Thomasa Lehmanna nie muszę tu chyba przedstawiać. Pozwólcie że wspomnę o jego jednym tytule, który według wielu wystarcza, by Thomas znalazł się w panteonie gwiazd, a mianowicie o Race for the Galaxy. Wielu graczy uważa, że to najlepsza wydana karcianka, a ja… do nich nie należę. Nigdy nie załapałem bakcyla RftG, klimat podróży, eksploracji kosmosu w grach mnie nie pociąga, nic na to nie poradzę. Doceniam mechanikę jaka jest w grze, ale jeśli mam wybierać coś podobnego, to wolę San Juan. Wspominam o tym, żeby sytuacja mnie jako recenzenta gry „Zbuduj swoje miasto” była jasna, nie opisuję jej patrząc z perspektywy Race, aczkolwiek będę się do tej kultowej karcianki odwoływał.
Klasyczną recenzję zaczynamy od opisu zawartości pudełka
Zbuduj swoje miasto zostało wydane w Polsce przez G3 (na zachodzie przez Amigo), w formacie małych karcianek takich jak Fasolki, 6 bierze czy Trucizna. Bardzo lubię te wydania, są poręczne, bardzo dobrej jakości – uważam że karty Amigo są najlepsze na świecie ;-) – a same gry należą przeważnie do szybkich, z ciekawą mechaniką. W pudełeczku znajdujemy kolorową, dobrze napisaną instrukcję oraz 110 kart. Niestety brakuje w niej czegoś do punktacji, ta jest narastająca (co rundę) i trzeba wyniki zapisywać. Gwoli prawdy w pudełku nie ma już miejsca na notes do zapisywania wyników, nie ma miejsca na żetony, a trochę szkoda. Ilustracje na kartach są proste, ale czytelne, podobnie jak ikonki opisujące zdarzenia. Na kartach znajdujemy teksty, te są oczywiście przetłumaczone – gra jest w pełni spolszczona.
Drugim etapem klasycznej recenzji jest przedstawienie zasad
Mechanika gry jest prosta, wręcz bardzo prosta. Gracze rozpoczynają zabawę z pięcioma kartami na ręku – wybranymi z siedmiu; a cała gra składa się z kilku rund. W skład poszczególnej wchodzą fazy: wybrania karty, wznoszenia budynku i przychodów. Opiszę pokrótce co one dają.
W fazie wybrania karty możemy tak na prawdę zrobić jedną z trzech rzeczy: wybrać jedną kartę z tych które mamy na ręce i wyłożyć zakrytą przed sobą (czasami można wyłożyć dwie, na to pozwala jedna ze specjalnych kart), wziąć kartę Architekta – raz na grę, ostatnią rzecz jaką możemy zrobić to zrezygnować z budowy. W zamian z puli kart gracz dobiera 5, spośród nich wybiera jedną, a resztę odrzuca. Faza wyboru karty jest zdecydowanie najważniejsza, zajmuje najwięcej czasu, co w tej grze znaczy i tak mało. Tak jak pozostałe fazy, gracze wykonują ją w tym samym czasie, dzięki czemu nie czekamy zbyt długo na swój ruch. Druga faza polega na odkryciu wybranej karty, zapłaceniu jej kosztu – kartami jakie mamy na ręce i… to wszystko. Osoby grające w Race zauważyły oczywiście, że mechanizm płacenia jest tu podobny. Lehmann w wywiadzie na temat gry wspomina, że zrobił to celowo, dlaczego miałby się dobry mechanizm marnować ;-) Ostatnia faza to zyski w kartach i punktach zwycięstwa. Te wynikają z kart jakie mamy wybudowane i zależności między wybudowanymi kartami swoimi i (czasami) współgraczy. Punkty się kumulują, w momencie gdy któryś z graczy zdobędzie 50, gra się kończy, wygrywa ta osoba która zdobyła najwięcej punktów. I jedna uwaga, na koniec fazy 3 nie można mieć więcej niż 12 kart na ręce.
Mięcho recenzji, czyli to co najważniejsze
Zacznę od skalowalności. Gra przeznaczona jest dla 2-5 osób i właściwie nie zauważyłem różnicy przy różnej liczbie graczy. Gra się podobnie, jedyna wada jaką mogę opisać, to fakt, że przy większej liczbie graczy za szybko schodzą karty, przez co trzeba je częściej tasować. Wraz z rozwojem gry, gracze zdobywają więcej kart – tak zresztą powinno się grać, w pierwszych rundach iść w zdobywanie kart, a nie punktów – co powoduje, że w fazie zysków biorą ich po kilkanaście. Kart na stosie przy 5 graczach bardzo szybko ubywa i trzeba zużyte karty przetasowywać. Nie jest to wada samej gry, ale przy większej liczbie graczy, gra się z mniejszym komfortem. Napisałem, że bez względu na liczbę osób gra się podobnie. Dlaczego? Ponieważ w grze jest bardzo mała interakcja. Wręcz szczątkowa. Tylko kilka kart ma działanie, które koresponduje z tym co mają wybudowane nasi przeciwnicy. Zbuduj swoje miasto, to swego rodzaju pasjans na kilka osób, w którym dążymy do zdobycia największej liczby punktów. Czy to źle? To już musicie sobie sami odpowiedzieć, jedni takie coś lubią inni nie koniecznie. Dla rodzinnego grania na pewno jest to plus. Gdy jest mała interakcja, zagrania przeciwników nie wpływają na naszą rozgrywkę, więc nie ma ona dużego wpływu na skalowalność.
Kolejny element, na którym chciałbym się skupić, to losowość. Karty, można tak powiedzieć, są synonimem losowości. W Zbuduj swoje miasto to czuć. Niestety losowość ma spory wpływ na wynik gry. I znowu niestety lub stety. Geek będzie prawdopodobnie zdegustowany, ojciec/matka grający z dziećmi, wręcz przeciwnie. W Mieście czuć losowość tym bardziej, że gra jest bardzo szybka, a rund jest nie dużo. Na pudełku znajdujemy informację, że gra się około 20 minut. To nie jest chwyt marketingowy, tak jest :-) Z drugiej strony fakt że partia jest tak krótka (i dynamiczna), powoduje że losowość tak nie boli, można zagrać kolejny raz.
Tu mała dygresja. Ostatnio po partii Miasta rozmawiałem z jednym z moich przyjaciół właśnie o losowości w grze. Dodam, że jest to miłośnik Race, rozegrał w niego wiele partii. Powiedział mi jedno: Race też jest losowy. Można mówić o strategiach, o planowaniu, ale jak nie podejdą karty, to nic nie zrobisz. Rozmawiałem o tym z kilkoma osobami – tu wspomniał kilka osób, miłośników Race, znanych z forum – i wszyscy się zgodzili. Więc tą losowością nie ma się co przejmować.
Może nie ma się co przejmować, ale informuję że jest spora.
Losowość jednak nie przeszkadza ciekawej grze ;-) Kombinowanie co zrobić z tymi kartami jakie mam na ręce, jakie zależności z nich utworzyć, czy jeszcze iść w zdobywanie kart, czy już na całego w punkty, jest bardzo ciekawe. Miasto to rodzaj łamigłówki, którą trzeba rozwiązać kartami, które nigdy nie są takie jakie by się chciało. To rodzaj bardzo szybkiej łamigłówki :-)
Podsumowanie, zbieramy za i przeciw
Zbuduj swoje miasto, to lekka karcianka dla rodzin lub początkujących graczy. Zaawansowani mogą znaleźć w niej ciekawe elementy (bo takie są), aczkolwiek może odrzucać ich losowość. To też jest największa wada tej gry. Zaletami na pewno są: dynamika, krótki czas rozgrywki i… lekkość. Sama mechanika nie jest może bardzo innowacyjna, ale jest dobrze skrojona. Według mnie warto ten tytuł poznać, tym bardziej że gra nie jest droga ;-). Kolejną zaletą są małe rozmiary pudełka, chociaż do samego grania przyda się już większy stół. Karty wykłada się, a to niestety wiąże się z miejscem. Należy pamiętać o małej interakcji, która, jak wspomniałem, może się podobać lub nie. Największa zaleta gry według mnie, to kombinowanie jak w kilku ruchach najlepiej wykorzystać karty. Lubię łamigłówki i ten aspekt w Mieście podoba mi się najbardziej. W trakcie prezentacji któryś z graczy nazwał Miasto – taki RftG light i coś w tym chyba jest.
Na koniec coś jeszcze, już nie klasycznie
Jak wiecie, moja gra została nominowana do SdJ, w związku z tym przeczytałem kilka opinii, że jestem już zbyt znanym autorem, by zajmować się recenzjami. Cóż, może te osoby mają rację, może nie. Myślę, że bezpieczniej dla mnie i portalu GF/ŚGP bym tego nie robił. Nie chcę, by ktoś miał przeze mnie problemy, by zarzucano mi/nam jakieś układy. Na moim koncie są jeszcze dwie gry do zrecenzowania, opiszę je jak potrafię najlepiej i tyle. Powyższe nie znaczy, że nie będę nic pisał, niestety będziecie musieli się czasami z moimi wypocinami pomęczyć, acz nie będą to recenzje. Dziękuję wszystkim, którzy przez te kilka lat mojego pisania, pozytywnie je oceniali, dziękuję również tym, którzy przesyłali krytyczne uwagi, te jak wiadomo prowadzą (powinny) do poprawy :-)
Ogólna ocena
(3/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(3/5):
Mnie się gra nie podoba. Nie po raz pierwszy wyrażę swoja irytację na grę, w której więcej czasu spędzamy na podliczaniu niż na graniu samym w sobie. Tak w opisu coś się kroiło w ten deseń, więc postanowiłam to dziś sprawdzić. Być może, w jakichś okolicznościach spórbowałabym raz jeszcze, ale na pewno nie w domu, gdzie współgracz odmówił ponownej partii. Ledwo zresztą kończąc bieżącą.
No, po pierwszej partii miałem podobne wrażenia, ale już następne partie nie były takie złe. Szczególnie gdy Adam zaserwował podczas rozgrywki świetne żetony punktujące :)
I jako taki bardzo lekki lajcik mogę jeszcze zagrać. Tylko losowość jest bardzo dokuczliwa. Szczególnie w pierwszej fazie rozgrywki.
ZSM zostala moja gra miesiaca maja. Lubie race (10 wg bgg choc uwazam, ze kolejne dodatki tylko niepotrzebnie komplikowaly rozgrywke – no moze mixed explore ale koniec tej dygresji)
ZSM jest gra lekka i losowa jak diabli. Dla tych co znaja Race opis calej gry sprowadza sie do tego, ze jest to po prostu faza Settle (+ okrojony Explore).
Strategia jest oczywista – big money na poczatku. Jesli przeciwnik ucieknie na kilka kart na reku to bardzo trudno jest go dogonic. w zasadzie po 3, 4 rozdaniach widac kto wygra.
Gre lubie i z racji formatu i ceny czesto zagosci na wyjazdowych stolach.
Odnosnie samego wydania mam tylko jedno zastrzezenie. Korekty dokonywala osoba, ktora gry nie zna i zamienila nieco sens niektorych kart „koszt karty -2” zamieniło sie na „koszt karty – 2”. Zamiana „minusa” na „pauza spacja” zmienia sens tekstu :( Do poprawki przy reedycji!
http://www.g3poland.com/galeria/zb_sw_miasto_103809,07/
Będzie mi brakowała recenzji pisanych przez Adama. Zwykle rekomendacje folko dobrze mi się sprawdzały. Szkoda. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że układy recenzent-wydawca i autor-wydawca są wzajemnie wykluczające się
Dzięki Adamie za wszystkie recenzje, do nabycia paru gier skutecznie mnie zachęciłeś.
Mam nadzieje jednak, że zrekompensujesz to nam większą ilością własnych gier :-)
Czując się wywołany przez Postscriptum powtórzę com napisał. Uważam, że nie przystoi Ci publiczne wygłaszanie choćby minimalnie negatywnych opinii o konkurentach do nagrody KSdJ (czytaj: Village). Nie zaś o wszystkich grach na świecie. Takiego postulatu nie widziałem. To Twoja własna decyzja.
Decyzja o całkowitym rozdzieleniu ról autor-recenzent jest słuszna i mam nadzieję, że wyznaczy stałe etyczne standardy w Polsce.
FortArt, to nie Ty mnie przekonałeś ;-)
Zresztą jak napisałem, jest to problematyczne, w Niemczech jest rozdział, a we Francji np już nie… ale nie ważne.
Jedna sprawa, nigdzie nie pisałem negatywnie o Village. W recenzji dałem grze maksymalną liczbę punktów i zdania nie zmieniam. A jeśli ktoś uważa za negatywną ocenę fakt, że porównując 2 bardzo dobre gry: Troyes i Village, mając do wyboru jedną wybiorę Troyes… to trudno. Dla mnie nie jest to negatywna opinia. Dziękuję, koniec.
Ja tam nie widzę problemu żeby Folko recenzował, Faidutti, który wydał dużo więcej gier niż Adam recenzuje masę gier i nie zauważyłem żeby to komuś przeszkadzało. Poza tym kto teraz będzie recenzował gry logiczne…
Ja podobnie. Dla mnie – żaden problem. Adam pisze super recenzje, ma swój własny gust i perspektywę, która poszerza spektrum prezentowanych gier.
Ile trzeba wydać gier, żeby przestać recenzować? Wookie też ma przestać robić swoje videocasty?
Moim zdaniem Adam spokojnie może dalej recenzje publikować.
Ale to jest oczywiście jego decyzja.
Ja chyba oprócz Małp jeszcze jakieś gry wydam i videocast nie znika z „anteny” :)
Faidutti akurat pisze recenzje tylko tych gier, które mu się podobają :) (zresztą zrezygnował z prowadzenia swojej Ludoteki Idealnej i prowadzi teraz zwykłego bloga).
Ja się zgadzam z tym, że będąc autorem od oceniania konkurencyjnych tytułów należy się powstrzymywać. Od oceniania tytułów nie zasługujących na zbyt wysokie oceny — również, ponieważ inni autorzy nie bez pewnej dozy słuszności mogą zarzucić nam stronniczość. Od oceniania ogólnego — nie jestem wyrocznią. Mając taaaaaki dorobek, ja bym się powstrzymał.
Myślę, Adamie, że podjąłeś słuszną decyzję :)
Wielki dzięki Folko za wszystkie recenzje. Fakt, że w obszarze gier logicznych powstanie dziura ;).
Całkowicie rozumiem Twoją decyzję o zrezygnowaniu z pisania recenzji i się z nią zgadzam. Profesjonalne podejście do sprawy, które nie generuje konfliktów i pytań. Ja Ci życzę byś zawodowo mógł robić kiedyś tylko gry :).
Łączenie funkcji recenzenta i projektanta jest wątpliwe moralnie nie dlatego, że daje możliwość dokopania konkurencji, ale budzi wątpliwości w przypadku wysokich ocen. Mogą pojawić się podejrzenia, że recenzent łaskawie obszedł się z badziewną grą by nie psuć sobie relacji z potencjalnym wydawcą.
Zresztą na rynku polskim mamy dość kuriozalną sytuacją na linii ŚGP – wydawnictwo Portal. Recenzje gier Trzewik&Co w ŚGP są po prostu mało wiarygodne i nie chodzi tu wcale o brak rzetelności recenzentów, tylko o unoszącą się w powietrzu aurę konfliktu interesów.
Uważam, że Adam podjął w tej sytuacji jedynie słuszną decyzję, a Jego krok zrobił na mnie znakomite wrażenie. Pozdrawiam folko!