Przyznam, że na tę grę czekałem z zaciekawieniem, bo darzę sporym sentymentem poprzednika. Tikal II rozgrywa się we wnętrzu jednej ze świątyń, które odkrywaliśmy w Tikalu. Plansza z mapą świątyni jest podzielona na heksagonalne pola, z których część przynajmniej jest pusta – te komnaty nie zostały jeszcze odkryte. Dookoła mapy mamy kafelki z dostępnymi akcjami, zgrupowane w kilka zespołów. Między tymi kafelkami lata nasza papuga i udostępnia nam wyłożone akcje. Lata za darmo i tylko zgodnie z ruchem wskazówek zegara, ale gdy przelatuje przez umieszczone w jednym miejscu pętli drzwi, musi zużyć kluczyk. Kluczyki, to główny zasób w Tikalu II. Potrzebujemy ich, żeby przemieszczać się między komnatami, możemy je też magazynować w naszej bazie w celu zdobywania punktów. Punkty można zdobywać także za uruchamianie punktowania komnat – mają one swoje kolory i jako zespoły komnat w danym kolorze są punktowane zgodnie z akcjami graczy. Inne źródło punktów, to skarby, ukryte komnaty, które możemy odwiedzać oraz końcowy skarbiec, ostatnia odkryta komnata w grze, który może przechylić szalę zwycięstwa. Nie sposób ocenić tę grę na podstawie prezentacji – suche wyłożenie ogólnych zasad nic zupełnie nie daje. Nie ma tu zmyślnej mechaniki, która powala na kolana, jednak wydawca zapewnia, że jej zaletą jest ciągły brak zasobów i czasu żeby zrobić wszystko co chce się zrobić. Cały czas mamy podejmować trudne decyzje i przydzielać priorytety naszym celom – wszystkiego zrobić się nie daje. Do zagrania, ale ostateczny werdykt jest nie do przewidzenia. Kramer się skończył czy też wręcz przeciwnie – pokaże czas :).
Merkator to gra najbardziej przeze mnie oczekiwana w tym roku. Może nie tyle sam Merkator, ale po prostu nowa gra Uwe Rosenberga, czymkolwiek by nie była. Przed tą prezentacją nie wiedziałem prawie nic o grze, a jednak już ją zdążyłem zamówić. Po prezentacji nie żałuję, ale nadal nic o grze nie wiem. Moim zdaniem, prezentacja Merkatora była najgorszą prezentacją z dotychczasowych. Nawet słynne Flaggo! było składniej opowiedziane. Uwe Rosenberg opowiadał o różnych mechanizmach w swojej grze, zaczynając od szczegółu, tłumacząc wiele detali na temat podróżowania po planszy, zbierania towarów, realizowania kontraktów, ale jak to wszystko składa się do ogółu – nie wiem. Zdecydowanie zabrakło tu też prowadzenia prezentacji przez panią z BGG – raczej biernie się przysłuchiwała zamiast myśleć o widzach i o tym, że oni powinni coś z tego zrozumieć.
W grze wędrujemy po mapie, żeby zbierać towary. Te towary są nam potrzebne do realizowania kontraktów. Za podróże płacimy znacznikami czasu. Inni gracze mogą skorzystać z naszych podróży i pojechać tam, gdzie my. Czasem muszą nam za to dać znaczniki czasu. Gdy nasz obecny kontrakt jest zrealizowany, otrzymujemy następny, wart więcej. Zrealizowane kontrakty możemy zamieniać na pieniądze i wydawać je na karty, które pozwalają nam skuteczniej działać w trakcie gry, albo wydawać na budynki, które decydują za co dostaniemy na końcu gry punkty. Gra ma trzy wersje zasad. A ile jest warta – wyjdzie niestety w praniu. Szkoda, że akurat autor prezentował swoje dzieło, czasem lepiej oddać to trudne zadanie komuś innemu.
Mines of Zavandor to gra dla 2-4 graczy, zajmująca około 45 minut. Gracze odgrywają role krasnoludów poszujujących drogocennych kamieni w kopalniach Zavandoru. Za te kamienie pozyskują zasoby konieczne do wydobycia jeszcze cenniejszych kamieni. Każdy gracz ma własny klan, o określonych dochodach, które rosną w trakcie gry. Gracze rozpoczynają rundę od licytacji – równocześnie odkrywają swoje oferty i porównują je ze sobą. W zależności od tego kto wyłożył więcej w każdym z rodzajów kamieni, gracze zyskują dostęp do kart, za które trzeba tymi kamieniami płacić. Dodatkowo, jeśli naprawdę sypną klejnotami, mogą także zdobyć punkty zwycięstwa. Każda zdobyta karta daje klanowi jakiś dochód, ale można uczynić ją bardziej wydajną, jeśli się w nią zainwestuje trochę kamieni. Wówczas kładziemy znacznik rozwoju na tej karcie i wyciągamy z niej co rundę więcej. Rozwijając w ten sposób kartę swojego klanu, otrzymamy w końcu punkty zwycięstwa. Jednak koszt rozwoju klanu nie jest stały. Wyznacza go król krasnoludzki, którym w każdej rundzie jest gracz, wygrywający jedną z licytacji (chyba tę, w której płaci się diamentami). Na środku stołu jest plansza z czymś w rodzaju grafu. Każdy wierzchołek tego grafu oznacza jakiś koszt rozwoju klanu. Król krasnoludzki wędruje po tej planszy wielkim czarnym pionem im przemieszczając się na sąsiednie pole wyznacza nowy koszt rozwoju klanu. Graf jest dość skomplikowany i rozbudowany, plansza nie jest mała. Z drugiej strony gra ma trwać poniżej godziny i to jest dla mnie pewna sprzeczność. Jeśli król robi tylko jeden krok na rundę to żeby dotrzeć do najdalszych zakątków planszy może potrzebować tych rund mniej więcej tyle ile minut ma trwać rozgrywka. Moje wrażenie z prezentacji jest takie, że to raczej nic specjalnego, trochę humoru, trochę równoczesnych aukcji, karty o zróżnicowanych możliwościach, krasnoludzki klimat. Dla amatorów brodatych przyjemności.
Zabawny szczegół z prezentacji Grand Cru to fakt, że autor gry (w przeciwieństwie do innych dotychczasowych prezentacji) próbuje mówić do nas – widzów, a nie do prowadzącego przedstawiciela BGG. Niestety, zwraca się do niewłaściwej kamery, co w efekcie powoduje, że widz czuje się jakby nad nim, z tyłu jeszcze ktoś stał i to do niego gada prezenter. Koncepcja gry opiera się na produkcji i sprzedaży wina oraz znalezieniu delikatnej równowagi między sprzedawaniem wina młodego tanio lub dojrzałego drogo. Wygląda na to, że – w odróżnieniu od fińskiej Toscany – tym razem autorzy dołożyli nieco starań, żeby fabuła gry miała coś wspólnego z tematem. W grze gracze licytują pięć dostępnych szczepów winogron (licytacja jest nieco podobna do tej, którą zastosowano w Comuni – stawiamy znacznik na jakiejś kwocie przy określonej kolumnie i jeśli po upływie całej rundy nadal on tam jest i licytujemy najwięcej, to możemy kupić coś z tej kolumny), zakładają winnice z tymi szczepami, zbierają plony i starzą swoje wina w piwnicach. Na koniec roku te wina możemy sprzedać na festiwalach winnych za obecną cenę danego szczepu (która się zmienia w trakcie gry).
Poszczególne rundy gry odzwierciedlają kolejne lata. W każdej rundzie są przynajmniej cztery akcje dla każdego gracza, ale potem runda może się ciągnąć dalej. To gracze podejmują decyzję kiedy zbiorą swoje grona – gdy jeden z nich zbierze wszystkie grona ze swoich pól, sezon się kończy i rozpoczyna się festiwal winny. Dla każdego ze szczepów następuje sprawdzenie liczby sprzedanych butelek przez graczy w danym roku. Za najwięcej butelek w danym szczepie gracze dostają punkty prestiżu. Mogą je następnie wydawać na akcje specjalne, również zamienić na pieniądze. Po festwialu przychodzi pora na rozliczenie się z bankiem – trzeba zapłacić odsetki za zaciągnięte pożyczki (jak zrozumiałem, każdy musi te pożyczki zaciągać w trakcie gry, inaczej się nie da). Gra trwa kilka rund i kończy się gdy któryś z producentów wyjdzie na zero – spłaci wszystkie pożyczki (doceniam tę szczyptę sarkazmu). Wtedy wyceniane jest wino w piwnicach i ten kto najwięcej zarobił, wygrywa grę.
Muszę przyznać, że prezentacja mnie przekonała. Prawdopodobnie kupię Grand Cru, o ile nie będzie powszechnych głosów o tym że gra jest zepsuta czy coś w tym guście. Mięsista gra ekonomiczna, sporo decyzji, fajny klimat. Gra dla 2-5 graczy, partyjka trwa (w zależności od liczby graczy) 1-2 butelki wina ;-).
Akcja After Pablo toczy się po śmierci Pablo „El Patron” Escobara. Gracze walczą o schedę po słynnym gangsterze i o opanowanie rynku narkotyków w USA. Plansza jest podzielona na części odpowiadające Kolumbii, Meksykowi i granicy USA. Gracze walczą o punkty zwycięstwa, rozgrywając po kolei swoje akcje. Mogą wybrać akcję kartelu – kupić karty wyłożone na planszy zużywając punkty akcji, akcję wpływu – kupić znaczniki wpływu w poszczególnych obszarach planszy, kupić kokainę, rozpocząć wojnę karteli, przekroczyć granicę by sprzedać kokainę. Kokainę sprzedaje się przez dystrybutorów w różnych miastach USA za pośrednictwem kart dilerów. Diler może być podstawiony przez policję – jest pewne ryzyko przy sprzedaży, chociaż można też wybierać dilerów, którzy należą do naszego kartelu, wtedy jesteśmy bezpieczni. Na końcu rundy możemy użyć naszych wpływów, żeby zyskać przysługi od amerykańskich służb antynarkotykowych (DEA).
Jeśli chodzi o wrażenia, to egzemplarz prezentacyjny wyglądał jakby był prototypem. Jakość wydania jest raczej marna. Gra jest rozbudowana, średnio długa i skomplikowana, oddaje bardzo szczegółowo (i dobrze chyba) temat. Podchodzi do niego z pewnością na poważnie, nie ma tu miejsca na humorystyczne podejście do narkotyków. Chociaż sam w sobie temat handlu narkotykami słabo się nadaje na rozrywkę, to muszę powiedzieć, że After Pablo robi wrażenie. Pierwsze oceny na BGG graczy, którzy zagrali w tę grę są obiecujące. Wątpię żeby gra dotarła do Polski, ale jeśli tak się stanie, chętnie w nią zagram.
o ile pamiętam, to w Tikalu chodziło o pirogę, nie papugę :)
Widać było, że Rosenberg nie odnajduje się w roli zwierzęcia medialnego:) Tikal 2 zaintrygował mnie przede wszystkim instrukcją w formie komiksu.
@melee – możliwe, zrozumiałem „parrot”. Trochę dziwnie, ale co tam, nie wydawało się niemożliwe :)
Melee ma rację, chodzi o pirogę :)
Grand Cru ->
Faktycznie bez kredytów się nie da. Zaczynasz z zerem na koncie, a żeby kupić winnicę musisz za nią zapłacić. Więcej – taka jak napisałeś – gra się kończy gdy jeden z graczy spłaci wszystkie swoje kredyty :).
Co ciekawe: o tym ile weźmiesz kredytów decydujesz na początku rundy – kolejne kredyty dopiero w następnej. Teoretycznie możesz wziąć na zapas, ale wtedy płacisz nadmiarowe odsetki.
Tak, to fajny mechanizm. Jeśli bierzesz kredyt zaplanowany, na początku rundy, to dostaniesz za niego 7 kasy. Jeśli potrzebujesz go nagle, w sposób niezaplanowany – dostaniesz tylko 5. A spłacać trzeba normalnie.
Podobnie jest w nowej planowanej grze Portalu – kredyt planowany kosztuje sporo ale kredyt brany przymusowo – kosztuje tyle że można się rozpłakać….
@Asiok: pomyślałem to samo :)
Czy Uwe przekazując grę robił korekty na karcie z gry?? Taka errata live? :)