Gra miejska to forma rozrywki coraz częściej goszcząca w polskich miastach przy okazji imprez masowych bądź lokalnych. Łączy w sobie cechy ulicznych happeningów, gier komputerowych, RPG i harcerskich podchodów. Dzieje się zawsze w czasie rzeczywistym, planszą jest nieustannie zmieniająca się przestrzeń miasta, a meeplami gracze, których zadaniem jest wypełnić jakąś konkretną misję. W tej grze trzeba kojarzyć miejsca, fakty, rozwiązywać zagadki i walczyć z czasem, zawsze z góry określonym. Kto pierwszy wykona zadanie lub zdobędzie najwięcej punktów – wygrywa. Czy można połączyć zamiłowanie do gier planszowych z taką właśnie formą rozrywki? Odpowiedź na to pytanie pomógł mi znaleźć organizator gier miejskich, miłośnik gier planszowych i założyciel klubu gier planszowych w Centrum Kultury i Sportu w Krzeszowicach (woj.małopolskie) – Marcin „Senior” Ropka.
Zanim dojdziemy do tematu gier miejskich, jakie organizujesz, musimy cofnąć się trochę w czasie i poruszyć temat Twojego hobby czyli gier planszowych. Kiedy zacząłeś się nimi interesować?
Dość wcześnie, bowiem już w wieku 6 lat nagminnie grałem w Magię i Miecz. Śmiem twierdzić, że mój egzemplarz gry był najbardziej zgranym egzemplarzem w okolicy. Jednakże prawdziwe zauroczenie grami planszowymi wyewoluowało z gier RPG, na których rozgrywkę po prostu zaczęło brakować mi czasu. Już wtedy gry planszowe wydawały mi się świetną alternatywą na miłe spędzanie czasu w gronie znajomych, bez konieczności wcześniejszego wielogodzinnego przygotowania się do sesji, jak to ma miejsce w grach RPG, zwłaszcza, jeśli obejmujesz rolę mistrza gry. Wraz z Portalową „Machiną”, zacząłem śledzić każdy ruch w świecie planszówek.
Wiem, że od jakiegoś czasu próbujesz zachęcić innych ludzi do gier planszowych. Opowiesz mi o projekcie „Kółko gier wszelakich”?
„Kółko gier wszelakich” zostało wprowadzone do oferty kulturalnej Centrum Kultury i Sportu latem 2010 roku. Inicjatywa ta jest skierowana przede wszystkim do dzieci i młodzieży z terenów miasta i gminy. Spotkania odbywają się w siedzibie CKiS (XVIII Pałac Vauxhall) w każdy wtorek od godziny 17.00. Wstęp na zajęcia jest bezpłatny, a uczestnicy mogą wybierać spośród kolekcji blisko 100 egzemplarzy gier planszowych i karcianych. Cel, jaki obrałem na początku spotkań związany był z hasłem „edukacja poprzez zabawę”. Ponadto, jako osoba, która widzi w grach komputerowych pewne zagrożenie, chciałem pokazać uczestnikom zajęć, że interakcja z drugą osobą „face to face” może być równie emocjonująca, co pokonywanie kolejnych poziomów trudności w grach video.
Krzeszowice to niewielkie miasto – jakie jest zainteresowanie tymi zajęciami? Czy z okolicznych miejscowości też pojawiają się jacyś planszoholicy?
Hehe. Planszoholik kojarzy się dość pejoratywnie, zresztą, jak każda nazwa związana z uzależnieniem. Ja raczej nazwałbym tego typu osoby pasjonatami, albo w ostateczności „pozytywnie zakręconymi”.
Muszę przyznać, że jak na 10 tysięczne miasteczko położone w bliskiej odległości od Krakowa, na zajęcia uczęszcza dość dużo osób – średnio jest to 20 uczestników. W przypadku miasteczka tej wielkości, jest to optymalna liczba. Wśród stałych bywalców są nie tylko mieszkańcy z Krzeszowic, ale także z okolicznych miejscowości. Ich liczba stale wzrasta, co jest wynikiem nie tyle intensywnej reklamy i promocji, ale raczej tego, że gry planszowe niosą ze sobą pozytywny ładunek emocji i formę zdrowej rywalizacji, co w przypadku dzieci działa jak magnes. Typowych planszomaniaków, o jakich pytasz nie ma, są za to osoby, które coraz mocniej identyfikują się z grami, co przejawia się nie tylko ich wszechstronną wiedzą na temat tej dziedziny, ale także rozrastającym się „planszozbiorem”.
W jakie gry najchętniej grywacie na spotkaniach w Centrum Kultury i Sportu? A jakie są Twoje ulubione?
Zawsze znajdą się chętni na partyjkę „Jungle Speed” czy „Jengi”, ale co tydzień oferuję inny zestaw gier, by pokazać różnorodność i bogactwo naszego hobby. Patrząc na podniszczone egzemplarze, mogę bez żadnych wątpliwości stwierdzić, iż największym zainteresowaniem cieszą się takie gry jak: „Galaxy Trucker”, „Osadnicy z Catanu”, czy „Dominion”.
Ja zaś osobiście lubię wszystkie gry, bez względu na ich stopień złożoności czy atrakcyjności wizualnej. Mam jednak grę, do której czuję wielki sentyment i do której za każdym razem wracam z taką samą radością. Jest to „Arkham Horror”. Gra niesamowita nie tylko ze względu na klimat rozgrywki, ale przede wszystkim z uwagi na spójność dziesiątków elementów, które zazębiają się, tworząc tą niesamowitą przygodę.
Skąd się wzięło Twoje zainteresowanie grami miejskimi?
Kilka lat temu, przypadkiem usłyszałem nawę „gra miejska” w programie III Polskiego Radia, a jako, że jestem wyczulony na słowo „gra”, z ciekawością sięgnąłem do źródeł. Istota i idea gier miejskich stała mi się dość bliska, ponieważ ma wiele wspólnego ze wspomnianymi już grami RPG. Dodatkowo dla mnie, jako dla dokształcającego się socjologa, tego typu forma rozrywki jest wartościowym narzędziem do badania interakcji zachodzących w grupach i odgrywania ról społecznych. Zanim zaczęliśmy, jako GrupaMV, tworzyć i przeprowadzać gry miejskie własnego autorstwa, mieliśmy okazję uczestniczyć w kilku tego typu inicjatywach, jako gracze i już po pierwszej grze połknęliśmy bakcyla.
Gry miejskie kojarzą mi się przede wszystkim z bieganiem po ulicach miasta z mapą w ręku i zdobywaniem punktów, bez szczególnej fabuły. Jakie są Twoje gry i z jakich elementów, znanych Ci z gier planszowych, korzystasz?
Gry miejskie to nowatorski sposób na zwiedzanie miasta, tyle że w zupełnie niecodziennej i atrakcyjnej formie, tak różnej od tradycyjnie pojmowanej turystyki. Możliwe jest to za sprawą chwytliwie skrojonego scenariusza, w który wplecione są zadania, wymagające przemieszczania się po mieście celem odnalezienia kolejnych kawałków układanki, szukania fantów, rozwiązywania rebusów, zagadek, itp. Oczywiście, scenariusze gier miejskich zakładają przemieszczanie się po wyznaczonym terenie gry (najczęściej pieszo, ale też znane są przykłady rowerowych gier miejskich, a nawet z wykorzystaniem komunikacji miejskiej), zatem naturalnym jest, że poruszanie się w przestrzeni miejskiej jest nieodzownym elementem. Jeśli do tego dołożymy upływający czas, z którym walczą uczestnicy, to będziemy mieli dawkę adrenaliny i zdrowej rywalizacji.
Tworzenie gry zaczynamy jednak zawsze od fabuły, lub od motywu przewodniego, a dopiero później dobudowujemy elementy merytoryczne i konkretne zagadki, konkurencje i łamigłówki. Często zdarza się, iż dopiero po fakcie dowiaduję się, iż wymyślone przez nas rozwiązania, na których opiera się mechanika danej gry, jest odzwierciedleniem pewnych idei w istniejących grach planszowych. Aby nie wprowadzić niedomówień, wyjaśnię, iż nie jest możliwe przeniesienie gry planszowej, a zwłaszcza jej mechaniki na teren miasta. Gry miejskie, co najwyżej mogą czerpać pomysły, ale nie są przestrzennym formatem znanych gier planszowych.
Czy możesz porównać emocje towarzyszące uczestnikom spotkań z planszówkami z emocjami w czasie gier miejskich?
Cóż… to bardzo zbliżone uczucia. O ile w grach planszowych czujesz napięcie związane z obliczaniem kolejnych ruchów i zastanawiasz się, czy twoje działania przyniosą skutek w postaci wygranej, o tyle w grach miejskich przeżywasz to wszystko jakby od zewnątrz. Biegasz, szukasz wskazówek, zaglądasz w każdy kąt, byle tylko znaleźć coś, co przybliży cię do wygranej. Gdyby popatrzyć z perspektywy, każdy z uczestników gier miejskich jest swego rodzaju pionkiem na wielkiej planszy, która jest wykreowana na potrzeby gry. Podobieństw można również doszukiwać się w implikacji pewnych mechanik, jakimi rządzą się gry planszowe. Często jest tak, że grając w gry miejskie, musimy zbierać surowce, które z kolei wymieniamy na gotówkę, fanty, itp. Innym przykładem są liczne rebusy, jakie musimy rozwiązywać w trakcie gry. Dreszczyk emocji związany z upływającym czasem przywodzi mi na myśl kilka gier planszowych, w których możemy znaleźć podobne mechanizmy wywierania presji na graczach. Największą różnicą pomiędzy grami planszowymi, a grami miejskimi jest jednak… eksploracyjny charakter tych drugich. Granie przez 4 godziny w „Cywilizacja: poprzez wieki” może być wyczerpującym działaniem, jednak 4-godzinne bieganie z mapą po nieznanym mieście da każdemu w kość, bez względu na to ile wygranych partii dzieła Chvátila ma zapisanych na koncie.
Czy uczestnicy gier miejskich to planszomaniacy, czy też ludzie w ogóle nie mający styczności z nowoczesnymi planszówkami?
Tak jak w środowisku planszomaniaków możemy znaleźć całe mnóstwo osób pozytywnie zakręconych na punkcie hobby (pozdrowienia dla całej ekipy GF i czytelników), tak i w przypadku osób nagminnie biorących udział w grach miejskich bywają tzw. „treasure hunters”, którzy przygotowują się na kilka dni przed planowaną grą (zwłaszcza, gdy nagroda za zdobycie I miejsca jest atrakcyjna). Studiują mapy miasta, czytają mało znane ciekawostki na temat wybranego motywu przewodniego.
Nie mam jednak wyraźnych sygnałów, by każdy planszomaniak był fanatykiem gier miejskich i na odwrót. Każdy z nas ma co najmniej jedno hobby, a jeśli tylko wspólnie potrafimy się przy tym bawić, tym lepiej świadczy to o nas.
W ostatnim czasie odbyło się kilka gier miejskich organizowanych przez GrupaMV – możesz je podsumować? Czy w najbliższym czasie organizujesz coś ciekawego?
Każda gra jest nie lada wyzwaniem dla organizatorów, sam proces przygotowania gry może zająć nawet miesiąc. Tak było w przypadku jednej z ostatnich gier, jakie udało nam się przeprowadzić, kiedy to do gry zaprosiliśmy w charakterze osób nam pomagającym osoby przebranie w stroje z XIX wieku. Najważniejszy jest jednak „dzień 0”, czyli data przeprowadzenia gry.
Jak do tej pory każda z rozgrywek była udana, o ile pogoda – decydujący czynnik o frekwencji – była łaskawa dla uczestników. Wraz z Violą (V w GrupieMV) czerpiemy sporą przyjemność w organizowaniu tego typu przedsięwzięć, będących sporym wyzwaniem, na które decydujemy się z miłą chęcią.
Przy tej okazji chciałbym Was wszystkich zaprosić na krakowski Kazimierz w najbliższą niedzielę 26 czerwca o godzinie 16.00 Aby wziąć udział w grze, należy wysłać zgłoszenie na adres: grupamv@gmail.com w treści maila wpisując imiona i nazwiska osób, które będą tworzyć grupę (co najmniej 2 osoby), nr kontaktowy telefonu oraz nazwę grupy. Można także zgłosić drużynę, wysyłając SMS na numer 796 157 307. Więcej informacji znajdziecie na www.facebook.com/grupamv
Sama krakowska gra będzie trwała ok 4 godziny, w tym czasie drużyny zostaną poproszone o sporządzenie portretu pamięciowego niebezpiecznego terrorysty, który planuje podpalić żydowską dzielnicę. Aby to uczynić, gracze będą musieli dotrzeć do kilku osób powiązanych z poszukiwaną osobą. Przygotowaliśmy miejsce dla 45 drużyn, tak więc jeśli chcecie wziąć udział w rozgrywce, w której w tym samym czasie będzie brało udział prawie 200 osób, to zapraszam do Krakowa. Oby tylko pogoda dopisała.
Tego Ci życzę i dziękuję za rozmowę.
Gry miejskie mają najwięcej wspólnego z imprezami na orientację. Różni je miejsce akcji (miasto vs las/wieś) i możliwości wykorzystania przestrzeni. Stawiam hipotezę, że hasło „gra miejska” jest na fali, bo staliśmy się mieszczuchami. Sam pomysł zabawy w terenie jest znany od dziesiątków lat i patrząc na zadania imprez na orientację dla zaawansowanych, to przypominają one Age of Steam w terenie.