W tym tygodniu odbyła się próbna matura z matematyki. Teraz matematyka na maturze będzie obowiązkowa dla wszystkich. To dobrze, bo umieć liczyć trzeba. Ta zdolność bardzo się przydaje w życiu zawodowym każdemu. Niektórym przydaje się także w chwilach relaksu. Nie ukrywajmy, w Power Grid – Factory Manager trzeba liczyć i to bardziej skomplikowane działania niż w Wysokim Napięciu. Tak na poziomie czwartej klasy szkoły podstawowej, a nie trzeciej.
Młodszy brat
Gra Menadżer Fabryki osadzona jest w tych samych realiach co Wysokie Napięcie. Tworzenie gier w istniejącym już uniwersum nie należy do nowości, zwłaszcza jeśli pierwszy twór w serii był hitem. Rzadko jednak drugie dzieło dorównuje pierwszemu. Na szczęście w tym przypadku jest inaczej. Postaram się pokrótce wyjaśnić dlaczego tak uważam.
Autorem obu tytułów jest Friedemann Friese. Jeden z moich ulubionych i jeden z najbardziej rozpoznawalnych autorów gier planszowych na świecie. Jego zielone włosy, zielony uniform, zielone buty z zielonymi sznurówkami i zielony marker, którym podpisywał gry oświetlały ostatnie targi w Essen, gdzie Factory Manager miał swoją premierę. Poza swoim niecodziennym wyglądem właściciel wydawnictwa 2F-Spiele ukończył studia matematyczne, co ułatwia mu projektowanie precyzyjnie działających gier. W Menadżerze Fabryki widać to doskonale. Wybory, przed którymi stają gracze, wymagają policzenia kosztów alternatywnych kilku dostępnych opcji, z których każda wydaje się podobnie opłacalna.
Grafikiem Factory Managera, tak jak i poprzednich gier wydawnictwa 2F-Spiele jest Lars-Arne „Maura” Kalusky. Charakterystyczna tradycyjna gruba komiksowa kreska oraz zielona kolorystyka dają się łatwo rozpoznać spośród tłumu innych gier i przyciągają wielu graczy, w tym mnie. Styl rysunków pozwala na wykonanie w tym stylu prawie wszystkiego – zwierząt (Filou), duchów (Fearsome Floors), miniatur miast (Wysokie Napięcie), hamburgerów (Frishe Fluppen Frikadellen), robotów (Factory Manager). Wielu graczy od Wysokiego Napięcia odstrasza brzydka plansza. W Menadżerze Fabryki tego kłopotu nie ma. Na środku stołu kładziemy rynek surowców, który wydaje sie szary, gdy jest pusty, ale po zapełnieniu ta szarość okazuje się zaletą. Poza tym każdy ma swoją fabrykę zbudowaną z czerwonej cegły, która nie jest ani piękna ani brzydka. Plansze graczy spełniają zadanie funkcjonalności, ale łamią reguły rysunku perspektywicznego, co oznacza, że architektom będzie grać ciężko. Za to żetony wyposażenia fabryk to prawdziwe małe arcydzieła. Maszyny, które sprawiają wrażenie prawdziwych, roboty z komicznie wygiętymi ramionami a nawet palety doskonale oddają industrialny klimat. Pieniądze używane w grze są takie same, jak w Wysokim Napięciu – papierowe Elektro. Jednym takie rozwiązanie przypada do gustu, innym nie. Wielu graczy zwraca uwagę na nienajlepiej napisaną instrukcję, ale osobiście problemów z jej zrozumieniem nie miałem.
Jak zarządzać fabryką?
Czas opisać reguły gry. Factory Manager przeznaczony jest dla 2-5 graczy, przy czym najlepiej gra się w 3 lub 4 osoby. Jedna rozgrywka trwa 15 minut na gracza, choć na pudełku umieszczono informację około 60 minut. Nie polecam gry dla dzieci młodszych niż 10 lat (z wyjątkiem tych, które dobrze rachują), ponieważ w Menadżerze Fabryki trzeba nie tylko dodawać, ale też odejmować i mnożyć, zaś wyniki działań czasami przekraczają 300.
Cała gra trwa 5 rund. Można powiedzieć tylko 5 rund, ale przy dużej dawce liczenia czas gry okazuje się dobrze dobrany. Każda runda składa się z pięciu faz. Na początek gracze licytują się o kolejność wykonywania akcji w rundzie. Do licytacji gracze używają swoich pionków – miniaturowe ludziki, oznaczające robotników naszej fabryki. Jeśli chcemy być pierwsi, to zazwyczaj wszystkie urządzenia fabryczne będziemy kupować bez zniżek. Ostatnim graczom zaś przypadną żetony ze zniżkami. Powoduje to, że pozornie różnice w kolejności będą miały niewielkie znaczenie i niedoświadczonym graczom wydaje się, że bycie ostatnim może być opłacalne ze względu na niższe koszty. Nie widziałem jeszcze, aby którykolwiek z graczy postawił w licytacji więcej niż 2 swoje pionki, stąd ten mechanizm jest interesującym, ale też najsłabszym elementem gry.
Po licytacji gracze tworzą rynek dostępnych do kupienia maszyn. W kolejności każdy gracz zdejmuje z planszy tyle urządzeń, ilu ma wolnych ludzi. Wolno udostępnić tylko te elementy wyposażenia, które są najtańsze z danego działu. Pomysł działa doskonale i skłania graczy do kombinowania jak zrobić najlepiej dla siebie i najgorzej dla przeciwników. Ponieważ rynek zależy od decyzji graczy, a każdy ma swój pomysł, to każda rozgrywka jest inna i inne urządzenia będą dostępne do kupienia. Po stworzeniu rynku gracze kupują nowe maszyny. Mogą też wyrzucać stare i niepotrzebne oraz rozbudowywać swoją fabrykę i zatrudniać pracowników najemnych. Możliwych wyborów jest dużo, wiele o podobnej opłacalności, stąd gracze często liczą koszty alternatywne kilku rozwiązań. Powoduje to przestoje, ale jeśli gracze mają pomysł na rozwój fabryki już w czasie tworzenia rynku, to nie są one długie. Cała mechanika rynku działa doskonale i stanowi silny plus dla całej gry i jej autora.
Gdy rozbudujemy już swoją fabrykę, to pozostaje graczom wykonanie kilku prostych czynności. Najpierw przesuwamy 4 wskaźniki „mocy” naszej fabryki – wielkość produkcji, możliwość składu, zużycie energii i zatrudnienie przy produkcji. Ich wartość wynika z oznaczeń znajdujących się żetonach urządzeń, więc nikomu nie sprawia problemów prawidłowe ich ustawienie. Wskaźnikami możemy manipulować podczas kupowania maszyn przez innych gracze, co nie pozwala nam się wtedy nudzić. Gdy już znamy moc naszej fabryki, to sprawdzamy, czy i o ile wzrasta cena prądu, po czym gracze otrzymują wypłaty. Dla tych, którzy lubią wzory podaję wzór na zysk: mniejsza z wartości wielkość produkcja lub wielkość składu razy 10 minus zużycie prądu razy jego cena. Prawda, że prosty? :) W ostatniej rundzie zysk liczymy podwójnie i kto ma najwięcej pieniędzy na koniec, ten wygrywa. Jeśli gracze idą bardzo równo przez całą grę, to o zwycięstwie potrafi zadecydować wzrost ceny energii w ostatniej rundzie, co bywa irytujące, ale zachęca też do rewanżu.
Czy warto?
Dla wszystkich, którzy lubią gry ekonomiczne lub nie boją się matematyki Factory Manager jest pozycją obowiązkową w kolekcji. Pierwsza bardzo dobrze działająca gra inwestycyjna, którą można skończyć w niecałą godzinę i dobrze działa już od 2 graczy. Pozostałym osobom polecam przynajmniej zagrać u kolegi, bo po prostu warto. Gra nie najlepiej działa na 5 osób, ze względu na przestoje i na tą liczbę graczy wolałbym grać w Wysokie Napięcie. W 4 osoby zastanawiałbym się, którą grę z serii wybrać, odpowiedź zależałaby pewnie od ilości dostępnego czasu. Na 2 lub 3 osoby zdecydowanie wolę zagrać w Factory Manager niż w Wysokie Napięcie.
Swoją najnowszą grą Friedemann Friese udowodnił, że nadal liczy się jako autor pierwszorzędnych planszówek i liczę, że jego kolejne dzieła będą przynajmniej podobnie udane.
Filippos (4-/5) – grę oceniam po zaledwie jednej partii więc nie jest to jakiś ostateczny werdykt. Factory Manager zrobił na mnie niezłe wrażenie, grało się przyjemnie ale na kolana nie rzucił. Na pewną sporą zaletą jest czas rozgrywki, świetne jest też wykonanie. Jeśli chodzi o przebieg gry to dobrze że nie ma większych przestojów. Czegoś mi jednak w grze brakuje – nie porywa klimatem, mechanika działa sprawnie ale nie buduje jakiegoś specjalnego napięcia czy emocji. W naszej partii licytacje były dość niemrawe, a o zwycięstwie zdecydowała losowa cena prądu w ostatniej turze – za to zdecydowany minus przy czwórce;). Chętnie jeszcze zagram, bo podejrzewam że gra może zyskiwać w kolejnych partiach. Na pewno warto zagrac u kolegi.
Ja_n (4/5) – grałem dopiero raz, ale dla mnie to bardzo mocny tytuł. Bardzo fajna mechanika, sporo planowania, ważna i ciekawa licytacja, aspekt zarządzania zasobami (ludzikami, miejscem, pieniędzmi), spore pole do nieoczywistych acz korzystnych posunięć. Zapewne kupię.
Don Simon (3/5) – po pierwszej rozgrywce raczej rozczarowanie. Długi setup, oprawa graficzna mocno średnia i bura, do tego momentami myląca (zwłaszcza kafelki z narysowanymi skrzynkami, które oznaczają palety). Licytacja (tak ciekawy i kluczowy element Wysokiego Napięcia) niemrawa, występujący efekt śnieżnej kuli (nie ma żadnego elementu, który by hamował lidera). Do tego w naszej rozgrywce zwycięstwo zależało od losu. Chętnie zagram jeszcze raz by zweryfikować odczucia i sprawdzić, czy gra jest wystarczająco regrywalna. Zagrać u kolegi tylko jeśli jest się fanem tego autora.
Ogólna ocena
(5/5):
Złożoność gry
(4/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
Grałem dopiero raz, ale dla mnie to bardzo mocny tytuł. Oceniam go na (4/5). Bardzo fajna mechanika, sporo planowania, ważna i ciekawa licytacja, aspekt zarządzania zasobami (ludzikami, miejscem, pieniędzmi), spore pole do nieoczywistych acz korzystnych posunięć. Zapewne kupię.
To uniwersum Wysokiego Napięcia, to przypadkiem nie Rzeczywistość, w jakiej Żyjemy? :)
a ja mam juz prawie gotowe tlumaczenie.. walcze z korekta, jakos nie mam czasu przeipsac znalezionych bledow.. a jeszcze nie przygladalem sie ortografii :D ;)
Tlumaczenie zrobilem jako klon oryginalnej instrukcji, wiec wyglada ladnie:)
Na forum jest wątek o FM, w ktorym zadalem pare pytan.. Moze by ktos zainteresowany gra cos podpowiedzial? :> :)
Mam pytanie, w skali od 1 do 10 na ile ocenilibyście podobieństwo Factory Managera do Wysokiego Napięcia?
Natanielu mi się wydaje, że to są bardziej lata 1950-1980 (max) niż rzeczywistość w jakiej obecnie żyjemy :). Ale fakt – uniwersum mocne słowo.
Jabol,
na 2 ;-)
Zmodyfikowalem tekst dodajac opinie Jacka i swoja.
Jabol – gry są podobne tylko graficznie oraz tym, że w obu jest licytacja w której pierwszy gracz wybiera o co licytujemy. Podobieństwo niezwykle znikome.
nie rozumiem zarzutów don_simona, że jest kula śnieżna i jednocześnie do ostatniej chwili trwała walka i zadecydowała dopeiro wylosowana ostatnia płytka z cena prądu – to była to kula śnieżna czy nie? :P
No jest. Bo dwoch graczy mialo szanse i szlo leb w leb, a reszta jak odpadla np. 2 turze to juz do konca sie nie liczyla.
Mi się wydaje że z kulą śnieżną to trochę zbyt daleko posunięta ocena po jednej rozgrywce. Rundę przed końcem wydawało się że mam dużą przewagę i że w zasadzie nie muszę już nic w ostatniej rundzie robić. Na moje nieszczęście prąd nie podrożał ani trochę (wyciągnęliśmy zero) i moja strategia na brak zużycia prądu (miałem zerowe w ostatniej turze) nie za bardzo mi pomogła. Przegrałem o chyba dwa elektro z Valmontem. Gdybyśmy wylosowali jakąkolwiek inną płytkę niż zero wygrałbym ja;)
Natomiast faktycznie osoby które zrobiły jakiś większy błąd w pierwszych dwóch turach wydawały się już nie liczyć w walce o zwycięstwo w ogóle. Ciężko jednak po jednej partii uznać to za żelazna zasadę. Trzeba pograć więcej.
Oczywiscie w pelni sie zgadzam z Filipem. To sa tylko obserwacje po jednej rozgrywce.
A pisać umieć tyż trzeba. A jakoś nie widać by autor po zapewne zdanej maturze pisał w pełni poprawną polszczyzną.
Jak już się czepiasz, to napisz konkretnie o co Ci chodzi.
Ależ Polacy są dobrymi matematykami.
„Ciągle na coś liczą”
Czepiacz: spróbuj napisać ciekawą rzetelną recenzję bez kilku literówek. Nie ma bata, błędy się pojawią, gdyż tekst jest wielokrotnie zmieniany i podrasowywany. człowiek nie jest w stanie na koniec wyłapać wszystkiego, szczególnie, że nie może już patrzeć na to, co napisał.
Odwołania do matury z polskiego, bez przesady, idiotyczne.
Kurcze, ta licytacja ludźmi dokładnie jak w moich Kopalniach :(
Draco dzięki za recenzję… gra jest już zamówiona ;-)
Szymon – z kulą śnieżną po jednej partii to dałeś czadu ;-)
Folko – to jeszcze masz czas zmienić licytację – chyba, że daje większe możliwości niż ta w Fabrikmanager :).
A co do kuli śnieżnej – w jedynej partii jaką grałem 2 gracze wysforowali się do przodu i w każdej turze coraz bardziej odskakiwali. Może to przypadek…
Szymon po prostu my z Valmontem jesteśmy bardzo inteligentni. Może stąd aż taka nasza przewaga nad Wami;) A ty się biednego Friedmana czepiasz;))
Ze Ty to rozumiem i wiedziałem, że od początku walczę o drugie miejsce. Ale Valmont? ;)
Efektu śnieżnej kuli nie ma. Jedynie niedoświadczeni gracze nie wiedzą jak powstrzymać lidera. W Factory Manager często występuje efekt zadyszki. Gracz rozwinął swoją fabrykę wykorzystując prawie wszystkie pieniądze i na następną turę brakuje mu pracowników, więc pozostali go doganiają a część nawet przegania. Gra posiada przynajmniej kilka poziomów wtajemniczenia i z kolejnymi rozgrywkami podoba mi coraz bardziej.
To bardzo dobra wiadomość. Pozostałe „zarzuty” ciągle jednak póki co podtrzymuję.
Po naszej partii wydawało mi się, że osoby, którym uda się w pierwszej turze zarobić o 10 więcej niż inny, są w znacznie lepszej sytuacji i może ich powstrzymać tylko późniejsza zła gra. Bez szału, 4-.
Bardzo fajna recenzja, dobrze mi się ją czytało. Co więcej, dokładnie zgadzam się z wnioskami autora – gra jest świetna.
Hmm, ciekawi mnie ta gra. Tak umiarkowanie, ale bym spróbował.
A kula śnieżna to często występuje w Snow Tails ;-)
To nawet nie jest kula śnieżna, ta gra po prostu nie wybacza błędów, a to chyba nie dla wszystkich jest wada.
Szymon to sieę już przysłowiowej brzytwy chwyta, aby wytłumaczyć swoją porażkę :P
A co do gry – martwię się o regrywalnośc (ale do tego potrzebuję co najmniej kilku partii więcej).
Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na napisy na żetonach maszyn ;)
niezły tekst Draco, dzięki.
gra jest na pewno ciekawa – tylko jak z tym graniem na dwie osoby? Chętnie bym widział na półce mózgożera, którego dwuosobową partię da się rozegrać w 30-40 minut.
ech… przy okazji przypomniałem sobie jak dawno nie grałem w Wysokie Napięcie…
a literóweczkę trafiłem jedną: chyba powinno być wielkość produkcji w zdaniu:
podaję wzór na zysk: mniejsza z wartości wielkość produkcja lub wielkość składu
usuńcie plz ten post po poprawce.
Tak asiok, jest tam m.in. Lacerta :) Niestety z tego co wiem jest to tylko uśmiech do wrocławskiego wydawnictwa niż zapewnienie, że Factory Manager lada moment wyjdzie po polsku (podobnie jak było z Le Havre i okrętem Przemek).
Natomiast co do tej kuli śnieżnej to wcale Szymon takich głupot nie opowiada, pomimo pierwszej rozgrywki. Ok, kuli śnieżnej może i nie ma w normalnej rozgrywce między graczami, którzy już znają grę i wiedzą jak grać. Natomiast jak najbardziej ma prawo wystąpić jak zagra doświadczony gracz, z żółtodziobami. Tak wyglądała nasza rozgrywka na Essen. Czwórka noobów i Steady, który był już po 1 rozgrywce i miał pomysł na rozgrywkę. W połowie gry wyraźnie widać było, że nie ma szans, żeby go dogonić. Gdy my nadrabialiśmy, on uciekał jeszcze bardziej.
Ale z tą kulą śnieżną to jest bardzo delikatna kwestia. Jak dobrze się zastanowić i podejść do tego z dużą czułością (wrażliwością) to kula śnieżna występuje w większości gier. Np. Goa – dwie, trzy złe licytacje i się strasznie odpada, a przeciwnicy pędzą do przodu i mają łatwiej. Generalnie zawsze jak ktoś dobrze gra i rozkręca swoją maszynkę dochodowo-pezetową to jest mu w grach ekonomicznych łatwiej niż innym, którzy robią to mniej efektywnie. Tylko czy chcielibyśmy, żeby niezależnie od tego jak się gra, w każdym momencie gry każdemu było tak samo łatwo/trudno? Nie, bo gra nie miałaby sensu. W końcu wynik ma zależeć od tego, jak się grało całą partię. Mam wrażenie, że jesteśmy już ostatnio przeczuleni i szukamy dziury w całym. Ktoś gra lepiej i w związku z tym ma lepsze możliwości – kula śnieżna. Ktoś zrobi ruch, który pomoże bardzo minimalnie jednemu graczowi (a zawsze komuś pomoże, a komuś utrudni) – od razu kingmaking. To są chyba oznaki zmęczenia materiału ;-)
Spokojnie. Geko, nie twierdzę, że to wada gry i występuje w większości partii. Jest pewnie wręcz przeciwnie. Tylko nie jest tak, że Szymon bzdury opowiada i należy go zakrzyczeć, bo grał po jednej partii. W pewnych sytuacjach może śnieżna kula wystąpić, bowiem Factory Manager nie posiada żadnych mechanizmów ataku na lidera czy wspomagania ostatnich. Po prostu jak popełnisz błąd i dasz komuś uciec (do czego łatwo doprowadzić nie znając gry), to nie raczej go nie dogonisz, co byś nie robił. Po prostu takie są fakty, taka cecha gry. A to już każdy musi sam ustalić czy mu to strasznie przeszkadza, czy nie ma co się przejmować.
Po prostu jak popełnisz błąd i dasz komuś uciec (do czego łatwo doprowadzić nie znając gry), to nie raczej go nie dogonisz, co byś nie robił. Po prostu takie są fakty, taka cecha gry.
Jasne, rozumiem. Tylko wszystko się rozbija o to czy to jest kula śnieżna, czy nie. Trudno dokładnie ustalić tu jakąś sensowną granicę, po przekroczeniu której kula występuje. Ktoś gra lepiej, inni grają dużo gorzej, narobili błędów. I co – mechanika gry powinna go ściągnąć w dół do poziomu graczy grających słabiej? Chyba nie. Pojęcie kuli śnieżnej jest moim zdaniem bardzo względnie, nieostre i stąd trudno dyskutować, czy ona występuje w danej grze, czy nie.
Zgadzam sie z Geko – gra ktora pomimo ewidentnych bledow gracza pozwala mu na utrzmanie kontaktu z graczami grajacymi porawnie jest po prostu kiepska, bo najpewniej losowa ;) Sa gry, gdzie mozna zagrac poprawnie od pierwszego razu, i sa gracze ktorzy tego nie potrafia nawet w takich grach ;)
Ponoc ktos zbudowal 5 farm w TtA – przegral z kretesem i to oznacza ze gra jest kiepska bo nie pozwala po takim wyczynie dogonic lidera?
Brak efektu kuli śnieżnej – gracze przez całą rozgrywkę otrzymują/zdobywają punkty zwycięstwa proporcjonalnie do swoich decyzji/błędów.
3 błędy na początku = 3 błędy na końcu gry. Mamy tutaj typowy ciąg arytmetyczny.
Efekt kuli śnieżnej – na początku gry błędy są najsurowiej karane. Im bliżej końca rozgrywki błędy graczy nie mają już tak dużego znaczenia dla zwycięstwa.
3 błędy na początku = 9 błędów na końcu gry. Typowy ciąg geometryczny.
Jeszcze jako wyjaśnienie.
Jeżeli grają gracze o identycznych umiejętnościach i jeden z nich popełni błąd na początku rozgrywki, a drugi na końcu to:
– w przypadku braku efektu kuli śnieżnej (pierwszy opis) gracz, który popełnił błąd będzie mógł grać nie popełniając błędu do końca gry i gdy tylko gracz drugi popełni błąd gra kończy się remisem
– w przypadku efektu kuli śnieżnej (drugi opis) gracz, który popełni błąd będzie mógł czekać na błąd przeciwnika tylko do pewnego momentu (powiedzmy do połowy gry), później błędy przeciwnika będą miały coraz mniejsze znaczenie i nie będzie możliwa wygrana.
Moim zdaniem o efekcie „kuli śnieżnej” można mówić wtedy, gdy większa wartość zasobów gracza daje większą wartość oczekiwaną przyrostu tych zasobów w danej rundzie. Klasycznymi przykładami są Monopoly i Ryzyko.
Są gry, które mają wbudowany mechanizm „bicia lidera”, np. klejność kupowania surowców w Wysokim Napięciu. Ale może być tak, że wartość oczekiwana przyrostu zasobów nie zależy od tego, czy gracz ma zasoby większe czy mniejsze. Tak jest chyba w grze Factory Manager. Jeżeli jeden gracz osiągnie przewagę ze względu na błędy innych w początkowej fazie, to przy dalszej bezbłędnej grze wszystkich graczy jego przewaga może nie być zagrożona.
Po pierwsze proponuje dyskusje ograniczyć do konkretnej gry – najlepiej PO zagraniu.
W Fabrikmanager moim zdaniem nie ma żadnego mechanizmu umożliwiającego jakieś dogonienie lidera – czegoś w stylu przywołanego kupowania surowców w Wysokim Napięciu, zwiększenia kosztów awansu na kolejny poziom rozwoju w Goa. Oczywiście jak grasz dobrze to powinieneś wygrywać, ale osobiście nie lubię gier, gdzie jeden błąd może Cię wyeliminować. Ale jak mówię – grałem tylko raz, więc może przy większym doświadczeniu graczu to nie występuje. Inna kwestia, czy gra będzie oferowała wystarczającą różnorodność rozgrywki, by te wiele partii się odbyło.
Konev, akurat nie mogę się zgodzić z Twoimi definicjami. Tak definiując kulę śnieżną dojdziemy do wniosku, że występuje ona w każdej większej grze ekonomicznej. Bo w takich grach najczęściej na początku trzeba wypracować sobie źródło dochodów i infrastrukturę, a w drugiej połowie gry skupić się na punktach. Zrobienie na odwrót nie przyniesie takich samych efektów.
Jeszcze jedna rzecz, co do tego, że ktoś gra najlepiej, staje się liderem i potem ciężko go dogonić. Najczęściej jest tak, że ta osoba gra najlepiej przez całą grę, a nie tylko połowę. Warto o tym pamiętać, zanim zarzuci się grze śnieżną kulistość. Jeśli ja gram słabiej na początku a potem bardzo dobrze, to dziwne byłoby, gdybym jednak dogonił lidera i wygrał. Bo okazałoby się, że granie słabo przez pół gry nie miało wpływu na wynik.
Szymon, ale akurat w Goa to ja mam poczucie, że dwa, trzy błędy przy licytacjach i już nie ma szans na wygranie. Bo zostaję w tyle z zasobami i możliwościami i inni są już kilka kroków w rozwoju przede mną. Tam też nie ma wybaczania błędów.
Co do wyższych kosztów awansu na kolejne poziomy rozwoju, to chyba to występuje w większości gier ekonomicznych. Nie kojarzę za bardzo poważnego tytułu, w którym tego nie ma.
W Factory Manager nie ma efektu śnieżnej kuli. Błędy jakie można popełnić w pierwszej lub drugiej rudzie są nieporównywalnie mniej bolesne od tych w czwartej. Gra jest tka skonstruowana, że często lider dostaje w czwartej rundzie zadyszki.
Nie zgadzam się, że w grze nie ma mechanizmu ograniczającego lidera. Widzimy jego fabrykę i wiemy, czego mu brakuje do rozwoju. W czasie tworzenia rynku ściągamy więc takie kafelki, aby liderowi nie pomóc. Działa to bardzo dobrze i wystarcza do zbalansowania rozgrywki.
Zgadzam się z pierwszym akapitem wypowiedzi draco, ale nie zgadzam z drugim. Czym innym jest utrudnianie życia liderowi poprzez mechanikę gry (np. kolejność kupowania surowców w Wysokim Napięciu), a czym innym dawanie pozostałym graczom możliwości „bicia lidera”, poprzez pokazanie, kto jest tym liderem i jakie ma ewentualnie słabe punkty. Czy w klasycznej grze Ryzyko występuje efekt kuli śnieżnej? Moim zdaniem tak – gracz, który zajął więcej terytoriów, a przede wszystkim całe kontynenty, dostaje więcej nowych armii. Ale inni gracze widzą, kto jest liderem i mogą tak grać, by nie walczyć między soba tylko „bić lidera”.
Ale to, że wiadomo, kto jest liderem wcale nie musi oznaczać, że będzie on atakowany przez innych graczy. W przykładowej partii mogła byc np. taka sytuacja, że prowadził ze sporą przewaga Filippos, na drugim miejscu był Valmont, a na trzecim Don Simon. I tenże Don Simon mógł wykalkulować, że z Filipposem i tak nie wygra, więc może lepiej „zaszkodzić” Valmontowi i dzięki temu awansować na drugie miejsce (a ponadto miec satysfakcję z pokonania Valmonta).
oglądałem ostatnio Ligę Mistrzów, Arsenal w pewnym momencie prowadził 1:0 , potem 2. I kurde przepisy piłki nożnej nie dawały żadnych mechanizmów które utrudniłyby zwycięstwo prowadzącej drużynie.
Czyli biorąc pod uwagę argumentację don Simona – piłka nożna ma efekt kuli śnieżnej.
doprawdy panowie – nie żartujmy. w ten sposób prawie każda gra (jak widać nie tylko planszowa ma efekt kuli śnieżnej). A co powiemy o szachach – jak ktoś na początku partii podstawi figurę, to dopiero jest efekt kuli śsnieżnej
Anonim 44:
W piłce nie ma, ale już w żużlu jest (bzdurny) przepis, że jak drużyna ma >=10 punktów straty to może wystawić „jokera”, który przywiezie dwa razy więcej punktów. Polska dzięki temu zdobyła w tym roku mistrzostwo świata. To tak gwoli ciekawostki.