Pies ma wrodzoną skłonność do gonienia zwierzyny i odnoszenia zdobytego łupu w bezpieczne miejsce. W końcu jest potomkiem zwierząt drapieżnych. W każdym psie domowym tkwi ten naturalny popęd i każdy właściciel psa chciałby wyzwolić go i utrwalić. Jakże by było miło, gdyby nasi czworonożni przyjaciele aportowali nie tylko w zabawie, ale też i konkretne przedmioty. O tym jak aportować skarpetki i czy jest to łatwe zadanie dowiedziałam się z gry „Aport!”.
„Naukę aportowania należy przeprowadzać małymi kroczkami gdyż psy, zwłaszcza szczeniaki wykazują brak jakiegokolwiek zainteresowania treningami. Wolą się bawić i biegać. Dlatego taki trening warto opierać na zabawie a nie typowej nauce”.*
Aport! to gra dla 3-4 graczy, od 5 roku życia, której autorem jest Jan Vodicka. Została wydana przez wydawnictwo Piatnik. Gra jest przeznaczona tylko dla dzieci i lepiej by dorośli trzymali się od niej z daleka, bo opowiada o polowaniu na skarpety – dzieci to śmieszy, dorosłych zatrważa.
„Pierwsze ćwiczenia mają na celu zapoznanie psa z hasłem „aport!”, po którym ma ująć łup. Na taki łup najlepiej nadaje się koziołek do aportowania w postaci dwóch kul lub tarczy połączonych osią z miękkiego drewna”.
Ilość elementów gry jest bardzo skromna: 6 kartoników z różnokolorowymi skarpetkami zawieszonymi na sznurku; 1 duża i ciężka kostka z naklejonymi skarpetami; 4 drewniane żetony z głowami różnych psów; 28 żetonów punktacji w 2 kolorach: żółtym (1 pkt) i czerwonym (5 pkt.) oraz instrukcja.
„Przed rzuceniem przedmiotu do aportowania dobrze będzie nauczyć psa najpierw podnosić tą rzecz. Gdy mu się to uda należy go pochwalić”.
Kartoniki układa się początkowo tak by były widoczne dla wszystkich graczy i by mogli zapamiętać ich pozycje. Następnie odwraca się je. Gracze wybierają żetony ze swoimi pupilami, a następnie kolejno rzucają kostką, która wskazuje cel poszukiwań tj. skarpetkę. Wszyscy gracze JEDNOCZEŚNIE kładą żeton swojego pupila na kartoniku, pod którym przypuszczalnie (lub na pewno) znajduje się poszukiwany przedmiot. Żetony mogą być ułożone jeden na drugim.
„Ważne jest, by pies wiedział, że przyjście do właściciela z zabawką trzymaną w zębach nie wiąże się każdorazowo z jej odebraniem, ale jest zapowiedzią niesamowicie interesującej zabawy. Psa trzeba nagrodzić”.
Wszystkie kartoniki, na których leżą żetony odsłania się. Odnalezienie właściwej skarpety jest nagradzane żetonami punktów od 3 do 1, najwięcej dla najszybszego tropiciela. Za niewłaściwe wskazanie przedmiotu nagrody nie ma żadnej, są punkty karne od 1 do 3, najmniej dla najszybszego tropiciela. Gracz o największej ilości punktów zamienia miejscami 2 dowolne kartoniki ze skarpetkami. Rozgrywka trwa do momentu, gdy zostaną rozdane wszystkie żetony punktów.
„Jak wiadomo każdy pies jest inny, inaczej zachowuje się również w danych sytuacjach, dlatego nie zdziwmy się jeśli pies nie będzie chciał od razu słuchać i na początku nie będzie przynosił rzucanych mu do aportowania przedmiotów”.
Podstawowym problemem tej gry, podobnie jak w Otti Panzerotti, jest trudność w zapamiętywaniu kolorów. Tu jednak jest znacznie gorzej. Kolorowe skarpetki są mało charakterystyczne, tym bardziej, że nie zawierają wyróżniających je wzorów, a jedynie inne kolory włóczki. Pewnym ułatwieniem w zapamiętywaniu może być ułożenie skarpet: palce 3 skierowane są na lewą stronę, pozostałych na prawą. Zastanawiam się dlaczego nie można było użyć różnych przedmiotów, którymi psy lubią się bawić? Wtedy też można by użyć większej ilości kartoników, co czyniłoby tę grę ciekawszą. Pozostając już przy tych 6 kartonikach i mało charakterystycznych skarpetach, mogę powiedzieć, że ta wersja memory jest trudna. Trzeba mieć naprawdę dobrą pamięć fotograficzną, z opcją do dynamicznego przestawiania elementów w pamięci, by stać się zwycięzcą w tej grze. Albo trzeba mieć bardzo dużo szczęścia – obserwując grę dzieci odniosłam wrażenie, że losowości jest tu bardzo dużo począwszy od rzucania kostką, po obsadzanie kartoników żetonami psów. W dodatku czynnik losowy wzrasta proporcjonalnie do ilości rozegranych rund. Na koniec właściwie nikt nie wie, gdzie są poszczególne skarpetki.
„Trochę czasu potrwa zanim pies nauczy się aportować idealnie, ale nie pospieszajcie go, bo traktując aportowanie jako zabawę z psem sukces przyjdzie szybciej”.
Dzieci mają czasem zadziwiająco dobrą pamięć fotograficzną i takie radzą sobie w tej grze całkiem nieźle. W dodatku zdobywanie punktów, a raczej możliwość ich utracenia, znacznie je mobilizuje. Jednak w grupie 5- i 6latków trzeba dobrze nadzorować dawanie, odbieranie i podmienianie na wyższy nominał żetonów – po prostu potrzebny jest bankier. Potrzebny jest też sędzia do rozstrzygania sporów dotyczących szybkości obstawiania danego kartonika. Walorów edukacyjnych, czyli tego co cenię sobie najbardziej w grach dla dzieci, jest tu niewiele: można ćwiczyć pamięć fotograficzną, refleks, spostrzegawczość, podliczanie zdobytych punktów. Dzieci śmiały się przy tej grze, choć miny miały nietęgie, gdy trzeba było oddawać żetony za nieprawidłowe wytypowanie. W silnej grupie gra się nie dłuży, a taką ciężko skompletować.
Znam ciekawsze i bardziej wartościowe gry dla dzieci od 5tego roku życia, zaś dzieci dla rozrywki chętnie od czasu do czasu zagrają.
* Ekspert od szkolenia psów
Ogólna ocena
(3/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
Te kolejne recenzje gier dla dzieci zaczynają być trochę męczące ….
Wiem, nie muszę czytać, ale za chwilę gamesfanatic z, że użyję takiego porównania, specjalistycznego sklepu stanie się hipermarketem :-(
Pozdrawiam
@Banan: dziękuję za „docenienie” mojej pracy. Niestety muszę Cię zmartwić – mam na stanie jeszcze kilka gier dla dzieci przekazanych do recenzji. Ja muszę wywiązać się z obowiązku – życzę Ci byś nerwowo wytrzymał.
@scheherazade: ależ warsztatowo te recenzje są OK i ja to doceniam (bez cudzysłowu). Serio! Tylko wychodzi na to, że redakcja dostała karton gier no i musi je opisać. Za dużo tego i tytuły takie sobie.
Musieliście go brać (karton)? ;-)
Pozdrawiam
Gry zwykle przychodzą w kartonach ;P, nawet całkiem nieźle zapakowane. A na poważnie – niedawno w komentarzach ktoś narzekał, że same wysokie noty daję grom dla dzieci, teraz głos(y?) narzekania, że jakieś słabe produkty recenzuję, że za dużo itd. Obiecuję poprawę, gdy skończę co już mam na stanie :).
Ach, żeby inne wydawnictwa zechciały nam takie kartony „specjalistycznych” gier przysyłac do recenzji ;)
a swoja drogą, Banan, widziałeś te gry w hipermarketach? bo ja tam tylko Grzybobranie i Ryzyko widzę :)
@Veridiana: tych akurat nie, ale w moich ;-) hipermarketach jest całkiem sporo tytułów. Oczywiście tytułów marketowych.
Pozdrawiam