„Small World zamienia twojego iPada w cyfrową grę planszową” – mówi informacja otwierająca menu z zasadami. I to prawda. Prostota w czystej formie. Według mnie dużo plusów i tylko kilka niedoróbek.
W Small World zasady nie są podane w standardowym dziale „Rules”, ale w „Quick rules”. To niewielka różnica? Bynajmniej! Autorzy w krótkim tekście, w jasny i klarowny sposób wytłumaczyli wszystkie zasady – jak dla mnie elegancja w czystej postaci. A zasady poprzedzają sugestie dotyczące sposobu gry w elektroniczną wersję Small World. Połóż iPada na środku stołu, a z przeciwnikiem usiądźcie po jego przeciwnych stronach – radzą twórcy (gdy kończymy swoją turę, ekran automatycznie odwraca się o 180 stopni). Niestety tylko z jednym rywalem, bo choć w oryginał może grać od 2 do 5 osób, elektroniczna wersja jest wyłącznie dwuosobowa. W przypadku braku pod ręką prawdziwego współgracza, można zagrać z wirtualnym. Szkoda tylko, że po kilkunastu partiach ta opcja przestaje bawić. Small World nie jest wyjątkiem i cierpi na chorobę zdecydowanej większości podobnych aplikacji – niskie AI wirtualnego przeciwnika. Po dwóch pierwszych porażkach (dawno nie grałem w planszówkę, musiałem sobie wszystko przypomnieć), odnosiłem już same zwycięstwa. No dobra, prawie same – raz przegrałem, ale minimalną liczbą kilku punktów. A rozegrałem jakieś 15 partii. Za to innym razem zdeklasowałem AI wygrywając 116 do 69 (w fajnym i przejrzystym menu „Champions” można zobaczyć wyniki rozegranych partii). Niska sztuczna inteligencja to największa wada niniejszej aplikacji, ale poza tym jest super. No prawie, ale o tym za chwile.
Włączamy grę, wybieramy jedną z ras (wraz ze zdolnością specjalną, a wszystko krótko i jasno opisane) walczących w „małym świecie” o poszerzenie swojej przestrzeni życiowej , po czym przenosimy się na cyfrową plansze – śliczną, kolorową i bardzo wiernie odwzorowującą rzeczywisty odpowiednik. Na pasku poniżej mapy leżą żetony z jednostkami, które palcem przeciągamy na wybrany region. W tym momencie aplikacje informuje nas, ile żetonów będzie kosztowało podbicie regionu. Rozmieszczamy jednostki, zbieramy monety zwycięstwa, po czym czekamy na ruch przeciwnika. I tyle. Tylko tyle i aż tyle, bo wszystkie grafiki, wygląd jednostek, a nawet licznik tur, są elektronicznym odwzorowaniem tych znanych z planszowej wersji. Ponieważ AI jest niskie, komputer nie potrzebuje dużo czasu na zrobienie ruchu, dzięki czemu szybką partię (bez zbędnego możdżenia) można rozegrać w kwadrans. I dlatego Small World to idealna gra, by na chwilę oderwać się od aktualnego zajęcia i zrelaksować. Banalnie prosty w obsłudze interfejs sprawdza się doskonale, także przy „wygaszaniu” ras i wybieraniu nowych (przed podjęciem decyzji można przyjrzeć się sytuacji panującej na planszy) – czego chcieć więcej?
Żałuję, że Small World jest tylko na iPada (sam niestety jestem na razie skazany na pożyczanie go od znajomego – thx bombel), ale doskonale rozumiem dlaczego. Na małym iPodowym/iPhonowym ekraniku ta gra całkowicie zatraciłaby swoje piękno (o tym, że miniaturyzacja elektronicznym grom nie służy napiszę na przykładzie Puerto Rico w następnym ŚGP). W Small World brakowało mi też muzyki podczas gry (dobrze, że zawsze można puścić swoją). Choć z drugiej strony, gdyby miała to być taka muzyka jak w Puerto Rico, to nawet dobrze, że tutaj jej nie ma. Small World to naprawdę bardzo dobra aplikacja, ta sama, najwyższa klasa konwersji, co Neuroshima (Pancho, może powinienem dostać jakiś udział w zyskach za wychwalanie tej gry przy każdej możliwej okazji?). Jednak od polskiej superprodukcji (czarny pas z wazeliniarstwa) opisywana gra różni się – na minus – brakiem opcji cofania właśnie wykonanej akcji. Taki klawisz czasem bardzo by się przydał. A tak, upuścimy jednostki na region i koniec (niestety możliwe jest zrobienie tego niechcący, nie w tym regionie, w którym chcieliśmy). A Neuroshima taką opcję posiada – niby prosta rzecz, a jak grę uprzyjemnia… Niemniej, jeśli lubicie Small World, w tą aplikację warto zainwestować. Może nie do końca z myślą o bojach z komputerowym przeciwnikiem, ale choćby po to, by móc zagrać z kimś na mieście/w pubie/w plenerze, gdy pogoda dopisuje, czyli wszędzie tam, gdzie z logistycznych powodów nie można zabrać planszówki. W końcu w samej instrukcji „obsługi” aplikacji, twórcy dopuścili rozgrywkę w „travel mode”, gdy przeciwnicy nie siedzą naprzeciwko, ale obok siebie. A gdy gra się komuś znudzi, może zawsze dokupić dodatki Cursed i Grand Dames (nowe rasy oraz zdolności) po 1,59 euro każdy.
Idealnie przeniesiona planszówka na ekran iPada to Ticket To Ride, Carcassone czy Samuraj. :) Tutaj pewne rzeczy wkurzają (obracający się ekran choćby.
Ale bardzo dobra gra, fakt :)
Obracający się ekran został zrobiony specjalnie po to, byś nie musiał obracać iPada, po tym jak położysz go na stole – jak dla mnie to klimatyczna opcja pomagająca imitować planszówkę.
Zgodzę się co do Carcassone i Samuraja, o Tickecie nie mówie, bo nie grałem.
@jingo
” (Pancho, może powinienem dostać jakiś udział w zyskach za wychwalanie tej gry przy każdej możliwej okazji?)”
Bo to dobra gra jest :)
Co do Smallworld, to i tak dobrze, że jest w ogóle AI. Warto przypomnieć, że w momencie premiery był jedynie tryb na dwie osoby. Ponieważ była to jedna z pierwszych gier dedykowanych iPadowi w ogóle, to i tak sprzedawała się jak ciepłe bułeczki. Dzisiaj już by taka akcja nie przeszła.
Hmm, w jaki sposób obracający się ekran imituje planszówkę? Przecież planszówki na stole się nie obraca po każdym ruchu… No i ograniczenie do 2 osób to jakaś kompromitacja moim skromnym zdaniem.
@Pancho
No jest, jest i to nawet więcej niż dobra. ;)
Akurat ostatnio się o tym dowiedziałem, że nie było AI w Small World na początku (człowiek uczy się całe życie i umiera głupi;(, niemniej, właśnie kolejna taka aplikacja bez AI wyszła – mowa o Cyclades. Chciałem nawet o niej napisać, ale jak się dowiedziałem, że to tylko tryb multiplayer, zrezygnowałem. Ogólnie sukcesu raczej jej nie wróże.
@ Nataniel
Na własne oczy widziałem Scrabble z obrotową planszą! :P
Jedna z edycji Rumisa ma w pudełku obrotową podstawkę pod planszę, a zawsze gdy grywamy w domu w Pueblo stawiamy planszę na drewnianej, obrotowej desce do serów :). Właściwie na takiej desce można by kłaść iPada. Wystarczyłoby na niej wypalić albo nakleić ugryzione jabłko i podbić cenę o jakieś 300%, na pewno sprzedawałaby się świetnie.
@Ja_n : Istnieje spora szansa, że straciłeś teraz fortunę za zdradzenie tego pomysłu :D
@ Nataniel
Planszy może się i nie obraca, ale żetony z jednostkami, kasa i plansza przedstawiająca rasę oraz jej zdolność specjalną leżą przed każdym z graczy – obracający ekran imituje te leżące rzeczy przed tobą (masz je na dole, pod planszą, a nie na górze i do góry nogami, niezależnie gdzie siedzisz i bez konieczności obracania iPada).
@jingo, „A Neuroshima taką opcję posiada – niby prosta rzecz, a jak grę uprzyjemnia… ”
Undo to chyba jedna z najcięższych w implementacji opcji w NSHex :) Wcale się nie dziwię, że prawie żadna gra jej nie ma :)