W XVII wielu, czyli wtedy, gdy Andrzej Kmicic uganiał się za Oleńką, lennikiem Rzeczpospolitej było Księstwo Kurlandii i Semigalii. Do naszego lennika należała część karaibskiej wyspy odkrytej przez Kolumba w 1498 roku. Obecnie wyspa nazywa się Tobago i jest częścią państwa Trynidad i Tobago, które znamy z tego, że jej reprezentacja piłki kopanej zagrała na ostatnich mistrzostwach świata a jej trenerem był… Leo Benhakker. Przejdźmy jednak do konkretów – niemieckie wydawnictwo Zoch Verlag wydało właśnie grę pod tytułem Tobago.
Autorem nowości jest mieszkający w Niemczech kolekcjoner gier Bruce Allen. To jego pierwsza wydana gra i z pewnością można powiedzieć, że zaczął od mocnego uderzenia. Tobago to gra przeznaczona dla rodzin i można się przy niej bawić w 2, 3 lub 4 osoby. Cała rozgrywka zajmuje około godziny. Tak jak w wielu grach o Karaibach tak i w Tobago gracze wcielają się w odkrywców skarbów. Temat oklepany i dobrze się sprzedający, więc w masie podobnych gier trzeba jakoś produkt wyróżnić. Zoch więc wykorzystał swoje możliwości wydawnicze i oddał w ręce gracze przepiękne dzieło. Palmy i posągi, które wyglądają prawie jak prawdziwe, samochody terenowe z namalowanymi szybami i doskonale dobrane barwy planszy. Cała gra przyciąga uwagę kolorami, które nie są ani za mdłe ani zbyt jaskrawe. Warto zwrócić uwagę także na wypraskę. Przychodzą mi do głowy dwa określenia – idealna i doskonała. Każdy element ma swoje miejsce i nie jest w stanie go opuścić przy przenoszeniu. Za każdy razem, gdy otwieramy pudełko, to wiemy, gdzie co jest i nie trzeba niczego szukać. Instrukcja zostałą napisana dobrze, nie pozostawia niejasności, ale została ułożona w sposób nieintuicyjny. Miałem problemy z tym, co powinienem przeczytać najpierw a co potem.
Plansza do Tobago składa się 3 części. Każda z nich jest dwustronna, więc możemy złożyć 32 różne wyspy, co zapewnia graczom wystarczającą niepowtarzalność. Po jednej stronie mamy planszę łatwiejszą a po drugiej trudniejszą, więc w gracze sami mogą ustalić sobie poziom trudności gry. Na planszy mamy 6 różnych rodzajów terenu (góry, plaże, lasy, jeziora, zarośla i rzeki. Na wyspie stawiamy domki, palmy, posągi i samochody. Tu pojawia się poważny problem – gdzie? Autor dał graczom prawie zupełną wolność w rozstawieniu, co niestety niektórym graczom sprawia poważne kłopoty. Obok planszy kładziemy 4 kupki kostek, oznaczające 4 poszukiwane skarby, a przy każdej kupce jedną kartę podpowiedzi.
Reguły gry są proste, powiedzmy na poziomie Osadników z Catanu. Każdy ma swój samochód, którym jeździ po wyspie i zbiera skarby.W swoim ruchu możemy poruszyć samochód lub zagrać kartę podpowiedzi przybliżającą graczy do jednego z 4 skarbów. Warto przybliżyć zastosowaną mechanikę poszukiwania skarbów, bo jest oryginalna i pasuje do tematu. Karty podpowiedzi pokazują, gdzie skarb może być lub gdzie go nie ma. Wszędzie, gdzie może być skarb na mapie umieszczamy kostkę odpowiedniego koloru. Sprawia to trochę problemów, ale też zabawy we wspólne szukanie, gdzie by tu jeszcze kostkę dostawić. Po położeniu kilku kart podpowiedzi zostanie tylko jedno możliwe miejsce ukrycia skarbu i kto pierwszy do niego dotrze zdobywa część łupu. Tylko część, gdyż zdobycz dzielą między siebie wszyscy, którzy dołożyli karty podpowiedzi do rzędu pod kupką oznaczającą znaleziony skarb. Łup dzielony jest nierówno. Na kartach ze złotem znajduje się od 2 do 6 monet i im później dołożyliśmy kartę, tym więcej monet możemy oczekiwać. Niestety system podziału skarbu jest nieco przekomplikowany i przedłuża rozgrywkę (często niepotrzebnie), choć czasami powoduje spore emocje. O familijności gry przekonuje nas dołożenie do talii skarbów dwóch trucizn. Powodują one, że skarb, który powinien być wiele warty może nie tylko nic nikomu nie dać, ale też odebrać kilka zdobytych już monet. Losowość jest spora, ale zachęca do odegrania się w następnej rozgrywce.
Zagrałem w Tobago 3 razy. Dwukrotnie w 3 osoby i raz w 4. To nie jest gra dla starych wyjadaczy. Bazikowi się nie podobała, ale w kategorii gier familijnych to na pewno jedna z najlepszych gier w tym roku. Jak dla mnie murowany kandydat do Spiel des Jahres 2010. Zabawa w jeżdżenie po wyspie i zbieranie skarbów przypomina poszukiwania w Tikalu. Emocje są niewiele mniejsze niż w Osadnikach. Uważam, że Tobago to wyśmienity tytuł do rodzinnego grania z dziećmi i bardzo dobry pomysł na zainteresowanie niegrających znaomych planszówkami.
Z punktu widzenia sprzedawców im więcej tego rodzaju gier tym lepiej, czasami jak się opowiada o Osadnikach z Catanu 20 raz jednego dnia to ciężko entuzjazm :):)
kim jest Bazik?
Dregen:
http://www.gamesfanatic.pl/redakcja/
:)
Odpowiedź jest prosta: Bazik, też jest robotem ;-p
a wiadomo ile będzie kosztować
(jeśli ta wiadomość jest w tekście proszę się nie obrażać ale mi się nie chciało czytać;p)
Bardzo sympatyczna gra. Emocjonująca, ale i dająca możliwość pokombinowania. Naprawdę fajny mechanizm wskazówek prowadzących do skarbu. Zastanawia mnie cena. Na Thought Hammer jest w promocji za $35 (100zł), ale widzę, że normalna cena to jakieś $45-$49 (128-139zł).