Wrzesień w połowie, koniec wakacji, schyłek lata, a my wraz z redakcją spróbujemy jeszcze na chwilę cofnąć się do gorącego sierpnia i gorących rozgrywek. Zapraszam jak zwykle na nasze gry miesiąca.
Folko
Dzięki odwiedzinom siostry z rodziną, sierpień był dla mnie dość owocny – jeśli chodzi o gry… ale jeden tytuł zawładnął moim sercem. Stał sobie spokojnie u Alka na półce, nierozpakowany, za każdym razem mówił – weź mnie, kup mnie… no i w końcu nie dałem rady. Jak długo można się powstrzymywać?
Już pierwsza partia, a właściwie czytanie zasad wskazywało że będzie to hit w naszej rodzinie… i tak się stało. Gra spodobała się mojej żonie, spodobała dzieciom i spodobała mi ;-)
Mexica. Druga gra po Tikalu jaką poznałem z trylogii maski. Świetna mechanika, mocna interakcja, to zalety tej gry. Znowu nie zawiodłem się na Kramerze i Kieslingu :-) Niestety gra ma też wadę, zacząłem zbierać na ostatni tytuł z trylogii – Javę ;-)
Ja_n
Sierpień to głównie Kaszubkon i gry tam obecne. O nich mówiliśmy już na Planszostacji, niespodzianki nie będzie. Czołówka w moim rankingu to Jet Set, Powerboats, Tulipmania 1637 i Der Name der Rose. Pewnie na tych grach (a konkretnie na Jet Set) bym poprzestał, ale po Kaszubkonie udało mi się jeszcze usiąść do Friedricha. Wylosowałem grę Prusami i po fascynujących kilku godzinach osiągnąłem pozycję w dającą najprawdopodobniej zwycięstwo. Ze względu na późną porę musieliśmy przerwać rozgrywkę, ale sytuacja była dość klarowna. Pomijając wady tej gry – niewiele do roboty ma gracz grający Francją, bliższa współpraca koalicji nieuchronnie prowadzi do porażki Prus, karty wydarzeń wprowadzają ogromną losowość do wielogodzinnej rozgrywki – grało się rewelacyjnie, gra jest pomyślana niezwykle zgrabnie i z pewnością warta wyróżnienia. Moją grą sierpnia zostaje Friedrich.
Mst
Przysłowie – co się odwlecze to nie uciecze – czasami się sprawdza. Od pierwszej partii w Essen, w ubiegłym roku wiem, że Le Havre to bardzo dobra gra. Kolejne rozgrywki spowodowały, że uważam ją za grę znakomitą, nieomal idealną ciężką grę ekonomiczną. W kolejnych miesiącach grałem jednak zwykle tylko pojedyncze partie i zawsze w ostatniej chwili decydowałem się na przyznanie tytułu gry miesiąca innej planszówce. W sierpniu Le Havre królowała niepodzielnie. Podniosłem jej ocenę na BGG do pełnej 10 i jeśli na Essen nie pojawi się jakaś zupełnie niesamowita gra Le Havre zostanie również moją grą roku.
Pancho
Wreszcie miesiąc jaki powinien mieć planszomaniak z prawdziwego zdarzenia. 82 rozgrywki, Kaszubkon, Polcon, spotkania w Wargamerze i na Politechnice, mnóstwo poznanych nowości. Bez dwóch zostałem planszówkowo zaspokojony. Z gier, które zrobiły na mnie największe wrażenie i spędziłem przy nich najwięcej czasu w czasie wakacyjnego wyjazdu na Kaszuby, to Gambit 7 (17 rozgrywek!), Powerboats i nasz rodzimy tytuł Orzeł i Gwiazda. Pod koniec miesiąca stałem się też gorącym orędownikiem Fantasy Flight Games, a co za tym idzie odnalazłem w sobie zupełnie nieznane pokłady sympatii dla ameritrashu. Wszystkie gorące nowości FFG zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie i świetnie się przy nich bawiłem. Middle-Earth Quest, Chaos in the Old World, Warhammer: Invasion, a nawet Kingsburg – To Forge a Realm spowodowały, że amerykańskie wydawnictwo zacząłem zaliczać do swoich ulubionych. Choć wcześniej najczęściej ignorowałem ich produkcje, lub przynajmniej nastawiałem się, że nie będą dla mnie.
Jednak, ktory tytuł ma zająć grą sierpnia? Byłbym nieuczciwy gdybym wybrał coś innego niż Gambit 7. Choć dzisiaj mi się ta gra już trochę przejadła, większe perspektywy widzę przed tytułami z FFG, to jednak Gambit 7 przewijał się przez cały sierpień i sprawił dużo radości. Należy mu się. Gambit 7 – Grą Sierpnia.
P.S. Jeszcze drobna prywata. Z powodu Kaszubkonu nie dałem rady opublikować swojego wyboru gry miesiąca na lipiec. Oczywiście, bez dwóch zdań, trofeum zgarnęłaby Fauna.
folko „Dzięki odwiedzinom siostry z rodziną, lipiec był dla mnie dość owocny” – to w końcu lipiec czy sierpień? I kurcze pomyśleć, że nawet Tikala jeszcze nie spróbowałem :(
U mnie dzięki Pancho gra sierpnia to niewątpliwie Manoeuvre. Friedrich też był w czołówce. Po partii z Ja_nem dwa dni później znów zagrałem we Friedricha i rzeczywiście gra jest jest bardzo dobra, chociaż w 4 osoby Francja bardzo cierpi na nudę.
Yosz – oczywiście sierpień :D Poprawiam :)
też głosuję na Mexicę – grę sierpnia. Mam Tikal i Javę, cała Trylogia Maski jest bardzo udana. Wszystkie gry łączy wykorzystywanie AP 6 lub 10, ale każda jest inna i z dużą interakcją.
Folko stosuje u nas w klubie dywersję. Ledwo wyjdę to wyciąga na stół jakiś hicior.
Hmm, a może chodziło mi o dywersyfikację…?
Ja_n i gra wojenna? Niedawno odsłuchiwałem jeden z dawniejszych odcinków planszostacji w której twierdził, że za grami wojennymi nie przepada (delikatnie mówiąc).
@Bartek – z czasem udało mi się bliżej zdefiniować obiekt mojej niechęci. Jest nim nie tyle gra wojenna, co gry w których los jednego gracza zależy od sojuszy innych graczy. W grach wojennych bardzo często zdarza się, że jeśli dwóch sąsiadów postanowi mnie zgnębić, to zgnębią i nic nie poradzę. Mogę się dogadać z kimś innym, ale nie przepadam za takimi sytuacjami, w których muszę się do kogoś umizgiwać albo inaczej sobie nie pogram. Kilka bolesnych doświadczeń tego typu wpłynęło na moje podejście do całego gatunku. Na szczęście są jeszcze gry wojenne i quasi-wojenne, w których:
1. strona militarna nie ma kluczowego znaczenia (np. Szogun)
2. gra tylko 2 graczy więc nie ma z kim się układać (np. Manoeuvre)
3. sojusze są częścią mechaniki, są sformalizowane (np. Through the Ages)
4. sojusze i współpraca przeciwko jednemu przeciwnikowi jest wbudowana w grę (Friedrich)
I w takich grach ich „wojenność” nie przeszkadza mi specjalnie (może poza TtA, w której moim zdaniem aspekt militarny jest kluczowy i spłaszcza bardzo całą grę).