Mój ostatni wpis wzbudził sporą falę różnych komentarzy. Część z Was potraktowała go chyba zbyt dosłownie, bardziej jako typową „zapowiedź prasową”, niż jako wywiad (zresztą sam o niego poprosiłem) z twórcami powstającej dopiero gry, a którym jest on w rzeczywistości. Może jest to faktycznie moja wina, że nie napisałem tego wprost. Dlatego wspólnie z Marcinem Przybyłkiem stwierdziliśmy, że czytelnicy GF powinni poznać odpowiedzi na niektóre pytania i zarzuty stawiane w komentarzach.
GF: Przypuszczam, że osobom z zewnątrz reakcja czytelników GF na własne słowa może wydawać się dziwna, a nawet wprost negatywna?
Marcin Przybyłek: Mam wrażenie, że rozumiem krytyczne wypowiedzi dotyczące Gamedec Board Game, bo mnie także zdarza się oceniać coś przed premierą, zupełnie bez znajomości produktu (jest to zachowanie pozbawione sensu, mimo to zdarza mi się). Dlaczego? Jestem zmęczony marketingową drapieżnością i bylejakością otaczającego świata.
Nie jestem marketingowcem, tylko twórcą. To poważna różnica. Napisałem kilka książek, które świadczą o mnie lepiej od wszelkich deklaracji. W Antyporadniku „Sprzedaż albo śmierć” zawarłem poglądy dotyczące rzeczywistości korporacyjnej. W sadze „Gamedec” umieściłem podobne przemyślenia, opakowane warstwą fabularną.
GF: Myślę, że o to właśnie chodzi. Większość z czytelników naszego portalu to osoby, które są „Graczami”, czyli znają już sporo tytułów i mechanik. Znają też szumnie zapowiadane tytuły, które ostatecznie kończyły zapomniane zaraz po swoim wydaniu, głównie ze względu na swoją słabą jakość. Dlatego ich głos należy potraktować bardziej jako „niepokój środowiska” o końcową wartość gry. Jednak pewnie nie takiej spodziewaliście się reakcji?
MP: A, to zmienia postać rzeczy. Poznawszy ten kontekst zaczynam rozumieć zachowanie. Wypada zatem, żeby ci, którzy „niepokoili się” najbardziej także zrozumieli, że można być miłośnikiem gier planszowych nie znając środowiska i powszechnych jego niepokojów. Jeśli społeczność GF chce zachęcać do uczestniczenia w świecie gier planszowych, a nie odstraszać, powinna przemyśleć swój sposób reagowania na nowości i informacje dotyczące ludzi, których nie znają.
Jakiej reakcji się spodziewaliśmy? Takiej, jaka była zawarta w pierwszych komentarzach: ciekawe, ładne grafiki, kiedy dowiemy się więcej? Kto pyta, nie błądzi. Mam wrażenie, że ostatecznie na tym stanęło. Mimo to „środek” był raczej mniej smaczny.
GF: Może komentujący podchodzą do zapowiadanych gier na zasadzie , że „jak się raz sparzysz to drugi raz dmuchasz na zimne”. Czy więc „Gamedec Board Game” to tylko „dodatek do książki” i „marketingowy chwyt”?
MP: Zaczynam coraz lepiej rozumieć te negatywne komentarze. W końcu jak odróżnić dobry produkt od złego, gdy wszystkie mają cudowne reklamy? Jestem miłośnikiem gier planszowych, podobnie jak Jan Madejski i Zbigniew Szatkowski. Od dawna myślałem o dobrej grze, która czerpałaby najlepsze patenty z różnych znanych mi tytułów i unikała ich błędów.
Gra planszowa nie jest dobrym pomysłem na marketing dla książki. Stworzenie tytułu na poziomie wykonawstwa i mechaniki, do jakich dążymy, jest przedsięwzięciem kosztownym zarówno na płaszczyźnie finansowej, czasowej i energetycznej. Gdyby chodziło o marketing, te zasoby zostałyby wykorzystane inaczej.
Czy rzeczywiście istnieje dużo gier będących „marketingiem książek”? A Game of Thrones? To świetna gra, powstała na podstawie doskonałej sagi. Middle-Earth Quest? War of the Ring? Age of Conan? To nie są gry reklamujące światy stworzone prze Tolkiena czy Howarda, tych uniwersów nie trzeba reklamować. Owszem, powstało wiele gier komputerowych na podstawie filmów – niezbyt dobrych, ale chyba nie planszowych na podstawie książek, które wymagają reklamy? Jeśli tak, to o nich nie słyszałem.
Gamedec nie jest lekturą płytką i rozrywkową. Jest rozrywkową lekturą w znacznym stopniu pogłębioną, ale tego nie da się wywnioskować po okładce ani po reklamowych blurbach, już prędzej po sieciowych recenzjach, które wciąż są dostępne (w przeciwieństwie do recenzji drukowanych). W zasadzie także nie potrzebuje reklamy. Wyłącznie informacji: jest dobra saga s-f do przeczytania. „Gamedec” się nazywa.
GF: Czy to prawda, że Kuźnia Gier była jakoś zaangażowana w projekt GBG?
MP: Tak, rozmawiałem na temat gamedekowej gry z Michałem „Puszonem” Stachyrą i jego przyjaciółmi. Zaczepiłem ich na zeszłorocznym Nordconie. Było to, z tego, co pamiętam, mniej więcej na tydzień przed rozmową ze Zbigniewem Szatkowskim, w której poinformował mnie o zaawansowanych pracach nad GBG. Michał wyraził gotowość do podjęcia wyzwania, przeczytał sagę, spodobała mu się. Gdy dowiedziałem się o pracach Jaśka i Zbyszka, natychmiast Michała o tym poinformowałem. Przez jakiś czas wyglądało na to, że powstaną dwie gry planszowe… Na Pyrkonie przedstawiłem Kuźni pomysł wymyślonej przez siebie mechaniki. Odrzucili go twierdząc, że rzecz powinna być bardziej „gamedeczana”. Ostatecznie wysiłki Michała i jego przyjaciół, by wymyślić oryginalną mechanikę zostały zarzucone: nic ciekawego im do głowy nie przyszło. Powiedział mi o tym na ostatnim Polconie. W sumie dobrze się złożyło, bo nałożenie się dwóch projektów dotyczących jednej gry nie było zbyt fortunne. Pozostajemy z Michałem i Kuźnią w przyjaznych stosunkach.
GF: W niektórych komentarzach występował zarzut, że mało jest informacji o samej mechanice gry, a więcej ogólnych stwierdzeń o wrażeniach jakie ma dostarczyć. Czy jest jakiś szczególny powód tej tajemniczości? Musisz wiedzieć, że niektórzy z nas reagują alergicznie na słowo „Chińczyk” :)
MP: Uznaliśmy, że byłoby to zbyt złożone i być może nużące, od tego jest instrukcja z regułami. Poza tym pewne niuanse wciąż są modyfikowane. Kilka spraw jest naprawdę wyjątkowych i nie chcemy o nich na razie mówić. Wreszcie jest to pierwsza wzmianka o Gamedec Board Game. Im dalej, tym więcej faktów na temat produkcji zostanie ujawnionych. Myślę, że za jakiś czas pokażemy planszę, kartę postaci, karty zadań i wyjaśnimy dokładnie, co do czego służy. Przyglądałem się różnego rodzaju newsom zamieszczanym choćby na portalu Fantasy Flight Games. Progres ujawnianych faktów na temat gier jest tam podobny.
Co znaczy, że reguły miały być proste jak w „Chińczyku”? Określenie to powstało w trakcie dyskusji z twórcami mechaniki. Osobiście lubię gry złożone i bardzo złożone. Zbyszek lubi gry prostsze. Jasiek lubi gry optymalne. Preferowane przeze mnie pozycje o skomplikowanych regułach mają wadę: nieustanne wracanie do instrukcji, dyskusje przy stole, sięganie do FAQ’ów, czekanie na wyjaśnienia twórców. Gry zbyt skomplikowane / o nieprzemyślanej mechanice generują dziesiątki pytań, okazuje się, że czasami zapadają się pod ilością niuansów, stwarzają problemy w interpretacji sytuacji na planszy. Dlatego w GBG dążyliśmy do maksymalnej klarowności i przejrzystości reguł, które jednak nie uproszczą rozrywki, będą wciąż umożliwiały złożoną strategię. Wydaje się to dążeniem sensownym.
GF: Czy możemy liczyć na kolejne informacje dotyczące GBG w miarę zbliżania się do daty premiery w przyszłym roku?
MP: Ależ tak. Nie wiem tylko, co ujawnimy na początku… Może informacje o światach sensorycznych. To osiem pól, na których, między innymi, będzie można stawiać piony postaci. Sęk w tym, że gdy chcemy o czymś mówić, pragniemy przedstawić ostateczne wyobrażenie graficzne, a to nie jest proste, bo Tomek Maroński, główny odpowiedzialny za graficzny kształt całości, jest perfekcjonistą i nieustannie coś zmienia. Być może więc czytelnicy nie zobaczą, jak będą wyglądały pola, tylko ich wypełnienia.
„Jeśli społeczność GF chce zachęcać do uczestniczenia w świecie gier planszowych, a nie odstraszać, powinna przemyśleć swój sposób reagowania na nowości”
Marcin błagam cię, czy ty się spodziewasz, iż będziemy sławić grę pod niebiosa i bić pokłony tylko dlatego, iż się coś pokazuje? Jak według ciebie mieliśmy się zachować? Napisać, że „ciekawe, ładne grafiki”, stary wybacz ale my nie jesteśmy od tego aby komuś od razu robić dobrze tylko dlatego, że pokazał nam lizaka.
Pomijam milczeniem kwestię „osobistych wycieczek” bo to mogło cię urazić, ale spodziewaj się więcej takich słów, póki gra nie stanie się sukcesem a przynajmniej będzie grywalna. To, iż cię chwalą bo dobre książki piszesz (nie wiem, nie czytałem) nie oznacza, że a priori zostaniesz ciepło przyjęty jako twórca gry planszowej, na to niestety musisz sobie zapracować, więc słowa iż powinniśmy sobie przemyśleć nasze postępowanie, no wybacz, bez komentarza.
Środowisko planszówkowiczów w Polsce jest jak na razie bardzo hermetyczne a ty wypowiadając słowa „można być miłośnikiem gier planszowych nie znając środowiska i powszechnych jego niepokojów” plusów sobie nie nabijasz raczej. Ten rynek nie posiada graczy zwanych „casualowymi”, większość ludzi na GF to wyrobieni maniacy gier planszowych, których spokojnie można nazwać hardcorowcami i nie dadzą sobie wcisnąć byle czego, więc nie oczekuj, że będziemy czekać na Gamedec jak na zbawienie.
Nie jest to broń boże atak na twoją osobę, wyobraź sobie sytuację, iż jesteś twórcą gry komputerowej „Gamedec” i chcesz to ogłosić wszem i wobec na największych portalach o grach komputerowych. Myślisz że całowali by cię tam po stopach?
Nie mów więc proszę, że na GFie jest agresja ;p
Może bezpośrednio agresji nie ma, ale cwaniakowanie i wypowiedzi z pozycji wszechwiedzących szyderców – owszem. Nie zawsze smaczne.
Inna sprawa, że tu naprawdę nikt nie obawia się drugiej Gry o Tron albo Middle-Earth Quest. Obawiamy się drugiego Wrońca.
Wow… bardzo dziękuję za wyjaśnienia, choć nadal jestem nieprzekonany i nie zgadzam się z mnóstwem rzeczy, które tutaj zostały poruszone. Powstrzymam się jednak od komentowania.
Jedno pytanie. Rozumiem, że wydawcą gry jest wydawnictwo superNOWA?
@Ink – przesadzasz. Opinie, przypuszczenia, założenia i krytyczne uwagi od zawsze ukazywały się i będą się ukazywać w stosunku do gier, które jeszcze nie wyszły. Będzie to w oparciu o grafiki, zapowiedzi, instytucję wydawnictwa, osobę autora, zastosowane mechaniki, czy cokolwiek innego. Nie ma w tym nic złego jak to wynika z wypowiedzi Pana Marcina Przybyłka. Dzieje się to także w stosunku do książek, filmów, czy muzyki. Takie czasy. Za dużo informacji do przefiltrowania…
Nie chodzi o to, by wychwalać pod niebiosa, ale by nie krytykować, zanim się gry nie widziało lub chociaż nie czytało jakichś opinii. Chodzi o to, by dać twórcy szansę i jakiś kredyt zaufania. Jeżeli zawiedzie – następne gry będzie można jechać z góry do dołu bazując na samym nazwisku autora :-)
Jedyne do czego można się przyczepić, to „Kilka spraw jest naprawdę wyjątkowych i nie chcemy o nich na razie mówić.” — wydaje mi się, że od tego powinno się zacząć, a nie to ukrywać :)
@Nataniel
Nie chodzi o krytykę, ale o wyrażanie swoich OBAW. Rozpisałem się jeszcze, ale wszystko później skasowałem, bo nie chcę znowu jakiegoś flame rozpętać :)
RasTafari=> Zachęcam do zapoznania się z zasadami pisania zaimków osobowych.
nataniel – ale ten kredt zaufania dla wydawanych w ten sposob produkcji moze i byl ale sie wyczerpal… moze nie ta sama osoba, ale narzuca sie mysl 'ale to juz bylo’. dlatego tez nalezy kiepskie produkcje tepic w zarodku – naprawde psuja rynek. kilka potworkow i na takim popsutym rynku nowy ma trudniej – bo klient juz zostal nauczony laczyc pewne sygnaly w zapowiedziach z rozczarowaniem jakoscia koncowego produktu. to nie pierwszy tak wyjatkowy produkt ze autor nie chce az mowic nikomu bo oslepi nas geniusz pomyslu, to nie pierwsze polaczenie gry z ksiazka, to nie pierwszy autor ktory nie czuje do planszowek na tyle duzej pasji zeby brac udzial w zyciu jakiejkolwiek szerszej planszowkowej spolecznosci.
moze tym razem wreszcie bedzie super, ale kredytu zaufania taki projekt na tym rynku miec nie moze. lista wydawnictw ktorym mozna za to podziekowac nie jest mala.
@kwiatosz=> hę? co, gdzie i jak? może się czegoś nowego nauczę ;p
(z drugiej strony to pierwsza tego typu produkcja gdzie autorzy przyznaja sie do wiedzy o istnieniu innych gier niz monopol i magia i miecz… jest szansa :) )
Jeszcze jedna sugestia. Swojego czasu IPN ogłosił, że będzie robił gry planszowe. Przyjęcie tej wiadomości na GF również ciepłe nie było. Można o tym przeczytać tutaj: http://www.gamesfanatic.pl/2010/01/20/tworzyc-gry-kazdy-moze-troche-lepiej-lub-troche-gorzej/
Jednak następstwem tej dyskusji była współpraca IPN (Karol) z graczami – dokładnie graczami i twórcami testującymi gry w Monsoon Cafe. Z tej współpracy chyba wszyscy są baaardzo zadowoleni.
Widać, że zależy Panu Marcinie na tym by gra spełniła oczekiwania. Szukając informacji o Gamedecu natknąłem się na wzmiankę, że gra jest testowana w Warszawie gdzieś na Czerniakowskiej (proszę mnie poprawić jeżeli coś pokręciłem). Proponuje więc rozważyć przyniesienie gry na spotkanie testowe do Monsoona. W tym wątku: http://forum.gry-planszowe.pl/viewtopic.php?f=4&t=8143&p=246332#p246332 spytać się uczestników, czy zechcą poświęcić 30 minut swojego czasu by grę zobaczyć. W tej propozycji nie chodzi o to, jak to niektórzy sugerowali w komentarzach, że TYLKO gracze, czy czytelnicy GF, forum właściwie ocenią Pana grę. Chodzi po prostu o inny punkt widzenia, który może Pan zyskać prawie zerowym nakładem (bilet na tramwaj coś kosztuje ;) ). Do rozważenia…
Odnoszę wrażenie, że twórcy Gamedec Boardgame (czy też Board Game) planują przede wszystkim wyróżnić się jakością wykonania produktu (szata graficzna) oraz marketingowymi dodatkami – ale nie drapieżnymi ;-) np. soundtrackiem.
Aby zaspokoić oczekiwania twórców napiszę o grafikach, których więcej jest na stronie Gamedec. Krótko mówiąc są prześwietne! Szczególnie podobają mi się te wykonane przez Marcina Jakubowskiego i mam nadzieję, że będzie ich więcej w grze.
Może nie poświęciłem obu wywiadom dostatecznie dużo uwagi, ale znalazłem w nich bardo mało informacji o samej grze. Wiem tylko tyle, że wśród elementów będzie plansza, pionki, karty postaci i karty wydarzeń z zadaniami. Złe korporacje (frakcje), cyberdetektywi (z unikalnymi zdolnościami), światy wirtualne (miejsca akcji) – wszystko to brzmi dla mnie zachęcająco i od razu przywołuje na myśl Androida. Jak na dwa obszerne wywiady w serwisie o grach planszowych to za mało.
Książek Gamedec wprawdzie nie czytałem (nie dałem rady przebrnąć przez wersję „demo”)ale lubię tego typu klimaty.
W kolejnych odcinkach chcicałbym poznać więcej konkretów: jaki jest cel gry, w jaki sposób można go osiągnąć, jakie decyzje podejmuje gracz w trakcie rozgrywki, jak wygląda interakcja między graczami. Nie potrzebuję do tego dopracowanych grafik ani cytatów z instrukcji.
Acha, nie potrzebuję też „analizy źródła niepokojów społeczeństwa planszówkowiczów” ani marketingowego szumu „o innych książkach autora w tym Antyporadniku”.
Tak dla sprostowania. Staraliśmy się jako Monsoon Group pomagać Karolowi (odpowiedzialnemu za gry wydawane przez IPN) jak tylko mogliśmy, ale przede wszystkim sam Karol ciężko pracował nad swoimi grami. To nie tak, że gdyby nie Monsoon Cafe / GF to IPN wydałby badziewne gry :) Ale oczywiście do wizyty w Monsoon Cafe jak najbardziej zachęcam – mamy też politykę prywatności – jeżeli coś ma zostać w ramach grupy testowej, to zostanie. Nie będziemy pisać na forum o szczegółach mechaniki, co najwyżej ogólne wrażenia jeżeli autorzy nie będą mieli nic przeciwko temu :)
Dlatego GameDec ma mój kredyt zaufania – przykład Karola i IPN pokazuje, że nie tylko osoby udzielające się na forum czy piszące komentarze na GF mogą robić dobre gry ;) Ale czekam na dokładniejsze opisy mechaniki – moim zdaniem nie powinniście czekać na finalne grafiki (przynajmniej na GF) – tutaj czytelnicy chcą wiedzieć więcej o „bebechach” gry (stąd często chłodne przyjmowanie wpisów typu GFoto :P).
A grafiki są świetne ;) No i samymi książkami też pewnie się za jakiś czas zainteresuję bo ostatnio mam głód na Cyberpunk.
Autorzy gry nie powinni się przejmować.
GF to po prostu Stowarzyszenie (nie)Umarłych Eggs-centryków. Wszyscy mamy największe jaja i jesteśmy jajogłowi. A są to naprawdę twarde jaja. Dlatego jesteśmy też twardogłowi.
W każdym razie bez noża i soli nie podchodź.