Hobbit: Gra Karciana [Współpraca reklamowa z Egmont] Wydawca nie ma wpływu na treść recenzji
Ten tekst przeczytasz w 8 minut

HobbitKiedy ubiegłej wiosny trafiła do mnie wiadomość, że Martin Wallace będzie tworzył grę na podstawie „Hobbita”, wiedziałem już, jaka jest ta jedna planszówka, która bez żadnych wątpliwości musi trafić do mojej kolekcji w roku 2012. Autor jest jednym z moich ulubionych twórców, może nie wszystkie jego gry uważam z miejsca za arcydzieła, ale nie zdarzyło mi się na nich zawieść. Tematyka zaś – cóż, w stwierdzeniu, że wychowałem się na Tolkienie nie będzie ani krzty przesady, więc zawsze gdy dowiaduję się o nowym dziele osadzonym w świecie Śródziemia, moje serce zaczyna bić odrobinę szybciej. Tak więc moje oczekiwania były naprawdę niemałe. Miałem wprawdzie świadomość, że „Hobbit” będzie produktem okolicznościowym, próbującym zabrać się pociągiem do sukcesu ciągniętym przez potężną lokomotywę – film Petera Jacksona – ale to mnie nie zrażało. Myślałem sobie – w najgorszym wypadku dostaniemy coś w rodzaju „Świata Dysku” – grę nie będącą perłą mechaniki, ale dającą dużo zabawy i przesyconą wręcz klimatem przedstawionego świata.

Dlatego ten tekst będzie w zasadzie pisało dwóch recenzentów, obu, dość niefortunnie, siedzących równocześnie w mojej głowie. Jeden z nich będzie starał się w miarę sumiennie i tradycyjnie przedstawić prezentowany produkt i ujawnić jego wady i zalety. Zadanie to będzie mu jednak utrudniał ten drugi, który uważa, że „Hobbita” nie można opisywać w oderwaniu od oczekiwań, jakie automatycznie powstają tak wobec autora, jak i wobec wybranego settingu. Ten drugi recenzent, co tu dużo ukrywać, grą zachwycony nie jest i nie zamierza tego faktu przemilczeć.

Z czym kojarzy nam się Martin Wallace? Jeśli miałbym wskazać tylko jedną wspólną cechę jego licznych gier, z którymi miałem styczność, byłoby to eleganckie, pomysłowe i dość ścisłe powiązanie mechaniki z tematyką gry. Czy bawimy się w zmagania greckich państw-miast, czy rozwój przemysłu w Anglii, czy też politykę Rzeczypospolitej Obojga Narodów – zasady zawsze wynikają z realiów, które odzwierciedlają, a poszczególne akcje w grze mają sensowne odbicie w świecie przedstawionym.

Pudełko skromnych rozmiarów jak na Hobbita przystało

Pudełko skromnych rozmiarów jak na Hobbita przystało

Na zwiadach w obozie wroga

Niewielka cena „Hobbita” pozwala nam od razu spodziewać się, że w nasze ręce nie trafi raczej bogate i wystawne wydanie z mnóstwem elementów. I faktycznie – pudełko jest mniej więcej rozmiarów dwóch talii kart do gry (i jest tak nie bez przyczyny). Kolejna (po cenie) pozytywna informacja czeka na nas już na jego odwrocie. Autorem grafik na kartach jest Ted Nasmith, jeden z najbardziej znanych ilustratorów dzieł Tolkiena, którego styl może komuś mniej lub bardziej odpowiadać, ale nie można „Hobbitowi” zarzucić, że szata graficzna została dobrana przypadkowo i bez poszanowania tradycji. W szczególności należy podkreślić, że gra nie jest na licencji filmu, zatem oczywiście nie znajdziemy tu kadrów z rzeczonego dzieła.

W pudełku faktycznie poza kartami (sztuk sześćdziesiąt pięć) i instrukcją mieszczącą się na jednej kartce niczego więcej nie znajdziemy. Na talię składa się pięć kart ról (o których za moment) oraz pięć zestawów po dwanaście kart (o wartościach od jeden do dwanaście) w pięciu kolorach. Tu już przy pierwszym kontakcie pojawiła się u mnie pewna konsternacja: ilustracje na kartach powtarzają się. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, bo przecież nie tak łatwo o sześćdziesiąt różnych obrazów jednego autora związanych akurat z „Hobbitem”, ale charakter ich powtarzalności jest kompletnie chaotyczny (albo stanowi jakąś dodatkową zagadkę logiczną, której nie udało mi się przeniknąć). Dla przykładu – wizerunek Pierścienia znajdziemy na niebieskiej jedynce i siódemce, czerwonej trójce i zielonej dwunastce, z kolei Rivendell ukaże nam się na trzech kartach – żółtej jedynce, zielonej ósemce i niebieskiej jedenastce. Dlaczego nie zastosowano jakiejkolwiek regularności, która wspomogłaby gracza prostą sztuczką mnemoniczną, a przy okazji nadałaby jakiś sens obrazkom (choćby Pierścień – potężny – wysokie karty, albo Rivendell – elfy – karty zielone) – tego nie wiem. Zresztą pozostałe aspekty wykonania kart również nie narzucają się z ułatwianiem życia graczom. Chociaż obrazek i tytuł karty są zupełnie nieistotne, jednak symbole znaczące znajdziemy tylko u góry, więc karty i tak trzeba obrócić właściwą stroną, żeby widzieć w wachlarzu, co mamy na ręce. Symbole te są malutkie i naprawdę trudno je dojrzeć, gdy karta leży po przeciwnej stronie stołu – a przecież 95% jej powierzchni jest z punktu widzenia mechaniki zupełnie niezagospodarowane. Aż prosi się, żeby popracować tutaj kolorem (tła wszystkich kart są identyczne – szare) albo jakimś wyraźnie widocznym elementem graficznym.

Pięć ról i cztery sposoby rozdzielania kart

Pięć ról i cztery sposoby rozdzielania kart

Chmury się zbierają

Wyjaśnienie zasad „Hobbita” zajmuje ledwie chwilę, co jest niewątpliwym plusem gry, która docelowo będzie pełnić rolę krótkiego przerywnika między poważniejszymi tytułami albo gry barowej. Osią mechaniki jest standardowa gra wziątkowa, podobnie jak w brydżu czy tysiącu. Jedna osoba wistuje, kolejne, jeśli mogą, dorzucają do koloru, jeden z kolorów jest stałym atu, lewę zbiera najstarsze atu bądź najstarsza karta przy braku tegoż. Jeżeli, co bardzo prawdopodobne, gracze mieli kontakt z klasycznymi pozycjami karcianymi, pozostaje jedynie wyjaśnienie, jaki „twist” kryje się w grze Martina Wallace’a. Po pierwsze – na początku gry uczestnicy (od dwóch do pięciu) dzieleni są na dwa zespoły poprzez losowanie kart ról. Po stronie „dobrej” znajdziemy Thorina, Bilba i Gandalfa. Ich wrogami będą Smaug i Bolg. Zwycięstwo osiąga się jako cała drużyna, nie jako indywidualny gracz. Zespoły tworzone są w ten sposób, że siły dobra zawsze są liczniejsze (w przypadku gry dwuosobowej jedna z osób prowadzi dwie postacie), natomiast ich oponenci mają więcej kart do wyboru. Karty bowiem (te właściwe, z wartościami 1-12) rozdzielane są nierównomiernie. Postacie pozytywne dostają ich dokładnie tyle, ile potrzebne jest do rozdania (zależnie od liczby graczy), negatywne zaś otrzymują nadwyżkę, by niektóre z nich móc odrzucić wedle własnego uznania. Dodatkowo spora część kart (w ekstremalnym przypadku – ponad połowa) nie bierze udziału w rozdaniu, co może spowodować, że dla przykładu nie będzie w nim ani jednego atu. Następnie wistujący Thorin rozpoczyna właściwą rozgrywkę na standardowych zasadach. Kluczowa różnica kryje się w tym, co dzieje się z wygraną lewą. Zamiast zachować ją dla siebie, musimy rozdać ją pomiędzy uczestników. Zależnie od roli, którą wylosowaliśmy, zawiadują tym różne zasady. Dla przykładu Thorin rozdaje karty losowo, Bilbo bierze jedną dla siebie, jedną przekazuje wybranej osobie, a resztę odrzuca. Wreszcie Smaug czy Gandalf mają całkowitą dowolność w tym, jak rozdysponują karty. Tak rozdana lewa nie trafia z powrotem do ręki, nie są też istotne kolory ani wartości kart. Znaczenia natomiast nabierają dodatkowe symbole: biała gwiazda, hełm orków albo fajka. Ta pierwsza rani złe postacie, a leczy dobre. Hełm działa dokładnie przeciwnie. Wreszcie fajka nie ma żadnego natychmiastowego działania, natomiast pozwala dobrać więcej kart w kolejnym rozdaniu.

Kolejnym rozdaniu? Nie wspominałem jeszcze, ile trwa rozgrywka ani jakie są warunki zwycięstwa. Celem pośrednim jest eliminacja postaci z przeciwnej drużyny poprzez zadanie im ran. Na końcu danego rozdania sprawdza się, czy któryś z graczy nie ma ich dwóch lub więcej. Jeśli tak jest – odpada z rozgrywki. Ta może zakończyć się już po pierwszym rozdaniu, jeżeli straty przeciwnika będą odpowiednio znaczne. Jeżeli tak się jednak nie stanie, następuje rozdanie drugie, które definitywnie zamknie rozgrywkę.

Jedyne, co łączy te karty, to symbol dodatkowy (swoją drogą - Pierścień jest dobry?)

Jedyne, co łączy te karty, to symbol dodatkowy (swoją drogą – w grze Pierścień jest „dobry”, a leśne elfy „złe”, co akurat jest zgodne z książką)

Chmury pękają

I to już wszystko, zgodnie z obietnicami, że zasady są bardzo proste. Pięć minut dla graczy obytych z karciankami, dziesięć dla zupełnych laików. Sama rozgrywka również jest błyskawiczna: dwa rozdania (czasem nawet tylko jedno) po siedem do dziewięciu lew i mamy zwycięzców. Wbrew pozorom, mimo założonej przewagi liczebnej sił dobra jest to dość sensownie balansowane poprzez umożliwienie „złym” graczom pewnego dostosowania swojej ręki. Szczególnie w przypadku, kiedy karty odpowiednio podejdą – Smaug może bez problemu pociągnąć „długi kolor” i zniszczyć dwukrotnie przeważającego wroga w pierwszym rozdaniu. Pojawia się tu jednak poważne ale: jako że w rozgrywce bierze udział tylko część kart, a znaczna ich liczba jest odrzucona, można od razu zapomnieć o liczeniu, co zeszło, przemyślanych impasach czy ściąganiu kolorów. To znaczy można, ale jest to robione w znacznej mierze na chybił-trafił. Przydałoby się co najmniej nagiąć zasady z instrukcji i umożliwić przed rozdaniem przejrzenie kart, które nie biorą w nim udziału (instrukcja pozwala jedynie na oglądanie odrzucanych przez graczy kart nadmiarowych), co, choć niewygodne i czasochłonne, pozwalałoby bardziej świadomie rozgrywać rękę.

Niestety główny „twist” gry nie wnosi do niej wystarczająco wiele urozmaicenia, by stanowić o jej jakości. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że rozdanie lewy jest w większości przypadków całkowicie oczywiste. Znaczniki pozytywne trafiają na swoich rannych albo na najgroźniejszego przeciwnika (Smauga albo Gandalfa), znaczniki negatywne jak najefektywniej należy zmarnować (użyć na zdrowych przeciwnikach albo odrzucić). Fajki rozdziela się swoim, zresztą w drugim rozdaniu nie mają już one najmniejszego znaczenia (bo wspomagałyby kolejne rozdanie, którego nie będzie), sprawiają więc wrażenie odrobinę nieprzemyślanych. Szczególnie na trzech graczy rozdział kart jest przeważnie oczywisty i jedyny właściwy. O ile jakakolwiek decyzja zachodzi – patrz Thorin.

Żółtym akurat tak się trafiło, że każda jest inna

Żółtym akurat tak się trafiło, że każda jest inna

Thorin to osobna kwestia. Teoretycznie jego sytuacja jest dość ciekawa – jako że karty z lewy rozdaje losowo, powinien grać tak, by jednocześnie nie dać wziątki przeciwnikowi, ale i samemu w miarę możliwości jej nie wygrać. Reakcje graczy, którzy go losowali były jednak dalekie od ekscytacji: znowu Thorin, czyli znowu moim celem w partii będzie nic nie robić.

Mamy też możliwość przedwczesnej eliminacji części graczy, którzy w drugim rozdaniu, jeśli do niego dojdzie, będą uczestniczyli jedynie w roli obserwatorów.

Wreszcie wykorzystanie settingu, z którego popularności przecież gra korzysta. Poza kartami postaci, które jeszcze mają jakiś z nim związek, jest ono niemalże zerowe. Tytuły i ilustracje kart na ręku nie mają żadnego związku z ich działaniem, nawet jako pomoc mnemoniczna, ponieważ ich dobór jest całkowicie przypadkowy – więc się na nie po prostu nie patrzy. Mechanika nie ma nic wspólnego z tematem (o co akurat łatwo w grze wziątkowej), ale nawet symbolika kuleje (jakiś malutki nieokreślony czarny kształt, który podobno jest hełmem orków z niewyjaśnionych przyczyn reprezentuje moc zła).

Wallace’owi udało się stworzyć dzieło mające mniej wspólnego z settingiem Hobbita i Śródziemia, niż analogiczna gra doktora Reinera Knizii, a na tym polu to więcej niż godny przeciwnik.

Ostatni akt

Nie będę ukrywał (zresztą nie udałoby mi się po tym, co napisałem w poprzednich akapitach), że na „Hobbicie” srodze się zawiodłem. Nie jest to jednak tak, że odsądzam grę od czci i wiary. Posiada niewątpliwe zalety, które czynią z niej sensowną propozycję w roli przerywnika nadającego się do zagrania partyjki czy dwóch w pubie. Niska cena, rozmiar pudełka, które bez trudu można zmieścić w kieszeni kurtki, proste zasady, które pojmie nawet początkujący nie mający wcześniej wiele wspólnego z kartami. Krótka rozgrywka nie wymagająca poznawania tajnych szyfrów i języków (vide brydż). Grupa testowa raczej początkujących graczy nie wpadła może w zachwyt, ale też nie protestowała przed rozegraniem drugiej partii. Znajomi brydżyści uczestniczenia w drugim rozdaniu odmówili.

W roli towarzyskiego fillera „Hobbit” może zastąpić tradycyjne gry karciane, ale może być i przez nie zastąpiony. Jeżeli natomiast ktoś (jak ja) oczekuje gry choć trochę takiej, do jakich przyzwyczaił nas Martin Wallace, albo chciałby poczuć odrobinę klimat świata stworzonego przez Tolkiena – ma sporą szansę dołączyć do grona zawiedzionych.

Veridiana – grałam raz, więc oceny się nie podejmę. Pomysł dość nawet ciekawy, ale z prostych karcianek na bazie „zbierania lew” inne podobają mi się bardziej (np. karciane Filary Ziemi). Myślę jednak, że za tę cenę może być dobrym produktem przede wszystkim dla ludzi wchodzących w planszówki.



Dziękujemy firmie Egmont za przekazanie gry do recenzji.


 

Ogólna ocena (2/5):

Złożoność gry (2/5):

Oprawa wizualna (3/5):

3 komentarze

  1. scheherazade

    Moje doświadczenie odnośnie tego tytułu:
    Mnie rozczarował, ale ja nie jestem grupą docelową. Tytuł ten jest dla starszych dzieci i młodzieży.
    Na niedawnych zajęciach próbowałam nauczyć grać w tę grę 10-12 letnich chłopców. Nie udało mi się. Nie potrafili zrozumieć tych prostych reguł. Problemem było: dokładanie kart do koloru, istota zagrywania tych w fioletowym kolorze, ustalanie do kogo należy „wziątka”, rozdawanie kart zgodnie z opisem na kartach bohaterów, nie mówiąc już o zastosowaniu tych maleńkich symboli mających znaczenie dla gry. Po rozgrywce, w której co chwilę byłam przywoływana do stołu, stwierdzili, że nie potrafią w to grać, choć mnie się gra wydawała banalna. Niestety wspomniane dzieciaki znają tylko gry komputerowe, a słowa brydż w ogóle nie znały (to moje próby wyjaśnienia zbierania lew).
    Jestem przekonana, że w odpowiedniej grupie docelowej ten karciany Hobbit będzie się podobał.

  2. Avatar

    A ja sprawdziłam grę na swoich dzieciach (syn 11 lat, córka 13 lat). Z opanowaniem zasad nie było najmniejszego problemu i gra się bardzo podobała. Powiem więcej, syn stwierdził, że to jedna z lepszych gier w jakie grał ( a grywamy w osadników z Catanu, Carcassonne, 7 cudów, fasolki i inne klasyki.
    Myślę, że to właśnie ta mechanika zapożyczona z tradycyjnych karcianek mu się spodobała. Nie grał nigdy w takie karcianki, więc dla niego to była nowość. Gra jest szybka, z negatywną interakcją, częściowo kooperacyjna, łatwa. Dzieciom może się podobać, dla wyjadaczy będzie zbyt banalna. Szczerze mówiąc dziwię się, ze inni chłopcy mieli kłopot z jej przyswojeniem.

  3. scheherazade

    Dzieci są różne, poza tym jeśli nigdy nie grały (Twoje mają już spore doświadczenie) to nawet z najprostszą grą mogą sobie nie poradzić.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings