Alfabet to zbiór liter ułożonych w określonej kolejności. Posłużył mi on do zadania, w sposób niekonwencjonalny, kilku pytań Łukaszowi „Wookiemu” Woźniakowi. Wśród wielbicieli gier planszowych jest on znany ze swoich video-recenzji, w których i chwali, i gani recenzowane gry. Wszystko zaś doprawia szczyptą humoru i pomysłowości. Niedawno zaskoczył nas wydaniem jego pierwszej gry i zapowiedzią, że to jeszcze nie koniec. Oczekując na kolejne dzieła Wookiego, zapraszam do przeczytania „Alfabetu gracza”.
Asymetryczność – może sprawić, że gry planszowe stają się bardzo ciekawe: każdą ze stron gra się inaczej i „regrywalność” wzrasta. Najlepszymi przykładami takich gier są Mr. Jack, Claustrophobia i Drako. Zasiadając do kolejnej rozgrywki nie tylko planujemy naszą strategię (patrz: „Strategia”), ale także wybieramy jaką stroną konfliktu zagramy. Z drugiej strony asymetryczność w grach trzeba dobrze testować, bo może z tego wyjść „Kapitan Bomba” :).
Bluff – inaczej Liar’s Dice to chyba jedyna gra, którą sam sobie zrobiłem. Raz na jakiś czas wyciągam woreczek kości, kartkę i kubki, szczególnie, jeśli grupa jest duża. Co ciekawe, grę poznałem przez film Piraci z Karaibów, gdzie w jednej ze scen piraci, obarczeni klątwą, grają w „Pirackie kości”. W grę można zagrać na stronie filmu.
Crap – hasło kojarzy mi się ze „śmieciowymi grami”, które zabierają mi miejsce na półce. Są to pozycje szeroko uznane za kiepskie, zbyt tanie żeby sprzedać i o wiele za słabe, żeby grać. Zazwyczaj rozbijam takie produkty na części pierwsze i korzystam z nich w tworzeniu prototypów, a pozostałości trafiają na śmietnik :).
Dogrywka – kojarzy mi się z ekscytującymi meczami piłki nożnej, gdzie spotkanie było przedłużone, aby wyłonić zwycięzcę. W grach planszowych dogrywka nie ma za bardzo prawa bytu – autorzy gry zawsze wymyślają jakiś prosty, często niezbyt przemyślany sposób, aby ustalić zwycięzcę w przypadku remisu. Za to bardzo duże znaczenie w przypadku gier planszowych ma hasło „rewanż” :).
Edycje – najbardziej chyba denerwują mnie nowe edycje gry, które zmieniają w dużej mierze jej komponenty. I nie piszę tego z punktu widzenia posiadacza starszej edycji, który pluje sobie w brodę, że nie zaczekał na drugą, poprawioną. Irytują mnie w takich przypadkach dodatki do gier, pasujące do innej edycji niż ja posiadam. Dokładnie taką sytuację mam w przypadku 7 Cudów Świata – co mam zrobić z kartonowymi żetonami monet z dodatku, skoro w mojej edycji gry są żetony drewniane? Na szczęście, jak dotychczas nie musiałem korzystać z żetonów o nominale 6, ale boję się dnia, w którym zagramy w 6 czy 7 osób z Liderami i będę musiał ich użyć. Co gorsza, analogiczna sytuacja szykuje się w dodatku do gry Cyclades, gdzie będą drewniane statki i żołnierze (widać to na zdjęciu na stronie wydawcy), niepasujące do moich plastikowych i przyznam, że spędza mi to sen z powiek.
Film – uwielbiam oglądać filmy, szczególnie lubię, jeśli w filmie przewinie się jakiś motyw gry planszowej. Najlepszym przykładem jest film Jumanji, w którym wyzwania z gry były bardzo realne i niebezpieczne dla graczy. Widziałem ten film kilka razy i zawsze oglądało się go miło, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że Jumanji to zwykłe „Grzybobranie” :/.
Goście… przyjdą dzisiaj grać w planszówki. To zdanie wypowiadam bardzo często, bo zdarza się, że znajomi są u mnie 5-6 dni w tygodniu pograć w gry. Na szczęście cały czas jest coś nowego do zagrania, dlatego nie ma na stole nudy. Nie znalazłem jeszcze nikogo, kto jest chętny grać w planszówki tak często jak ja, ale moja przyszła druga połówka, jest bliska tego modelu :).
Humor – staram się go „przemycić” do moich recenzji. Wiele osób jest zniesmaczona albo obrażona jakimkolwiek odejściem od klasycznego schematu recenzji, na szczęście są ludzie, którzy lubią jak coś zaśpiewam, albo dopowiem. Wiem, że pewnego dnia może obrócić się to przeciwko mnie, gdy jakiś wydawca obrazi się na śmierć, że rzuciłem jego grą, albo co gorsza – spaliłem ją w mojej recenzji.
Ideał – w grach planszowych ideał nie został jeszcze wymyślony. Są gry bliskie ideałowi, dobrym przykładem jest moja ulubiona gra karciana Race for the Galaxy, ale ideału jeszcze nie ma. Nie oznacza to, że żadna gra nie zasługuje na 10/10 w mojej skali. Oznacza to, że wciąż warto grać w nowe gry i poszukiwać coraz bardziej nowatorskich rozwiązań, bo o te ostatnio coraz trudniej.
Jedzenie – bardzo lubię gotować i wymyślać coś w kuchni, ale przede wszystkim uwielbiam jeść. Jak ktoś ma ochotę to podeślę mój przepis na świetną pastę z kurczakiem, ananasem i rodzynkami. Z drugiej strony, jeśli widzę jedzenie, a przede wszystkim trunki nad stołem to dopada mnie straszny stres. W zeszłym roku dwa razy znajomi wylali mi coś na stół – raz oberwał 51. Stan, drugi raz Blockers! i mój obrus :/.
Koncentracja – kojarzy mi się z grą Szalone Małpy. Od momentu powstania gry zauważyłem, że im bardziej jesteśmy skoncentrowani, tym większa szansa na wygraną, co może wydawać się banalne. Z drugiej strony gracze, niezależnie od wieku, zapominają, gdzie jest ich małpa, bo ktoś ich zagada albo odejdą na chwilę od stołu. Dodatkowa koncentracja jest potrzebna do zwycięstwa w wariancie szalonym, gdzie musimy zapamiętać, gdzie są nasze małpy i gdzie są małpy naszego sąsiada, bo któraś z nich należy do nas. Najfajniej grało się z dziećmi, które zaczynały od ruchów na oślep, byle jaką małpą, ale uczyły się koncentracji i udawało im się świadomie wygrywać.
Łowy – największe łowy, w kontekście gier planszowych, w jakich brałem udział to targi gier w Essen w zeszłym roku. Pomimo iż nie pojechałem z nastawieniem kupienia wielu gier, bardziej zależało mi na pograniu w nowości, nakręceniu jakiegoś materiału wideo i zdobyciu kilku gier do recenzji, to brałem udział w łowach. Łowy na targach można podzielić na dwie kategorie – łowy konkretnej gry i łowy okazyjnej ceny. Te pierwsze odbywają się w antykwariatach, przepełnionych starymi grami, które często są poza obiegiem sklepowym. Chociaż nie miałem zamiaru łowić żadnej gry, kupiłem w niezłej cenie używanego Tikala. Drugi rodzaj łowów odbywa się na stoiskach, które sprzedają gry w okazyjnych cenach. Zazwyczaj mamy tutaj do czynienia z grami sprzed roku, czy kilku lat, które nie są już bardzo pożądane i można je tanio kupić. W zeszłym roku kupiłem kilka gier w okazyjnych cenach z zamiarem włączenia ich do mojej kolekcji (gry znałem i wiedziałem, że są dobre), ale skończyło się na odsprzedaniu ich z zyskiem :).
Moda – kojarzy mi się z Prêt-à-Porter. Ostatnio widziałem w sklepie z grami planszowymi sytuację, w której sprzedawca reklamował grę, po czym klient zrezygnował słysząc, że gra jest o modzie. Lubię nieszablonowe tematy gier, ale żeby siedzieć z kilkoma kolegami przy stole, planować pokazy mody i kupować sukienki to chyba przesada :).
Nowatorstwo – trudno o nie w grach planszowych, szczególnie jeśli tych gier powstaje tak dużo. Czy Dominion był pierwszą grą, w której budujemy talię, czy może mechanizm ten był zapożyczony ze Starcrafta? Co z kolejnymi grami tego typu? Jest sens w nie grać, czy skoro nie są nowatorskie to nie warto ich ruszać? Wydaje mi się, że w grach planszowych nie ma szans, aby każda nowa gra była w pełni nowatorska. Zapożyczenia są zawsze, ważniejsze jest, czy kolejne gry wnoszą coś do gatunku, czy bezczelnie powielają mechanikę z innej gry.
Opiniotwórczość – nigdy nie myślałem o sobie jako o bardzo opiniotwórczym recenzencie, ale chyba kilka osób liczy się z moim zdaniem. Najbardziej kuriozalnym wydarzeniem w tym temacie było wstrzymanie polskiego wydania Alien Frontiers z powodu mojej dobrej oceny. Najwidoczniej jeśli nie powiem, że gra jest cudowna, to nie ma szans się sprzedać :).
Projektowanie… gier planszowych rozpocząłem ponad 2 lata temu i z biegiem czasu poświęcam na to coraz więcej czasu. Nie mam pojęcia w jakim kierunku potoczy się moja „kariera” projektanta gier, ale na razie o tym nie myślę. Codziennie siedzę z moim zeszytem pomysłów, albo z moim blokiem i kredkami, czy ze znajomymi testując grę i sprawia mi to niesamowitą frajdę.
Ryzyko – jest jedną z pierwszych gier planszowych w jakie grałem i na początku byłem zakochany. Różne strategie, emocje, rozwój i podboje. Kilkadziesiąt rozgrywek później zauważyłem, że zawsze podbijam Australię lub Amerykę Południową, zawsze współgracze słuchają się moich manipulacji i zawsze wygrywam. Stwierdziłem, że potrzebuję większego wyzwania intelektualnego i zacząłem szukać kolejnych gier. Dzisiaj nie dałbym się namówić do partii w klasyczne Ryzyko, ale intryguje mnie Risk Legacy – może kiedyś wrócę do „korzeni” :).
Strategia – ostatnio coraz częściej myślę o mojej strategii przed grą. Wiele z gier, w które gram pozwala decydować w jakim kierunku się rozwiniemy, niezależnie czy będzie to odbudowa Rzymu (Glory to Rome), starcia w Ameryce Północnej (A Few Acres of Snow), czy kolonizowanie galaktyk (Eminent Domain). Szczególnie satysfakcjonujące jest przygotowanie dobrej strategii i skuteczne jej egzekwowanie zakończone zwycięstwem. Wygrana 50 do 30 w Eminent Domain oznacza, że zagrałem naprawdę dobrze i mój przeciwnik musi zmienić swój styl gry, albo w ogóle nie siadać do tak głębokich gier. Przygotowywanie strategii przed grą jest również bardzo fajne w grach kooperacyjnych. Grupa, która zna grę i zdarzyło się już niejednokrotnie razem przegrać, powinna wspólnie obrać strategię i odpowiednio podzielić się rolami, bo bez tego znów poniosą klęskę.
Top 10 – zdecydowanie moim numerem jeden jest Race for the Galaxy. Gra, którą uwielbia moja narzeczona i często ze mną wygrywa, co jest wielką zaletą gry. Następnie na mojej liście znajduje się kilka gier mojego autorstwa, co chyba jest trochę pyszne :). Np. moją ulubioną grą ekonomiczną jest Concordia – bardzo lubię jej głębię, potrzebę starannej obserwacji ruchów graczy i odwzorowanie fajnych mechanizmów giełdowych. Podobne jest z innymi projektami, ale może mam klapki na oczach i tak naprawdę wymyślam słabe gry:). Na mojej liście Top 10 znajdują się również 7 Cudów Świata, Szogun i Warhammer: Inwazja – gry, które wciąż trzymam w mojej kolekcji i nie zamierzam tego zmieniać.
Ustępowanie – staram się ustępować, jeśli pojawi się jakiś konflikt podczas gry. Zazwyczaj pozwalam cofać ruch, ustąpię jeśli ktoś zapomniał jakiejś zasady, itd. Jeśli gram „na śmierć i życie” to nie ma miejsca na kompromisy – zapomniałeś, pomyliłeś się, popsułeś coś – to nie mój problem. Z drugiej strony, głupio jest wygrać i słuchać gdybania przeciwnika: „Gdybym wtedy mógł cofnąć ruch i zrobić to inaczej, może bym wygrał” – najlepiej jest ustąpić, a potem pokonać przeciwnika ogromną przewagą :).
Wady – najbardziej w grach planszowych denerwuje mnie źle napisana instrukcja.Oczywiście lista problemów, jakie dostrzegam w recenzowanych grach jest o wiele dłuższa, ale ta wada jest szczególnie męcząca. Dlaczego muszę się doszukiwać na forach, czy u samego autora jak powinno się grać w grę? Skoro otrzymuję kompletny produkt, to powinienem być w stanie przeczytać instrukcję i zagrać, co często jest po prostu niemożliwe. Dobrym tego przykładem jest Arena Albionu, którą ostatnio recenzowałem – zanim zagrałem poprawnie zdążyłem już grę znienawidzić, a po poznaniu zasad nie było wcale lepiej. Innym przykładem są gry wydawnictwa Portal – zazwyczaj są one bardzo dobre, nieraz wybitne, ale cały efekt traci na kiepskiej instrukcji.
Zalety – wielkim plusem gry, nawet zanim zdążę w nią zagrać jest wydanie, co często jest zwodnicze. Z jednej strony bardzo fajnie, jeśli gra jest ładna, przyjemnie się na nią patrzy podczas gry, łatwiej zachęcić współgraczy do partyjki. Z drugiej strony, nabudowana atmosfera wokół gry zanim jeszcze ona wyjdzie może sprawić, że mechanicznie nie dorówna ona naszym oczekiwaniom. Tak, czy siak – ładnie wydane gry zawsze mają u mnie plusa i o wiele chętniej wyciągam takie gry na mój stół.
To proszę o przepis na „świetną pastę z kurczakiem, ananasem i rodzynkami” :-)
Wyślę przepis Adamowi prywatnie, bo nie chcę tutaj rozpoczynać dyskusji kulinarnej :)
moim zdaniem najlepszy jak dotychczas „alfabet gracza”
gratuluje scheherazade!