Moje TOP 10 (w zasadzie top 4+6, jak się okazało) będzie z pewnością mniej oryginalne, niż to WRSa. Powstało raczej na podstawie impulsów, niż jakichś bardziej dogłębnych analiz. Dodatkowo muszę zastrzec, że nie mam zwyczaju czytać instrukcji gier, który nie posiadam albo nie mam w perspektywie partii w przeciągu najbliższego tygodnia – więc część pozycji wybrana jest na ładne obrazki i notkę z BGG.
Najpierw miejmy za sobą oczywistości.
Jest taki problem z panem Rosenbergiem, że robi całkiem podobne do siebie gry, do których, z trudnych do określenia przyczyn, mam wyjątkowo zróżnicowane podejście. Jedne mnie absolutnie zachwycają (Le Havre), inne irracjonalnie nie porywają (Agricola), do pewnych nie siądę nawet za wynagrodzeniem (Fasolki). Tak czy inaczej sprawdzenie nowego dzieła jest obowiązkiem, bo a nuż to będzie poziom Hawru?
Martin Wallace ma u mnie ogromny kredyt zaufania za wiele wcześniejszych wspaniałych gier. Gdyby nie ten kredyt, pewnie dostałby co najmniej żółtą kartkę za ordynarny skok na kasę, jakim był Hobbit. A tak – bez namysłu daję mu szansę na rehabilitację (tym bardziej, że według bgg gra będzie „more complex than most”, więc powtórka z tej wpadki raczej nam nie grozi). A poza tym Sherlock. A poza tym Cthulhu.
Neuroshima Hex była jedną z dwóch moich pierwszych nowoczesnych planszówek. Zagrałem w nią grube kilkadziesiąt partii zanim jeszcze wiedziałem o BGG, rejestrowaniu rozgrywek i tego typu perwersjach. Nowa gra Michała Oracza ma być ciężka, strategiczna i osadzona w realiach alienopodobnych. Więcej zachęty mi nie potrzeba.
Tu teoretycznie również mógłbym podpierać się wyłącznie nazwiskiem projektanta. William Attia czyli Caylus. Problem w tym, że pan Attia nigdy nie zechciał ugruntować swojej pozycji kolejnymi tytułami. Z drugiej jednak strony na Ystari bardzo rzadko zdarzało mi się zawieść, a steampunkowy klimat, mimo że ostatnio eksploatowany, nadal jest znacznie bardziej pociągający niż przysłowiowe już niemalże „budowanie zamku i zdobywanie łask króla”.
A teraz inne propozycje
…mniej lub bardziej sensowne, które w jakiś sposób zwróciły moją uwagę. Niektóre mogą być zupełnymi niewypałami, z niektórych może będzie pożytek, być może któraś okaże się czarnym koniem. Kryteria doboru do tej kategorii są wybitnie nienaukowe, żeby nie powiedzieć – bliskie zupełnej przypadkowości. Nie należy traktować ich jako rekomendacji.
Początkowo ta gra miała trafić do kategorii pierwszej (i byłoby wtedy, zgodnie z zamierzeniami, 5+5), ale uświadomiłem sobie, że w zasadzie niewiele o niej wiem. Wiem tyle, że zachęciła mnie zapowiedziami, wyglądem prototypów, opiniami bardziej pilnych znajomych, ale gdybym miał podać jakieś racjonalne argumenty, to nie byłoby ich znów tak wiele. Tym niemniej zostałem schwytany w sieć promocyjną i z pewnością zamierzam Rzemieślników wypróbować.
Tu sprawa jest prosta – historyczna gra cywilizacyjna zawsze zwróci moją uwagę. Szczególnie, jeśli nie zapowiada równocześnie bycia fillerem do zagrania w pół godziny (oskarżycielskie spojrzenie w kierunku 7 Cudów Świata), bo to układ sprzeczny.
Na radarze tylko i wyłącznie ze względu na tematykę. Koniec dziewiętnastego wieku, inżynierowie konstruują innowacyjne prototypy pojazdów z tego, co mają po ręką, patenty, konkurencja, walka o inwestorów. Autor jest debiutantem, więc wymagana odpowiednia doza ostrożności, ale będzie pod obserwacją.
Podobnie jak powyżej – klimat i tematyka. Jeśli wierzyć zapowiedziom, przedstawi Zakon bardziej z punktu widzenia historycznego, kładąc nacisk na organizację i ekonomię, a nie straszne teorie spiskowe. Plus obietnica oddanie w grze mechanizmu upadku Templariuszy – brzmi intrygująco.
Pół żartem, pół serio – ale trafia na listę, bo ma oprawę (włącznie z krojem pisma) identyczną jak wspomniane już „Le Havre”. Mimo, że być może nie ma z nim wiele wspólnego. Oczywiście nie jest to wystarczającym powodem, by kupować w ciemno, ale na pewno by śledzić jego losy.
Może to niedokładnie Essen, może to będzie kiepska gra, może w ogóle trudno będzie ją zdobyć. Ale to Firefly. Shiny!
PS. Właśnie uświadomiłem sobie, że nie umieściłem w TOP 10 nowego Chvatila. No cóż – i tak go kupię.
firefly the game? Stary jadę tam;). Przywieźcie ją z Essen koniecznie.
Właśnie Firefly jest tu trochę na krzywy ryj, bo chyba formalnie nie jest premierą essenową, a tylko zbieżną mniej więcej czasem wydania. Więc nie wiadomo, czy w ogóle ktoś go będzie miał na targach.