Historia Kuźni Gier zaczyna się w 2005 r. Spod ich dłuta wyszły gry planszowe, karciane, karcianki kolekcjonerskie i gry RPG. Kuźnia Gier to sztab ludzi, którzy przed Essen mają pełne ręce roboty. Na szczęście Piotr 'Żucho’ Żuchowski znalazł chwilę dla nas i odpowiedział na kilka pytań. Zapraszam do przeczytania wywiadu.
Essen 2011 było dla Waszego wydawnictwa szczęśliwe? Możecie podsumować to co się wydarzyło przez ostatni rok?
Szczerze mówiąc, był to chyba jak do tej pory nasz najbardziej udany wyjazd do Essen. Sporym hitem okazał się przede wszystkim Alcatraz: The Scapegoat. Połowę całego pierwszego druku gry sprzedaliśmy w 3 dni, a prezentacje tego tytułu innym wydawcom zaowocowały trzema zagranicznymi licencjami. Ludziom spodobał się też Top-A-Top. Zajął wysokie miejsce w podsumowaniu Essen na BGG w kategorii party games, a później dostał też nagrodę dla „gry roku” w Rumunii. W ciągu ostatniego roku wypłynęliśmy na trochę szersze światowe wody i choćby z tego powodu trzeba ten czas uznać za bardzo dobry dla Kuźni.
Z jakimi tytułami jedziecie w tym roku do Essen?
Przygotowaliśmy łącznie 3 premiery. Będą to dodatki do gier, które ukazały się w zeszłym roku: Alcatraz: Maximum Security i Top-A-Top Plus, oraz nowy tytuł od autorów Kingpina i Alcatraz – 1984: Animal Farm.
Jakie są Wasze oczekiwania względem tych tytułów?
Mamy po prostu nadzieję, że nasze nowości spotkają się przynajmniej z tak dobrym przyjęciem jak Alcatraz i Top-A-Top w 2011 roku. A może nawet lepszym :).
Czy na Essen będziecie finalizować jakieś kontrakty z innymi wydawnictwami?
Mamy umówionych kilka spotkań podczas targów, na pewno dojdą jeszcze kolejne, więc są spore szanse na zacieśnienie współpracy z zagranicą, ale o konkretach będziemy mogli mówić dopiero po powrocie. Spotkanie w Essen i złapanie kontaktu to tak naprawdę dopiero początek długiej drogi do zrobienia czegoś razem z inną firmą, np. dogadanie wszelkich szczegółów angielsko-francuskiej edycji Alcatraz z Z-Man Games zajęło nam jeszcze dobrych kilka miesięcy, które minęły od wstępnych rozmów w Niemczech.
Przejdźmy teraz do tegorocznych nowości. Opowiedzcie co nowego wprowadza dodatek do Alcatraz: The Scapegoat?
Po premierze wersji podstawowej Alcatraz spotkaliśmy się z dwoma głównymi zarzutami pod adresem tej gry: losowym rozkładem nagród za wykonanie zadań, oraz faktem, że Alcatraz działa tylko na 3 i 4 graczy. Dodatek musiał zostać zaprojektowany tak, żeby rozwiązać te problemy. Maximum Security wprowadza więc opcjonalne zasady setupu gry, które pozwalają na lepsze wyważenie talii zadań (a więc i nagród za ich wykonanie), no i umożliwia grę w 5 osób. Oczywiście pojawiają się nowe karty i nowe lokacje oraz Szef strażników i Frajer – dwie nowe osoby w więzieniu. W postać Szefa nie może wcielić się żaden z graczy, krąży on po więzieniu i po prostu utrudnia im ucieczkę. Natomiast Frajer to rola dedykowana specjalnie wersji 5-osobowej, jest ona mocno niewdzięczna, ale przechodnia – każdy gracz będzie musiał ją prędzej czy później przyjąć.
Kolejną grą jest 1984: Animal Farm – tytuł raczej mylący, bo nie jest przeniesieniem książki na planszę. W jaki sposób nawiązujecie do twórczości Orwella?
Rzeczywiście, gdy ujawniliśmy plany wydania tej gry, już sam tytuł wzbudził wiele kontrowersji. Jego genezę chyba najlepiej wyjaśnił Rafał Cywicki, jeden z autorów 1984, w artykule „Z pamiętnika projektanta”, który jakiś czas temu ukazał się na naszej stronie. Rafał wyraźnie zaznacza tam, że nasza gra nie jest w żadnym wypadku adaptacją ani „Roku 1984” ani „Folwarku zwierzęcego”, a raczej luźną interpretacją, nawiązaniem do tematyki obu książek. Tło fabularne wygląda tak – mamy alternatywną rzeczywistość roku 1984, zwierzęta buntują się przeciwko ludziom i przejmują władzę nad światem. Wkrótce jednak rozpoczyna się wyścig zbrojeń, państwa rządzone przez różne zwierzaki zaczynają ze sobą rywalizować, na arenie zmagań pojawiają się tajni agenci… Oczywiście cała ta otoczka z czegoś się wzięła, więc jak najbardziej pojawią się nawiązania do Wielkiego Brata, będzie Ministerstwo Prawdy i świnie w mundurach, ale bardziej jako „smaczki” niż esencja gry. Duch Orwella i klimat jego prozy są w Animal Farm wszechobecne, natomiast dokładne cytaty z książek już nie tak bardzo.
Czy przybliżycie nam mechanikę tej gry?
1984: Animal Farm to gra o sojuszach (oraz ich zrywaniu). Jej najważniejszym elementem są negocjacje między graczami i na ten aspekt kładziemy duży nacisk. W największym skrócie: dysponujemy pewną liczbą agentów, których wysyłamy do różnych punktów zapalnych na świecie (regionów takich jak Ameryka Środkowa, Bliski Wschód, czy Afryka). Tam wspólnie z innymi graczami tworzymy sojusze konkurujące ze sobą o żetony wpływów. Zwycięski sojusz otrzymuje owe wpływy, które potem można wykorzystywać do wzniecania rewolucji (rewolucje reprezentowane są przez odpowiednie karty). Udana rewolucja przynosi nam Punkty Zwycięstwa, a kto będzie miał ich najwięcej na koniec gry – zwycięża. Do tego dochodzą jeszcze karty akcji i nastrojów politycznych, modyfikujące nieco przebieg rozgrywki, dające nam różne bonusy bądź utrudniające życie przeciwnikom.
Do jakiej grupy docelowej skierowany jest Folwark Zwierzęcy?
Na pewno nie jest to gra dla każdego. Tak jak Alcatraz, Animal Farm spodoba się bardziej doświadczonym graczom, tym, którzy lubią sporą dawkę negatywnej interakcji przy stole, układają się z innymi, a potem nie dotrzymują obietnic i wbijają dawnym sojusznikom przysłowiowy nóż w plecy. Tacy gracze będą z całą pewnością wniebowzięci podczas partii w Animal Farm.
Grą zupełnie odbiegającą od ciężkości poprzedniczki jest dodatek do Top-A-Top. Wnioskuję, że wersja podstawowa sprzedaje się bardzo dobrze. Jak wyglądają realia polskiego rynku?
Cóż, Kuźnia Gier w naszym środowisku jest bardzo często postrzegana jako wydawca gier „prostych i śmiesznych”. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że jednym z naszych największych bestsellerów w kraju jest Wiochmen2, to rzeczywiście coś jest w tej opinii… Gry imprezowe są ważną częścią polskiego rynku planszówek i oferty naszego wydawnictwa, ale na pewno nie zamierzamy się w tej konwencji zamykać – stąd takie tytuły jak Alcatraz i Animal Farm, a wcześniej choćby Kingpin, czy Rice Wars.
Rok temu, przed premierą Top-A-Top, autorka tej gry, Agnieszka Migdalska, była postacią zupełnie nieznaną w planszówkowym środowisku, a i sama też nie miała o nim zbyt dużego pojęcia. Była dziewczyną „znikąd”, bez doświadczenia, za to z fajnym pomysłem, który nam się spodobał i postanowiliśmy zaryzykować. Jak widać teraz – całkiem słusznie. Gra sprzedaje się dobrze w Polsce i zagranicą, dorobiła się dodatku, który – co warto podkreślić – sam w sobie jest też zamkniętą i niezależną mini-grą, więc można się nim cieszyć nawet nie posiadając wersji podstawowej Top-A-Top.
Proste gry imprezowe mają też inną zaletę, ważną również dla bardziej „hardcorowych” graczy – łatwiej im się przebić do szerszej świadomości ludzi i zostać zauważonym przez „mainstreamowe” media. Wiadomo, że z prezentacją gier w mediach niezwiązanych z naszą branżą bywa różnie, a pokazując takie tytuły, zwiększamy szansę, że ktoś zwróci uwagę na gry bardziej zaawansowane, które chcemy promować. Niestety u dużej części polskiego społeczeństwa wciąż pokutuje przekonanie, że planszówki to rozrywka dla dzieciaków, Chińczyk i Monopoly, a ewentualnie w najlepszym wypadku stara edycja Magii i Miecza…
Jak Waszym grafikom współpracuje się z autorami gier? Marudzicie czy akceptujecie wszystkie pomysły?
Oj, często marudzimy. W przypadku gier planszowych nie jest to jeszcze wielki problem, gdyż do każdego projektu potrzebujemy ograniczonej liczby ilustracji i można to sensownie rozplanować w czasie. Gorzej jest np. z Veto – specyfika kolekcjonerskiej karcianki polega na tym, że na każdy kolejny dodatek potrzebujemy ponad 200 grafik, co daje 600-700 rocznie. A jako że gra jest o polskiej szlachcie w XVII wieku, musimy też bardzo dbać o zachowanie realiów historycznych epoki. Tutaj często przed ostatecznym zaakceptowaniem jednej ilustracji oglądamy jej 3-4 wersje. Choć oczywiście są też ilustratorzy, do których prac mamy znacznie mniej zastrzeżeń. Grupa grafików stale współpracujących z Kuźnią to obecnie grubo ponad 30 osób, a do każdego staramy się podchodzić indywidualnie. I zawsze chętnie widzimy nowych :)
Czy Wasze rodziny wytrzymują narastające napięcie przed Essen?
Nie ma co ukrywać, że czasem jest ciężko. Zwłaszcza teraz, przed samymi targami, kiedy dopinamy ostatnie sprawy związane z premierami Essen, pracujemy po nocach odbierając i pisząc ogromne ilości maili, wprowadzamy ostatnie poprawki językowe do instrukcji, jeździmy do drukarni akceptować próbne wydruki nowych gier, często o różnych dziwnych porach… Nasze rodziny jednak znoszą to całe zamieszanie dzielnie, wspierają nas, i to nawet dość aktywnie – np. małżonki Michała i Maćka (założycieli i właścicieli firmy) jeżdżą z całą ekipą do Essen, pomagają nam przy obsłudze stoiska, tłumaczeniu zasad graczom, itp. To dla nas bardzo ważne i bardzo miłe.
Planujecie jakieś nowe tytuły na kolejny rok?
Zdecydowanie tak, ale więcej będziemy o nich mogli powiedzieć po targach. Przede wszystkim chcemy zobaczyć z jakim przyjęciem spotka się 1984: Animal Farm, bo wiążemy z tą grą duże nadzieje. Być może ukażą się do niej jakieś dodatki, kto wie. Twórcy Alcatraz mają jeszcze niewykorzystane (a bardzo dobre) pomysły na kolejny dodatek do niego. Fajnie byłoby pojechać na Essen 2013 z drugim rozszerzeniem do Alcatraz… Poza tym na pewno w przyszłym roku ukaże się jedna duża i bardziej wymagająca gra oraz przynajmniej jedna nowa party game. Tytułów na razie nie zdradzimy.
Dziękuję za rozmowę.