Targi gier planszowych Spiel’08 w Essen przyniosły coś w rodzaju przełomu wśród gier kooperacyjnych. Wcześniej ten typ gier był raczej rzadkością, czymś oryginalnym i niezwykłym. W 2008 roku na rynku pokazały się przynajmniej cztery tytuły, które dzisiaj mają już ugruntowaną pozycję i są uznawane za szeroki kanon gier kooperacyjnych. Mam na myśli oczywiście Battlestar Galactica, Space Alert, Pandemic i Ghost Stories.
Pierwsza z tych gier jest dość specyficzna – nastawiona raczej na klimat, powiązana z serialem, wprowadza graczy w świat knucia, spisków, intryg i podejrzeń dzięki wykorzystaniu zdradzieckich Cylonów. Space Alert to też gra szczególna, rozgrywka w czasie rzeczywistym, w pośpiechu i chaosie na pewno nie jest typowa dla gier kooperacyjnych. Za to dwie ostatnie gry są przedstawicielami bardziej klasycznego podejścia, następcami idei rzuconej w roku 2000 przez Reinera Knizię. To tytuły, w których wszyscy gracze zgodnie łączą wysiłki aby pokonać zagrożenia stawiane przed nimi przez mechanikę gry (czy też – jak nazywają to niektórzy – przez tekturę). Nie ma zdrajców, podejrzeń, knucia. Jest raczej optymalizacja posunięć, wspólne rzucanie dobrych pomysłów, negocjowanie wspólnej strategii, typowe współdziałanie w grupie. Dlatego właśnie w recenzji jednej z nich nie sposób uniknąć porównań między tymi grami.
Zawartość pudełka
To co znajdziemy w Ghost Stories robi niemałe wrażenie. Dziewięć sporych, dwustronnych żetonów tworzących planszę (o zmiennym układzie), cztery plansze graczy (dwustronne, o innych cechach specjalnych z każdej strony), kilka efektownych kości, gruba talia z duchami, dodatkowo karty z przerażającymi inkarnacjami Wu-Fenga, sporo dodatkowych żetonów no i figurki graczy, Buddy oraz duchów. Wszystko na rewelacyjnym poziomie graficznym – niezwykle efektownie i klimatycznie narysowane. No i te figurki – o ile figurki taoistów (graczy) są średnio udane, to już figurki Buddy, a zwłaszcza kapitalne figurki duchów nawiedzających są niezwykłe.
Instrukcja (a właściwie trzy instrukcje w trzech językach) jest napisana przejrzyście i zaopatrzona w odpowiednią liczbę rysunków i przykładów. Graficznie nawiązuje do klimatu i grafik z gry. Mimo że towarzyszy jej dwustronna karta pomocy zawierająca objaśnienia najważniejszych ikon z gry, nie jest łatwo znaleźć w niej interesujący nas detal, który wyleciał z głowy w trakcie rozgrywki. Kilka razy szukałem informacji o tym jak używać znaczników jin-jang i za każdym razem zajęło mi to trochę czasu.
Fabuła i zasady
Siadając do Ghost Stories naszym zadaniem nie będzie ocalenie świata przed globalnym zagrożeniem. Nie próbujemy też ocalić Dobra przed Złem. Nie musimy brać na siebie odpowiedzialności za ludzkość ani za nic równie onieśmielającego. Wszystko o co nam chodzi to ochrona zapadłej chińskiej wioski (jakich w Chinach pewnie więcej niż obywateli naszego pięknego i dumnego kraju) przed (pewnie i tak wyimaginowanymi) duchami. Ba – nie chodzi nawet o całą wioskę. Wystarczy że uchronimy dwie trzecie wsi, resztę możemy bez wielkiej szkody oddać zjawom. Maszkary będą napierały ze wszystkich stron i nie dadzą nam chwili wytchnienia. Sugestywne figurki duchów chcących przejąć kontrolę nad wsią będą spędzać wieśniakom sen z powiek, a okrutne wyczyny duchów dręczących będą przyprawiać naszych taoistów o dreszcze. Nie należy też zapominać o duchach nicnierobiących, które zajmują tylko miejsce przydatne do upychania nadciągających zmor na planszy. Te leniwe nieroby wprawdzie nie są groźne same z siebie, za to wciąż brakuje czasu żeby się z nimi rozprawić i zwolnić miejsce dla kolejnych upiorów.
Ghost Stories oferuje cztery stopnie trudności rozgrywki. Nie raz widziałem kozaków, którzy uznawali najłatwiejszy poziom trudności za przeznaczony dla dzieci i zaczynali zabawę od drugiego. Potem z niewyraźną miną musieli przyznać się do porażki, jeśli nie klęski. Krótko mówiąc – najłatwiejszy poziom trudności jest w sam raz na pierwszą grę, od niego należy zaczynać. Rozgrywka na pewno nie będzie spacerkiem, a wygrana wcale nie będzie przesądzona. W tym pierwszym, najłatwiejszym trybie gracze otrzymują znacznik Jin-Jang, znacznik Tao w swoim kolorze i cztery znaczniki Qi. Jin-Jang pozwala na jednorazowe wykonanie specjalnej akcji, znaczniki Tao pomagają w egzorcyzmach, znaczniki Qi to po prostu punkty życia gracza. Pojedyncza runda składa się z dwóch faz – najpierw duchy zasiedlające planszę gracza wykonują swoją powinność. Nawiedzające zbliżają się do wioski (lub – jeśli są już bardzo blisko – przejmują jedną z lokacji i wycofują się), dręczące dręczą, nicnierobiące nic nie robią. Następnie, jeśli na planszy gracza jest jeszcze miejsce, dolosowywany jest kolejny duch i wyznaczane jest jego miejsce na planszy.
Każdy duch może mieć trzy akcje. Jedną z nich wykonuje w momencie przyjścia, drugą wykonuje co rundę (czyli nawiedza lub dręczy), a trzecią w momencie gdy zostanie pokonany. Tak więc w momencie umieszczenia ducha na planszy może on wykonać akcję „powitalną”, niekiedy bardzo dotkliwą dla graczy.
Po tych czynnościach rozpoczyna się druga faza rundy gracza – może on zacząć działać. Może przemieścić się do sąsiedniej lokacji w wiosce i albo skorzystać z tej lokacji, albo spróbować wyegzorcyzmować sąsiednie duchy. Lokacje pozwalają na różnego rodzaju wzmocnienia dla graczy, umiejętne korzystanie z nich to ważny element gry. Egzorcyzmy polegają na rzutach kośćmi i próbie wyrzucenia tylu znaczników w kolorze ducha ile wynosi jego siła. Jeśli znaczników brakuje, można sobie pomóc żetonami Tao (można je zdobywać w lokacjach), lokacjami które osłabiają wybrane duchy (o to trzeba jednak zadbać wcześniej) lub cechami specjalnymi gracza.
Pod koniec gry na scenę wkraczają inkarnacje Wu-Fenga (w zależności od poziomu trudności jedna lub więcej). Rozprawienie się z nimi oznacza zwycięstwo. Porażkę gracze mogą ponieść na kilka sposobów – przez utracenie zbyt dużej liczby lokacji we wsi, przez wyginięcie (choć w grze możliwe jest przywrócenie gracza do gry) lub przez wyczerpanie talii duchów przed pokonaniem wszystkich inkarnacji Wu-Fenga.
Wrażenia z zabawy
Ghost Stories z pewnością jest udaną grą kooperacyjną. Wykonanie gry jest na bardzo wysokim poziomie, rozgrywki są urozmaicone dzięki zmiennemu układowi lokacji, bardzo zróżnicowanej talii duchów i mocno zróżnicowanym inkarnacjom Wu-Fenga. Poziomy trudności są dobrane bardzo dobrze – od takiego w sam raz na pierwszą grę, do niezwykle trudnego, wymagającego najwyższej dyscypliny i łutu szczęścia od graczy.
Jednak żadna gra nie istnieje w próżni. Musi zostać porównana do konkurencyjnych tytułów. Naturalną konkurencją dla Ghost Stories są Pandemic oraz Władca Pierścieni. Zwłaszcza ten pierwszy tytuł, ponieważ te gry mają podobny ciężar i stopień skomplikowania, no i obie są dostępne w polskiej edycji. Muszę przyznać, że dla mnie bardziej wciągające i emocjonujące wydają się rozgrywki w Pandemica. Po grze w Ghost Stories, niezależnie od wyniku, mam zazwyczaj poczucie niewielkiego zaangażowania i brakuje mi wrażenia że los rozgrywki wisiał na włosku. Brakuje napięcia i emocji, brakuje też satysfakcji z ewentualnej wygranej. Prawdopodobnej przyczyny doszukiwałbym się w pełnej jawności i przewidywalności Ghost Stories – gracze nie mają żadnych kart na ręku, wprawdzie kolejne duchy losują się z talii, jednak to jaki duch się pojawi nie robi graczom aż tak wielkiej różnicy jak epidemia w krytycznym mieście w Pandemicu. Temu zagrożeniu Ghost Stories nie mają czego przeciwstawić.
Pełna jawność sytuacji sprzyja też klasycznej dla tego gatunku sytuacji, w której jeden z graczy „wie najlepiej” co trzeba zrobić i przejmuje kierowanie grą. Mówi wszystkim pozostałym co powinni robić, nie pozwala im pograć według własnego planu. Prawdopodobnie dla wyniku to często najlepsze rozwiązanie, jednak dla dobrej zabawy – jak najgorsze. Ghost Stories nie robi nic aby ten problem rozwiązać. A wręcz takie granie ułatwia. W Pandemicu czy we Władcy Pierścieni gracze mają jakieś karty na ręce – karty które mniej lub bardziej otwarcie ujawniają przed pozostałymi graczami, ale jednak nie leżą one odkryte, nie jest tak łatwo wszystko przewidzieć i zaplanować. W Ghost Stories nie ma tego ograniczenia. Tak więc ta gra wymaga szczególnej dyscypliny u graczy, pilnowania żeby – kierując się chęcią wygrania – jeden gracz nie zdominował całej grupy i nie został naczelnym wodzem.
Trzeba też wspomnieć o tym, że nie udało się obok zróżnicowania inkarnacji Wu-Fenga zapewnić ich zbalansowania. Niewątpliwe są inkarnacje bardziej i mniej groźne, łatwiejsze i trudniejsze do pokonania. Zwycięstwo w rozgrywce z łatwą do pokonania i łagodną inkarnacją nie daje pełnej satysfakcji. Pewnym lekarstwem na to jest gra przynajmniej na trzecim poziomie trudności – wówczas w grze są cztery inkarnacje Wu-Fenga i z pewnością trafią się tam również trudni przeciwnicy.
Sam wobec zła
Niewątpliwą zaletą Ghost Stories jest tryb solo. Instrukcja proponuje wariant dla jednej osoby, ale równie dobrze można solo grać czterema graczami – wszystko widać na stole, nie ma żadnego problemu żeby jednoosobowo grać za czterech. Nie ma żadnych kart na ręce, które trzeba by odkładać, brać inne itp. – rozgrywka solo możliwa jest jako symulacja dowolnej liczby graczy i dzięki temu zupełnie nie odbiega od wariantu „normalnego”.
Polskie wydanie Ghost Stories zawiera dodatkowy bonus – kartę Chuck No-Rice, czyli kolejną z inkarnacji Wu-Fenga o oryginalnych właściwościach. Jest to jedna z łatwiejszych do pokonania inkarnacji, jednak dość zabawna koncepcja i działanie tej karty powoduje że to fajny dodatek. Dodatki to generalnie mocna strona Ghost Stories. Jest ich już kilka, zarówno niedużych takich jak Chuck, jak i większych, zawierających kilka kart. Jest też jeden dodatek pełną gębą – White Moon, zmieniający znacząco rozgrywkę.
Werdykt
Gra Ghost Stories spodobała mi się od pierwszego spotkania. Do tej pory brakowało na rynku tego typu tytułów – „normalnych” gier kooperacyjnych, bez zdrajcy, po prostu grupa graczy musi poradzić sobie z zagrożeniami. Jedynie Władca Pierścieni proponował taki typ rozgrywki i był zarazem dobrą grą. Pandemic i Ghost Stories znakomicie tę lukę uzupełniły i za to im chwała. Jednocześnie z tych dwóch gier chętniej zagram w Pandemica – to dla mnie gwarancja silnych wrażeń i emocji. Ghost Stories również chętnie wyłożę na stół, nie będę się przy niej nudził.
Mogę tę grę polecić wszystkim którzy poszukują gry kooperacyjnej i nie posiadają jeszcze żadnej gry tego typu. Wprawdzie najpierw radziłbym wypróbować Pandemic (zwłaszcza że jest obecnie sporo tańszy), jednak bez wątpienia Ghost Stories jest wydana ładniej, ma bardziej klimatyczne grafiki i sama tematyka może być bardziej atrakcyjna.
Jeżeli Pandemica znacie, graliście już dużo, lubicie i chcielibyście spróbować czegoś innego w tym gatunku – jak najbardziej kupujcie Ghost Stories. To bardzo dobra gra, nie ma się do czego przyczepić. Ustępuje konkurencji tylko o kroczek, zresztą może to być odczucie wyłącznie subiektywne.
Zalety
- piękne grafiki i figurki
- tryb solo oraz możliwość symulacji trybu wielu graczy solo
- dużo kart duchów o unikalnych rysunkach – niepowtarzalność rozgrywki
- klimat mistyczno-orientalny
Wady
- rozgrywka nie tak zajmująca jak u konkurencji
- ułatwione zawłaszczanie rozgrywki przez jednego gracza
- cena wyższa niż u konkurencji
bazik – (3/5) po pierwszych grach Ghost Stories podobał mi się bardzo, ale na dłuższą metę chętniej wracam do Pandemica. W Pandemicu jakoś bardziej widzę miejsce na kombinowanie, tu stosunkowo więcej zależy od kostek + kolejności wychodzenia duchów + wyboru stron specjalnych postaci.
Nataniel – (5/5) Mi GS podobał się zdecydowanie bardziej od Pandemica czy Shadows over Camelot. Więcej tu klimatu, co jest bardzo ważne w tego typu grach. Na pewno istotna jest losowość (kolejność wychodzenia duchów), ale chyba mniej niż w Pandemicu, epidemie potrafią nagle drastycznie zakończyć grę.
Don Simon – (2/5) Grałem w GS dwa razy, z roczną przerwą między partiami i wrażenia za każdym razem były podobne. Nudne i losowe. Oczywiście wprawna drużyna będzie radziła sobie lepiej, ale mam nieodparte wrażenie, że kiepskie rzuty kostką, czy dziwaczna kombinacja dociąganych duchów mogą w znaczącej mierze zdecydować o wyniku. Bardzo udana oprawa graficzna nie ratuje tej pozycji. Dla mnie główną wadą gier kooperacyjnych jest ich podatność na opisane przez Jacka „szefowanie” – niby gra kilku graczy, ale tak naprawdę równie dobrze mógłby grać tylko jeden. Dlatego do gier kooperacyjnych bez elementu zdrajcy raczej nie siadam.
Pancho – (4/5) Mam trochę problem z wrażeniami na temat tej gry, bo zagrałem w nią dawno, za czasów poprzedniego Essen. Do dzisiaj nie powtórzyłem rozgrywki, choć Ghost Stories jest cały czas na liście do kupienia. Pamiętam, że po jednej partii mi się podobało. Choć gra nie wprowadzała najmniejszych nowinek do koncepcji gier kooperacyjnych, to dostarczała wciągającej i klimatycznej rozgrywki. Nie jest to na pewno klasa Battlestar Galactica, z jego rozmachem, z fenomenem Cylonów, to nadal – obok Pandemica – porządny kawałek gry kooperacyjnej.
Folko – (3/5) GS podoba mi się średnio. Wolę Pandemica czy Shadows over Camelot… ale z drugiej strony mam wrażenie że nie jestem grupą docelową :-) Gdy grałem w nią z dziećmi, te miały z zabawy niesamowitą radość, ba siostrzeniec od razu chciał grać jeszcze raz. Jak dla mnie w grze jest trochę za dużo losowości, a klimat średnio mnie wciągnął.
Dzej – (1/5) Fajne orientalne wykonanie.Tyle.Instrukcja beznadziejnie napisana ,a całą radość z planowania zabija losowość . Gs posiada jej najgorszy typ: frustrujący. Kupiłem z wielkimi nadziejami grania solo. Zagrałem raz i sprzedałem.Omijać szerokim łukiem :) Jest dużo lepszych gier kooperacyjnych
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(3/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Ja_n wiedzę nadrabia zaległości, bo ostatnio było go na gaemsfanatic jakby mniej, ale z tego pośpiechu zapomniał chyba usunąć notki roboczej z początku tekstu ;)
@bogas – recenzja została omyłkowo kliknięta przez Nataniela przy okazji uzupełniania jego opinii o grze i – jak widać – nie dość szybko z powrotem ukryta przez yosza, który pierwszy się w sprawie zorientował.
Nie, no karta pt. „Chuck No-Rice” rozwala :D
Mnie jakoś Pandemic w ogóle nie ujął. Optymalizacja na całego, nudna tematyka i w praktyce mocne szefowanie jednego gracza. Za to w GS (mimo dużej losowości) grało mi się dużo fajniej – fajny klimat, emocje przez rzuty kostką i jakoś wszyscy mieli różne koncepcje co robić i były gorące dyskusje i dochodzenie do zgody.
hmm wszyscy recenzenci z tego co widzę żyją w innym świecie gier kooperacyjnych, takim bez Wielkich Przedwiecznych…
@madi w Arkham bardzo chciałem zagrać, nawet sobie kupić… ale zagrałem w Battlestart Galacticę, którą tak wiele osób chwaliło, a dla mnie to była słabizna 1/5 (no może 2) i boję się. Za bardzo lubię Lovecrafta żeby próbować i zawieźć się na grze :(
@Folko. Bardzo możliwe, że tak samo byś się zawiódł na Arkham. Ja się zawiodłem niesamowicie. Długa, nudna, losowa gra. Lovecrafta też lubię, ale niestety nie pomogło :).
@konev – dlatego wolę nie próbować :D
O ile orientuję się mniej więcej w preferencjach Folka, to AH faktycznie bardzo by mu nie podeszło.
Folko: ja też uwielbiam Lovecrafta tak jak moi współgracze i chyba tylko dlatego nikt nie zawiódł się tę pozycją, bo bez budowania atmosfery przez graczy to ta gra wygląda trochę słabo.
Ciekawe na ile ocena Nataniela 5/5 ma związek z faktem, że Rebel wydaje Ghost Stories w języku polskim? Inni nie byli tacy łaskawi. Może to budzić podejrzenia o stronniczość. Zastanawiam się czy osoby jakkolwiek związane z grą i mające mniejszy czy większy interes w jej promowaniu powinny się wypowiadać na jej temat? Zahacza to o reklamę, a osoby nie obeznane w całokształcie powiązań i zależności danych osób mogą czuć się nieswojo.
Żeby nie było. Nataniel ma prawo do swojego zdania, tak jak i ja. Tyle tylko, że ja nie mam w tym żadnego interesu. Podejrzewam, że pozostała część recenzentów (oceniających grę niżej niż 5/5) również.
@Wango nie przesadzaj ;-) Jeśli już to kolejność mogła być odwrotna, Arturowi na tyle gra się podobała, że zaraził nią resztę osób w Rebelu :D (a potem ją wydali ;-) )
To prawda przy Ghost Stories. Akurat grałem na Essen 08 w towarzystwie chłopaków z Rebela i im się aż nieprzyzwoicie oczy świeciły na widok tej gry (Natanielowi, Mrokowi, Widłakowi). Trochę nie rozumiałem AŻ TAK wielkiej ekscytacji, ale to właśnie ona przełożyła się na decyzję o wydaniu. A nie w drugą stronę, wydaliśmy, to teraz to już musi być super gra :)
Zastanawialem sie nad tym, czy wypowiadac sie o tej grze – zwykle staram sie nie wypowiadac o grach wydanych przez REBEL.pl wlasnie z powodu podejrzenia o konflikt interesow. Jednak przy GS bylo tak jak pisze Pancho – na Essen gra nam sie tak bardzo spodobala, ze za chwile napisalismy do wydawcy z pytaniem o polska edycje. Zreszta wiele razy te gre pokazywalem masie osob (m.in. z 10 razy na GRAMY), ze jestem do niej absolutnie przekonany :-)
Mam wrażenie, że recenzent grał w inną grę niż ja. Nie mogę bowiem pozostać obojętny na stwierdzenia: „Po grze w Ghost Stories, niezależnie od wyniku, mam zazwyczaj poczucie niewielkiego zaangażowania i brakuje mi wrażenia że los rozgrywki wisiał na włosku. Brakuje napięcia i emocji, brakuje też satysfakcji z ewentualnej wygranej.” oraz: „wprawdzie kolejne duchy losują się z talii, jednak to jaki duch się pojawi nie robi graczom aż tak wielkiej różnicy jak epidemia w krytycznym mieście w Pandemicu.”
1. Grałem w grę kilkanaście razy i ani razu nie udało się wygrać, co więcej nie doszliśmy nawet do inkarnacji (a byli tacy co wygrywali jedną grę na 40)
2. Emocje są ogromne, dlatego, ze nigdy nie wiesz co się zdarzy (jaki duch, jaki wynik rzutu kostką etc)
3. Gdybym choć raz wygrał – niewątpliwe odczuwałbym satysfakcję
4. Jak najbardziej MA znaczenie jaki duch się pojawi (czy nawiedzi kolejna wioskę, czy może „tylko” odbierze nam tokeny albo kość)
Albo Pan Ja_n grał na czitach albo nie doczytał instrukcji. Bo gra może się podobać lub nie, ale powyższe stwierdzenia to nie subiektywne odczucia a wierutne bzdury.
@SolusLupus – w cytacie porównuję Ghost Stories do Pandemica, a odnosisz się tylko do jednej strony porównania. Przecież GS oceniłem dość wysoko, jednak pierwszeństwo przyznaję innej grze. Grałeś w Pandemica? Oceniasz go niżej niż GS?
Co do tego że na kilkanaście partii nie wygrałeś ani jednej, mógłbym odwrócić Twoją sugestię – albo nie umiesz w to grać, albo to Ty nie doczytałeś instrukcji… Na jakim poziomie trudności grywasz?
@SolusLupus – nie rozumiem Twojego komentarza. Czepiasz się czyichś wrażeń. Masz inne ok, ale nie musisz recenzenta mieszać z błotem tylko dlatego, że ma inne. Mnie się Ghost Stories mało podoba, ale skoro innym podoba się bardzo, to mi nic do tego.
Solus Homini Lupus ;)
@ Ja_n
Oczywiście,że grałem w Pandemica i uważam, że jest to zupełnie inna gra niż GS, dlatego nie da się ich porównać. I nie o ocenę mi chodzi, bo sam oceniam GS na 6/10 tylko o fakty. A fakty są takie, że w GS wygrana jest bardzo trudna – wystarczy zresztą poczytać na BGG, żeby się o tym upewnić, w Panedmicu natomiast wygrywałem dość często. Jeśli Pan Ja_n uważa, ze grał zgodnie z zasadami i bez problemu wygrał może podziali się opisem rozgrywki choćby na BGG? Bo może gdybym grał sam, to uznałbym, ze za głupi jestem, ale grałem z profigamerami, którzy też nie mogli poradzić na GS. I to na podstawowym poziomie trudności.
Ponadto odwołuję się tylko do faktów – uznanie, ze nie ma znaczenia jaki duch się pojawi jest bzdurą ( a nie wrażeniem recenzenta) bo inną wagę ma duch nawiedzający a inną taki, który nic nie robi, a jeszcze inną odbierający tokeny. W Pandemicu natomiast każda choroba ma tę samą siłę, więc, to raczej tam jest nudno (jeśli stosować kryterium recenzenta).
@Draco
Jak mogłeś zauważyć, i co napisałem w poprzednim poście, nie czepiam się odczuć – de ustibus non disputantum est – Ale faktów. Nie oceny (bo sam oceniam GS nisko za zbyt słabe zrównoważenie – np. działania podejmują wszystkie duchy na planszy, a gracz ma do wyboru tylko jedno działanie – albo egzorcyzm albo wykorzystanie wioski – pomijam dodatkowe). I tylko tyle – moje DOŚWIADCZENIE z gra jest inne, nie ODCZUCIA. Np. twierdzenie o tym, ze nie ma znaczenia jaki duch się pojawi, o czym już pisałem w poprzednim poście. I tyle. I nie mieszam nikogo z błotem. Czy zawsze trzeba dać emotikon na końcu zdania, żeby młodzież zrozumiała, ze to jest żart?
@SolusLupus – trzymaj się więc faktów. Nigdzie nie napisałem, że wygrałem bez problemu. Napisałem, że najłatwiejszy poziom jest dobrany w sam raz na pierwszą grę – co nie znaczy przecież że łatwo go wygrać.
Nie wiem kto to taki „profigamer”, ten fragment Twojego komentarza niewiele ma wspólnego z faktami.
Podobnie nigdzie nie napisałem, że to jaki duch się pojawi „nie ma znaczenia” jak sugerujesz. Cytuję fragment recenzji: „to jaki duch się pojawi nie robi graczom aż tak wielkiej różnicy jak epidemia w krytycznym mieście w Pandemicu.” Jeśli grałeś w Pandemica to wiesz, że dobrze przycelowana epidemia jest katastrofą dla graczy. W GS jest kilka bardzo groźnych duchów, które w niewłaściwym momencie/w przypadku kumulacji mogą narobić szkód, ale (dla mnie) nie ma tych emocji które towarzyszą Pandemicowi – tam gracze są świadomi swoich słabych punktów i potrafią oszacować, że feralna karta miasta jest już gdzieś bardzo blisko bo karty z ostatniego przetasowania się już kończą. Tego w GS nie ma i to starałem się napisać w recenzji.
Trzymaj się więc faktów i nie wypaczaj moich wypowiedzi.
W moim przekonaniu reagujesz alergicznie na rzeczowa krytykę recenzji. Po prostu użyłeś, sobie tylko znanych, skrótów myślowych, które w logicznej konsekwencji prowadzą do konkluzji przedstawionych przeze mnie. Dlaczego tego co w powyższym poście nie zawarłeś w recenzji? Bo byłaby zbyt długa, czy może się nie chciało? Przepraszam za zgryźliwość, ale jestem zbyt stary na takie wyjaśnienia. Od recenzentów oczekuję – rzetelności i poprawnego posługiwania się językiem polskim w czytelnym wyrażaniu myśli. Niestety w powyższej recenzji tego zabrakło, stąd moje zarzuty. To nie ja wypaczam wypowiedzi, a sam to robisz wypowiadając się nieprecyzyjnie.
@SolusLupus – Miałem napisać tu ze dwa merytoryczne zdania, ale doszedłem do wniosku, że należysz do osób, które ZAWSZE mają rację i każdego kota odwrócą ogonem. Zatem tylko prośba: zadymy i zadymki wywołuj na onecie. Tu jak na stronie o dosyć łagodnym hobby i tak jest ich zbyt wiele…