– Hej, Mike, odwróć się powoooli… powoli, idioto!… A teraz popatrz w stronę tamtych zarośli…
– No patrzę – i co? Jakiś jeleń czy cuś…
– To nie jest „jakiś jeleń”, baranie… To chyba… mundżak. Prawdziwy sumatryjski mundżak…
– Mundżak? Jaja se robisz? Tu nie ma mundżaków.
– Też tak myślałem. Podobno ostatni tutejszy mundżak kopnął w kalendarz jakieś 80 lat temu… Wyobrażasz sobie, ile kasy dadzą nam za niego ci z zoologa?
– Wolałbym najpierw sprawdzić, ile zapłacą ci na czarnym rynku…
– Ty nie kombinuj, einsteinie, tylko leć po drugą ciężarówkę. Przecież nie wsadzimy naszego mundżaka do jednej klatki z tygrysem, nie?
W grze „Expedition Sumatra” wcielamy się w role łowców zwierząt wynajętych przez największe ogrody zoologiczne na świecie. Zostaliśmy wysłani na Sumatrę – wulkaniczną wyspę, na której zachowało się wiele rzadkich gatunków egzotycznej fauny. Naszym zadaniem jest łapanie zamówionych okazów celem ich późniejszej reprodukcji w rezerwatach i ogrodach zoologicznych (na szczęście reprodukcją zajmą się już inni).
JAK TO WYGLĄDA?
Ładnie. Wszystkie elementy wykonane są z bardzo dobrych i cieszących oko materiałów. Gruba tektura, drewno, ładne ilustracje – wszystko to sprawia, że do pierwszej rozgrywki zasiada się z prawdziwą przyjemnością.
PLANSZA: obrazuje Sumatrę poprzecinaną siatką dróg. Połowa tych dróg nadrukowana jest bezpośrednio na planszy, a druga połowa widnieje na kafelkach układanych losowo przed rozpoczęciem rozgrywki. To właśnie po tych drogach jeździć będą ciężarówki z klatkami, do których łapać będziemy nasze bezcenne okazy.
STATKI PŁYWAJĄCE: wokół wyspy pływają statki graczy, na które należy przewozić wszystkie złapane zwierzęta. Każdy statek posiada dwa trapy, po których mogą zjeżdżać i wjeżdżać ciężarówki – oczywiście pod warunkiem, że bezpośrednio naprzeciwko trapu znajduje się akurat wylot jakiejś drogi.
STATKI MAGAZYNUJĄCE: – statki pływające wokół wyspy posiadają również swoje większe odpowiedniki ułożone bezpośrednio przed graczami. Taki statek składa się z trzech części losowanych i łączonych przed każdą rozgrywką. Na każdej z części statku znajduje się miejsce na inne zwierzęta: na kadłubie i na rufie realizujemy konkretne zamówienia z ogrodów zoologicznych, natomiast w środkowej części statku możemy przechowywać zwierzęta przeznaczone na handel czarnorynkowy (oznacza to większą ilość punktów, ale również ryzyko utraty jakiegoś okazu w przypadku pojawiania się żetonu „tubylca”). Na końcu gry otrzymujemy również specjalne premie punktowe za zapełnienie każdej z części statku.
CIĘŻARÓWKI. Każdy z graczy dysponuje dwoma ciężarówkami. Jedna z nich posiada wielką, niedzieloną ładownię, do której zmieści się albo jedno duże zwierzę (słoń, nosorożec) albo dwa mniejsze (tygrys, orangutan), ale koniecznie tego samego gatunku – bo łatwo się domyśleć, jak skończyłoby się zaproszenie do jednej klatki orangutana i tygrysa. Druga ciężarówka posiada dzieloną ładownię, co uniemożliwia wprawdzie przewożenie zwierząt wielkogabarytowych, ale za to daje możliwość przewożenia dwóch przedstawicieli różnych gatunków.
ZWIERZĘTA. Orangutany, tygrysy, nosorożce i słonie przedstawiono za pomocą większych i mniejszych drewnianych kosteczek w różnych kolorach. Oprócz tego są jeszcze białe kostki mundżaków, które w grze spełniają funkcję jokera, zastępując dowolne zwierzę, jakiego brakuje nam do skompletowania zamówienia.
JAK TO DZIAŁA?
Sprawnie. W swojej turze dysponujemy czterema punktami akcji, które możemy rozłożyć pomiędzy kilka dostępnych działań (działania można wykonywać w dowolnej kolejności oraz powtarzać je kilkukrotnie w tej samej turze)
– odsłonięcie kafelka: chwytamy dowolny kafelek i „przewracamy go” na drugą stronę wzdłuż jednej z jego krawędzi (czyli po obróceniu kafelek zajmuje jedno z czterech pól, które otaczały go przed „przewróceniem”). Po drugiej stronie kafelka oprócz odcinka drogi (prosta, zakręt, rozwidlenie, skrzyżowanie, ślepy zaułek) znajduje się najczęściej symbol zwierzęcia, którego kostkę należy na kafelku położyć.
– obrócenie kafelka – gracz może obrócić wybrany kafelek w dowolną stronę układając dogodną trasę przejazdu dla swojej ciężarówki lub utrudniając jazdę ciężarówkom przeciwników.
– ruch jedną z dwóch ciężarówek – gracz wybiera jedną ze swoich ciężarówek, a następnie przesuwa ją o dowolną ilość pól po nieprzerwanym odcinku ułożonej drogi (najczęściej ruch zaczyna się na statku a kończy na kafelku ze zwierzęciem lub zaczyna się na kafelku ze zwierzęciem i kończy na statku)
– załadowanie zwierzęcia na ciężarówkę
– wykradzenie zwierzęcia z cudzej ciężarówki (wymaga poświęcenia dwóch akcji)
– przesunięcie statku o jedno pole w przód lub w tył
Na końcu swojej tury gracz sprawdza, na jakim kafelku stoi jego ciężarówka z dużą ładownią, a następnie liczy ilość wyjazdów z danego kafelka i przesuwa swój statek dokładnie o tyle pól do przodu (jeśli duża ciężarówka jest na statku, statek przesuwa się o jedno pole). Jest to mechanizm, który z jednej strony umożliwia przesuwanie swojego statku na lepsze pozycje (z których gracz będzie miał dostęp do nowych dróg), a z drugiej strony umożliwia zawalczenie o bonus za opłynięcie całej wysypy przyznawany na końcu gry.
WRAŻENIA?
Jak najbardziej pozytywne. „Ekspedycja Sumatra” to pięknie wydana i stosunkowo prosta gra rodzinna, stanowiąca ciekawe połączenie różnych mechanik i pomysłów spotykanych w innych tytułach. Mamy tu między innymi:
– kompletowanie zamówień/zbieranie układów zwierząt,
– elementy gier typu memo (czasem istnieje możliwość podglądania zawartości zakrytych kafelków),
– wyścig wokół wyspy (bonus za opłynięcie Sumatry),
– układanie drogi (jak w klasycznym Labiryncie od Ravensburga),
– sporo interakcji (możliwość odcinania dróg przeciwnikom, wykradanie zwierząt z cudzych ciężarówek),
– optymalizację ruchów (na przykład dążenie do takiego zaplanowania swoich akcji, aby w jednej turze zdobyć zwierzę z zamówienia i przewieźć je na statek, gdzie nie zagrożą mu złodzieje, pamiętając jednocześnie o wyścigu statków wokół wyspy i możliwości psucia szyków innym graczom),
– elementy hazardu (mechanizm zamówień czarnorynkowych zapewniających większą ilość punktów, ale obarczony ryzykiem utraty złapanych wcześniej zwierząt).
MINUSY?
Mimo pewnej ilości – dość prostych – decyzji, jakie gra pozostawia do podjęcia, nie da się ukryć, że przy wyrównanej walce czasem o zwycięstwie decyduje los i to, jakie zwierzę znajdzie się na odsłoniętym pod koniec rozgrywki kafelku (najczęściej nie wiemy ani jakie zwierzę, ani jaki odcinek drogi znajduje się pod kafelkiem, który zamierzamy odwrócić). I podobnie jak ma to miejsce w wielu grach tego typu, wrażenie losowości wzrasta wraz z liczbą graczy, zaś diametralnie zmieniająca się sytuacja na planszy (przy rozgrywce czteroosobowej) uniemożliwia planowanie ruchów z istotnym wyprzedzeniem. Odnoszę też wrażenie, że przy czterech graczach gra zbyt szybko się kończy, a opłynięcie wyspy staje się niemal niemożliwe, eliminując ciekawy aspekt rozgrywki, jakim jest wyścig.
Warto jednak zaznaczyć, że wspomniana losowość nie przekracza pewnego „rodzinnego standardu” i nie psuje przyjemności płynącej z rozgrywki w gronie najbliższych. „Expedition Sumatra” to po prostu fajna, ładnie wydana i sprawnie działająca gra rodzinna, którą można również potraktować jako lekki, godzinny przerywnik pomiędzy cięższymi pozycjami w gronie bardziej doświadczonych graczy.
CIEKAWOSTKI
Autorami gry są Jens Jahnke i Britta Stockman. Ta ostatnia to stała bywalczyni poznańskich spotkań Gramajdy i współpracownik Świata Gier Planszowych.
Britta jest również doktorem na poznańskiej lingwistyce i członkiem Polskiego Towarzystwa Badania Gier, a jej studenci nie tylko piszą prace magisterskie związane z tematyką gier planszowych, ale również jeżdżą ze swoją promotorką do Essen, gdzie na ostatnich targach miała miejsce premiera „Expedition Sumatra”. Warto również dodać, że Jens i Britta zdecydowali się na ciekawą formę podziękowania swoim testerom, których zdjęcia umieścili na brzegach pudełka (pod przykrywką) – dzięki czemu kilku członków Gramajdy doczekało się wiekopomnej chwały…
I ostatnia ciekawostka: Word, który nie wie, co to jest „planszówka”, czy „hex”, wie doskonale, czym jest „mundżak”.
Zgadzam się z Rokterem – grałem w prototyp, który zdaje się był już gotowy i gra była ciekawa, ale pewne rzeczy denerwowały. Losowość znajdowanych zwierząt w połączeniu z losowo dobranym statkiem doskwierały, ale reszta była ciekawa. Ogólnie zagrałbym jeszcze raz, ale raczej wśród graczy niedzielnych i młodszych, a nie ze znajomymi, którzy w kilka cięższych gier, przynajmniej, w życiu poznali.
No i jest moja gęba na pudełku, na stronie, gdzie znajdują się same dzieci:)
„Word, który nie wie, co to jest „planszówka”, czy „hex”, wie doskonale, czym jest „mundżak”.”
Oczywiście, mundżaki są przecież słynne. Głównie dzięki wyjatkowej kawie, w procesie produkcyjnym, której maja swój decydujący udział.
http://www.flemming-cafe.pl/blog/11-top-5-najdziwniejszych-kaw-wiata.aspx
(pkt. 2)
Tyyyy, faktycznie! Wiedziałem, że są takie kawy, ale jakoś nie zlinkowało mi się z mundżakiem… ten Word to ma łeb jednak…
No ale żeby robić grę, w której wyłapuje się rzadkie okazy zwierząt? A gdzie aspekt pedagogiczny w grze, która jest skierowana raczej do młodszych graczy? ;]
No właśnie rzadkie okazy się wyłapuje i rozmnaża w kontrolowanych warunkach, aby przetrwały :)
Jak już o aspekcie edukacyjno pedagogicznym mowa to mnie się średnio podoba sformułowanie „Autorką gry są” :D
bardzo dziękuję za poprawkę.
A jakby ktos chciał jeszcze mocniej pójść w edukację, to tutaj może sobie przeczytac o tym, jak to było naprawdę z sumatryjskim mundżakiem „odkrytym” na nowo po 78 latach:
http://www.wildlifeextra.com/go/news/sumatra-muntjac232.html#cr