w oniryczny klimat wspaniale ilustrowanych kart, momentalnie przywodzących na myśl przygody Małego Księcia, czy Alicji w Krainie Czarów.
Pustynię upiększa to, że gdzieś w sobie kryje studnię.
Wykonanie gry jest na najwyższym poziomie – duże karty będące sercem rozgrywki są ilustrowane przez Marie Cardouat i każda z nich jest małym dziełem sztuki. Dość powiedzieć, że kilka z nich z chęcią powiesiłbym na ścianie – nie są to kolejne sztampowe rysuneczki fantasy, do jakich przyzwyczaiły nas inne gry. Oprócz kart w pudełku znajdziemy pionki w kształcie króliczków (wspominałem już o skojarzeniu z Alicją?), które służą do oznaczania wyniku na torze punktowym, którym jest… wypraska wewnątrz pudełka. Pierwszy raz spotykam się z tak pomysłowym rozwiązaniem (chociaż warto wspomnieć tutaj pudełko-książkę w Zlocie Czarownic) – dzięki temu żadna dodatkowa plansza nie odciąga naszej uwagi od kart. Czy taka zawartość jest warta ceny, którą trzeba zapłacić za Dixit? Każdy podejmie decyzję sam. Osobiście nigdy nie oceniałem atrakcyjności oferty przez pryzmat kilogramów plastiku, czy drewna w pudełku. Dla mnie Dixit jest wart tych pieniędzy – co więcej – nadchodzący dodatek z kolejną partią kart również z pewnością kupię.
Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, lecz niewielu z nich o tym pamięta.
Gra skaluje się prawie doskonale. Prawie, gdyż granie we trójkę jest zdecydowanie najsłabsze i wydaje mi się, iż ten wariant umieszczono na pudełku wyłącznie dla celów marketingowych. Przyjmijcie, iż do dobrej zabawy w Dixit potrzebne są przynajmniej dwie pary, a wszystko się bedzie zgadzać. Wraz ze wzrostem ilości graczy rozgrywka nie traci na szybkości– ot nieco rzadziej będziemy Narratorem, ale zupełnie nie czuć spadku jakości zabawy. Dodatkowo wydaje mi się, iż gra może się bardzo dobrze skalować „wiekowo”. Pogramy zarówno z rodzicami i z dziadkami, jak i bezstresowo pobawimy się z dziećmi (wystarczy całkowicie wyrzucić punktacje i skupić na wzajemnym opowiadaniu bajek w opraciu o wylosowane karty) – Dixit to prawdziwie rodzinna gra.
Poznaje się tylko to, co się oswoi.
Czy warto grę kupić? Z pewnością. Nie jest to tytuł dla hardcore’owych graczy, którzy będą w niego łupali po kilka godzin dziennie wymyślając coraz to nowe strategie. Jest to pozycja, którą będziecie wyciągali na spotkaniach – tych rodzinnych i tych z przyjaciółmi. To pozycja, która odpowiednio traktowana – przerwy między rozgrywkami, modyfikacja zasad związanych ze skojarzeniami (książki, filmy, piosenki, przysłowia – jedynym ograniczeniem jest Wasza wyobraźnia) – stanie się prawdziwą perłą Waszej kolekcji i odwdzięczy się Wam wieloma wspaniałymi partiami i emocjami, których nie znajdziecie gdzie indziej. Gorąco polecam!
Sprintem po Dixit:
bazik (4/5) – tak naprawdę ciężko to nazwać grą – jakakolwiek próba grania aby wygrać natychmiast psuje tę zabawkę całkowicie. Dla ekipy która będzie się starać cieszyć coraz to nowymi skojarzeniami, pracowicie będzie unikać wszystkiego co już było, pracowicie unikać skojarzeń które mogą rozpoznać tylko niektóre osoby przy stole – zabawka jest bardzo fajna. Dla wszystkich którzy nawet w grach imprezowych widzą… no, … gry – wyjątkowo łatwo wtedy zabawę całkowicie zepsuć.
Folko (5/5) – gdy po raz pierwszy przeczytałem o tej grze na stronie Faiduttiego, coś mi powiedziało – uważaj. Po raz drugi ostrzegło mnie, gdy przeczytałem instrukcję. Trzeciego ostrzeżenia nie było, zagrałem na Pionku , grę kupiłem, a ta stała się hitem na wszystkich rodzinnych spotkaniach. Dixit to inny wymiar zabawy, który podobnie jak moi koledzy bardzo polecam. Po 14 partiach nie czuję tytułem żadnego znużenia, siadam do niej z dużą przyjemnością. To zdecydowanie najlepsza gra jaką znam, z tego gatunku.
Ja_n (5/5) – Dixit to prawdziwe odkrycie. Olśnienie. Wprawdzie pomysł na skojarzenia i tworzenie zagadek nie zbyt oczywistych, ale też i nie zbyt trudnych już był w Barbarossie, jednak Dixit zachwycił mnie przede wszystkim klimatem i pięknem kart. Niezwykłe i tajemnicze obrazy, pełne wymownych detali do których można i warto się odwoływać przy skojarzeniach – oto siła tej gry. I choć ciągle są w talii karty, do których nie umiem znaleźć opisu, to jednak wiem że nadejdzie rozgrywka w której takie skojarzenie znajdę. Już się uśmiecham na myśl jak wielką satysfakcję dostarczy mi ten moment.
Mst (5/5) – w kategorii gier imprezowych, podczas których nie liczy się zwycięstwo ale dobra zabawa Dixit jest grą znakomitą. Nawet więcej niż znakomitą ponieważ oprócz wesołej zabawy dostarcza rozrywki pełnej zarówno emocji jak i intelektualnych wyzwań. Wspaniałe partie możecie rozegrać zarówno w gronie planszomaniaków jak i podczas wielopokoleniowych rodzinnych spotkań.
Nataniel (5/5) – mi Dixit się jeszcze nie przejadł, ciągle mnie zaskakuje nowymi skojarzeniami. Podoba mi się w nim zarówno to, że świetnie gra się z nowymi osobami, jak i to, że świetnie gra się w kółko w tym samym gronie (gdy karty się powtarzają i trzeba wymyślać nowe, niebanalne skojarzenia). Jedyny problem to gra jednocześnie z nowymi osobami i z takimi, z którymi już się grało – wtedy gra się łatwo rozwala przez skojarzenia z poprzedniej partii znane tylko 1-2 osobom, które brały w niej udział.
Pancho (5/5) – Polskie wydawnictwo Hobbity zadebiutowało na rynku planszówkowym prawdziwą bombą atomową. Komu nie pokażę Dixit, ten jest całkowicie zauroczony grą. Ślicznymi rysunkami, banalną, ale dobrze działającą mechaniką i przede wszystkim grą odbiegającą od mnóstwa innych pozycji na rynku. Dixit ma swoje malutkie słabości – problemy, gdy nie gra uczciwie dwóch bardzo bliskich sobie ludzi, problemy, gdy zbytnio ogranicza się kategorie haseł. W istocie jednak są one mało ważne, w gronie chętnych do zabawy osób, Dixit działa wspaniale.
Ogólna ocena
(5/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Dobra recenzja bardzo dobrej gry.
Tak słodko na GF nie było chyba nigdy! Chór planszowych mędrców rozpływa się nad jakąś familijną grą;) Niespotykane.
I małe sprostowanie:
„Za każde trafne odgadnięcie Narrator oraz osoba, która odgadła dostają 3 punkty”
Narrator dostaje te 3 punkty tylko raz;) a nie za każde trafne odgadnięcie jego karty.
Mnie gra się podoba (oryginalna rozgrywka, fajna zabawa w wymyślanie i zgadywanie skojarzeń), ale ma też swoje wady:
– przede wszystkim mam wrażenie, że szybko można ją zajeździć. Kart nie ma wcale dużo i po kilku rozgrywkach już się je dobrze zna, więc trzeba wymyślać do nich coraz to nowe skojarzenia. A skojarzenia muszą być przecież takie, żeby jedna osoba zgadła, bo za to dostajemy aż 3 punkty.
– bardzo dużo zależy od osób, z którymi gramy. Jeśli dobrze znamy danego gracza, to dużo łatwiej będzie nam wyczuć, który obrazek dotyczy wymyślonego hasła,
– jest duża losowość w dokładaniu kart do wymyślonego hasła – tj. ktoś rzuca hasło dotyczące morza i niektórym idealnie ono pasuje do jednej z posiadanych kart, a inni nie mają w zasadzie żadnej pasującej karty. Od tej losowości będzie zależeć, jakie karty wylądują na stole, czy będzie trudno obstawić obrazek narratora i czy ktoś dostanie dodatkowe punkty za obstawienie jego obrazka,
– wykonanie jest trochę przesadzone. Tzn. karty są super, ale tor z króliczkami jest bardzo nie praktyczny. No i pudło mogłoby być 4 razy mniejsze.
Podsumowując, Dixit to bardzo ciekawa zabawa (bardziej niż gra, bo zwycięstwo nie ma tu większego znaczenia i w dużej mierze nie zależy od pojedynczego gracza), do której chętnie zasiądę, ale nie za często, żeby się nie przejadła.
Filippos – oczywiscie masz racje – ot uproszczenie, zeby sie za bardzo nie zaglebiac w reguly
Geko – a mi sie podoba zarowno tor, jak i kroliczki i karty. Nic bym nie zmienial… Twoje pozostale zastrzezenia sa jak najbardziej zasadne, aczkolwiek dla mnie zupelnie nie wplywaja na odbior Dixit. Dla mnie to nie jest do konca gra :).
Mam pomysł na taniego Dixita.
Każdy ma ołówek i 8 karteczek wyciętych z arkusza A4. Narrator opowiada i wszyscy, łącznie z narratorem,rysują…
Reszta zasad z Dixita.
Gra nazywa się ,,Nowe szaty Dixita”.
Zaraz wysyłam projekt do REBELA.
dominusmaris -> świetny pomysł. A teraz się zastanów i napisz, dlaczego jednak ten pomysł jest do kitu. Jako pomoc naukową pooglądaj obrazki na kartach.
Hmm.. Tytuł intrygujący, ale to samo mógłbym powiedzieć o Once Upon A Time, które okazało się rozczarowaniem. Świetny pomysł nie zawsze niestety przekłada się na grywalność.
Szymonie, karty są świetnie bez zastrzeżeń. Króliki i tor punktacji wizualnie też są super. Tylko w praktyce króliki często lecą na pysk, a co najgorsze często trąca się pudełko i króliki łatwo się przesuwają na torze. Pudełko jest zdecydowanie za duże. Wolałbym mniejsze pudełko i tor w formie składanej planszy, a nie wewnątrz pudełka.
„[Dixit] w ekspresowo krótkim czasie stała się grą znaną praktycznie każdemu miłośnikowi gier planszowych”
Parafrazując Don Simonie Twoją wypowiedź z innego wątku:
O Dixit w życiu nie słyszałem, a jak zobaczyłem drewniane figurki króliczków, to czym prędzej uciekłem. I teraz wrociłem, żeby to napisać ;-).
Mimo, że jestem miłośnikiem gier planszowych. :-)
@Ja_n- Myślę że uroda obrazków Dixita nie sprawia że mój pomysł jest do kitu.
W kalambury też się ludzie bawią, chociaż rywalizacja w grupach sprawia że spora część tych osób jest tylko biernym uczestnikiem zabawy.
Myślę że to co jest główną zaletą Dixita, można osiągnąć i bez tych obrazków a co do ich urody…
To takie dziecięce obrazki dla dorosłych. Mnie coś w nich przeraża. Nie wiem co. Takie ukryte zło.
Myślę że to Was w nich najbardziej pasjonuje. Myślę że tu zarobił nie tylko ilustrator, ale też psycholog.
Nie, nie robię sobie jaj.
IMHO problemem który niszczy twój nowatorski pomysł dominusie nie jest to, że obrazki graczy będą brzydkie, a charakterystyczny styl rysowania różnych osób. Jak usiądziemy do stołu z Marysią która świetnie rysuje, Staszkiem który ma grubą kreskę i Ziutą której trzęsą się łapy bo za dużo pije to będzie od razu wiadomo który rysunek jest czyj bez zastanawiania się nad skojarzeniami:)
G-B-C-h: „Once upon a time” jest inny i moim zdaniem szybciej sie zuzywa.
Geko: kroliczki sie przewracaja…ale who cares? punkt w te, czy wewte nie ma znaczenia :-)
Andy: zeby nie slyszec o Dixit to trzeba sie bardzo, bardzo starac; ale wierze, ze sa osoby, ktore sie postaraja :-)
dominusmaris: dla mnie Dixit to calosc – pomysl + wykonanie;
OK, na poważnie to na poważnie. Twój pomysł jest do kitu bo:
– grać może tylko ktoś kto umie rysować, inaczej ma problem żeby się przełamać i pokazać swoje bohomazy,
– trzeba rysować tak, żeby nie było w rysunku rozpoznawalnego stylu rysownika, żeby nie było jasne kto narysował który rysunkek – to trudne.
– na wypowiedziane hasło bardzo często pojawi się kilka identycznych rysunków, różniących się tylko stylem, kreską itd. Będą przedstawiały to samo i w efekcie podział punktów będzie max losowy. Żeby tego uniknąć, hasła muszą być jeszcze bardziej odjechane – muszą przedstawiać coś, czego nie da się narysować, po czym wszyscy muszą to jednak zrobić.
– komu się chce rysować? ile będzie trwała runda? jak ma się zachować ktoś, kto zaczął rysować skomplikowany rysunek i wszyscy już skończyli a on ciągle rysuje? Jak ma ukryć rysunek przed innymi i sprawić, żeby na pierwszy rzut oka nie rozpoznano że to właśnie jest jego rysunek, bo jest najbardziej szczegółowy i dlatego najdłużej się rysował?
Co do rysunków i przerażania – masz całkowitą rację. To źle?
e! Faktycznie nie pomyślałem o tym :(
Trzeba by więc zmienić zasady i dopasowywać obrazki każdej osoby z osobna.
Każdy ma swoją narrację, wszyscy rysują a gdy przejdzie kolejka, oceniamy obrazki każdego z graczy, czyli minimum 4, do której narracji miał pasować.
Ale faktycznie jest to raczej próba ratowania pomysłu, bo już nie będzie to tak fajnie działało.
@dominus – z rysowaniem jest inna świetna gra Portrayal – którą bardzo polecam :-)
http://www.gamesfanatic.pl/2008/11/13/portrayal-galeria-bohomazow/
@geko – nam się króliczki nie przewracają… chodzą na 4 łapkach (a nie na 2 tylnych) i jest ok ;-)
Don Simon: Naprawdę się nie starałem! :-)
Ale jestem Ci wdzięczny za recenzję i zdjęcia – dzięki nim wiem, że będę omijał Dixit szerokim łukiem. Pozostając miłośnikiem planszówek. ;-)
Pozdrawiam.
Szymonie, fakt że punktacja nie ma większego znaczenia. Ale jak już jest tor, to wołałbym, żeby pionki się nie przesuwały i żeby punkty na koniec nie wynikały też z trącenia pudełka :-p. Bo inaczej, to tor jest w ogóle nie potrzebny i grajmy bez punktów :-)
Geko – byc moze rozwiazaniem byloby lekkie odsuniecie pudelka od gracza z trzesacymi sie rekami? ;) A tak na serio – polozenie pionkow powinno rozwiazac ten problem…
A myśleliście żeby króliczki po prostu kłaść, a nie stawiać? ;-)
Załatwia to problem wywracania się (faktycznie niestabilnych ) pionków, na dodatek króliczki układane w stosik przypominają inne przesłodkie zwierzątka układane w stosik, które … eee zaraz, kto pisał tę recenzję??
Don „the Turtle” Simon:))
Na zdjęciu promocyjnym króliczki stoją, a nie leżą na boku. Równie dobrze można pudełko położyć na boku ;-p
Jeszcze nie zagralem w Dixit, ale z recenzji i opisow przypomina mi niemiecka gre „Wie ich die Welt sehe…” (Swiat wedlug mnie…), gdzie jeden z graczy odczytuje haslo, pytanie lub niedokonczone zdanie, a pozostali gracze wykladaja koszulka do gory pasujaca karte-odpowiedz. Karty z odpowiedziami sa mieszane i nastepnie odczytywane po kolei. Narrator wybiera najlepsza odpowiedz, a gracz ktory ja zagral otrzymuje punkt.
Oczywiscie punkty nie sa najwazniejsze. Najlepszym elementem jest dobra zabawa i czesto paradoksalne skojarzenia np. Padlo pytanie „Czego brakuje eskimosom?, a wybrana najlepsza odpowiedz: „Pizzy na telefon”.
@ethidium, jest wiele gier quizowych. Ta, którą opisałeś bardzo przypomina Apples to Apples. Dixit jest dużo fajniejszy, bo pobudza wyobraźnię.
@Draco
Zamowilem gre i czekam z niecierpliwoscia – Vorfreude. Ciekawe czy karty bedzie mozna wykorzystac jako „podpowiedz” do opowiadania nowych bajek na dobranoc. Wyciagnac np piec kart i na podstawie wysnuc krotka fabule. nawet doswiadczonym rodzicom (moze zwlaszcza im) brakuje czasem pomyslu… :)
Jkos nie moge sie przekonac do tej gry