O autorze dzisiejszego bohatera po raz pierwszy usłyszałem lata temu przy okazji gry Saint Petersburg. Nie przepadam za karciankami, ale ta spodobała mi się, szczególnie jak pograłem w nią więcej na komputerze ;-) Moje drugie spotkanie z panem Michaelem Tummelhoferem (pseudonim pana Bernda Brunnhofera) dotyczyło gry Stone Age. Świetnej gry dla zaawansowanych rodzin (o ile można tak napisać). Pamiętam pierwsze opinie na temat SA, że jest nie zbalansowana, że istnieje strategia wygrywania na domki, na głodzenie, że gdy pojawi się taka a nie inna karta należy ją brać, itp. itd. Z czasem okazało się, że strategia wygrywająca jest… należy grać patrząc na to co robią przeciwnicy i należy rozwijać się równomiernie… wykorzystywać błędy przeciwników… czyli strategii nie ma ;-) Od tego czasu czekałem na kolejną grę pana Michaela, niestety ta nie pojawiała się. W końcu nastał rok 2011 i dostaliśmy aż dwa tytuły tegoż autora: dodatek do Stone Age i grę którą chciałbym bliżej opisać, a mianowicie Pantheon.
Pierwsze opinie o Pantheonie były trochę zbliżone do tych dotyczących Stone Age, ale gwoli prawdy bardziej krytyczne. Ponieważ nie wierzę recenzentom ;-), postanowiłem zapoznać się z tym tytułem osobiście, poznać jego wady i zalety.
Wykonanie
Na pewno do wad zaliczyć należy wykonanie… pudełka. Nie wiem kto zaakceptował potworka który wita nas z „okładki”, ale powinno mu się tą możliwość na przyszłość zabrać. Ilustracja jest po prostu brzydka. Na szczęście cała reszta jest na poziomie Hans im Gluck, czyli najwyższym na świecie. Czytelna plansza, dziesiątki żetonów bogów, łupów, półbogów, ofiar; karty, drewno… tu wszystko jest takie jak być powinno. Nawet ilustracje są w porządku, nie powalają ale i nie straszą. Co ciekawe, na odwrocie planszy jest grafika, która prezentuje się o niebo lepiej od tej z pudła… gdyby ją wymienić… ok, już więcej się nie będę nad nią znęcał ;-)
Zasady
Te nie są trudne, ale nie są też banalne. Pantheon należy do serii gier wydawanych przez HiG, które celowane są do rodzin grających często w planszówki, do przyjaciół którym ta zabawa nie jest obca.
Nim opiszę zasady, powinienem naszkicować miejsce i czas akcji. Gra toczy się w starożytności, w europie zahaczającej o północną afrykę, a gracze gromadzą punkty wznosząc kolumny na cześć bogów oraz zaskarbiając sobie ich łaski (poprzez zbieranie kafelków bogów i półbogów). To tyle jeśli chodzi o klimat gry.
Gra rozgrywana jest przez 6 er, a każda składa się z 3 faz. Pierwsza faza to przygotowanie, dzięki niej każda rozgrywka jest inna, w jej trakcie na planszy rozkładane są między innymi żetony łupów które w dalszej części gracze zdobywają, oraz żetony bogów. Faza druga to ta najbardziej interesująca, czyli tura gracza, trzecia faza to „sprzątanie” na planszy i ewentualne liczenie punktów (po 3 i 6 erze). Faza druga wymaga bliższego przedstawienia, wygląda następująco. W jej trakcie gracze kolejno wykonują po jednej z czterech możliwych akcji, aż do momentu gdy na planszy braknie żetonów łupów, lub żetonów bogów. Jakie są możliwe akcje? Zacznę od ostatniej, czyli dobrania kart. Gracz może dobrać trzy karty z czterech widocznych lub z zakrytego stosu. Karty są w grze bardzo istotne, to dzięki nim gracz może wykonać pozostałe akcje.
Pierwsza akcja to ruch. Przemieszczamy się za pomocą wspomnianych kart, dokładnie z symbolami ruchu, pomocni mogą też być niektórzy bogowie i żetony łupów. Akcja ta różni się od pozostałych tym, że po wybraniu jej przez jednego z graczy pozostali mogą go naśladować, czyli również wykonać ruch. Gracz który zainicjuje tą akcję ma bonus w postać dodatkowego punktu ruchu (zaznaczane jest to pionem w kształcie dużej drewnianej stopy), a pozostali jeśli nie będą chcieli skorzystać z okazji ruchu, mogą zrezygnować i dolosować jedną kartę. Ruch oznaczany na planszy jest drewnianymi, świetnie wyglądającymi pionami w kształcie stóp, oraz kolumn. Te ostatnie można stawiać tylko w specjalnie oznaczonych miejscach na planszy. Na jednym polu może znajdować się tylko jedna stopa/kolumna, koszt postawienia kolejnej to dodatkowy punkt ruchu. Kolumny są bardzo ważne, w fazie punktacji przynoszą dużo punktów zwycięstwa. W trakcie ruchu gracz może również dotrzeć do pól gdzie umiejscowione są żetony łupów, przynoszące punkty ruchu, dodatkowe kolumny/stopy, półbogów dających punkty zwycięstwa, bogów, oraz karty.
Druga akcja to zakupy. Pośród kart znajdują się takie z pieniędzmi, gracz może za nie kupować dodatkowe stopy/kolumny, może płacąc pieniędzmi stop i kolumny stawiać na planszy, może też kupować żetony ofiar.
Żetony ofiar wraz z kartami ofiar potrzebne są do pozyskiwania żetonów bogów – to trzecia akcja. Każdy pozyskany natychmiast przynosi tyle punktów zwycięstwa jaki jest numer epoki w której został pozyskany. Czyli w pierwszej przynosi punkt, a w szóstej sześć. Żetony bogów są również przydatne do innych celów, w zależności od boga mogą pomagać się przemieszczać, robić zakupy, dobierać karty, zdobywać żetony półbogów itp. itd.
Gracz który swoim ruchem doprowadzi do zakończenia fazy drugiej danej ery (skończą się żetony łupów lub bogów), otrzymuje trzy punkty zwycięstwa, ale niestety w kolejnej turze będzie ostatni wykonywał ruch.
To wszystkie możliwe akcje opisane w skrócie. Akcje ja widać przynoszą punkty zwycięstwa, kto na koniec ma ich najwięcej, zostaje zwycięzcą.
Kolekcjonowanie bogów w praktyce
Pantheon niestety nie zaskakuje nas czymś nowym. Elementy mechaniki zawarte w zasadach są znane, nie ma tu nowych rozwiązań, pan Brunnhofer po prostu pozbierał kilka mechanizmów i stworzył z tego dobrze działający produkt. To nie zarzut, już dawno przeszło mi zachwycanie się nad nowinkami mechanicznymi, które wymyślane są na siłę, a często nic nie wnoszą. Dobra gra może wykorzystywać znane elementy, ważne jest gdy razem współgrają i super jest gdy tworzą one klimat. Pierwsze w Pantheonie jest, drugie… no cóż, to typowa eurogra, w której temat można bez szkody zamienić na inny. Jeśli ktoś szuka gry klimatycznej, Pantheon nie jest dla niego, jeśli lubi eurogry – niech czyta dalej ;-)
Rozgrywka przypomina dobrze rozkręcający się film. Powoli budowany jest nastrój, z czasem akcja przyspiesza, by na koniec galopować. Ma to swój urok, ale osobiście uważam że przyspieszenie na koniec jest zbyt duże. Jak można zauważyć z zasad, punkty zdobywa się na trzy sposoby. Z kart bogów, z żetonów półbogów i za budowę kolumn. We wszystkich trzech rodzajach potrzebujemy kart, ale… by zyskiwać bogów przydatne są żetony ofiar. Te kupujemy, więc potrzebne są pieniądze. Pieniądze to karty, podobnie jak ruch. Ruch prowadzi nas do żetonów łupów… a łupy dają bonusy… całość sprowadza się do tego, że w pierwszych erach gry żetony bogów są rzadziej zdobywane (dają też mniej punktów), w ostatnich erach gracze są „napakowani” żetonami ofiar i zdobywają bogów właściwie z marszu. Właśnie to powoduje, że końcówka gry to szybki wyścig po bogów, tym bardziej, że im dalszy etap gry tym ich wartość wzrasta.
Wtedy bardzo istotne jest kto zachował sobie na koniec boginię Traiterę – dającą dodatkową akcję, oraz dużo większą wartość mają bogini Plaesiris – dająca dwa żetony półbogów i Surparit – dająca nowego boga i związane z tym punkty. Jak już wspominam o wartości bogów, to niestety pojawia się problem z ich dolosowywaniem. To najsłabszy element gry. Nie mam nic przeciw losowości w grach, lubię gry bez tego elementu, lubię z… wszystko zależy od ciężaru. Pantheon nie należy do bardzo lekkich tytułów, więc dla mnie osobiście losowość powinna być tu umiarkowana, a taka nie jest. Pojawiające się karty mogą zburzyć nasze plany, a wylosowani bogowie jeszcze bardziej. W końcowych erach mogą pojawić się bardzo mocni, a niestety nie jesteśmy w stanie się do tego przygotować, bo kolejność jest zgodna z ruchem wskazówek zegara, a zaczyna gracz siedzący na lewo od tego który skończył poprzednią erę. Mimo że jest to najsłabszy element, to muszę przyznać że nie irytuje aż tak mocno. Na pewno zależy to od podejścia graczy, geekowie, osoby szukające mocnej rywalizacji będą tu zawiedzeni, grając z rodziną, przy luźniejszym podejściu do gry, nie przeszkadza to tak mocno.
Bardzo istotne jest budowanie kolumn, należy o tym pamiętać, mogą przynieść nam dużo punktów. Każda kolejna powoduje zwiększenie wartości już postawionych, przykładowo, gdy na planszy zbudowane są trzy, wartość pojedynczej wynosi 1, a gdy są wszystkie 12, to poszczególna daje nam 4 punkty zwycięstwa, czyli w sumie 48! Jeśli zaniedbamy budowę kolumn… to może się źle dla nas skończyć. Półbogowie są również istotni, często ich zdobycie związane jest z mobilnością, a więc z kartami ruchu i bogami, którzy nas w tym wspomagają.
Jak widać z powyższego, trzy drogi prowadzą do zdobywania punktów, trzy są istotne, ale chyba najmniej półbogowie. Tu mogę się mylić, bo raz – musiałbym prowadzić statystyki i rozegrać kilkadziesiąt partii, a to musi potrwać, dwa w grze sporą rolę odgrywa losowość, która zaburza wszystkie przeliczenia :-)
Gra przeznaczona jest dla 2-4 graczy. Niestety wariant dwuosobowy mnie nie porwał. Rozgrywka stawała się zbyt schematyczna, to taki nieciekawy wyścig. Chyba najlepiej grało mi się w trzy osoby, ale różnica między trzema i czterema nie była już taka duża.
Podsumowanie
Pantheon nie zachwycił mnie, ale również nie odrzucił. To dobra gra, jak już wspomniałem dla rodzin, ale bardziej zaawansowanych. Grałem w nią z osobami zaczynającymi zabawę w granie i te były zachwycone, zaawansowani gracze – geekowie – już mniej, ale też specjalnie nie krytykowali. Kupując ten tytuł należy pamiętać, że nie zawsze nasze plany uda się zrealizować, że losowość może nam tu trochę namieszać. Należy pamiętać, że Pantheon to eurogra, z małym klimatem, ale to również gra ładnie wydana (pomijając pudełko), o dość dużej regrywalności. Jeśli wspomniane wady drogi graczu Ci nie przeszkadzają, to możesz śmiało Pantheona kupić. Ja w gronie rodzinnym, na luźnych spotkaniach bawiłem się przy niej dobrze. Nie jest to może wspomniany Stone Age, ale to dobra gra.
yosz (2/5) – Pantheon mi nie przypadł do gustu, podobnie jak pozostałe tytuły pana Brunnhofera. Sankt Petersburg był ok, ale mnie nie porwał, Stone Age ładnie wykonany, interesujący, ale za długi. A Pantheon jest po prostu nudny i suchy jak wióry – zupełne oderwanie tematu od mechaniki (tak w ogóle to kim niby jestem w grze, co powinienem robić, jaki jest mój cel?). Może gdyby to była jedna z moich pierwszych planszówek to byłbym zachwycony, a tak zagrałem raz i mi wystarczy.
jax (2/5) – jedna partia i nie najlepsze odczucia. Początek koszmarnie nudny, skąpa ilość zasobów i pozostaje tylko nieustanny dociąg kart. Później losowość w przychodzeniu bogów i żetonów na mapie zamienia Pantheona w przypadkowy wyścig po to co akurat się pokaże. Wszystko to okraszone zerowym klimatem. Podobnie jak yosz pytałem: kim do diaska jesteśmy w tej grze i jak jest nasz cel? Tego nie wie nawet sam autor.
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(3/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
Gra niestety jest bardzo byle-jaka. Grałem bodajże 3 razy i ani razu gra nie była wciągająca. Z moich partii wynika, że najsilniejszą strategia jest zbieranie ofiar na początku, aby potem pozabierać wszystkich bogów i.. wygrać.
Nie mam pojęcia, dlaczego punkty za bogów nie są przyznawane „na odwrót” – tzn. na początku, gdy trudno jest zdobyć ich łaskawość żeby punktowały za mocniej niż na koniec, kiedy zbiera się ich niemalże „od niechcenia”. Gdyby tak było – być może pojawiłyby się inne – ciekawsze możliwości.
Zbieranie kolumn jest ok, ale lepiej się przygotować na później i zwinąć kilku bogów niż postawić kilka więcej kolumn.
Jak na autora świetnego Sankt Petersburga ocena musi wynieść 1/5.
Jeśli byłby to jakiś nowicjusz próbujący dopiero projektować gry – zrozumiałbym. Ale doświadczony projektant wypuszczający takie nudne coś? Lipa Panie Tummelhofer!
A mi i mojej ekipie od grania bardzo ten tytuł przypadł do gustu. Uważam, że jest to doskonały tytuł rodzinny. Ci, którzy szukają ciężkiej strategii, z masą niesamowitych innowacyjnych mechanik i diabli wiedzą czym jeszcze, rzeczywiście powinni sobie go odpuścić. Za to do relaksującego, niezobowiązującego grania Pantheon jest mym zdaniem świetny – oceniam go lepiej niż na przykład, przereklamowaną wg mnie, a adresowana do podobnej kategorii graczy, Egizię. Zobaczymy jak będzie z jego żywotnością.
asiok, też zastanawiałem się nad zmianą liczby punktów (malejącą), ale to raczej nie jest rozwiązanie. Gra stała by się wtedy strasznie statyczna. Te przyspieszenie o którym pisałem, ma swój urok, tylko jest za duże. Wydaje mi się, jakbym miał robić homerules to wypróbowałbym punktację: 2,2,3,3,4,4
Folko – Twoje rozwiązanie jest lepsze od mojego ;)
Tylko mi się już nie chce w to grać… Szkoda.
Czy tylko mi się wydaje, czy ilustracja na pudełku wygląda jak plakat filmu sprzed 2-3 dekad?
Nie wydaje ci się – okładka jest beznadziejna.