Colonia karna [Współpraca reklamowa z G3] Wydawca nie ma wpływu na treść recenzji
Ten tekst przeczytasz w 8 minut

W życiu każdego twórcy przychodzi moment, gdy tworzy dzieło wybitne, najlepsze, z którego jest w pełni dumny. Często tego sukcesu nie udaje się już nigdy powtórzyć (słynne „one hit wonders”) i jedyne, co mu pozostaje to mierzenie się z rzeczywistością, w której jest „członkiem zespołu od Macareny”, czy „autorem ‘Paragrafu 22’”. Z drugiej strony czasem tworzone jest dzieło, do którego w przyszłości wstyd się przyznawać (a wymówka „byłem młody i potrzebowałem pieniędzy na studia” nieco się już zużyła), którego rodziców musimy szukać na końcowych stronach podręcznika historii danego hobby… Powitajmy sierotkę Colonię.

Dirka Henna wielu z nas zna tylko jako autora świetnego Shoguna. I mimo, iż ma na swoim koncie kilkanaście innych gier (w tym całkiem przyzwoitą serię Alhambra) właśnie ten tytuł jest niewątpliwie jego najbardziej uznanym dziełem. Po wielu latach odcinania kuponów od Alhambry w roku 2009 mamy okazję zapoznać się z jego nowymi pomysłami. Colonia to jeden z nich.

Jasno i klarownie

Gracze wcielają się w głowy rodów walczących o prestiż i dominacje w średniowiecznej niemieckiej metropolii. Umiejętnie wykorzystując swoich kamratów, zarabiając na wysyłce towarów, a wreszcie kupując cenne relikwie budują swoje wpływy w mieście. Zwycięzca będzie nim rządził ze swojego przyozdobionego świętymi rękami, cierniami, paznokciami, drewienkami i szmatkami salonu. Sukces towarzyski gwarantowany.

Pomysłowa i ładna arena zmagań (autor: Keith Leonard)

Mechanika jest spójna, a reguły dość łatwe do wytłumaczenia. Gra toczy się 6 tur-tygodni, które z kolei podzielone są na fazy-dni. Poniedziałek to setup – przypływają statki, pojawiają się edykty, a kupcy i rzemieślnicy rozkładają swój towar. We wtorek za pomocą kart wysyłamy naszych pomocników do ratusza, co zadecyduje o kolejności w najbliższym tygodniu i sile głosu podczas głosowań nad edyktami. W środę zdobywamy surowce – wybieramy stragany, z których nasi robotnicy przyniosą nam skórę, drewno, futra itp. W czwartek kombinacje surowców zamieniamy u rzemieślników na towary. W piątek towary ładujemy na statki, z których część odpływa w sobotę dając przychód. W niedzielę za mozolnie zarobione pieniądze kupujemy relikwie dające punkty zwycięstwa. Ani dnia odpoczynku – życie naszych przodków zaiste było ciężkie.

Łyżka miodu…

Chcąc osiągnąć sukces trzeba przede wszystkim dobrze gospodarować swoimi pomocnikami. Poprzez ciekawy mechanizm ich blokowania (robotnicy wykorzystani w środę będą ponownie dostępni w czwartek w następnym tygodniu) należy rozważnie i z wyprzedzeniem planować ich użycie. Dodatkowo każda faza ma drobne niuanse, które sprawiają, że wybory nie są trywialne i wymagają przemyślanych decyzji. We wtorek musimy odpowiednio zarządzać kartami (zestaw z cyframi 3-8) – każdą będziemy musieli wykorzystać raz – by wyważyć chęć bycia pierwszym w kolejności z blokowaniem pomocników. W środę każda kostka surowca wymaga pomocnika, a ponieważ musimy opróżnić cały stragan należy nie tylko kontrolować rodzaj, ale też ilość potrzebnych nam kostek. Rzemieślnicy pracujący w czwartek mają ograniczone możliwości – jeśli nasi pomocnicy zbyt późno staną w kolejce (a im później staniemy tym więcej pomocników zużyjemy) będą musieli czekać na produkt do kolejnego tygodnia. Statki, które odwiedzamy w piątek posiadają określone potrzeby – ładownie wymagają konkretnych towarów i każda z nich przyjmie tylko jednego gracza. Im więcej towarów załadujemy tym więcej zarobimy, ale zbyt długo je ciułając damy się łatwo wyprzedzić rywalom. W sobotę część statków odpłynie dając graczom przychód w walucie miasta, do którego płyną, a ponieważ relikwie, które kupujemy w niedzielę również wymagają różnych walut należy nie tylko starać się zarobić jak najwięcej, ale też zarobić odpowiednie pieniądze. Do tego wszystkiego w każdym tygodniu pojawią się 3 edykty, które poddane zostaną pod głosowanie. Zmieniają one nieco sytuację na planszy – dodadzą dodatkowe stragany kupców, relikwie, zmuszą część statków do natychmiastowego wypłynięcia, umożliwią wymianę pieniędzy lub zwrócą wykorzystanych pomocników itp. Zwykle nie wpływają na sytuację w szczególnie istotny sposób i są tylko dodatkowym smaczkiem. Czasem jednak mogą bardzo pomóc lub przeszkodzić.

Rzemieślnicy nie wszystkich zdążą obsłużyć (autor Henk Rolleman)

…w beczce dziegdziu

Całość, może niezbyt oryginalna, ale w założeniu interesująca i dająca nadzieję na wymagającą intelektualnie zabawę jest całkowitym rozczarowaniem. Zamiast na letnią kolonię na schludnych, choć mało szalonych niemieckich plażach trafiamy na obóz przetrwania „PRL style” z ruinami fabryki za płotem i codzienną kanapką z pasztetem na śniadanie, obiad i kolację. Niestety, tutaj nikt nam pieniędzy nie odda.

O ile początki tygodnia są obiecujące i zdobywając surowce i walcząc o dobre miejsca w kolejce do rzemieślników mamy możliwość (czasem obarczonego delikatną nutką ryzyka) planowania, to obecność w grze aż czterech walut i konieczność ich dopasowania do kapryśnych dostawców relikwii jest nie tylko trudna, ale po prostu głupia i odzierająca zabawę z iluzji jakiejś większej kontroli nad przebiegiem rozgrywki. Coś tam dziubiemy, móżdżymy nad kombinacjami surowców i umiejętnie przerabiamy je na towary tylko po to, by w efekcie zdobyć jakąś tam walutę i albo kupić karty z punktami (jeśli akurat nam pasują), albo ciułać kasę i liczyć, że w przyszłości uda się nam ją wykorzystać. Teoretycznie nie jest to jakieś dyskwalifikujące, ale jeśli możliwa jest rozgrywka, w której w pierwszych turach zbieramy pieniądze i nie mamy ich na co wydać, bo akurat dostępne relikwie wymagają innych walut, a w końcowych nic nie zarabiamy (i nie możemy nic kupić), bo akurat jedyny statek, który może odpłynąć ma ładownie zapchane od dwóch tygodni, to wielu graczy będzie wolało obejrzeć emocjonującą relację z nocnego posiedzenia Sejmu, niż wracać do Colonii. A część ucieknie jeszcze przed końcem.

Wygra ten, kto najlepiej zamieni papierki z prawej na karty z lewej (autor Laszlo Molnar)

Losowość może się dać we znaki, ale w specyficzny sposób. Osławiona kostka wykorzystana jest bardzo sprawnie dodając kolejny wymiar do decyzji związanych ze zleceniami rzemieślników (po ustawieniu pomocników ilość niektórych możliwych do realizacji zleceń może zostać w zależności od rzutów zwiększona). Zatem cień rzucany przez poczciwą kostkę był z pewnością wyolbrzymiony. Najbardziej przeszkadza losowa dystrybucja elementów w sposób bezpośredni i największy wpływających na końcowy wynik – statków i relikwii. Ponieważ w grze występują aż cztery różne waluty niezwykle ważne jest, by zarządzać gotówką w sposób umożliwiający kupno najdroższych i najbardziej cennych relikwii. A jak w sensowny sposób to robić, gdy nie mamy żadnej kontroli nad tym, czy w danym tygodniu będziemy w ogóle mieli szanse zarobić ruble, czy wydać wcześniej uciułane franki na wysoko punktującą relikwie?

Ofiary składane przy posągu bożka losowości

Więcej, nie znaczy lepiej

Niestety gra jest niepotrzebnie przekomplikowana. Cztery różne waluty wydają się pomysłem sztucznym i wprowadzonym na siłę – tak, jakby autor stwierdził, że  w wersji prostszej gra staje się prostacka. Brakuje większych emocji, a te które są, zamiast rosnąć (dając graczom możliwość przeżycia pełnego fajerwerków i rozstrzygającego się do ostatnich chwil finału) utrzymują się stałym, niskim poziomie (a czasem wręcz zupełnie zanikają). Edykty, które powinny dodawać kolejny wymiar decyzji wprowadzają tylko niepotrzebny chaos. Czasem wprawdzie potrafią uratować grę – zmuszając statki do natychmiastowego wypłynięcia dają graczom dostęp do kolejnych pustych ładowni lub umożliwiając wymianę jednej waluty na inną dają szansę ucieczki przed ślepym determinizmem losowych relikwii – zwykle jednak są tylko niepotrzebną formalnością.

Gra skaluje się dobrze, to znaczy w każdym wariancie jest tak samo beznadziejna. Aczkolwiek należy przyznać, że jednak przy mniejszej ilości graczy (3-4) zabawa trwa krócej(nie więcej niż 2 godziny), jest większe poczucie kontroli nad wynikiem, a chaos wydaje się nieco mniejszy. Ale za to mechanizm blokowania pomocników wydaje się być wtedy mniej wymagający, co praktycznie eliminuje ten jedyny naprawdę ciekawy element gry. Właśnie te dwie rozgrywki w skromniejszym gronie ratują grę przed byciem kompletną katastrofą – coś tam się działo, nie trwało to zbyt długo i trzeba było pomyśleć.

Jedynym prawdziwym atutem gry jest jej wykonanie – ładna i pomysłowa plansza, mnóstwo kosteczek, dwujęzyczne (angielsko-niemieckie) karty – wszystko na bardzo dobrym, światowym poziomie. Z drugiej jednak strony pudełko cierpi na przerost ego – na półce rozpycha się niczym planszowa wersja „Wojny i Pokoju”, będąc w rzeczywistości pisanym dużą czcionką „Jankiem Muzykantem” – jego zawartość spokojnie zmieściłaby się na dwa razy mniejszej powierzchni. Utrudni to nie tylko transport gry na spotkanie w klubie (co polecam, gdy chcecie w spektakularny sposób opuścić grono jego członków), ale nie pozwoli też upchnąć gry w jakimś ciemnym kącie Waszej domowej kolekcji będąc wstydliwym i głośno krzyczącym dowodem rozrzutności gospodarza.

Żeby nie było za łatwo kolory pieniędzy dobierał daltonista

Zdecydowanie odradzam. Niech najlepszym potwierdzeniem tej opinii będzie fakt, że z nikim nie grałem w tę grę więcej niż raz – pierwszy był zawsze tym ostatnim. Z czystym sumieniem mogę Colonię polecić tylko twórcom gier – niech zobaczą czego unikać przy projektowaniu gier.

Na koloni poznałem:

ja_n (1/5 ): Colonia robi niezłe wrażenie w trakcie tłumaczenia reguł i utrzymuje się ono gdzieś do połowy pierwszej rozgrywki. Wydaje się, że autor umieścił w niej kilka ciekawych mechanik, że umiejętnie połączył mechanikę worker placement, konieczność długofalowego planowania i zarządzania zasobami, widać jak na dłoni że gra jest pięknie wydana. Potem to mija. Okazuje się, że Colonia jest absurdalnie przekombinowana. Masakrycznie długi łańcuch kolejnych akcji z których każda następna zjada produkty poprzedniej, a żadnej z tych akcji nie można zaplanować wcześniej bo nie wiadomo co zrobią inni gracze sprawia, że gracze tracą motywację do gry. Żeby zaplanować swój ruch trzeba obejrzeć jakie są dostępne relikwie, popatrzeć czy są dostępne statki dające walutę konieczną do zakupu tych relikwii, sprawdzić czy można wyprodukować towary które na te statki chcemy załadować, czy są na rynku surowce wymagane do tych towarów i policzyć ile na to wszystko będziemy potrzebowali ludzi. A potem wykonać te zaplanowane czynności w odwrotnej kolejności. Jeśli jedna z nich pójdzie źle, ktoś nas uprzedzi, głosowanie ustaw coś nam zablokuje, cała runda idzie do pieca. I tak w kółko. Skłamałbym jednak gdybym określił moje odczucia jako irytacja. To raczej znudzenie i obojętność.

folko (4/5): Będę chyba jedyną osobą w redakcji, której gra się podobała. Grałem raz, więc może po kolejnej byłbym zdegustowany/znudzony/sfrustrowany, ale ta jedyna do tej pory rozgrywka była dla mnie bardzo miła. Bardzo podobał mi się „łańcuszek zależności” który był dla mnie klimatyczny i miał jakiś sens. Owszem zaplanowanie działań było dość trudne, być może niewykonalne – nie jestem w stanie ocenić tego po jednej partii, ale nie przeszkadzało mi. Z chęcią spróbowałbym raz jeszcze… Problemem może być grupa docelowa. Colonia to raczej nie jest gra rodzinna, przynajmniej nie dla zwykłej rodziny – jest do tego za trudna. Jak widać z recenzji nie trafiła do serc bardziej zaawansowanych graczy, przynajmniej u nas w redakcji – bo w świecie to już bywa różnie. Wygląda na to, że będę z Szymonem musiał się na coś wymienić ;)

Pancho (2/5) – Dirk Henn to etatowy twórca Queen Games, który dał świat tak wartościowe pozycje jak Wallenstein, Shogun i Alhambrę. Niestety w przypadku Colonii autor zamienił kreatywność i talent na wyrobnictwo i mizerność. Widać, że miał wykonać plan minimum i dostarczyć dla wydawcy na październikowy Essen dużą produkcję. Nie było weny, a czas gonił i tak powstała mieszanka najróżniejszych mechanik, średnio ze sobą współpracujących, festyn losowości, gdzie nie ma miejsca na zaplanowanie nawet jednej rundy. A do tego nuda, nuda, nuda. Panie Henn, czyżby zapomniał Pan, że tworzenie gier planszowych to coś więcej niż etat od 8 do 16? Gdzie się podziała dawna iskra boża? Nie stawiam oceny 1 tylko dlatego, że gra jednak działa, nie jest popsuta, nie ma poważnych błędów mechanicznych, co nie zmienia faktu, że jest to gra słaba.



Dziękujemy firmie G3 za przekazanie gry do recenzji.


 

Ogólna ocena (2/5):

Złożoność gry (3/5):

Oprawa wizualna (4/5):

15 komentarzy

  1. Dzej

    Łoo dobrze wiedzieć. A już mnie kusiła hehe.

  2. Avatar

    „Gra skaluje się dobrze, to znaczy w każdym wariancie jest tak samo beznadziejna.”
    Urocze :)

  3. Avatar

    Niestety zgadzam się z większością redakcji. Ta gra to klapa :(

    • Avatar

      Bardzo subiektywna recenzja doskonałej gry. Jest trudna i to chyba przytłoczyło recenzentów.
      Ryzyko i niepewność są wpisanę w tę grę od początku, co sprawia że nie jest to klasyczne euro z odkrytymi wszystkimi kartami. Tutaj kluczowa decyzja to sprzedać od razu czy czekać na lepszą okazję. Zarówno przy zakupie, wytwarzaniu, sprzedaży i relikwiach.
      Na pewno nie jest to gra dla każdego…

  4. Avatar

    Grałem tylko w 3 osoby i na pewno można było bardzo dużo zaplanować, być może przy większej ilości graczy pojawiają się takie problemy. Ale rzeczywiście przez dwie ostatnie tury prawie nie było co kupować, ładowaliśmy tylko po jednym statku na turę, gdy możliwości logistyczne mieliśmy na 2,5. W tej grze jest wg mnie po prostu zbyt mało tur, aby sprawnie zadziałał mechanizm wymian. Gdyby było ich więcej – gra trwałaby 4 godziny.

  5. Avatar

    Grałem na Gratislavii. Nie podobała mi się przede wszystkim liniowość. W fazie 1 dostaje coś tam, by to wykorzystać w fazie 2, gdzie z kolei dostaje coś co zrobie w fazie 3 itd. Niby w wielu grach mamy takie przetwarzanie surowców, ale jest ono przeważnie bardziej dowolne. Tutaj jesteśmy za bardzo prowadzeni za rączkę.

  6. Avatar

    Juz pierwsze zdanie tej recenzji jest nieprawdziwe.

  7. Don Simon

    Juz pierwsze? A dalej tez same klamstwa?

  8. MichalStajszczak

    No właśnie Szymon: skąd możesz wiedzieć, co myśli twórca, skoro sam twórcą nie jesteś. W odróżnieniu od autora komentarza #6, który zapewne po przeczytaniu pierwszego zdania dalej tekstu nie czytał.

  9. Avatar

    Wiesz Szymonie, bardzo lubię Twoje recenzje, ale od dawna żadnej nie przeczytałem.

    Powody są dwa. Piszesz bardzo rzadko a do tego wybierasz jakieś dziwne (dla mnie)gry.

    Pamiętam pozytywne wrażenia z pierwszych numerów ŚGP, gdzie recenzowałeś m. in. Wysokie Napięcie i Starcrafta.

    Dlatego proszę byś, jeśli nie możesz pisać częściej, chociaż wybierał do recenzji szeroko uznawane ,,perełki”.

    Redakcyjny obowiązek pisania o słabiakach zostaw tym kiepściuchom z reszty redakcji;)
    Oni i tak nic ciekawego nie napiszą ;)

    (Ostatni akapit dopisał Don Simon, podszywając się pode mnie).

  10. Avatar

    Każdy jest twórcą. Szymon też. Szymon nie pisał o twórcy GIER. Zresztą w kolejnych zdaniach to potwierdza.

  11. Avatar

    @melee: Ja też grałem tylko w 3 osoby i w ogóle nie można było nic zaplanować. Statki były od połowy gry zapchane przez graczy tym, co wyprodukowali. Efekt był taki, że kompletnie się rozprzęgły z relikwiami. Jeżeli akurat komuś podeszły relikwie (tj. były drogie i w odpowiedniej walucie) w stosunku do tego co zapakował na statki 2 tury przedtem – to wygrał, jeżeli akurat nie – to przegrał.
    Zero strategii – można było planować tylko „linię” produkcji na daną turę, ale to się w ogóle nie przekładało na punkty zwycięstwa.

  12. Avatar

    A jeśli ja zamierzam użyć 6 surowców które jednocześnie są walutami – to moja gra będzie skazana z góry na porażkę?
    Wydaje mi się ( po lekturze recenzji) że autor dobrze wprowadził klimat wraz z trudnościami operowania czterema walutami, a że nie ustrzegł się monotonii i rutyny to już insza inszość.

  13. Avatar

    Szymon nie klamal, napisal ze jest to gra dla tworcow gier i Folko gra sie podoba :).

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings